Nic go do komunizmu nie przekona. Ma pretensje do Mazowieckiego i za upadek Ursusa i za osławioną „grubą kreskę”. Dziś pyta mnie retorycznie: „jak to jest, że dawni ubecy i ZOMO-wcy, mają dziś lepiej niż uczciwi ludzie, robotnicy, prządki z Łodzi, ci wszyscy, którzy całe życie porządnie i ciężko pracowali? Dlaczego dawni komuniści porobili fortuny, a przyzwoici ludzie dalej klepią biedę?”... Taksówkarz mówi, że nie po drodze mu z lewicą, choć ceni poszczególne osoby z tej formacji (wymienia 2, w tym jedna juz nieżyjącą) i że absolutnie nie ufa Platformie. Oburza go porównywanie w mediach Kaczyńskiego do Hitlera, bo „to obraża wszystkich Polaków” i „jak tak w ogóle można”. Mówi, że ojciec nauczył go, że warto w życiu być uczciwym i że to na dłuższą metę się opłaca... Nie wyprowadzam go z tego ostatniego przekonania. Mocno ściskam mu rękę na pożegnanie. Takich ludzi, jak on, w Polsce są tysiące i tysiące. Dlaczego nie widać ich w mediach, dlaczego nie słychać ich głosu? Dlaczego są, a jakby ich nie było?
Rozmowa z taksówkarzem. Ojciec pracował w Ursusie. Przeszedł przez milicyjne ścieżki zdrowia, bito go pałami, zbitego zostawiono w śniegu, odmroził sobie ręce. Taksówkarz pamięta strach o ojca, pamięta rewizję w domu. Jego samego tez pobiło ZOMO za znaczek „Solidarności” na swetrze. Na własnej skórze poznał praktykę realnego socjalizmu.