Co z tymi krowami premierze? /Cameron/

Igrzyska jeszcze się na dobre nie rozpoczęły a już pojawiły się pierwsze zgrzyty między organizatorami a aktywistami związanymi z ruchem "Animals" Chodzi o głównych performerów piątkowego widowiska na stadionie olimpijskim.
Przedmiotem sporu jest 12 koni, 3 krowy, 2 kozły, 10 kur , 10 kaczek, 9 gęsi oraz 70 owiec w asyscie 3 owczarków. Całkiem spora farma zaprezentuje się podczas ceremonii otwarcia. Tego jeszcze nie było.

Popularność rolnictwa rośnie, dlatego nasz pan premier, ukochane dziecko pijaru dodał do swojego politycznego portfolio rolnictwo.   Skoro osiągnięcia farmerskie prezentowane są na Olimpiadzie, dlaczego ten blask ma nie spłynąć na pierwszego sportsmana a teraz i pierwszego farmera Rzeczypospolitej.  

Inwentarz  został wypożyczony z firmy, która kształci zwierzęce kadry na potrzeby produkcji filmowej. Zwierzęta po takiej szkole znają podstawowe gagi, zaznajomione są z pracą na planie filmowym, oczywiście nie obcy im również czerwony dywan. Szkoła wyposaża krowy oraz ich kolegów z branży w standardowy zestaw celebryckich chwytów. Reżyser piątkowego spektaklu Danny Boyle ( twórca min. "Slumdog Millionaire" ) artysta, więc człowiek wrażliwy, obiecał aktywistom, że zwierzęta po spektaklu, w uznaniu zasług dla ruchu olimpiskiego trafią na tzw. dożywocie i nie wrócą do pracy na planie filmowym, która to praca jak wiadomo jest stresująca zarówno dla krów jak i koni o owcach nie wspominając. Bill Morris, odpowiedzialny za stronę organizacyjną ceremonii otwarcia artystą nie jest, wrażliwość potrafi przeliczyć na funty, wycofał się więc z obietnicy i zwierzęta niestety wrócą do pracy na planie filmowym.

Żeby tylko Wajdzie nie strzelił do głowy pomysł z nakręceniem remake "Lotnej", nie chciałbym pracować z Wajdą na planie filmowym, nawet jako koń.