1 września 1939 r stawiał przez 14 godzin bohaterski opór wojskom niemieckim. Michoń opuścił gmach jako pierwszy, z białym ręcznikiem w dłoni. Zginął śmiertelnie ugodzony kulą w brzuch. Został pochowany na Cmentarzu na Zaspie.
Historia rozegrała się tylko 5 km na południe od Westerplatte. Kiedy pancernik Schleswig-Holstein rozpoczął ostrzał Składnicy Tranzytowej, w innej części Gdańska oddziały SS i gdańskiej Schutzpolizei zaatakowały placówkę Poczty Polskiej.
Zdając sobie sprawę z pogarszającej się sytuacji wokół Polaków i polskich spraw w Wolnym Mieście Gdańsku, wiosną 1939 r, tamtejszą placówkę Poczty Polskiej uzbrojono, a obsadę wzmocniono pocztowcami mającymi doświadczenie wojskowe.
Takimi jak dyr Jan Michoń, który niedługo po przeprowadzce z Krynicy do Krakowa, otrzymał nowy przydział służbowy – Gdańsk.
Zadanie przygotowania budynku poczty do obrony otrzymał ppor. rez. Konrad Guderski. Oficjalnie cywil, nieoficjalnie specjalista w dziedzinie działań dywersyjnych. 1 września 1939 r z pocztowcami, którzy zostali na noc, wziął udział w trwającej około 14 godzin obronie.
tak rozpoczął się o 4.45, uczestniczyły w nim oddziały policji i SS Heimwehr Danzig, wsparte 3 samochodami pancernymi. Natarcie zostało odparte.W czasie 2 ataku zginął dowodzący obroną Konrad Guderski, zastąpił go Alfons Flisykowski. Wobec zdecydowanego oporu pocztowców, siły napastników wzmocniono działami polowymi. Trzeci atak rozpoczął się po południu i zmusił obrońców do wycofania się do piwnic. Około 18.00 napastnicy za pomocą motopomp zalali piwnice benzyną i podpalili. Pięciu obrońców spłonęło żywcem. Godzinę później placówka skapitulowała. W czasie walki zginęło 14 pocztowców, ale los tych, którzy się poddali wcale nie był lepszy.
Z budynku, jako pierwsi wyszli: dyrektor Jan Michoń i naczelnik poczty Józef Wąsik. Obaj zostali zabici mimo, że Michoń trzymał w ręku białą flagę. Pozostałych wzięto do niewoli, jednak ich także potraktowano po bandycku i rozstrzelano w październiku po pokazowym procesie, który urągał nawet nazistowskiemu prawu. Sędziowie, którzy skazali na śmierć polskich pocztowców, Hans Werner Giesecke i Kurt Bode, po wojnie pracowali w Niemczech spokojnie, sprawując wysokie stanowiska sądownicze w Bremie i Frankfurcie nad Menem.
Dopiero w 1998 r. Sąd Krajowy w Lubece uchylił hitlerowski wyrok. Stwierdził naruszenie reguł i pogwałcenie obowiązków przez sąd. JAN MICHOŃ podczas walk został lekko ranny. Około godziny 18 po wcześniejszym podpaleniu budynku podjęto decyzję o kapitulacji. Michoń opuścił gmach jako pierwszy, z białym ręcznikiem w dłoni. Zginął śmiertelnie ugodzony kulą w brzuch. Został pochowany na Cmentarzu na Zaspie. 1 września 2021 r został upamiętniony z Konradem Guderskim i Alfonsem Flisykowskim na srebrnej monecie kolekcjonerskiej „Obrona Poczty Polskiej w Gdańsku. Agresja Niemiec na Polskę” o nominale 20 zł oraz na okolicznościowym znaczku pocztowym o tym samym tytule.
Cześć i Chwała Bohaterom
Żródło :
http://pressmania.pl/boh…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 813
Bode był sędzią, Giesecke był prokuratorem.
https://de.wikipedia.org…
Zu Beginn des Zweiten Weltkrieges stürmten deutsche Polizisten des 2. Polizeireviers in Danzig, verstärkt durch Kräfte der Danziger SA und SS, am 1. September 1939 die polnische Post und stießen auf den Widerstand von Postbeamten, die ihr Postamt verteidigten. Am Ende eines erbitterten Kampfes hatten 14 Verteidiger ihr Leben verloren und 38 wurden festgenommen. Das deutsche Feldkriegsgericht unter Vorsitz des Richters Kurt Bode verurteilte die 28 verhandlungsfähigen Häftlinge wegen Freischärlerei zum Tode, drei Wochen später auch die anderen zehn. Es war das erste Militärgerichtsurteil des Zweiten Weltkriegs. Ankläger war Hans-Werner Giesecke. Die Verurteilten wurden am 5. Oktober 1939 erschossen.
[Na początku II wojny światowej niemieccy policjanci z II komisariatu w Gdańsku, wzmocnieni oddziałami gdańskiej SA i SS, wtargnęli 1 września 1939 roku na pocztę polską i napotkali opór ze strony urzędników pocztowych broniących swoich stanowisk. Poczta. Pod koniec zaciętej bitwy 14 obrońców straciło życie, a 38 zostało aresztowanych. Niemiecki polowy sąd wojskowy, któremu przewodniczył sędzia Kurt Bode, skazał na śmierć 28 więźniów mogących być sądzonych za pracę na wolności, podobnie jak pozostałych dziesięciu trzy tygodnie później. Był to pierwszy wyrok sądu wojskowego w czasie II wojny światowej. Prokuratorem był Hans-Werner Giesecke. Skazani zostali rozstrzelani 5 października 1939 r.] (*)
*tłumacz Google, nieco niedokładny.
Pamiętajmy o nich!
https://pbs.twimg.com/media/F4i9YEbWkAAkEJE?format=jpg&name=small
Naszym dziadom i pradziadom, którzy w 1939 r. podjęli walkę z dwoma najbardziej morderczymi mocarstwami ówczesnego świata, należy się nasz hołd i szacunek. „Zachowali się, jak trzeba”, nie tylko moralnie, ale także postąpili rozsądnie. Dokonali jedynego wyboru, który dawał choćby cień szansy na zwycięstwo – podjęli walkę.
Podjęli ją przeciw Niemcom 1 września, a brak rozkazu naczelnego wodza do stawienia oporu także Sowietom po 17 września jest dziś powszechnie i słusznie uznawany za błąd, choć walka taka nie dawała już wówczas żadnej nadziei na zwycięstwo. Mimo to należało ją podjąć. Ocalenia istnienia państwa i życia narodu bez walki z Niemcami nie było, ocalenia życia setek tysięcy żołnierzy zagarnianych do niewoli przez Sowietów po 17 września także nie było poza walką.