10 mitów albo antyprzykazań i to ludzkich, bardzo ludzkich

Poniżej dzisięć mitów...zabierałem się za to od x czasu i... ktoś inny wykonał tą pracę, chwała mu za to...

http://www.fronda.pl/blogi/miroslaw-salwowski/10-popularnych-lewicowych-i-liberalnych-mitow-na-temat-panstwa-i-prawa,37614.html 
  10 popularnych lewicowych i liberalnych mitów na temat państwa i prawa

Żyjemy w czasach, gdy często niemal bezrefleksyjnie i bezkrytycznie powtarza się pewne twierdzenia, które w rzeczywistości najczęściej i w najlepszym wypadku są „pół-prawdami”, a niekiedy stanowią wręcz w 100 procentach fałsz i ideologiczne kłamstwo. Takie ideologiczne hasła właśnie z tego względu (mocnego pomieszania w nich prawdziwych i kłamliwych twierdzeń i przesłanek) można nazwać mitami. Czasami mity te mają są rozpowszechniane w kręgach prawicowych i konserwatywnych, ale częściej mają one swe źródło i początek w środowiskach, które można by nazwać mianem lewicowych bądź liberalnych. W poniższym tekście przyjrzyjmy się zatem bliżej właśnie tym lewicowym i liberalnym mitom, konfrontując je nie tylko z chrześcijaństwem, ale przede wszystkim zdrowym rozsądkiem (w następnym artykule poddam krytyce niektóre z „prawicowych” mitów). Skupię się tu na tych z owych mitów, które mocno wpływają na nasze myślenie o tym, jak powinno funkcjonować państwo i w myśl jakich założeń powinien być formułowany porządek prawny.

                          MIT PIERWSZY
„Państwo powinno być neutralne światopoglądowo i w równy sposób traktować wszystkie religie oraz światopoglądy”

Mało kto – przynajmniej w sposób otwarty i jawny – kwestionuje słuszność tego poglądu. Tymczasem spojrzenie nań w miarę spokojnym i chłodnym okiem pozwala w sposób zasadniczy zakwestionować słuszność tego twierdzenia. Jest bowiem oczywistym, że nikt z ludzi, którzy doszli do używania rozumu, nie działa w całkowitej próżni światopoglądowej. Niemal każdy z nas (oprócz małych dzieci i osób niezdolnych do myślenia) ma jakieś poglądy etyczne, wyznaje słuszność bądź niesłuszność pewnych zachowań oraz ma jakiś stosunek do istnienia Boga oraz świata duchowego. To wszystko składa się zaś na coś co zwiemy mianem „światopoglądu”. Raz będzie to światopogląd chrześcijański, innym razem ateistyczny, a kiedy indziej islamski, judaistyczny, bądź humanistyczny. Zawsze to będzie jednak jakiegoś rodzaju światopogląd. Aparat państwowy tworzą zaś nie bezosobowe maszyny, ale ludzie z krwi i kości, mający pewne mniej lub bardziej określone poglądy. I po prostu nie da się uniknąć sytuacji, w których ustanawianie pewnych praw, państwowych symboli czy nawet formułowanie niektórych czysto symbolicznych zapisów np. w konstytucji, będzie całkowicie neutralne w stosunku do każdego ze światopoglądów i religii. Podajmy parę prostych tego przykładów. Prawny zakaz poligamii przynajmniej pośrednio faworyzuje tradycyjnie chrześcijańskie spojrzenie na małżeństwo, a dyskryminuje tę większość z religii (np. islam czy różne odmiany pogaństwa), które akceptują wielożeństwo. Zapisanie w Kodeksie Pracy, iż to niedziela jest dniem wolnym od pracy także czyni chrześcijaństwo nieco bardziej uprzywilejowanym niż np. judaizm (gdzie świętuje się sobotę) albo islam (dla którego dniem świętym jest piątek). Można by oczywiście, próbować uciec od religijnych skojarzeń z niedzielą, sobotą czy piątkiem, przenosząc ustawowo wolny dzień od pracy np. na środę czy wtorek, ale to z kolei faworyzowało by bardziej agnostyków czy ateistów.
Pora więc spojrzeć prawdzie w oczy: nie ma ucieczki od faworyzowania przez państwo pewnych światopoglądów czy religii. A dzieje się z tego prostego powodu, że większość naszych życiowych decyzji i wyborów wynika z wyznawania jakiegoś światopoglądu. Absurdem byłoby zaś twierdzenie, iż zasada ta przestaje działać w momencie, gdy ktoś obejmuje ważne stanowiska w państwie. Nawet jeśli taka osoba mówi: „Z chwilą wejścia do pracy, zostawiam swą religię w szatni wraz z płaszczem” to nawet taka deklaracja oznacza poparcie dla pewnego światopoglądu (w tym wypadku czegoś co zwiemy „państwowym laicyzmem”).
Gdyby prawdą była teza o tym, iż państwo ma być „neutralne światopoglądowo”, to Biblia wprowadzałaby nas w błąd nauczając:
„A teraz, królowie, zrozumcie, nauczcie się, sędziowie ziemi! Służcie Panu z bojaźnią i Jego stopy z drżeniem całujcie” - Psalm 2, 10 – 11.

 
MIT DRUGI
„Państwo nie jest od wychowywania swych obywateli i narzucania moralności swym obywatelom”

 Aby bez zastrzeżeń podpisać się pod powyższym poglądem trzeba by uznać szereg ciągle obowiązujących norm prawnych w rodzaju zakazu zabijania bliźnich, znęcania się nad zwierzętami, kazirodztwa, pedofilii czy mobbingu wobec pracowników, za będących wyabstrahowanymi od porządku moralnego. Tak jednak oczywiście nie jest i nawet na przykładzie takich zasad prawnych widzimy, że każdy prawodawca w jakiś sposób próbuje narzucić przynajmniej niektórym ze swych obywateli pewne przekonania moralne. W ten sposób, państwo podejmuje się także pewnej pracy wychowawczej w stosunku do mniejszej bądź większej części społeczeństwa (np. zabraniając znęcania się nad zwierzętami sygnalizuje, iż takowe jest moralnie złe, tym, którzy to czynią lub na to przyzwalają). Innym środkiem, za pomocą którego rządzący próbują wspierać pewne przekonania na temat moralności oraz zmieniać w ten sposób nastawienie części społeczeństwa mogą być przeróżne kampanie informacyjne (które często mają promować pewne zachowanie, a piętnować inne z nich) prowadzone pod patronatem i przy wsparciu finansowym władz.

Czy jest coś złego w tym, iż rządzący angażują swą powagę, autorytet i moc, w popieranie dobra oraz zakazywanie bądź odradzanie zła? W żadnym razie. Władze cywilne w społeczeństwie pełnią bowiem podobną rolę co rodzice względem swych dzieci. Pismo święte mówi wszak: „Mądry władca swój lud wychowa, a rządy rozumnego będą odznaczały się ładem” (Syrach 10, 1) oraz: „Albowiem rządzący nie są postrachem dla uczynku dobrego, ale dla złego. A chcesz nie bać się władzy? Czyń dobrze, a otrzymasz od niej pochwałę. Jest ona bowiem dla ciebie narzędziem Boga, [prowadzącym] ku dobremu. Jeżeli jednak czynisz źle, lękaj się, bo nie na próżno nosi miecz. Jest bowiem narzędziem Boga do wymierzenia sprawiedliwej karytemu, który czyni źle” (Rzymian 13, 3 – 4).

 
MIT TRZECI
„Prawne zakazy nic nie dają, a powodują jedynie zepchnięcie danego zjawiska do podziemia”

Ten slogan jest eksploatowany zwłaszcza w trakcie dyskusji o zasadności delegalizacji takich moralnie nagannych zjawisk jak aborcja, pornografia, prostytucja czy cudzołóstwo. Można nań odpowiedzieć, że jeśli tak się ma rzecz z prawnymi zakazami, to w istocie powinno w ogóle zlikwidować Kodeks karny oraz kategorię przestępstw i wykroczeń. Jeśli wszak rzeczywiście „zakazy nic nie dają”, to logikę tego stwierdzenia trzeba by zastosować także do sensowności utrzymywania nielegalności np. kradzieży czy zgwałceń. Skoro bowiem delegalizacja danego zjawiska ma tylko potęgować jego występowanie, to bądźmy konsekwentni … Oczywiście, to tak nie działa. Historyczne doświadczenie pokazuje, że zwykle jednak delegalizacja bądź ograniczenie legalności danego zjawiska sprawia, że z biegiem czasu mniej ludzi po nie sięga i więcej uważa, że coś takiego jest złe. W końcu to największym nauczyciel zła jest okazywanie mu przyzwolenia i bezkarności, a „uczy grzechu, kto jego nie karze” (św. Grzegorz z Nazjanzu).

MIT CZWARTY
„Chcącemu nie dzieje się krzywda”, więc nie można prawnie zakazywać rzeczy, które są robione za zgodą dorosłych

Gdyby potraktować owe twierdzenie z żelazną logiką i konsekwencją, to trzeba by postulować legalność dobrowolnego kazirodztwa (wówczas, gdy obie strony skończyły 18 lat), zoofilii, a nawet oddania swych zwłok na ucztę kanibalistyczną (wówczas, gdy ktoś taki wyraził zgodę na zabicie siebie, a następnie spożycie przez innych swego ciała). Najpewniej bardzo niewielu głosicieli powyższego twierdzenia miałoby odwagę wyciągnąć z niego tak logiczne wnioski. Ponad dobrowolną zgodą dorosłych osób jest jeszcze bowiem kilka cenniejszych wartości, które władze cywilne winny brać w obronę. Przykładowo, kazirodztwo może być czynione bez żadnego przymusu przez dorosłych, ale ochrona rodziny i zapobieganie genetycznym komplikacjom jest ważniejsze od legalizowania takich zboczonych zachcianek. Cudzołóstwo najczęściej nie wiążę się z gwałceniem czyjejś wolności, jednak dobro krzywdzonego w ten sposób małżonka, dzieci, a także szerszy wzgląd na negatywne skutki takowego dla całego porządku społecznego, daje władzom cywilnym prawo i obowiązek, by ograniczać, zwalczać i zakazywać tej nieprawości.

 
MIT PIĄTY
„Państwo winno traktować w równy sposób wszystkich swych obywateli, a więc np. nie powinno się w żaden sposób dyskryminować homoseksualistów”

Zasada równości jest słuszna wówczas, gdy pojmujemy ją, jako równość wszystkich wobec prawa (czyli np. zabijasz człowieka w podobnych okolicznościach, dostajesz taką samą karę, niezależnie od swego pochodzenia, statusu materialnego, etc.). Choć i ta reguła nie może być pojmowana w sensie absolutnym i nie znającym wyjątków – przykładowo, dzieci nie mają praw wyborczych, nie mogą dysponować swym majątkiem i są pod władzą rodziców, a mało kto oburza się na tak pojmowaną nierówność. Jednak równość wszystkich wobec prawa, nie może oznaczać ochraniania przez prawo w równym stopniu wszelkich zachowań czy skłonności praktykowanych i żywionych przez obywateli danego państwa. W innym wypadku musielibyśmy wszak dojść do wniosku, iż skoro w danym społeczeństwie obywatelami są też pedofile, to w imię „równego traktowania wszystkich obywateli” należy zalegalizować pedofilię – a to byłby absurd i szaleństwo. Oczywiście, władze cywilne powinny ograniczać i zakazywać pewnych nagannych moralnie i szkodliwych zachowań i dopiero w ramach tak ukształtowanego porządku prawnego należy przyjąć zasadę równości wobec prawa.

 
MIT SZÓSTY
„Wszelka cenzura jest zła, a wolność słowa i ekspresji nie może być prawnie ograniczana”

Gdyby twierdzenie to było prawdą to za złe należałoby uznać prawa zakazujące ujawniania tajemnic państwowych czy rozpowszechniania oszczerstw, obelg i kalumnii. Faktem jest to, iż żadne państwo nie może sobie pozwolić na całkowicie nieograniczoną wolność słowa i ekspresji, gdyż coś takiego doprowadziłoby do kompletnego chaosu i rozpadu więzi społecznych.

 
MIT SIÓDMY
„To absurdalne, by państwo ingerowało w życie seksualne obywateli”.

Czy zatem państwo ma prawo zakazywać (dobrowolnego) kazirodztwa bądź zoofilii? A jeśli jednak tak, to wychodzi na to, że nie ingerowanie władz cywilnych, przynajmniej w pewne formy seksualnego życia swych obywateli, nie jest pomysłem absurdalnym i niedorzecznym. I nie jest to absurd mimo że i w wypadku zakazu tych obrzydliwości można założyć, iż bardzo mały ich odsetek jest rzeczywiście wykrywany, a następnie karany. Dlaczego nie jest to zatem niedorzeczne i taki zakaz może dobrze funkcjonować bez systemu totalnej inwigilacji (nie instaluje się wszak kamer np. w oborach, by wykryć zoofilię)? A choćby dlatego, że już sama świadomość istnienia danego zakazu prawnego może skutecznie powstrzymywać niektórych przed zaangażowaniem się w dane zło. Poza tym, w warunkach nielegalności danego zachowania, nawet ludzie je czyniący będą zazwyczaj bardziej się z nim kryć, nie obnosić się z takowym, nie chwalić, etc – co też będzie skutkowało ograniczeniem występowania takiego zła. Przykładowo, przypuśćmy, że dziś w Polsce odsetek zoofilów to 0, 1 procent. Gdyby jednak zboczenie to było legalne, to liczba ta zapewne byłaby kilkukrotnie wyższa (czyli np. byłoby ich 0, 5 %).

MIT ÓSMY
„Wszelkie kary cielesne to barbarzyńskie zło”

Pod tym hasłem najpierw usunięto wszelkie kary cielesne z kodeksów karnych, a później zakazano nawet rodzicom dawania tzw. klapsów swym dzieciom. Zwolenników tego poglądu można jednak spytać się, dlaczego nie uważają wieloletniego uwięzienia przestępców za zło? Czy naprawdę wsadzanie kogoś np. na 8 lat za kratki, gdzie jest się pozbawionym wolności i choćby względnie normalnego życia (kontaktu z rodziną, żoną, dziećmi, czy takich prozaicznych, ale jakże pięknych rzeczy jak przechadzka po lesie albo patrzenie w rozgwieżdżone nocą niebo) jest lepsze od wymierzenia komuś kilkunastu czy kilkudziesięciu kijów??? Oczywiście nie jest to lepsze, a tylko błędnie pojmowany humanitaryzm i swoisty kult ciała każą współczesnym absolutyzować rzekome zło kar cielesnych i w zupełnie nielogiczny sposób wywyższać ponad nie sankcje w postaci więzienia. Prawda jest zaś taka, że kary cielesnej są nierzadko w stosunku do więzień tańsze, skuteczniejsze i bardziej wychowawcze. Pan Bóg wiedział wszak co robi, gdy polecał je w Swym Słowie (Powt. Prawa 25, 2.; Przys 29, 15.; Przys 13, 24; Przys 22, 15. ; Przys 23, 13 – 14.; Ks. Kapł. 24, 18-20.; Syrach 42, 5).
 

MIT DZIEWIĄTY
„Kara śmierci jest zawsze zła”

Kara śmierci (wobec sprawców poważnych nieprawości) nie jest z natury swej zła. Złe samo w sobie jest zamierzone i bezpośrednie zabijanie niewinnych osób ludzkich – a kara śmierci raczej z samej swej definicji nie jest wymierzona w takie osoby.

MIT DZIESIĄTY
„Tylko władza wybrana w demokratyczny sposób jest legalna i ma moralne prawo do rządzenia.”

Demokracja nie jest sama w sobie zła, a często stanowi ona jedną z lepszych metod rządzenia państwem. Nie można jednak jej absolutyzować. Moralny mandat do rządzenia nie ma bowiem swego źródła w zgodzie większości danego społeczeństwa, ale zostaje on nadany „z góry”, czyli mocą Bożego autorytetu. Wszelka władza nie pochodzi od narodu czy od ludzi, ale jest ona dana od Boga (Rzymian 13, 1). Dobry władca musi nieraz iść w poprzek woli większości, by rządzić sprawiedliwie i uczciwie. Co ciekawe, rozumieją to (tyle, że często np. na opak) nawet ci z polityków, którzy w innych swych wypowiedziach sugerują owe mityczne absolutyzowanie demokracji – robią to np. wówczas, gdy ani myślą o przywróceniu kary śmierci, mimo iż większość społeczeństwa często jest za restauracją owej sankcji.