Jest Jan Lityński, czołowy mówca Unii Demokratycznej w sejmach czterech kolejnych kadencji w latach 1989-2001, który na pochody pierwszomajowe chodził jeszcze z rodzicami. Jest Jerzy Osiatyński, minister finansów w rządzie Suchockiej, mniej znana kopia Balcerowicza…
Dla Komorowskiego stara miłość nie rdzewieje. Jego były szef w rządzie, premier Mazowiecki jest teraz doradcą, ale mało już kto teraz pamięta, że Bronisław Komorowski, zanim zbłądził pod strzechy PO, był nie tylko w Unii Demokratycznej (później przepoczwarzonej w Unię Wolności), ale pełnił nawet niesłychanie eksponowaną i wpływową funkcję genseka UD, czyli sekretarza generalnego tej partii. No i teraz ciągnie swojaków do własnej Kancelarii, zapewne budząc cichą irytację klasycznych liberałów, sierot po KLD (była kiedyś taka partia: Kongres Liberalno-Demokratyczny, z premierem Tuskiem na czele…).
To fajny figiel dla wyborców PO. Głosowali na kandydata Platformy, a tymczasem Kancelarię Prezydenta zapełniają figury z nieistniejącej już partii kojarzonej z Michnikiem, Kuroniem, Geremkiem, a w jej fazie schyłkowej, pod nazwą UW, z Balcerowiczem. Komorowski pokazał społeczeństwu, że "tak czy owak: prezes Nowak". Obojętnie czy zagłosujesz na PO, czy zostaniesz w domu i tak ludzie Unii Demokratycznej zatroszczą się o Ciebie, wyborco i podatniku… Oczywiście za Twoje pieniądze.
Tekst ten ukaże się w najbliższym numerze "Warszawskiej Gazety".
Unia Demokratyczna wiecznie żywa!!! Właśnie swoją starą nieboszczkę partię reaktywował pan prezydent Bronisław "Gafa" Komorowski. Jego doradcami w Kancelarii Prezydenta zostało prawdziwe Muzeum Figur Woskowych à la UD. Kogo tam nie ma! Są wszyscy. Jest Tadeusz Mazowiecki, specjalista od grubej kreski, który ratował majątek PZPR tak, aby mogły go spokojnie przejąć spółki nomenklaturowe.