Wynika z tego, że w PO kłócą się bardziej niż można się było tego spodziewać. Marszałek Sejmu publicznie dezawuując prawą rękę Tuska, dezawuuje w gruncie rzeczy samego premiera i szefa własnej partii. A jednocześnie puszcza sygnał przedsiębiorcom: "Ja jestem ten dobry, a dobry Sejm będzie bronił Was przed niezrównoważonym rządem". Dobre? Wyborne! Oczywiście istnieje też druga hipoteza: Boni wypuszcza próbne balony, Tusk sonduje w ten sposób media i opinię publiczną, ale w razie czego, można i tak będzie zwalić na autorskie pomysły ministra z Kancelarii Prezesa RM i PO nie ucierpi (charakterystyczne jest, że Rostowski - bądź co bądź odpowiedzialny za podatki w Polsce - w tej sprawie milczy jak grób, podobnie zresztą, jak dyskretnie nic nie mówił, gdy Tusk opowiadał farmazony o walucie euro w Polsce w 2011 roku...). Skłaniam się jednak ku tej pierwszej hipotezie: w PO toczy się walka buldogów pod dywanem, żrą się ostro, a Rostowski w tej walce jest tylko ratlerkiem, który nie wtrąca się w rozgrywki psów większych i bardziej doświadczonych...
Dzisiejsza wypowiedź marszałka Schetyny nt. podniesienia podatków jest godna zapamiętania i być może cytowania. Oto jego słowa: "Podniesienie podatków to ostateczny pomysł. Dla PO byłoby to zaprzeczenie własnego jestestwa. Ja nie puszczam takich sygnałów. Potrzeba debaty w tym temacie. Zrobię wszystko, by podatki w przyszłym roku nie wzrosły."...