Tusk wpłaci nasze pieniądze do Europarabanku

Niezwykle pragmatyczny jest nasz Premier. Sam zresztą podkreśla, że intuicja go w zasadzie nie zawodzi. Pal licho, gdyby Tusk inwestował swoje pieniądze w jakiś tam Amber Gold, czy OLT. Jego sprawa. Inaczej zgoła to jednak wygląda, gdy przypomnimy sobie, że  Donald Tusk ma zamiar zainwestować  publiczne pieniądze w  wątpliwy interes jakim jest zasilenie kasy Eurostrefy  kwotą ponad 6 mld zł. Żeby nie było, że Parlament się na to zgodził bez szemrania. Parlament zaakceptował tę „inwestycję” głosami koalicji rządzącej przy formule wymagającej zwykłej większości głosów, co kwestionowała opozycja. Słusznie zresztą.   Przypomnę tylko, że owe ponad 6 mld zł, to ma być pożyczka – korzystna lokata – jak wyraził się minister Rostowski. Tym, który nasze pieniądze ma otrzymać, jest Bank Światowy. Bank Światowy dlatego, że pieniędzy nie można przelać ot tak do Europejskiego Banku Centralnego. To może uczynić zaś Bank Światowy. Docelowo pieniądze maja dotrzeć do Grecji, a raczej do banków, które pożyczały Grecji. Mamy więc pierwszy element charakteryzujący nieczysty charakter całej tej operacji. O ile w całej tej „pomocowości”  dla Grecji uczestniczą obligo wszystkie kraje strefy Euro, o tyle dwa kraje spoza strefy – Wielka Brytania oraz Czechy – odmówiły udziału w tym „biznesowym przedsięwzięciu”. O Grecji i finansowaniu jej deficytu napisano już wiele, więc nie będę się powtarzał.   W dalszej części tej notki będę posługiwał się tytułowym pojęciem – Europarabanku.   Trudno mi oprzeć się wrażeniu i zapewne nie popełnię tu nadużycia , jeżeli określę Europejski Bank Centralny jako Europarabank. Jako, że Grecja już była, to napiszmy parę słów w kontekście Hiszpanii, którą chce ratować Włoch. Nie tak dawno temu w Brukseli, na kolejnym szczycie, który jak zawsze okazał się sukcesem, zaplanowano, że niedomagająca Hiszpania otrzyma praktycznie nieograniczone wsparcie finansowe ze strony Europarabanku. Włoch, Mario Draghi – obecny szef Europarabanku – za punkt honoru postawił sobie ratowanie właśnie Hiszpanii, a docelowo i Włoch. Jego deklaracja sprzed  niespełna trzech tygodni, w której mówił, że strefę euro trzeba ratować za wszelka cenę, może spowodować ciarki na skórze każdego trzeźwo myślącego człowieka. Jakiż więc plan ma Mario Draghi ?   Plan jest prosty jak drut i wielokrotnie już sprawdzony. Dziwne tylko, że owo „sprawdzony” nie oznacza wcale, że jest  skuteczny i rokujący sukces w walce z kryzysem strefy Euro. 12 września  niemiecki Trybunał Konstytucyjny ma orzec, czy prezydent RFN może podpisać zaskarżone ustawy o ratyfikacji paktu fiskalnego UE i funduszu ratunkowego EMS. Jeżeli wszystko pójdzie po myśli Draghi’ego, to korzystny werdykt spowoduje, że nic nie stanie na przeszkodzie, by Hiszpania (a potem Włochy) otrzymały z Europarabanku praktycznie bezwarunkowo setki miliardów euro.  Z wypowiedzi Draghi’ego wynika, że EBC kupi Hiszpańskie  obligacje 2- lub 3-letnie, ale nie ruszy papierów 10-letnich . Banki komercyjne rzucą  się z ochota na te obligacje, nawet jak ich rentowność  spadnie do 4 – 3%. Rząd hiszpański będzie zmuszony te obligacje wykupić, by utrzymać wiarygodność oraz wykorzystać spadek ich oprocentowania. Hiszpania powróci więc na rynek długów jako atrakcyjny partner. Do czasu. Banki komercyjne oraz różnego rodzaju fundusze inwestycyjne też  kupią te obligacje, by natychmiast sprzedać je Europarabankowi, który będzie musiał je  obligatoryjnie skupować. Europarabank stanie się więc niejako instytucją , która  gwarantuje bezlimitową, a dodatkowo darmową  sprzedaż hiszpańskich i włoskich obligacji. Należy pamiętać, że inwestorzy już teraz posiadają sporą  ilość tych 2 i 3-letnich obligacji. Nadarzy się więc dla nich wyjątkowa okazja , by pozbyć się tych „śmieciowych” papierów i... kupić nowe, by znów sprzedać z gwarantowanym przez Europarabank zyskiem. Za wszystko zapłaci Europarabank z pieniędzy, które sam wydrukuje.   Jak długo może trwać ten proceder, tego dziś nie wie nikt. Zapewne co najmniej trzy lata, aż obecne obligacje nie znikną  z rynku. Ile to pochłonie pieniędzy, też nikt dziś  nie jest w stanie powiedzieć. Jedno jest natomiast pewne. Oprocentowanie obligacji dziesięcioletnich będzie rosnąć. Konia z rzędem temu, kto za dziesięć lat zdecyduje się je wykupić. Zapewne też popyt na nie będzie miał bardzo niski poziom. Myślę, że termin dziesięcioletni, będzie terminem ostatecznym do ogłoszenia upadłości Hiszpanii, czy też Włoch ( o Portugalii nie zapomniałem – ona padnie wcześniej), chyba, że stanie się coś takiego, czego nikt dziś nie jest w stanie przewidzieć, czy też sobie wyobrazić. Przecież pierwszym bankrutem jest już Grecja podtrzymywana przy „życiu”, a jest przecież  w stanie śmierci klinicznej. Ktoś kiedyś tę aparaturę będzie musiał odłączyć.   Obecne długi Eurostrefy są już niespłacalne. To są oczywiste fakty. Europarabank może tylko przedłużyć agonię lub pozwolić niektórym graczom na rynku wylizać rany. Kosztem podatników zresztą. Dziś jak nic potrzebne jest Unii Europejskiej, a w szczególności państwom strefy euro, opracowanie skutecznych i w miarę bezbolesnych procedur wyjścia z tej strefy. To nad tym powinni się skupić ludzie zasiadający w Brukseli. Parabanki  nic nie rozwiążą. Ten tekst napisałem w intencji Premiera Donalda Tuska. Oby nie kierował się nigdy więcej swoją intuicją.