W czasach ZSRR teatralizacja była mniejsza, choć pozory demokracji były zachowywane na podobnym poziomie, co w „Tuskolandzie”. Tam rzekomo decydowały zjazdy Komunistycznej Partii ZSRR, a w gruncie rzeczy Lenin, następnie Stalin, Chruszczow, Breżniew itd. z wybranymi członkami Biura Politycznego. Tutaj niby decyduje Sejm, ale wszyscy wiedzą i widzą, że to fikcja, bo realne decyzje zapadają w Alejach Ujazdowskich, w gronie premiera i jego doradców, z których większa część nie pełni żadnych funkcji publicznych i nawet nie jest znana opinii publicznej.
Tak samo, gdy chodzi o kwestie bezpieczeństwa: wcale nie RBN jest tutaj ciałem decyzyjnym, choć formalnie jest konstytucyjnym superorganem. Tak na marginesie: konstytucyjnym na razie, bo w projekcie nowej Konstytucji RP autorstwa PO Rada Bezpieczeństwa Narodowego znika niczym kamfora... Oczywiście decyzje kluczowe, np. ta dotycząca wycofania się Polski z Afganistanu zapadają w bardzo wąskim gronie wokół prezydenta Komorowskiego, a Rada jest tylko dość przaśnym listkiem figowym.
Słowem: fasada. Z całą pewnością, jeśli szukać jednego ze słów-kluczy opisujących rządy Platformy i Donalda Tuska to pojęcie „fasadowość” zapamiętać trzeba...
W państwie Donalda Tuska najważniejsze decyzje zapadają nie tam, gdzie - pod względem formalno-prawnym - powinny. Teatralizacja polityki sięgnęła szczytu.