Otrzymane komantarze

Do wpisu: Nic się nie stało
Data Autor
jazgdyni
Tomasz Wróblewski jak zwykle świetny. Trafnie ocenia, wyciąga wnioski i interesująco mówi. Niestety - nie dociera to prawdziwej głębi. Fragment o mikroczipie był bardzo trafny. To była ogromna rewolucja. Lecz już następna się czai, a kto śledzi walkę o 5G, kto wie co tak naprawdę jest Big Data, to wie o czym mówię. Nie powiem dużo, bo właśnie przygotowuję esej w tym temacie. Tu zdradzę, że kluczem jest hasło - Dzieci Alexy. I jeszcze jedno - zazwyczaj moje cykliczne impresje z obszaru pandemii kończę z całym przekonaniem - nic już nie będzie tak samo. Choćby taki drobiazg, który obserwuję z zainteresowaniem. Władza usiłuje doprowadzić, by Duda został nominowany na drugą kadencję bez wyborów. Co to będzie oznaczać, jak uda się to zrealizować? Warte zastanowienia.
Dark Regis
Tak, oglądałem ten film. Czekają nas kłopoty. Trajektorie istnieją w tym sensie, że model czterowymiarowej przestrzeni je dopuszcza. To model matematyczny, który nie pasuje do fizyki w skalach subatomowych. Realnie zaś nie istnieją, bo przeczy temu właśnie ten eksperyment myślowy. W fizyce postuluje się odwracalność pewnych procesów ze względu na czas, a tu ona ewidentnie nie zachodzi tylko i wyłącznie z przyczyn geometrycznych. Nie można w taki sposób wypuścić trzech promieni, żeby po miliardzie lat stały się one równoległe w odległości metr od siebie. https://pl.wikipedia.org… No to mamy jeszcze geometryczną strzałkę czasu ;)
kmeehow
@ Imć Waszeć Myślę, że wiele zależy od tego jak rozumiemy pojęcie trajektorii. Jeśli jest to z góry założony wykres ruchu promienia, po którym chcemy aby promień się realizował, to rzeczywiście paradoks rozprzestrzeniania się promienia w przestrzeni, która jeszcze nie istnieje jest oczywisty. Jeśli jednak spojrzeć na sprawę od strony przestrzeni Plancka i przyjąć, że moment rozpoczęcia promienia jest równocześnie momentem decyzji o jego trajektorii, to wówczas nasze oczekiwania na kierunek i kształt trajektorii nie mają wpływu, a w rozszerzającej się przestrzeni jesteśmy tylko biernym obserwatorem i tu nie widzę paradoksu. PS Pan Zygmunt Korus podał rewelacyjny link https://www.youtube.com/… koniecznie do obejrzenia.
jazgdyni
A w układach elektrycznych stany ustalone (wszystko wewnątrz kręgu Nyquista).
Dark Regis
W układach dynamicznych nazywa się to kolapsem.
jazgdyni
Cykliczność jest stagnacją? Przecież ma pan ciągi, funkcje okresowe i stabilne.
Dark Regis
To nie jest porządek, tylko stagnacja. Punkt stały, śmierć dynamiki. Świat taki nie jest i nie da się opisać kilkoma równaniami.
jazgdyni
Ano właśnie! Na początku był chaos... A z chaosu powstał porządek... Ile jeszcze kroków potrzebujemy?
Dark Regis
U mnie mrówka stworzyła ukośny szlaczek i po 13000 krokach wyszła poza ekran ;) To są cechy automatów komórkowych i warto wziąć prostszy przykład funkcji Collatza, żeby sobie uzmysłowić problemy z wyjaśnieniem (problem stopu): https://en.wikipedia.org… Oczywiście znów fraktale.
jazgdyni
Wolę się bawić mrówką Langtona. http://www.langtonant.com Dlaczego nagle supeł się prostuje?
jazgdyni
Należy się nagroda za ten wywód, który trzeba przeczytać 3 razy (by zrozumieć). Dla mnie najpiękniejszy głos. Żeński. A-ha... I moja ukryta szkocka krew. https://youtu.be/UOwNBP_B1xo No dobrze, to jeszcze trochę niskich częstotliwości. Pasjukow jest dobry. https://youtu.be/o8qu4OOQ_Dc  
Dark Regis
Wyobraziłem sobie właśnie taki eksperyment z dziedziny probabilistyki. Mamy ciąg ...-1,0,1,2,... i typowy proces stochastyczny zwany błądzeniem przypadkowym na prostej. Po prostu w każdym kroku T=k rzucamy monetą i jeśli wypadnie reszka, to idziemy o 1 w lewo, a przy orle o 1 w prawo. Teraz odrobinę zmodyfikujemy nasz liniowy "Wszechświat" i każdy jego punkt otrzyma licznik. Dla zera będzie na nim ustawiona nieskończoność, dla 1 i -1 miliard miliardów, żeby nam się wcześniej znudziło liczyć, niż licznik się wyzeruje. Dalej liczniki będą coraz mniejsze w obie strony symetrycznie, ale też o niewielką wartość. Najlepiej jest zmniejszać te ustawienia zgodnie z jakąś "fizyczną" regułą, np. w powiązaniu z rozkładem Boltzmanna. W każdym kroku naszej symulacji zmniejszamy wszystkie liczniki o 1. Co się stanie, gdy któryś z liczników się wyzeruje? Wtedy pomiędzy ten punkt i następny na osi dla dodatnich i poprzedni dla ujemnych wstawiamy nowy punkt. Symulujemy po prostu rozszerzanie się przestrzeni. Warto przeliczyć formalnie, czy proces na zwykłej osi, będzie miał takie same własności probabilistyczne jak proces na rozszerzającej się osi. Potem to samo pytanie można zadać w odniesieniu do procesu błądzenia przypadkowego na płaszczyźnie i w przestrzeni 3D, gdzie również symulujemy rozszerzanie przestrzeni. Dlaczego nie rozszerzać przestrzeni w każdym punkcie jednakowo? Bo chodzi nam o statystyki startujące z 0 a nie z 10000 i innych punktów. Ale to też warto spróbować. Wystarczy nam jeden licznik, po wyzerowaniu którego wprowadzilibyśmy po jednym nowym punkcie pomiędzy wszystkimi starymi. Jest jednak poważna różnica pomiędzy tymi modelami. Ten pierwszy nie unosi tak szybko ze sobą punktu, w którym jest testowa cząstka, ze względu na odległość od 0. Kiedyś podawałem przykład trzech równoległych promieni światła, które wypuszczamy z Ziemi w takim kierunku (do pustki pomiędzy galaktykami), żeby efekty grawitacji nie miały większego wpływu na ich kierunek. Po miliardach lat podróży przy aktualnie uznawanych prawach fizyki i przy rozszerzaniu się przestrzeni (Wszechświata), promienie te zaczną się względem siebie oddalać z prędkościami ponadświetlnymi. Jednocześnie będą mogły istnieć inne promienie światła, prostopadłe do środkowego promienia i równoległe do dwóch zewnętrznych. Tak mówi geometria. Jest to oczywiście geometria hiperboliczna. Skoro jednak posługujemy się pojęciami trajektorii obiektów istniejącymi od chwili zero do czasu T=miliard lat, bez uwzględniania struktury mikroskopowej przestrzeni się nie obejdzie. Mianowicie miejsca w przestrzeni, które zajmą te trzy promienie za miliard lat, w chwili ich startu są jeszcze względem siebie "oddalone" o długość znacznie mniejsza niż wielkość Plancka. Dopiero z czasem zostaną "rozdmuchane" przez rozszerzającą się stale przestrzeń do skali atomowej, centymetrowej i dalej. Zatem można powiedzieć, że w chwili startu promieni ta przestrzeń, gdzie znajdą się ich trajektorie, jeszcze nie istnieje. Paradoks ;)
Dark Regis
Bardzo chętnie porozmawiam o algorytmach, bo w przeciwieństwie do matematyków teoretycznych z UW, ja zacząłem edukacje od metod numerycznych na PW. Dlatego w przeciwieństwie do tej "arystokracji" nie mierzi mnie język stosowany w tej dziedzinie do opisu i analizy algorytmów. Przede wszystkim jednak polecam zakupić (można to zrobić "w ciemno", zapewniam) książki Donalda Knutha: https://pl.wikipedia.org… Jest to pisane tak żywym językiem, że po prostu można zapomnieć o całym świecie przy lekturze. Po prostu ten facet ma boski talent do wykładania. Drugą świetną pozycją Knutha jest "Matematyka konkretna", gdzie też jest masa wiedzy uzupełniającej poprzednią serię. Między innymi cała praktyczna teoria dotycząca radzenia sobie z rozwiązywaniem problemów rekurencyjnych, przechodzenia od ciągów do funkcji generujących, splotów, szeregów hipergeometrycznych i innych praktycznych zagadnień (te szeregi od lat stosują inżynierowie do rozwiązywania szeregu zagadnień). W każdym razie po lekturze można wreszcie zrozumieć o co chodzi z tą całą matematyką dyskretną. https://pl.wikipedia.org… Tak więc mogę już powiedzieć, że jestem matematykiem konkretnym, choć i żadne papki mi nie straszne. Z algorytmami jestem od lat za pan brat z tego powodu, że przyszło mi wykonywać w życiu zawód programisty. Ale nie takiego tandeciarza od skryptów, czy efekciarza, który zaprojektuje okienko w okienku obok okienka i tło z motylkiem, ale projektowałem (głównie dla siebie) struktury danych i operacje na nich (np. strukturę słownikową dla klasyfikatora treści opartego na AI, albo depacker do plików zarchiwizowanych w kilkudziesięciu formatach). Jeśli projekt przekracza 1000 dokumentów, to nikt nie pozostanie amatorem, zapewniam ;) Trzeba nieźle pogłówkować, żeby w dużym projekcie zmienić jedną literkę we wszystkich dokumentach, funkcjach, bibliotekach itp., albo od razu pisać tak, żeby takich zmian nie było. A co do przedstawionego powyżej zagadnienia rozkładów na czynniki pierwsze, to już mam rozwiązanie. Dosłownie przyśniło mi się ono dziś w nocy, więc mam takie niespodziewane podejrzenie, że ktoś mógł się modlić, żeby mi nic z tego nie wyszło :))))) Najwyraźniej była to moja kolej na olśnienie \o/ Mogę to rozwiązanie przedstawić przy najbliższej okazji. Pozdrawiam :]
kmeehow
Ekstremalnie ciekawe jest to co Waść piszesz i aż gęsiej skórki dostaję - serio, bez ironii - gdy to czytam. Może moja niewiedza i podziw dla umysłów wiele większych niż mój jest tego przyczyną, może obawa, że oto jesteśmy na drodze do znalezienia Ostatecznej Odpowiedzi ? Nie wiem. Ale równie wyskoko, jeśli nie wyżej cenię odpowiedź jedną z najbardziej rzetelnych: „Nie wiem, Nie wiemy, Jeszczenie wiadomo” Mówią, że buta kroczy przed upadkiem, co dobitnie ilustruje nasze życie polityczne, ale w nauce skromność też jest potrzebna, by nie wpaść w czarną dziurę. I tę właśnie skromność cenię u Waści i za nią dziękuję.
Dark Regis
Przypominam, że bez aksjomatu wyboru żadna z implikacji nie da się odwrócić: EM=>LPO=>LLPO. https://en.wikipedia.org… A teraz przeczytajmy to, co napisaliśmy w ludzkim języku: EM - zasada wyłączonego środka, p i ~p = false (p lub ~p = true), która na fundamencie aksjomatyki dla matematyki (ZFC - teoria zbiorów) jest równoważna AC. LPO = dla dowolnego ciągu złożonego z samych zer i jedynek mamy: albo są w nim same zera, albo na jakiejś pozycji k wystąpi jedynka. LLPO = dla dowolnego ciągu złożonego z samych zer i jedynek, w którym jest co najwyżej jedna jedynka, mamy: albo wszystkie wyrazy o parzystych indeksach będą zerami, albo wszystkie wyrazy o nieparzystych indeksach będą zerami. Prawda, że to brzmi jak masło maślane i jest dla nas w "oczywisty sposób" równoważne (edukacja!)? A jednak z formalnego (logicznego) punktu widzenia, równoważność nie zachodzi. https://en.wikipedia.org… http://www.mrfellows.net…
Dark Regis
2. Czy to też skutek permanentnego chaosu i przypadkowości? - Nie ma jakiegoś jasnego związku pomiędzy przypadkowością i chaosem. Przypadkowość może być rozumiana zarówno jako kombinatoryczna cecha dużych zbiorów skończonych, albo jako emanacja czegoś nieznanego dotąd nauce, jak w jaskini Platona. Ten drugi przypadek zdaje się potwierdzać zadziwiająca zgodność pomiędzy przewidywaniami teorii dyskretnych i ciągłych. Na przykład możliwość przechodzenia pomiędzy liczeniem na ciągach liczbowych, do liczenia na funkcjach tworzących, które są analityczne. Nie jestem jednak przekonany do neoplatonizmu i proszę mi tego nie brać za złe. Uważam, że jeśli mamy tu do czynienia z jakąś emanacją, to tylko na zasadzie przejścia do bardziej elastycznego języka (toposy). Zresztą wyraziłem to w formie poglądu, że rozkłady repunits w różnych bazach da się wytłumaczyć pewnym funktorem z nieznanego jeszcze mi toposu, a więc gdzie pewne pojęcia matematyczne, np. definicja rozwinięcia liczby w część ułamkową lub całkowitą, staną się częściowo rozmyte. Są jakieś "wzorce rozkładu albo struktury". Jak to zobaczyć? W prosty sposób. Wyobraźmy sobie liczbę rzeczywistą skonstruowaną w następujący sposób: 0.121122111222... Za każdym razem dopisuję na końcu ciąg jedynek o jeden dłuższy, a za nim ciąg dwójek o 1 dłuższy. Teraz przejdźmy z tą konstrukcja do nieskończoności. Są możliwe dwa zakończenia: a) 0.121122...11111.... - na końcu mamy ogon złożony z samych jedynek, bo rozwinięcie może mieć tylko jeden ogon. b) 0.121122...11111.... (?) 2222.... - na końcu mamy dwa ogony, bo tak każe zrobić zastosowana metoda konstrukcji. Oczywiście to nie jest klasyczne rozwinięcie liczby rzeczywistej. Podobnie działa ten paradoks, z ustawianiem liczb naturalnych w kolejne ciągi, zgodnie z resztą z dzielenia przez n. Przy przejściu z n do nieskończoności otrzymujemy nieskończoną liczbę nieskończonych ciągów, na których pierwszych pozycjach jako reszty są już wszystkie możliwe liczby. A co jest na pozostałych pozycjach? Jeszcze raz zachęcam do rzucania okiem na mój artykuł o konforemności, bo tu badamy właśnie związki analityczności z algebraicznością, gdzie arytmetyka jest tylko częścią świata algebry, a nie logiki i aksjomatów. Jest własnością lokalną. 3. Czy obiektywność naszych badań i obserwacji jest uprawnionym stwierdzeniem, skoro sami jesteśmy przedmiotem własnych badań? - Paradoks numeracji i twierdzenia Gödla. Warto poczytać George Chaitina. TG mówi nie tyle o tym, że nie da się dowieść wszystkich twierdzeń matematyki za pomocą samej matematyki (chodzi oczywiście o teorie zawierające arytmetykę Peano), ale że dowiedzenie pewnych twierdzeń musi skutkować wyjściem poza daną teorię, rozszerzeniem jej o nowe aksjomaty. Żeby dane twierdzenie w teorii stało się prawdziwe lub fałszywe musimy stworzyć dla tego niesprzeczne uzasadnienie, umożliwiające formalny dowód. To jest taki schemat jak przejście od geometrii euklidesowej do nieeuklidesowych. Albo EM=>LPO=>LLPO.
Dark Regis
Panowie. Ja również miałem zadrażnienia z tę grupą od Wodzisława Ducha, ale nie mając jeszcze argumentów w ręce, mogłem co najwyżej improwizować. Jednym z pomysłów na obalenie ich tez był właśnie "model mózgu", w którym na skrzyżowaniach dróg świata stoją kloszardzi i przypadkowo roznoszą pomiędzy sobą różne śmieci. Każdy kloszard sam kombinuje co przeniesie i gdzie. Stary trampek na lewo, opakowanie po chipsach z powrotem itd. Uzupełnieniem tego pomysłu jest teza, że skomplikowane nieliniowe obliczenie pisane przez kogoś na kartkach papieru nie staje się świadome z tego tytułu, że jest pisane. W analogiczny sposób działa komputer, tylko szybciej. Wreszcie jeśli świadomość ma powstawać w wyniku powstania masy krytycznej jakichś procesów nieliniowych, to świadomość taką musiałoby mieć Słońce. A to już jest powrót do czasów starożytnych i piramid w dżungli, po których staczały się czaszki i piszczele ofiar dla "bogów". Tak więc nie da się pewnych zjawisk wytłumaczyć, obracając się tylko w kręgu znanych już klocków, z których stworzony jest świat. Jedynym sensownym rozwiązanie jest przyjęcie, że życie w ogóle i świadomość związane są z jakimiś zjawiskami jeszcze dotąd nie poznanymi. Jakąś ukrytą odnogą uniwersalnych oddziaływań, nie oddziałujących w poznanym już sensie ze zwykłą materią. Oczywiście tym karmi się tzw. parapsychologia i paranauka. Oficjalna nauka zaś tylko odpowiada dyplomatycznie "na chwilę obecną tych spraw nie komentujemy". Proszę zauważyć, że ten sam sposób podejścia do problemu pojawiał się w najnowszej historii wielokrotnie: najpierw wątpiono w istnienie czarnych dziur, potem wątpiono w istnienie innych układów planetarnych, potem wątpiono w istnienie złożonych związków węglowych w kosmosie, wątpiono w ucieczkę galaktyk (rozszerzanie wszechświata), dziś wątpi się w przydatność teorii strun, w istnienie multiwersum, w istnienie życia na innych planetach.... Naukowcy, stosując literalnie główną zasadę metody naukowej, wątpią na zaś we wszystko, na co nie ma potwierdzenia w badaniach i obserwacjach, a powinni tylko zachowywać zdrowy krytycyzm. Przypomina to trochę walkę z herezją, a nie uprawianie nauki w ogóle. Może teraz odpowiem na pytania: 1. Skąd bierze się ta celowość działań białek? - z praw fizyki i podstawowych własności materii na poziomie subatomowym. Nie wiemy jeszcze jak to działa, ale już wiemy, że na pewno nie widzieliśmy wszystkiego (Meissner o nieskończoności w fizyce i dziwnych obliczeniach w QED i QCD). W każdym razie w bardzo małej skali (skala Plancka) zwykłe prawa fizyki nie zachodzą i następuje podobne zjawisko "przesunięcia", jak przejście od wystarczającej dotąd teorii grawitacji Newtona, do teorii grawitacji Einsteina przy dużych prędkościach i dużych masach. Podobne przejście do innych teorii fizycznych jest przy dużych temperaturach (energiach, ciśnieniach).
jazgdyni
Miło mi. Cieszę się.
kmeehow
Pański głos w dyskusji jest zawsze bardzo cenny, więc proszę o jak najwięcej. pozdrawiam
jazgdyni
No nie do mnie, ale nie mogę wytrzymać. Miałem duży spór z ateistami z Torunia (UMK) na forum kogniwistycznym, tak że w końcu to forum zamrozili. Właśnie takie banalne, proste pytania: - co to jest myśl? (Wg, noblisty Penrose'a, myśl tworzy się w momencie załamania się fali kwantowej) - co to jest świadomość? Do dziś nie ma przyzwoitej definicji i co gorsza, ci laiccy kognitywiści nawet nie chcą na ten temat gadać. Nieco w temacie mówi Patricia Churchland z UCLA. ale to nie jej główna domena. Na koniec tego bezczelnego wtrętu zdradzę, że ja wierzę, iż świadomość znajduje się poza ciałem, poza człowiekiem, per analogiam "w chmurze", tylko... również poza znanym Wszechświatem. Raczej w tym Świecie Boskim. A nasz mózg korzysta z fragmentów tej wspólnej świadomości, jakby był terminalem, który ma hasło do naszego sektora. Identycznie jest z pamięcią, bo nawet światowy badacz i znawca ludzkiej pamięci, prof. Jagodzińska, nie wie, gdzie pamięć się znajduje. Pozdrawiam i przepraszam.
kmeehow
@ Imć Waszeć Rewelacyjnie, ale przyznam ponad moje zdolności intelektualne, przedstawiłeś Waść niepodważalne naukowo fakty, z którymi nie śmiem dystutować. Jesteśmy więc białkiem, polimerem, czy chmurą elektronów w permantentnym chaosie i ten konglomerat fizyczno-chemiczno matematyczny siada pewnego dnia za biurkiem i z jakiegoś powodu zaczyna próbę samodefinicji. Zaczyna myśleć (a cóż to takiego to myślenie?) i próbować analizować strukturę i sens własnego istnienia. Już sam ten fakt - analizowania obiektu przez samego siebie - obudzi podejrzenia o rzetelność, jeśli nie odpwiemy na pytanie o poczatek/źródło powstania obiektu. Skąd bierze się ta celowość działań białek? Czy to też skutek permanentnego chaosu i przypadkowości? Czy obiektywność naszych badań i obserwacji jest uprawnionym stwierdzeniem, skoro sami jesteśmy przedmiotem własnych badań? Czegoś tu brakuje. Nieprawdaż?
jazgdyni
Na wstępie taka ciekawostka - gdy w sektorze moich prac poruszam się w obszarze, gdzie napięcie elektryczne przekracza 50V, noszę zawsze w kieszeni na piersi czujnik w kształcie grubego długopisu, gdzie jest właśnie element wykorzystujący efekt Halla. To coś absolutnie niezawodnego i co ważne - bezdotykowego. Domowe 250VAC wyczuwa z 20 cm, a statkowe 6600 VAC z ponad metra. Ma jedną małą wadę - popiskuje w kieszeni jak się statycznie naelektryzuję. Lecz z drugiej strony, to też zaleta, bo gdy pracuję z subtelną elektroniką, to alarmuje, że muszę się uziemnić. Jestem niesłychanie szczęśliwy, że jestem jednym z tych, którym udało się oderwać Imć Waszecia od cyferek i bardziej skoncentrować na matematyce chaosu. Bo tu jest przyszłość matematyki po rewolucji binarnej. Mam też do Imć Waszeci pytanie - to znowu coś z matematyki stosowanej - lecz czy Szanowny zetknął się bardziej z teorią algorytmów? Uczyłem się myślenia algorytmicznego i bardzo to lubiłem. Ostatnio, jeszcze w pracy, stosowałem to do oceny ryzyka przedsięwzięcia. Tak więc - jest tutaj coś ciekawego, czy tylko opis metod stosowanych w programowaniu. Pozdrawiam
kmeehow
Trochę odbiegnę od tematu, ale może nie tak daleko. Rzecz będzie o Polaku - wodzu indiańskim Biała Chmura, artyście, człowieku króry wziął los w swoje ręce. Może nie wszyscy znają tę historię, więc polecam: http://www.magazynpoloni…
Dark Regis
Teoria mówi o nieskończonej liczbie stanów kwantowych w atomie, ale prawie wszystkie z nich są realnie nierealizowalne. Ponadto część z nich realizuje się w warunkach znacznie odbiegających od normalności, np, w koronach gwiazd tzw. stany wzbronione, wielokrotne jonizacje itp. Wiąże się to m.in. z tym, że w atomach cięższych pierwiastków może nie być takich eleganckich czystych widm jak w atomie wodoru lub helu. Mogą zachodzić emisje i absorpcje wielofotonowe i różnego rodzaju rezonanse (np. orbita-spin). Są to zjawiska dużo bardziej skomplikowane i nieracjonalne na chłopski rozum ;) niż w przypadku wielu ciał niebieskich. A tu też jest co badać: 7) https://en.wikipedia.org… 8) https://farside.ph.utexa… Te rezonanse orbita-spin w przypadku kwantowym prowadzą do szeregu trudno wymachiwalnych rękami zjawisk, jak np. efekt Halla. W każdym razie z tego wynika potem to, czy jakiś pierwiastek jest metalem, przewodnikiem, cieczą, gazem, jego kolor, twardość, reaktywność, temperatury przejść do innych stanów i struktura krystaliczna. Wreszcie to, z czym (z jakimi innymi związkami chemicznymi) i jak się chcą łączyć atomy jakiegoś pierwiastka. Teraz dopiero możemy zobaczyć we właściwej skali złożoności zjawisko zwane chemią. Powiedzmy też sobie od razu, że tzw. wiązania chemiczne nauczane w szkołach średnich nie istnieją. Są one idealizacją tych właśnie omawianych cech kwantowych atomów pierwiastków z orbitalami elektronowymi w różnych stanach, tej ich dziwnej przestrzennie dyskretnej łączliwości, czyli geometrii w jakiej do tego dochodzi. Już prawie kończę. Kolejną głupotą nauczaną w szkołach jest "wzór związku chemicznego", który tak naprawdę mówi niewiele o własnościach np. skomplikowanych związków organicznych. Ważna jest tu przestrzenna organizacja atomów związku, kąty pomiędzy atomami, sposób wzajemnego oddziaływania powłok elektronowych w ramach związku i pomiędzy wieloma jego cząsteczkami (nawet woda - płatki śniegu). Tym zajmuje się stereochemia. Wreszcie dochodzimy do pojęcia polimerów, łączenia się białek, aminokwasów, innych substancji chemicznych, a w szczególności do własności łańcuchów DNA i RNA. Także ich typowej struktury przestrzennej i zdolności do zwijania się w różne kłębki, przez co pewne geny są eksponowane, zaś inne ukryte. No i gdzie tu jest to słynne życie? Chyba właśnie na poziomie kwantowym, skąd wprost wynikają te chemiczne własności atomów i związków organicznych, prawda? Jeśli chcemy znaleźć to "Słowo", to szukajmy raczej na poziomie cząstek elementarnych i elementarnych oddziaływań. To tak jak ze znakami Kanji. Każdy z nich ma w sobie mniejsze znaki, które są związane z historycznym procesem formowania się abstrakcyjnych znaczeń i cech języka, a ciągi znaczków w jakimś "Poemacie o Chlebie", to już tylko pochodna. https://www.youtube.com/…
Dark Regis
To bardzo ładna tradycja :) https://www.youtube.com/…