Krótki kurs historii alternatywnej

Wolno Ziemkiewiczowi fantazjować i tworzyć historię alternatywną, wolno i mnie...
Nasza historia alternatywna rozpoczyna się w roku 1931 kiedy Eugenia Lewicka nie popełnia samobójstwa po wizycie Marszałkowej Aleksandry Piłsudskiej. Spotkaniu obu pań poświęcimy nieco miejsca, przypominając Szanownym Czytelnikom, że należy ono już do historii alternatywnej.
Marszałkowa weszła do mieszkania Lewickiej i krótko postawiła sprawę, żądając zakończenia romansu Lewickiej z jej mężem, niejakim Józefem Piłsudskim:
- Ta historia jest nie tylko szkodliwa dla mnie i dla mojej rodziny, ale szkodzi dobremu imieniu Polski – argumentowała Piłsudska.
- Szkodzi Polsce? - zapytała z głupia frant Lewicka.
- No, to chyba oczywiste.
- A zatem dobro Polski jest dla Pani najwyższą wartością?
- Cóż za pytanie, brałam udział w akcji pod Bezdanami, walczyłam o niepodległość Polski z narażeniem życia, razem z moim mężem.
- Tak, tak, tylko wtedy on nie był Pani mężem, gorzej był żonaty…
- Z luteranką!
- I sam był luteraninem, nie wstyd Pani tak brać się za lutrów? A w ogóle to Gienia jestem, czas byśmy się bliżej poznały.
- Ola, odpowiedziała niechętnie Marszałkowa wolno podając rękę Lewickiej. Cóż, przeżywałam rozterki, że rozbijam rodzinę, ale Ziukowi nie sposób się oprzeć.
- Przeżywałam te same rozterki i tak samo uległam. To są wszystko szkodliwe, romantyczno-ckliwe sentymenty, czas najwyższy, droga Oleńko byś nabrała już zdrowej kobiecej pogardy dla męskich słabości. Samiec, maszynka do kopulacji, jeśli cię kocha, świata za tobą nie widzi, jak dostanie co swoje – obojętnieje. Mężczyźni nie są warci naszej miłości, co najwyżej naszej opieki, bo to niedorozwoje, ulegają szkodliwym nałogom, nie dbają o swój wygląd i zdrowie, itd. Kochaj Polskę a nie chłopa, bo to poniża kobietę. Moja władza nad nim też jest czasowa, nie myśl sobie. Ja także podzielę los Marii z Koplewskich Juszkiewiczowej, któregoś dnia przestanę dla niego cokolwiek znaczyć, ale póki co, musimy działać.
- To znaczy?
- Na bok miłość, emocje i takie inne duperele, czas działać dla Ojczyzny. Ojczyźnie potrzebny jest żywy Ziuk.
- Coś mu grozi?
- Oczywiście, nie słyszysz jak on rano kaszle? Musi natychmiast rzucić palenie, byłam dziś u wróżki, powiedziała mi, że jeśli w krótkim czasie nie rzuci tego zgubnego nałogu, nie pożyje dłużej niż do 12 maja 1935 roku. A bez niego takie tumany jak Beck, Mościcki czy Rydz-Śmigły nie poradzą sobie.
- Jest jeszcze Sławek.
- Też za głupi i za słaby, wyrolują go!
- Tyle razy mówiłam mu, żeby rzucił palenie, ale…
- A przy mnie, na Maderze prawie nic nie palił.
- Jak tego dokonałaś?
- Oświadczyłam mu, że nie zamierzam całować się z popielniczką, pomogło.
Aleksandra Piłsudska westchnęła głęboko z rezygnacją, po czym uchwyciła się ostatecznego argumentu:
- Mamy dzieci, jesteśmy małżeństwem.
- To fakt, nie mogę żądać oficjalnego rozwodu, szkoda dzieci, poza tym będzie szkandał. Oficjalnie będziecie mieszkać razem, ale tak naprawdę ja z Ziukiem zamieszkam w takiej dyskretnej kamienicy, która nazywa się www.salon24.pl
- Dziwna nazwa…
- ...jest tam takie tajemne mieszkanie o nazwie „Treść ukryta”, gdzie nie znajdzie nas nawet wywiad sowiecki. Sama wiesz, że rzucenie palenia wymaga stałego dozoru, inaczej pacjent wraca do nałogu, wiem coś o tym, jestem lekarką, poza tym on innej nie posłucha… Oczywiście, będziecie mogli się widywać, dobrze zatem byście się rozstali w zgodzie, chodzi przecież o dzieci.
Chcąc uspokoić sytuację, Lewicka zmieniła temat:
- Trzeba przyznać, że ta Juszkiewiczowa to była niezła franca, mój Boże, cóż może stać się z mężczyzną, gdy trafi na nieodpowiednią kobietę,zawróciła go z drogi do zbawienia.
- Podobno Dmowski się w niej kochał, przy Ziuku nie miał szans.
- I ten palant, zamiast znienawidzić francę, wolał znienawidzić Ziuka a ją, małpę ciągle kochał.
- Tacy są mężczyźni.
- Dobrze, że my, kobiety potrafimy się dogadać!
Tak minęło kilka lat. Ziuk oczywiście rzucił palenie, bo chciał się całować, zresztą nie za często co by mu się ten miód nie przyjadł. Niedługo potem Gienia podbiła poprzeczkę:
- Wiktorku, koniec z angielską herbatą, zawiera teinę, też szkodzi, uzależnia, wiem co mówię, jestem lekarką.
- Ależ tyle ludzi pije herbatę!
- Tak, ale ty ją żłopiesz na czczo całymi litrami, dostaniesz raka żołądka, jak się przerzuci na wątrobę, jest po tobie.- To nie ruska machora, to produkt zachodni, próbował się targować Piłsudski.
- Sam powiedziałeś, że Zachód taki parszyweńki, więc od dziś pijemy herbatkę z głogu, kwiatu lipy, rumianka itp.
- To wracam do Oli!
- Już ją poinformowałam, też ma bogaty zestaw herbatek ziołowych na okoliczność twoich odwiedzin, obie o ciebie dbamy!
Nie było wyjścia, koniec papierosków i herbaty. Ale to jeszcze nie koniec. Gdzieś tak pod koniec 1936 roku Gienia zaczęła wypytywać Ziuka czy aby nie tęskni za swym rodzinnym Zułowem. On, że nie, że nie ma do czego wracać. A ona mu, że jako kobieta ma zupełnie inną psychikę i bardzo tęskni za swoimi rodzinnymi Czerkasami:
- Jeśli nie chcesz mojej zguby, zdobądź mi Czerkasy, luby! - po czym rozpłakała się i odepchnęła próbującego ją przytulić Ziuka.
- Gdybyś mnie naprawdę kochał, nie zostawiałbyś Czerkas na pastwę Sowietów, kolektywizacji, bolszewizacji, ateizacji i co gorsze na zalanie?
- Na co?- Boże, jak ty nic nie wiesz! Toż Sowieci planują budowę elektrowni na Dnieprze, tama ma zalać całe moje włości. Ty może i wrócisz kiedyś do Zułowa a dokąd ja mam wracać? No, ale skoro mnie już nie kochasz i wolisz sobie beztrosko stawiać pasjanse całymi wieczorami, to nic dziwnego!
Marszałek zaczerwienił się cały, odruchowo sięgnął do kieszeni marynarki, w której od dawna już nie było papierosa, walnął pięścią w stół i zawołał do adiutanta:
- Sprowadzić tu posła sowieckiego!
- Powiedz mu o moich cierpieniach, o zbrodni kolektywizacji, o przymusowym ateizmie, o prześladowaniu Polaków…
- Nic z tych rzeczy.
- Wiedziałam, że już mnie nie kochasz, to jakiego jest wyznania Twoja nowa podlotka? To Tatarka czy Cyganka?
- Jest trochę rozkapryszona i chce zamieszkać w Czerkasach. Moja droga, zdobędę dla ciebie te Czerkasy, ale to w jaki sposób to zrobię, to już moja sprawa, to polityka, męskie zajęcie – Marszałek wyraźnie doszedł do siebie i obie wyżej wymienione panie później długi czas jeszcze się kłóciły co bardziej pomogło, czy herbatka z głogu, czy odwyk nikotynowy, czy kwiat lipy…

Podczas spotkania z posłem sowieckim Marszałek wyraził zaniepokojenie sytuacją w ZSRR, ogromną ilością ujawnionych afer szpiegowskich, masowymi zdradami sowieckiej ojczyzny itp.
- Czy towarzysz Stalin aby panuje nad sytuacją, skoro rozstrzeliwuje dwa hektary szpiegów dziennie a i tak dochodzą nowi?
Poseł odparł grzecznie, że dziękuje za troskę, ale śpieszy uspokoić, że sytuacja jest pod kontrolą, a jak Pan Marszałek wie wraz z postępami rewolucji postępuje też i aktywność wrogów sowieckiej ojczyzny. Na co Marszałek odparł, że strona polska nie będzie biernie się przyglądać postępującej anarchii na terenie ZSRR, mamy 1000 km wspólnej granicy z Sowietami i za swą wschodnią granicą potrzebujemy spokoju, pokoju i porządku. Jeżeli towarzysz Stalin nie nadąża z uspokojeniem sytuacji to niech odpocznie, my mu pomożemy. Jest bardzo dziwne, że tak restrykcyjne prawo, skutkujące olbrzymią ilością egzekucji tej sytuacji nie uspokaja, to znaczy, że ZSRR staje się krajem zanarchizowanym a towarzysz Stalin nie ma już autorytetu wśród swych obywateli. To bardzo niepokojący sygnał, dodał Piłsudski.
- Niemniej, wbrew powszechnej propagandzie, Marszałek zawsze był przyjacielem hasła „Ziemia dla ludu” i traktuje te słowa nie tylko jako slogan propagandowy, zawsze będę bronił ziemi dla ludu na terenie ZSRR i nie pozwoli by zostało ono pustym sloganem. Poseł sowiecki nie wiedział jak te słowa skomentować, niemniej jednak obiecał, że przekaże je towarzyszowi Stalinowi.
Niebawem zaczęły się w polskiej prasie ukazywać artykuły opisujące sowiecką pokelektywizacyjną rzeczywistość w szczególny sposób:
Mniej skupiano się na „Hołodomorze”, trupach i cierpieniu, a bardziej na fikcji wspólnej własności ziemi. Pisano, także w prasie ukraińsko- i rosyjskojęzycznej, że Lenin i Stalin chcieli dobrze, ale im nie wyszło, bo stali się niewolnikami i zakładnikami sowieckiego aparatu przemocy:
„W kołchozach rządzą partyjni watażkowie, w dalekiej moskiewskiej centrali Stalin nic o tym nie wie, że w kołchozach pozbawia się ludzi nawet dowodów osobistych, bez czego nie mogą się ruszyć poza kołchoz, są przypisani do ziemi jak za cara i to przed uwłaszczeniem! Dyktatura lokalnych watażków, którzy kpią sobie z prawa i towarzysza Stalina. Władza moskiewskiej centrali na tych terenach od dawna jest fikcją Trzeba przywrócić ludowi pracującemu ziemię na własność i pomóc nie panującemu nad sytuacją towarzyszowi Stalinowi”.
W międzyczasie wywiad polski uzyskał informacje o planowanej akcji polskiej i planach pozbycia się polskiej ludności poprzez ludobójstwo i przesiedlenia z Żytomierszczyzny na Ukrainie i znad Berezyny na Białorusi. W ostatniej chwili ruszyła ofensywa pod hasłem „ziemia dla ludu pomóżmy Stalinowi”, miejscowi kołchoźnicy cepami i widłami rzucili się z pomocą by obalać sowieckie porządki. Czerkasy zdobyto szybko, tama na Dnieprze nie zdążyła zalać włości Eugenii Lewickiej, ale ona już swego majątku nie chciała. Chciała tylko wypróbować czy Ziuk ją jeszcze kocha. W ten sposób, jak z domek kart zaczął się sypać cały sowiecki system władzy. I sprawa nie wyglądała w taki sposób: gdzie będzie granica polsko-sowiecka, polsko-rosyjska, ale jakie postbolszewickie porządki panować będą na rozległych równinach Wschodu.
Nasza historia alternatywna w tym miejscu się kończy...