Paździocha ciągnie nad morze

Najlepiej wychodzi się w takim biznesie na obrocie na czarno, czyli towarem bez faktury; z przemytu lub z nielegalnej produkcji. Dla ochrony i wszelakich ułatwień przydatne jest więc posiadanie krewnych, powinowatych lub bliskich znajomych we władzach samorządowych, skarbowych oraz w policji. Nie należy też do rzadkości w tej branży kooperacja z szemranym towarzystwem, więc etyka knajacka jest tu jak najbardziej na miejscu.

 

Tak się jakoś ułożyło, że ci z Dolnego Śląska lubią kolegować się z tymi z Wybrzeża. Wygląda to na bardzo silny sojusz regionów, nie ograniczający się tylko do bazarowego handlu. Od lat 90. damy i dżentelmeni z tych sfer lgną do polityki, ale to nie wiele w ich życiu zmienia. Świat pozostaje dla nich nadal bazarkiem, na którym płaci się haracz komu trzeba i wykorzystuje dla zarobku służbowo zdobyte informacje oraz kontakty. Pani posłanka Sawicka przecież też nad Bałtykiem, na Helu robiła swoje interesy. Może nie tak subtelne jak pana senatora Misiaka, ale tym nie mniej, to też był biznes...

 

W przypadku zdobycia immunitetu parlamentarnego, a nawet posad rządowych, towarzystwo to nie wznosi się ponad poziom Mariana Paździocha, bazarowego handlarza bielizną osobistą. Dowodnie o tym świadczą niezmierne trudności w zorganizowaniu przez nich czegokolwiek, co nie nosiłoby znamion rozkradania. Stąd takie niepowodzenia w budowie dróg i autostrad. Stąd też niski stopień wykorzystania środków unijnych. Charakterystyczna była przy tym wypowiedź pewnego notabla z PO – „Wójtowie i prezydenci niechętnie realizują inwestycje dofinansowywane z Unii, bo boją się CBA!”...

Mam na myśli osobowość biznesmenów, ucieleśnionych w postaci bohatera kultowego serialu TV Polsat, którego akcja rozgrywa się we Wrocławiu. Jest to umysłowość bazarowych handlarzy gaciami i tym podobnymi akcesoriami bielizny osobistej.