Czemu Czuma

Czym straszyły media tzw. liberalne ludzi mogących stać się elektoratem PO przed wyborami roku 2007? Straszyły „siepaczami” Ziobry, którzy „o piątej rano przyjdą załomotać do twych drzwi, aby cię aresztować!” Mnie oraz dość liczne grono moich krewnych i znajomych jakoś to nie przerażało. Nikt z nas nic nie ukradł, nikt nie brał łapówek, nikt nie kantował i nie miał nic wspólnego z żadną mafią, nawet paliwową. Z satysfakcją lub obojętnie przyjmowaliśmy doniesienia o policyjnych nalotach na doktora G., posłankę S., czy byłą minister B. To straszenie było więc nacelowane na inny target, składający się z osobników czujących lęk z powodów w jakiejś mierze uzasadnionych...

 

Mówi się, że elektoratem PO jest inteligencja, ale w Polsce żyje 2 do 3 milionów ludzi legitymujących się wyższym wykształcenie, a więc na takie miano zasługujących. Na Platformę głosowało zaś w ostatnich wyborach 6,7 mln. osób. Zasadniczy trzon elektoratu PO stanowią głównie osoby pracujące na własny rachunek, przedsiębiorcy i kupcy więksi i mniejsi oraz biurokracja zaludniająca wszelakie urzędy.

 

Ci wspomniani wyżej zaradni i rozgarnięci, wszyscy jak jeden mąż uważają się za uczciwych ludzi, ale z tyłu czaszki każdy czuje jakieś niepokojące wibracje. Kto bowiem przestrzega prawa tak do końca? Czy każdy respektuje Kodeks pracy, nikt nie wystawiał fikcyjnych umów, lewych faktur, nie obracał lewym towarem, nie kręci na pracach zleconych, nie przyjął nigdy upominku, nie kantował na grantach, delegacjach służbowych itd. itp. Wszelakie kontrole i inspekcje na ogół kończą się oceną pozytywną, ale ich głównym punktem jest przecież dyskretne wręczenie koperty. To powodowało, że strach miał wielkie oczy i dla tego zaradni i rozgarnięci autentycznie bali się „siepaczy” Ziobry.

 

Pan minister Ćwiąkalski był bardzo uspokajający w swoim zachowaniu co dawało wysokie słupki. Zaradni i rozgarnięci nie bali się spać o 5 rano. W przeciwieństwie do podejrzliwego prokuratora łapsa, który ma takie skrzywienie zawodowe, że w każdym zdarzeniu chce widzieć przestępstwo, pan profesor pełniąc funkcję oberprokuratora, odruchowo jak rasowy adwokat zapewniał, iż przestępstwa żadnego nie było! Wszystko to działało wspaniale do 19 stycznia, kiedy to zwyczajowym trybem zaczął oświecać Polskę, że wieszający mu się co kilka miesięcy w tym samym miejscu mordercy Krzysztofa Olewnika to normalka i nic szczególnie podejrzanego w tym być nie może...

 

Chyba nastąpiło tzw. przegięcie i część elektoratu PO spostrzegła absurdalność sytuacji polegającej na tym, że ludzie odpowiedzialni za sprawiedliwość wykazują zero podejrzliwości nawet w sytuacji afery bijącej wprost po oczach. Sytuacja taka nieodparcie rodzi pytanie – po co nam tacy prokuratorzy, którzy cały swój wysiłek i kunszt prawniczy zużywają na nie znalezienie sprawców!?

 

Wielce czcigodny pan Andrzej Czuma pokieruje pewnie ministerstwem sprawiedliwości w sposób zbliżony przewodniczeniu komisji naciskowej. Po tym wszystkim, będzie jednak chyba bardziej wiarygodny w roli przełożonego organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości od doradcy prawnego ludzi ściganych listami gończymi.

Ktoś niegłupi powiedział kiedyś, że trzeba zmienić wiele, aby nic się nie zmieniło. I ta anegdotyczna kwestia wyjaśnia całkowicie przyczynę zamiany szanownego pana profesora Zbigniewa Ćwiąkalskiego na czcigodnego pana posła Andrzeja Czumę.