Opozycji nie przeszkadza brutalna ingerencja z zagranicy w wybory w Polsce
1. Sejm na ostatnim posiedzeniu przegłosował, wniesioną przez Zjednoczoną Prawicę uchwałę ,sprzeciwiającą się obcej ingerencji w proces wyborczy, okazało się jednak, że opozycji ona wcale nie przeszkadza.
Poparło uchwałę 234 posłów (Zjednoczonej Prawicy, Kukiz 15, Polskie Sprawy i dwóch posłów niezrzeszonych), przeciw było 175 posłów (wszyscy posłowie Koalicji Obywatelskiej, Lewicy, Polski 2050), posłowie Konfederacji wstrzymali się od głosu, a posłowie PSL-u wyjęli karty do głosowania.
A więc posłowie opozycji, chociaż w zróżnicowany sposób (głosowanie przeciw, wstrzymanie się od głosu, nie wzięcie udziału w głosowaniu), gremialnie nie sprzeciwili się obcej ingerencji w proces wyborczy, co jest sytuacją bez precedensu w demokratycznym kraju.
2. Uchwała została przygotowana w związku z kilkukrotnymi wypowiedziami w mediach przewodniczącego Europejskiej Partii Ludowej Manfreda Webera, atakującymi Prawo i Sprawiedliwość i rząd w Polsce (do tej partii należy zarówno Platforma jak i PSL).
Weber między innymi stwierdził, że „jego ugrupowanie buduje zaporę ogniową przeciw PiS”, że „jest jedyną siła, która może zastąpić PiS w Polsce i poprowadzić ten kraj z powrotem do Europy” w innej wypowiedzi z kolei zapowiedział „zwalczanie Prawa i Sprawiedliwości” i doprowadzenie do zmiany władzy w naszym kraju.
Uchwała Sejmu przypomina, że Polska ma jedną z najstarszych na świecie tradycji parlamentarnych sięgającą XV wieku i tragiczne doświadczenie obcych ingerencji w polski proces wyborczy w wieku XVIII, co zakończyło się upadkiem polskiej państwowości i 123. latami niewoli narodowej.
W uchwale podkreślono, że „militarny język deklaracji polityków mieniących się wzorem europejskości i uzurpatorski charakter wszelkich ambicji kształtowania polskiej sceny politycznej przez czynniki i wpływy zewnętrzne, uznajemy za niedopuszczalną ingerencję w proces wyborczy, sprzeczną z wartościami europejskimi, zasadą demokracji i suwerenności narodowej”.
Na końcu uchwały znalazło się stwierdzenie, że „Rzeczpospolita Polska wszelką ingerencję w polski proces wyborczy, uznaje za akt wrogi wobec polskiego państwa i będzie ją zdecydowanie zwalczać”.
3. Przypomnijmy, że na początku sierpnia Manfred Weber przewodniczący EPL, do której należą zarówno Platforma jak i PSL w niemieckiej telewizji ZDF, bardzo mocno zaatakował polski rząd i jego zaplecze parlamentarne.
Weber mówił wprost, że „Prawo i Sprawiedliwość, to partia, która atakuje państwo prawa i jako takie jest wrogiem, który będzie zwalczany”, co jest wydarzeniem bez precedensu w europejskiej polityce.
A więc partia, która już dwukrotnie i to mając bezwzględną większość w Parlamencie, wygrała wybory i przez blisko 8 lat rządzi w Polsce, jest zwalczana przez przewodniczącego największej frakcji w Parlamencie Europejskim.
To nie tylko szokująca wypowiedź, ale przede wszystkim, próba brutalnej ingerencji w kampanię wyborczą w Polsce i wsparcie dla opozycji, a szczególnie dla lidera największej partii opozycyjnej Donalda Tuska, którego zresztą „wysłano” z Brukseli, aby odsunął PiS od władzy.
4. Niestety, nikt z liderów partii opozycyjnych się od tej wypowiedzi, do tej pory nie odciął, co oznacza, że akceptują oni, ingerencję obcych państw w kampanię wyborczą w Polsce.
Tylko premier Morawiecki, mocno zaprotestował i wezwał Webera na dyskusję w mediach, jako zwierzchnika politycznego Donalda Tuska, chcąc przede wszystkim wytłumaczyć szefowi EPL, że praworządność w Polsce jest w dużo lepszym stanie niż w jego ojczyźnie Niemczech.
Głosowaniem przeciw, a także wyjęciem kart do głosowania w ostatni czwartek w Sejmie, opozycja potwierdziła, że nie będzie sprzeciwiała się obcej ingerencji w proces wyborczy w Polsce.
Ale próba pomocy ze strony „grupy Webera” Tuskowi w wyborach, skończy się podobnie jak blisko rok temu we Włoszech, prowadzącemu w sondażach Prawu i Sprawiedliwości, ostatecznie przy urnach wyborczych, powinno przybyć kilka dodatkowych punktów procentowych poparcia.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1081
Ambasador Brzeziński to "demokrata". "Demokraci" nie są wielkimi zwolennikami konserwatystów, czyli m.in. republikanów. Bliżej demokratom do liberałów-aferałów, wręcz do lewizny. "Demokraci" rządzili podczas dwóch pierwszych wojen światowych Woodrow Wilson, Frank Roosevelt oraz w końcówce IIWŚ Harry Truman. Co prawda Wilson umożliwił odzyskanie niepodległości przez Polskę, ale Roosevelt z Trumanem ją pogrzebali na kilka dekad.
Tak się składa, że w USA rządzą obecnie 'demokraci' i to oni wysyłają ambasadorów. Ambasador Mosbacher kiedy urzędowała również wspierała Tusk Vision Network, bo tak się składa, że przejął ją kapitał amerykański. Dopiero kiedy przestała być ambasadorem pozwoliła sobie na chwilę szczerości i wskazała na źródła antypolskiej polityki w UE.