Rok złych wróżb, które się NIE spełniły

  30.12.2011 opublikowałam notkę "2012 - rok fatalnych wróżb"  /TUTAJ/.  Dziś można stwierdzić, iż nie spełniły się one.  Wprost przeciwnie, 2012 był znacznie spokojniejszy niż 2011.  W przeddzień Sylwestra 2011 pisałam:

  " Jak daleko sięgam pamięcią jeszcze żaden rok nie został powitany taką falą złych proroctw i ponurych przepowiedni jak właśnie 2012. "Niepokój przełomu tysiącleci" oraz "pluskwa milenijna" to przy tym mały pikuś. Przerażające prognozy zaczęły krążyć już przed rokiem 2008, gdy ktoś przypomniał sobie, że w 2012 kończą się cykle kalendarza Majów i wywnioskował stąd, iż przepowiedzieli oni koniec świata w 2012. Nic nie pomogły oświadczenia uczonych badających dzieje Majów. Badacze ci zaprzeczali tym pogłoskom i mówili, że w żadnych pismach Majów nie było mowy o czymś takim.

  Oliwy do ognia dolał film Ronalda Emmericha "2012", który wszedł na ekrany w listopadzie 2008. Ukazano w nim straszliwe klęski żywiołowe, mające się jakoby zdarzyć w 2012, takie jak trzęsienia Ziemi, tsunami, wybuchy wulkanów i t.p. Potem nikt nie był już w stanie podważyć powszechnego przekonania, ze rok 2012 będzie feralny. Co więcej, w 2010 zaczęła się druga faza kryzysu finansowego i pojawiły się problemy z zadłużeniem strefy euro. Do straszenia rokiem 2012 aktywnie włączyli się wiec ekonomiści przewidując recesję, upadek euro i rozpad Unii Europejskiej.".

  Nic z tego nie miało miejsca.  Rok 2012 był wyjatkowo spokojny, zarówno w Polsce, jak i na świecie.  Jesli chodzi o klęski żywiołowe, to szczęśliwie nie wydarzyło się nic, co by przypominało straszliwe trzęsienie Ziemi i tsunami w Japonii /z marca 2011/.  Jak pamietamy, spowodowały ono katastrofę elektrowni atomowej w Fukushimie, gorszą nawet niż ta w Czarnobylu.  Ruiny elektrowni do dziś promieniują zatruwając Japonię i Pacyfik.

  Unia Europejska i euro istnieją nadal, a recesja, podobnie jak w 2011, ogranicza się do krajów PIGS.  Koniec świata po prostu nie nastąpił.  W Polsce w 2011 mieliśmy wybory parlamentarne i kampanię wyborczą.  Wygrał niestety Donald Tusk i jego PO.  W 2012 żadnych wyborów nie było, a główne wydarzenie roku to Euro 2012 - pogodna /choć zbyt droga/ impreza rozrywkowo-sportowa.

  Jeśli chodzi o politykę światową, to w 2011 była "arabska wiosna" zmieniająca układ sił w ważnym rejonie Bliskiego Wschodu, wojna domowa w Libii, zakończona interwencją NATO i śmiercią Kadafiego, "oburzeni" na ulicach europejskich i amerykańskich miast /ruch 15 maja w Hiszpanii, protesty w Grecji, "Occupy Wall Street"w Nowym Jorku/.

  W 2012 jedynym tak masowym ruchem były protesty przeciw ACTA, które zaczęły się w Polsce i przeniosły do innych krajów europejskich, w szczególności do Niemiec.  Odniosły one sukces, zmuszając polityków do szybkiego wycofania się z ACTA.  Poza tym warto wspomnieć jeszcze o Olimpiadzie w Londynie oraz o wyborach prezydenckich we Francji, które wygrał socjalista Hollande.  W Rosji doszło do dużych demonstracji przeciw Putinowi.  Nie zapobiegły one jednak jego powrotowi na stanowisko prezydenta Rosji.  Cały czas toczy się wojna domowa w Syrii.

  Jak widać, polityka w 2012 stała raczej pod znakiem kontynuacji, a nie przełomów.  W USA Obama wybrany został na drugą kadencję.  Podobnie było i w Polsce.  Donald Tusk zdumiewająco gładko przepchnął przez parlament kontrowersyjną ustawę o wydłużeniu wieku emerytalnego do 67 lat i przetrwał "podgryzanie" ze strony niechętnej mu części służb.  Obóz opozycyjno-patriotyczny wzmocnił wyraźnie swą pozycję, doprowadzając do kilku spektakularnych manifestacji.  Jest jednak wciąż za słaby, by wymusić prawdziwe zmiany.

  Czy 2013 przyniesie coś naprawdę nowego? - nie wiadomo.  Całej blogosferze życzę wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.