Wnikliwie i jakże życzliwie ocenia działania polityków Prawa i Sprawiedliwości, siedzi w głowie Jarosława Kaczyńskiego i ujawnia zbrodnicze zamiary i karygodne postępki tego znanego współczesnego wroga ludu, politycznego syna „zaplutych karłów reakcji” (tak o żołnierzach AK mówiła komunistyczna, stalinowska propaganda).
Ostatnio pani Pitera, ten „okręt flagowy” rządu Donalda Tuska, była łaskawa podzielić się swoją wiedzą na temat gospodarki. Zaiste, był to wulkan znajomości tematu. Na przykład ta członkini rządu PO-PSL twierdziła, że mamy jedne z najniższych podatków w Europie… Omal nie doprowadziła tym do zbiorowego samobójstwa większości ekonomistów i ekspertów w Polsce, uważających dotąd w swojej naiwności, że przeciwnie: są jedne z najwyższych.
Ujawniła również, że obecna podwyżka VAT obciąży budżet każdego gospodarstwa domowego kwotą 100 złotych rocznie („jedynie” - jak to zgrabnie ujęła). A jednocześnie w następnym zdaniu - wszystko w telewizji Polsat News - powiedziała, iż: „nieprawdziwe jest uproszczenie, że podwyżka VAT to podwyżka cen”… Pitera nie wytłumaczyła jednak jak to się dzieje, że skoro według niej podwyżka VAT nie spowoduje podwyżki cen, to jednak budżety polskich rodzin będą uboższe o ową stówę! Logika według Pitery? Ekonomia według Pitery? Jak zwał, tak zwał - niezły ubaw. Szkoda tylko, że autorkę owych „złotych myśli” opłaca z podatków każdy z nas.
(Tekst ukaże się w najbliższym wydaniu „Warszawskiej Gazety” 20.08.2010)
Minister Julia Pitera zna się, jak wiadomo, na wszystkim. Nie tylko na walce z korupcją i rozliczaniu słynnego dorsza za 8 złotych. Jest też specjalistką od moralności, stąd tak pochlebne cenzurki wystawiane na przykład przewodniczącemu Klubu Parlamentarnemu PO Zbigniewowi Chlebowskiemu na początku afery hazardowej. Pitera jest też fachowcem od opozycji, a zwłaszcza od PiS.