Przemek startuje do Rady Miasta Wrocławia z dzielnicy Wrocław-Fabryczna. Jest trzeci na liście kandydatów Prawa i Sprawiedliwości. Startuje na własny rachunek, jest już dorosły, wie, co robi - ale ojciec będzie za niego mocno trzymał kciuki. To zresztą oczywiste. Nie będę pisał o jego programie, ani o tym, czym chce się zająć we wrocławskim samorządzie, bo to jest jego kampania i jego polityczne życie. Na koniec tylko sentymentalnie westchnę: "ja w jego wieku to…". Nie tyle w jego wieku, co dokładnie będąc o półtora roku starszy, zostałem po raz pierwszy posłem Ziemi Wrocławskiej. Dzisiaj młodzież ma jakby mniejsze aspiracje. To oczywiście żart.
Jeżeli ktoś uważa, że przez dwie kadencje mojej pracy jako posła z Wrocławia i jedną jako europosła z tego regionu solidnie pracowałem na rzecz dla mieszkańców Dolnego Śląska to może uzna, że tak samo pracowicie i solidnie będzie spisywał się Przemek.
W każdym razie będę mu służył radą, ale też nie szczędził surowej, ojcowskiej krytyki. Tej nigdy za wiele.
Poczułem się dzisiaj starzej niż zwykle. Wszystko przez pewną konferencję prasową we Wrocławiu. Na tejże konferencji mój najstarszy syn Przemek ogłosił fakt startu w najbliższych wyborach samorządowych z listy Prawa i Sprawiedliwości. Wystartuje w mieście, w którym się urodził i w którym studiuje (skądinąd na tym samym co ja Uniwersytecie Wrocławskim, tyle że za moich czasów nazywał się on… Uniwersytetem im. Bolesława Bieruta - UBB, co było zresztą tematem nieustających kpin, np. ukuto powiedzonko, że skrót UBB oznacza Uniwersytet im. Brigitte Bardot…). No i poczułem się staro (co prawda tylko przez chwilę), bo dzieci rosną, a rodzice nie zawsze to zauważają.