Support

Kto by pomyślał, że dwutygodniowy pobyt polskich prokuratorów w Moskwie może podziałać tak ozdrowieńczo i na tychże prokuratorów, i na samo śledztwo. Moskiewska atmosfera, moskiewskie powietrze, moskiewski wyszynk i pewnie moskiewskie towarzystwo sprawiło, że polskim prokuratorom otworzyły się oczy i serca, i zaczęli śpiewać niemal tę samą pieśń, co dzień wcześniej ruscy eksperci od lotnictwa i szympansów. Wprawdzie polscy prokuratorzy szympansami się już nie zajęli, ale lotnictwem, jak najbardziej, pięknie się rozśpiewując na temat ruskich dokumentów, które potwierdzają tezę o przebywaniu śp. gen. Błasika w kokpicie. Z repertuaru ruskich pieśni, który zdążyliśmy do tej pory poznać z moskiewskiej szafy grającej MAK, wiemy, że mnóstwo tez zdołały już potwierdzić ruskie dokumenty, choć niekoniecznie tezy te okazały się prawdziwe. Wygląda jednak na to, że polskiej prokuraturze nie przeszkadza wcale fakt, że tezy mogą być nieprawdziwe, bo grunt, że ruska bumaga je potwierdza.

Teraz więc, skoro tak się sprawy z bumagą mają, zastanawiam się, czy jednak nie byłem niesprawiedliwy wobec Rusków, twierdząc, że powołali oni swoją komisję Burdenki 2, gdyż część członków tej komisji to Polacy, a nie tylko Ruscy. Wydawało mi się do niedawna, że co jak co, ale polska prokuratura nie jest podporządkowana ruskiej, lecz najwyraźniej przeoczyłem ten moment, że tak powiem, scalania struktur. Owszem, na poziomie politycznym do takiego scalenia już doszło, co widzieliśmy po działaniach dzielnego Radka Sikorskiego, jeszcze dzielniejszego gajowego i najdzielniejszego bojownika z zimną wojną, pana premierowego, tak więc teraz ministrem spraw zagranicznych Polski jest np. Siergiej Ławrow, a polskim premierem Władimir Putin, co dla wielu Polaków, zwłaszcza tych przywiązanych do establishmentu III RP szczególnego problemu nie stanowi, bo twarze jakieś znajome, a i język, którym się owe postaci posługują, jakoś taki swojski, przyjazny, doradczy, by nie rzec: radziecki.

No ale skoro już zostały zintegrowane prokuratury, to po jaką cholerę jeszcze jakieś „polskie śledztwo”, jeżeli wszystko już w Moskwie ustalono? Słyszeliśmy zresztą wczoraj z tejże właśnie Moskwy, stolicy w końcu i naszego państwa (Warszawa stanowi filię tej stolicy i tzw. miasto partnerskie), że ruskie śledztwo dobiega końca, więc tym bardziej polscy prokuratorzy nie powinni narażać ruskiego podatnika na dodatkowe koszty, tylko najwyżej zabrać się za pogłębione hermeneutyczne studia ruskiej bumagi, tak by wyczytać z niej jak najwięcej pożytecznych rzeczy dla obecnego pokolenia i dla przyszłych. Jeśli bowiem polskim prokuratorom wystarczają ruskie ekspertyzy, to nie powinni sobie zawracać ani gitary, ani żadnej części ciała jakimś niepotrzebnym śledztwem, a zaoszczędzony w ten sposób czas (i pieniądz) przeznaczyć np. na oglądanie występów Chóru Aleksandrowa, a jakby pozwoliły wokalne możliwości, to nawet na śpiewanie z nim (choćby w formie supportu przed koncertem). Oczywiście support taki powinien być w mundurach ludowego wojska polskiego, jak za dawnych lat w Kołobrzegu, gdzie się śpiewało, że heja. Albo w Zielonej Górze.

Mówią, że muzyka łagodzi obyczaje – i słusznie mówią. Ale dopiero ruska, czerwonoarmijna harmoszka potrafi załagodzić je na zawsze.

http://www.tvn24.pl/-1,1693199...