17 wrzesień 1939 rok, „gdybologia” stosowana

Na wzór „mniemanologii stosowanej” mego młodszego, ale niestety nieżyjącego już krajana –Wołyniaka „profesora” Stanisławskiego, po publikacjach na temat rocznicy bolszewickiej napaści 17 września 1939 roku, rozpętała się burza z „gdybaniem” co by było gdyby.

Dla szanującego się historyka jest to niedopuszczalne, ale dla polityka rozważanie różnych wariantów rozwiązań określonych problemów historycznych mogą i powinny być dobrą szkołą do wykorzystania współczesnego.

Ktoś, kto żył w Polsce przedwojennej miał zupełnie inną perspektywę wydarzeń aniżeli my obecnie, nie mniej świadomość zagrożenia agresją ze strony naszych sąsiadów była dość powszechna. Przeważała opinia, że bolszewicy będą wcześniej gotowi do wojny niż Niemcy, potwierdził to Piłsudski i dlatego przygotowywał się do wojny obronnej na wschodzie. Pod koniec jego życia, po dojściu do władzy Hitlera starał się powstrzymać proces przygotowań wojennych Niemiec usiłując namówić Francuzów do podjęcia akcji interwencyjnej w związku z łamaniem przez rząd hitlerowski postanowień traktatu wersalskiego. Francja na swoją i naszą zgubę odmówiła jakichkolwiek działań, co Piłsudski uznał za powód do zbliżenia z Niemcami. Hitler w odróżnieniu do republiki weimarskiej nawiązał kontakty z Polską otwierając ją wzajemną deklaracją o nieagresji. Zakończył celną wojnę prowadzoną przez poprzedników i rozszerzył wymianę handlową z Polską doprowadzając do blisko 30 % udziału w całości polskiego handlu zagranicznego.

Skorzystały z tego różne dziedziny polskiej wytwórczości, a szczególnie rolnictwo, którego eksport do Niemiec wzrósł do 100 mln. zł rocznie, czyli jednej trzeciej całości naszego eksportu do Niemiec.

Do roku 1935 Niemcy ze stutysięczną Reichswerą nie mogły stanowić bezpośredniego zagrożenia dla Polski, ale ze względu na dwa antypolskie akty, czyli Sowiecko niemiecki traktat w Rapallo zawiązany w roku 1922 i jego praktyczne skutki w postaci współpracy militarnej obu krajów wyraźnie nastawionych rewanżystowsko, potencjalnie takie zagrożenie istniało. Ponadto w niedługi czas później zostało zawarte porozumienie w Locarno, które wyraźnie zmierzało do skierowania przez Francuzów niemieckiej ekspansji na wschód.

Mieliśmy zatem ostrzeżenie i przedsmak paktu Ribbentrop – Mołotow na wiele lat przed jego zawarciem. Zostaliśmy zwiedzenie antykomunistyczną retoryką Hitlera uznając, że ze względów ideologicznych nie może dojść do restytucji spisku z Rapallo. Było to niebezpieczne złudzenie, bowiem antypolskie nastawienie obu spiskowców było znacznie większe niż wzajemna wrogość ideologiczna.
Nie dostrzeżono też dość wyraźnej gry Stalina ułatwiającej Hitlerowi dojście do władzy. Zabronił bowiem komunistom niemieckim stworzenie wspólnego frontu z socjalistami w wyborach z 1932 roku, który był w stanie zablokować możliwość przejęcia rządów przez Hitlera. W przeciwieństwie do tego pozwolił na stworzenie takiego frontu we Francji, który w znacznym stopniu osłabił francuską zdolność do podjęcia wyzwania militarnego.

Wszystko to było dostatecznie wyraźne, ażeby nie dostrzec do czego to zmierza, Piłsudski zresztą w rozmowach z Lavallem i Barthou wyraził swój sceptycyzm w stosunku do Francji jako sojusznika przeciw Niemcom.

Niestety Piłsudski zmarł przedwcześnie i po jego śmierci nie stało już w rządzie człowieka, który byłby w stanie sprostać śmiertelnemu wyzwaniu, jaki szykował nam kształtujący się układ stosunków europejskich.

W zasadzie takim człowiekiem mógł być Walery Sławek przewidywany na stanowisko prezydenta opatrzonego wadzą i odpowiedzialnością „przed Bogiem i historią” za losy państwa.

Uznawany za spadkobiercę polityki zagranicznej Piłsudskiego – Beck wykonywał posłusznie linię „równych odległości” od Berlina i Moskwy w myśl traktatów z 1932 roku z Sowietami i 34 roku z Niemcami. Doświadczenie pouczało, że wartość tych traktatów jest bardzo względna i należało poszukiwać innych rozwiązań.

Polska nie wykorzystała okazji związanej z propozycją interwencji w Niemczech po naruszeniu traktatu wersalskiego. Można było wówczas nadać naszej propozycji odpowiedniej dramaturgii proponując Francji udział w dozbrojeniu polskiej armii zamiast budowy linii Maginot, która i tak nic nie pomogła wobec tego, że Francuzi nie chcieli się bić, równocześnie ostrzegając Francję przed zagrożeniem bolszewickim.

W przypadku odmowy ze strony francuskiej, Polska musiałaby zastrzec sobie szukanie drogi wyjścia z zaistniałej sytuacji.

Nie było sensu rezygnowania z francusko polskiej umowy o wzajemnej pomocy, którą zresztą Francuzi chcieli jak najbardziej osłabić, ale trzeba było skupić się na zadaniu najważniejszym, czyli zablokowaniu możliwości ożywienia paktu z Rapallo.

Taką okazję stanowił pakt antykominternowski, który miał określony walor formalny umożliwiający Polsce utrzymanie dotychczasowych zobowiązań traktatowych, Komintern bowiem nie był państwem, a jedynie organizacją spiskową zmierzającą do wywołania światowej rewolucji. Merytorycznie Polska miała najwięcej powodów do zwalczania Kominternu ze względu na jego antypolski wydźwięk, bowiem paradoksalnie Hitler przez podpisanie deklaracji o nieagresji z Polska uznał istniejący stan terytorialny Polski, natomiast Komintern nie uznawał polskiego „zaboru” na Śląsku i w Prusach Wschodnich, ponadto wbrew traktatowi ryskiemu i umowie z Sowietami w 1932 roku nie uznawał za polskie tereny wschodniej Małopolski, Wileńszczyzny, Nowogródczyzny i Polesia uznając je odpowiednio za zachodnią Białoruś i Ukrainę.

Polska miała szansę na skłonienie do przystąpienia do paktu innych krajów ze szczególnym uwzględnieniem państw sąsiadujących z Sowietami, a ponadto stworzyć określone lobby z udziałem Włoch i Hiszpanii, ewentualnie Japonii i innych krajów zdolne do kształtowania odpowiedniej linii politycznej i zahamowania niemieckich dążeń do hegemonii. Było w tym oczywiście ryzyko związane z niemieckimi roszczeniami wobec Polski i możliwością wspólnej z Niemcami wojny przeciw Sowietom. Ryzyko to było jednak znacznie mniejsze aniżeli wojna z obydwoma wrogami naraz, a ponadto po niewątpliwie zwycięskiej wojnie z bolszewikami pozycja polski i innych krajów sojuszniczych wobec Niemiec byłaby zupełnie inna aniżeli w 1939 roku.

Była to w ówczesnych warunkach jedyna realna droga, na której można było szukać wyjścia ze śmiertelnego zagrożenia spiskiem sowiecko niemieckim.

Wszelkie „gdybanie” na temat najrozmaitszych układów świadczą tylko o nieznajomości realiów ówczesnej Europy. Układ z Czechami, tak potrzebny obu stronom, a nawet więcej Czechom niż Polsce, był niemożliwy ze względu na antypolskie nastawienie czeskich władz, które wbrew uchwale własnego parlamentu wbiły nam nóż w plecy i zajęły Zaolzie, a także w 1920 roku szkodziły Polsce walczącej z bolszewizmem zagrażającym również Czechosłowacji. Powodów było wiele, ale w stosunku do Polski przeważały czeskie ciągoty prorosyjskie. W 1938 roku Benesz liczył naiwnie na pomoc sowiecką oferując nawet Stalinowi Ruś Zakarpacką.

Z tamtego czasu pamiętam, że jak byliśmy na harcerskim obozie wędrownym w Karpatach wschodnich to granicę stale patrolowały polskie myśliwce przeciwko naruszaniu jej przez sowieckie samoloty, które miały latać do Czech z sowiecką pomocą. W istocie był to tylko element stalinowskiej gry zmierzającej do wywołania wojny w Europie, nie mając w istocie najmniejszego zamiaru pomagać Czechosłowacji. Natomiast faktem historycznym jest list osobisty prezydenta Mościckiego do Benesza z propozycją wspólnego oporu w stosunku do agresji niemieckiej i oświadczenie Becka w stosunku do Francji o gotowości Polski do wypełnienia zobowiązań sojuszniczych w przypadku wystąpienia Francji w obronie Czech. Obydwie polskie propozycje pozostały bez echa.

Tworzenie antyniemieckiej koalicji z udziałem Węgier świadczy jedynie o całkowitej nieznajomości faktów historycznych. Węgry, jako sojusznik Niemiec w I Wojnie Światowej utraciły ponad trzy czwarte swego terytorium i tylko jako sojusznik Niemiec mogły liczyć na odzyskanie jakiejś części strat. Zresztą w stosunku do konstruowania bloku antyniemieckiego nie było chętnych nawet między naszymi sojusznikami, jak choćby Rumunia, nie mówiąc o Francji, która wprawdzie wypowiedziała na papierze wojnę Niemcom, ale nie miała najmniejszego zamiaru jej aktywnie prowadzić.

Cała perfidna gra w stosunku do Polski sprowadzała się do skierowania niemieckiego ataku na wschód licząc na wymuszone włączenie Sowietów do wojny. Stąd z jednej strony zachęcanie Polski do oporu, a z drugiej wywoływanie przeświadczenia u Hitlera, że nie będzie miał wojny na dwa fronty. Największe obawy u naszych zdradzieckich zachodnich sojuszników wywoływała ewentualność pójścia Polski na ugodę z Niemcami. Było to w ich ocenie prawdopodobne w świetle dość umiarkowanych formalnie zgłoszonych roszczeń Hitlera wobec Polski.

Nie wykorzystał tej sytuacji Beck i nie zgłosił twardych warunków traktatu z Anglią i pełnej realizacji zobowiązań francuskich.

Po pierwsze nie wolno było zgodzić się na zamieszczenie tajnego protokółu o ograniczeniu pojęcia agresora wyłącznie do Niemiec, a ponadto zamiast wysyłania naszych nowoczesnych okrętów na pomoc Anglii należało zażądać bezwzględnie przybycia do Gdyni przynajmniej jednego angielskiego okrętu liniowego z eskortą, wówczas wizyta Schleswig Holstein’a w Gdańsku byłaby zbyt ryzykowna. Od Francuzów zaś przysłania natychmiast, a nie dopiero po wybuchu wojny, nowoczesnych myśliwców pościgowych.

Francuzi i Anglicy musieli być przekonani, że niespełnienie polskich żądań zmusi Polskę do ustępstw na rzecz Niemiec, a wtedy niemieckie uderzenie pójdzie na zachód. Bez trudu można sobie wyobrazić, jaką panikę wywołałoby polskie stanowisko. Beck jednak wybrał honor i odkrył karty przed oszustami, z czego oni skwapliwie skorzystali.

Obiektywnie trzeba stwierdzić, że w miarę upływu czasu polskie możliwości manewru kurczyły się, najstosowniejszą porą były lata 1935 – 37, niestety nie stało już Piłsudskiego, jedynego męża stanu, który taką grę mógł przeprowadzić. 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Przeciw Kundlom

20-09-2011 [04:29] - Przeciw Kundlom (niezweryfikowany) | Link:

Niestety Polak mądry po szkodzie.Wiele tych gdybań-a co by się stało gdyby"banda szaleńców z AK" nie rozpoczęła Powstania Warszawskiego,a gdyby ono wybuchło 7 sierpnia itd?Historii nie można zmienić,ale należy o niej pamiętać i wyciągać wnioski na przyszłość.Dziś młode pokolenie dalekie jest od harcerstwa,patriotyzmu,nauki historii naszego kraju,może po wyborach to się zmieni? Na koniec mała uwaga do tego interesującego artykułu,otóż jak pan słusznie zauważył minister Beck popełnił błąd ufając naszym sojusznikom,a zaufanie to poparte zostało opiniami polskiego wywiadu(który był kompletnie zinfiltrowany przez naszych zach. sojuszników),że w razie agresji Hitlera na Polskę alianci ruszą nam z pomocą.Służby specjalne górą!Wczoraj i dziś.

Obrazek użytkownika ya

20-09-2011 [09:59] - ya (niezweryfikowany) | Link:

Poprawna forma to "17 września". Pozdrawiam

Obrazek użytkownika hera

20-09-2011 [11:40] - hera (niezweryfikowany) | Link:

Jest to bowiem elipsa wyrazenia "siedemnasty dzien wrzesnia". I wzielo sie to zapewne z powodow logicznych, bo wrzesien mamy jeden w roku, a nie siedemnascie wrzesniow. Ale, mysle, rowniez z tradycji lacinskiej, gdzie numerus byl logicznie przyporzadkowany "die", ale to dzisiaj nie takie ciekawe. Hej!

Obrazek użytkownika Studentka:

20-09-2011 [13:19] - Studentka: (niezweryfikowany) | Link:

17 wrzesień 1939 rok - wszystko jest poprawnie, wszystkie słowa są w mianowniku, to jest tytuł. Już w następnym zdaniu został zastosowany dopełniacz; 17 września 1939 roku, którego wymaga składnia zdania.

Obrazek użytkownika hera

20-09-2011 [13:36] - hera (niezweryfikowany) | Link:

Zgoda, ale tylko pod warunkiem, ze kazdy wyraz tego wyrazenia potraktujemy jako oddzielny rownowaznik zdania. Najlepiej w formie:
17
wrzesien
1939
Ale, Mila, to tylko i tak "sobie a Muzom", bo kogoz to dzisiaj obchodzi? A powinno!

Obrazek użytkownika hera

20-09-2011 [11:17] - hera (niezweryfikowany) | Link:

jak to milo posluchac czlowieka myslacego! Ale to juz ostatki, bo zapewne Pan slyszal, ze jest minister Hall Katarzyna! Tak, tak, Hall sie ona nazywa i historie ma za nic, bo jest postepowa. Wiec ja mam zapomniec o Zaleszczykach, Lwowie i Buczaczu? I pozwole sobie powtorzyc moja opinie: Zaleta demokracji jest to, ze glupie dziewczeta moga zostac ministrami. Oczywiscie jezeli uznamy to za zalete demokracji! Pozdrawiam z szacunkiem!

Obrazek użytkownika Gość

20-09-2011 [22:06] - Gość (niezweryfikowany) | Link:

Ale czasem takie "gdybanie" jest potrzebne by wywołać dyskusję i przedstawić argumenty.Pisze Pan, że przedwczesna śmierć męża stanu jakim niewątpliwie był Józef Piłsudski sprawiła, że rządzący jakby się pogubili i nie potrafili właściwie ocenić sytuacji. Na pewno Piłsudski był narodowym symbolem i prawdziwym niepodważalnym autorytetem, ale czy nie powinien wcześniej przygotować swego następcy? Jemu na pewno było łatwiej prowadzić samodzielną politykę, ale dlaczego nie przewidział co stanie się po jego śmierci? Oczywiście to też tylko takie gdybanie.... O koncepcji wspólnej wojny z Niemcami przeciw Sowietom pisał i mówił nieodżałowany prof. Paweł Wieczorkiewicz i też "gdybał", że nie byłoby holokaustu i nasza pozycja w Europie byłaby zupełnie inna.