Migalski, jak widać, wciąż zdecydowanie bardziej woli być politologiem niż politykiem. Jego wybór. Uznanie Kaczyńskiego za „największe obciążenie polityczne” partii, którą Kaczyński stworzył i która bez niego by nie istniała, jest politycznym surrealizmem. Gdy decydowały się losy nr 1 na górnośląskiej liście PiS do Parlamentu Europejskiego, takich tez Migalski jakoś nie wypowiadał (i kandydował z pierwszego miejsca w tym regionie...). Nie wiem, jakie intencje miał mój kolega europoseł, ale w polityce jak w życiu: dobrymi intencjami jest piekło wybrukowane. Ważne, jaki efekt osiągnął: media rzuciły się na jego list otwarty - co łatwo można było przewidzieć - traktując go jako nie lada gratkę. Migalski dostarczył sporo amunicji wrogom PiS i Kaczyńskiego. Strzelił samobója drużynie, w której gra. Jeśli wie, co robi - to źle o nim świadczy. Jeśli nie wie, co czyni - jest jeszcze gorzej. Drogi Marku, pewnie tego nie wiesz, ale doprawdy powiadam Ci: tak się nie robi polityki, tak polityki robić nie wolno...
Marek Migalski napisał, ku uciesze mediów, list otwarty do Jarosława Kaczyńskiego. Uznał w nim, że lider PiS jest PiS-u największym obciążeniem i że należy natychmiast zmienić złą linię polityczną ugrupowania (tę po wyborach prezydenckich).