Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Jak policja, prokuratura i sądy przestępczość organizowały
Wysłane przez Mariusz Cysewski w 15-07-2014 [11:20]
Janusz Sochacki, kierujący tzw. Prokuraturą Rejonową w Piekarach Śląskich
Do metod, których nie imałaby się żadna policja prócz sowieckiej należy masowe wykorzystywanie fałszywych zeznań i produkcja wirtualnej rzeczywistości. O jednym z wierzchołków tej góry lodowej pisałem ostatnio[2]. Wiemy już też, że na samym początku przestępczość zorganizowaną zorganizowali funkcjonariusze SB i o ile można jeszcze – choć wymaga to aktu wiary - uznać to za efekt transformacji SB niezamierzony, to zamierzonym i celowym było oddanie jej w gestię tzw. „świadków koronnych”. Kolejną metodą jest prowokacja na masową skalę.
Prowokacja była całą filozofią działania carskiej ochrany. Ona to praktycznie przed 1917 r. organizowała w Rosji „ruch rewolucyjny”. Pierwsi, autentyczni rewolucjoniści to oderwani od życia idealiści i fantaści. Wkrótce wyparli ich prowokatorzy Ochrany, praktyczni i bezwzględni zbrodniarze. Działający z maksymalnym okrucieństwem po części przez predyspozycje, ale głównie dlatego, że byli pewni bezkarności. Ochrony policji. „Kryszy”.
Kilka lat temu w Piekarach Śląskich kilku bandytów („kiboli”) napadło w biały dzień i w środku miasta na pewnego nastolatka i wycięło mu na twarzy żyletką nazwę klubu sportowego. Lokalna policja odstąpiła od swych zwyczajów i jednak zadziałała; sprawców wkrótce złapano. Ich winę potwierdzały nagrania z monitoringu. Ofiara rozpoznała sprawców. Ci bodaj nawet też zdążyli się przyznać. I oto nagle, ni z tego ni z owego, dzieją się rzeczy niepojęte. Sprawcy jak na komendę zaczynają przysięgać na samego Stalina i dawać słowo uczciwego Winnetou, że nie oni to. Za najbardziej symptomatyczne mam to, że zaginęły nagrania z monitoringu. Capo di tutti capi lokalnej Szajki Rejonowej (tzw. „Prokuratury Rejonowej”) Janusz Sochacki wyjaśnił dziennikarzowi Gazety Wyborczej (a jakże… kto inny byłby tak głupi), że zaprawdę, zaprawdę powiadam wam - w rzeczywistości ofiara napadła sama na siebie i dobrze choć, że nie napadła na tych kiboli, albo na policjantów; bo takie oskarżenia to norma w Nazi Polszy – i sama sobie żyletką na twarzy wycięła nazwę klubu. Sochacki następnie zapowiedział oskarżenie ofiary o fałszywe zeznania[3]. Pragnąc przybliżyć szerszej publiczności dalsze informacje sprawy tak kosmicznej, a zwłaszcza treść wyroku i personalia sędziego, skierowałem pytania prasowe o te wszystkie informacje do Krzysztofa Kubata, prezesa sądu w Tarnowskich Górach. Co do sędziego, mógłbym nawet zgadywać, kto wydał taki wyrok na obstalunek Janusza Sochackiego; w sądzie w Tarnowskich Górach mam bowiem swoje typy, a dokładniej – typki. Ale prezes odpisał, o ile pamiętam, że nie wie o co mi chodzi i sprawy nie zna. Szczegółów na razie więc nie poznamy. Byłaby w tym jakaś prawidłowość: takie sprawy załatwia się jak zwykle po cichu i właściwie nie dowiedzielibyśmy się o niej gdyby Sochacki, jak i Seremet z jego skazywalnością najwyraźniej nieświadom własnej groteskowości, nie ruszył przechwalać się swym wyczynem Gazecie Wyborczej – tejże, której „nie jest wszystko jedno”. Kluczem do tej patologii nie są jednak resortowe pseudomedia, a znów, na równi z nimi podlegający służbom sąd dyspozycyjny. Gdyby sprawa trafiła przed ławę przysięgłych o składzie wylosowanym, ta pogoniłaby Sochackiego z jego bredniami i z jego karalnie protegowanymi. Kto wie? Może ofiara nawet przyznała się do tego wszystkiego? Bo jak nie, to miałaby większe kłopoty? – Kolejną bowiem normę „społeczeństwa otwartego” zamkniętego w klatce hitlerowskiej Polski określić można krótko a dosadnie: milczenie owiec.
Skoro prezes skazał nas na domysły, to nie żałujmy sobie i podomyślajmy się.
Naturalnie, nie da się wykluczyć, że ofiara w rzeczy samej napadła sama na siebie i że sama sobie żyletką wycięła na twarzy nazwę klubu sportowego. Pozwolą państwo jednak, że nie chcę wyjść na idiotę i za bardziej prawdopodobną uznam jednak wersję wydarzeń ofiary; albo wersję pierwszą; nie od dziś bowiem wiadomo, że gdy nie wiadomo co powiedzieć – można niechcący powiedzieć prawdę. Gdy nie wiadomo, a zwłaszcza – dopóki nie wiadomo.
Całą tę historię można też uznać za jakieś spiętrzenie groteski, głupoty, złej woli lokalnej sitwy. Być może kibole, sprawcy napadu to w rzeczy samej znajomi prokuratora Sochackiego, prezesa Kubata, innego prokuratora, sędziego czy innego wywodzącego ze Służby Bezpieczeństwa lokalnego możnodzieja, dysponenta Machtpolitik Rzeszy wobec polskich podludzi w Piekarach Śląskich[4]. Powie ktoś filozoficznie: cóż, demokracja demokracją, a ofiary jakieś być muszą. Skoro muszą to nic dziwnego, że są. Tyle że możemy nie znać ich wszystkich – takie przypuszczenie nasuwa się ze znikania taśm monitoringu i zasłony milczenia wokół sprawy.
Nie sądzę, by lokalna sitwa bezinteresownie kryła bandytów. Myślę raczej, że obstalunki są inne i że sprawcy, jako kibole, pracują nad swym środowiskiem. Zważywszy na kierunek zainteresowań Nazi Polszy, raczej pilnują, czy ktoś w nim aby nie lubi Żołnierzy Niezłomnych albo rotmistrza Pileckiego. Raczej nie kapują na gangi narkotykowe. Konkurencję, jeśli kiedykolwiek taka była, dawno już zlikwidowali; za wiedzą i na polecenie policji, takim gangiem prędzej sami są. A że czasem trzeba oderwać się od dilerki i sprawić sobie czyimś kosztem rozrywkę z żyletką? Cóż – demokracja demokracją… itd. a kablować nie może byle kto.
I tak dochodzimy do końcowego paradoksu tego wywodu. Można złośliwie powiedzieć, że skoro policja, prokuratura i sądy przestępczość dziś nie tyle chronią, co ją organizują jak dawniej Ochrana partie socjalistyczne, to: mimo skazywalności 100% poziom przestępczości rosnąć musi.
Do fortepianu po coś siadał chamie…
Kontakt: tel. 511 060 559
ppraworzadnosc@gmail.com
https://sites.google.com/site/wolnyczyn
http://www.youtube.com/user/WolnyCzyn
http://mariuszcysewski.blogspot.com
http://www.facebook.com/cysewski1