ŚLĄSK: POWYBORCZY ZAPRZAŃCY

Czy Śląsk miał dotychczas dobrych parlamentarzystów i senatorów? Wątpię. Choć pewnie rozczarowanie Polaków swoimi reprezentantami na Wiejskiej wszędzie wygląda podobnie. Większość z jednej – dziś widać antypaństwowej i antypolskiej - opcji, trzymającej pulę rządowo-ustawodawczą, nie pozwoliła przebić się jednostkom prawym, nawet tym najodważniejszym, z nieugiętym kręgosłupem i potrafiącym na głos i spektakularnie wykrzyczeć racje powierzone im oddolnie. Jakoś tak się składa, że w centrali mimikra większości szybciutko potrafi zglajszachtować każdego na początku bojowo nastawionego przybysza z prowincji.

Jak odnaleźć na listach wyborczych współczesnych Filomatów i Filaretów, byśmy nie głosowali na potencjalnych zaprzańców? Czyli na osoby, co potrafią wywinąć numer, gdy chodzi o stanowczą obronę fundamentów polskości i suwerennej państwowości. Bo dziś, po Smoleńsku, będącym Memento Dla Nacji, jesteśmy w miejscu, gdzie jedynie odważny i czynny patriotyzm daje szansę zatrzymania procesu zmierzającego do ostatecznego stoczenia Ojczyzny w przepaść.
Dramatyczność i wyjątkowość sytuacji, w jakiej jesteśmy po 10 kwietnia ubiegłego roku, zwłaszcza na Śląsku (pochówki ofiar pod plombą kagiebowskiej jurysdykcji, separatystyczne podjudzanie RAS-iu za aprobatą władzy itp, itd) – oto dzisiejszy punkt odniesienia dla rozważań o poprzednikach reprezentujących katowicką aglomerację w Warszawie.

Nagła kontrola statusu materialnego Barbary Blidy objawiła ukrywane fakty oraz działania z jej otoczenia i dramatycznie uderzyła w jej polityczną legendę. Stąd samobójcza śmierć "naszej dziołszki w Warszawie". Czy posłanka z Siemianowic, nawet jeśli mocno i skutecznie reprezentowała brać górniczą i rodziny upadającego przemysłu, postępowała zgodnie z kodeksem moralnym, jaki jej zakreślili wyborcy? Śmiem wątpić, żeby ktoś – oddając na nią głos – zakładał przymykanie oczu na szwindle. Ten aspekt etyczny jest mało brany pod uwagę przez polityków w ogóle – a jest przecież fundamentem wyborczego wiązania się w głosowaniu: gestu zakreślenia czyjegoś nazwiska do zabierania głosu w moim imieniu. Zwykli ludzie nie musieli znać faktów świadczących o niejasnych powiązaniach z biznesem węglowym pani Blidy – bo skąd niby mogli wiedzieć o labiryntach lobbistyczno-księgowych? Ale kiedy o ten aspekt prowadzenia się upomniał się organ państwa – świetlana i kryształowa bańka prysła. Czy na takim "spadku" i dwuznacznym micie ktoś chciałby coś ugrać w tych wyborach?

A Kazimierz Kutz? Człowiek, który ongiś ze swoistości Ślązaków zrobił oręż podbijania stolicy, by w efekcie wykonać wygibas ku wspieraniu tendencji separatystycznych regionu. W tym sensie, gdy chodzi o polskość jako "Sól Ziemi Czarnej", to największy zaprzaniec z zaprzańców, arcyexemplum z wykrzyknikiem.
Komuszy janczar w czasie studiów w Łodzi nabył buty i bezczelności oraz dosadnego języka, jakim posługiwali się Ruscy. Ten wredny styl przydaje się teraz Platformie antyObywatelskiej, jest dla niej do szczucia jak znalazł: mówi senatorowi "bierz go!" i w okienku pojawia się "kultowy" śląski reżyser od mokrej roboty w unicestwianiu poglądów patriotycznych - rozważań, pragnień, projektów i obaw odnośnie zagrożeń dotyczących integralności Polski. Ilu przewrotnych sąsiadów oddaje głosy na tego człowieka, że czuje się w tej nielubianej przez niego, naszej Ojczyźnie, komfortowo bezkarny?

Krystyna Bochenek odeszła od nas tragicznie wraz z dorobkiem, jakim okazało się polskie dyktando właśnie na Śląsku – teraz nabierające rangi symbolu. Czy rozpoznawała antypolskie symptomy w rzeczywistości, która zapewne przedokołosmoleńsko dojrzewała? A że tak było świadczy fakt, że po 10 kwietnia runęła na nasze święte imponderabilia dobrze przygotowana eskadra biesów. I tutaj wyznam, że czasem błąka mi się po głowie nieśmiała myśl: a może dlatego skuszono ją, by weszła na pokład Tupolewa? Krzewienie uniwersalnej polszczyzny w regionie, który ma być autonomiczny w oparciu o nowy, gwarowy język, "podgotowywany" do sztucznej kodyfikacji - toż to działanie wspak decyzjom o zaplanowanym przez Berlino-Brukselę i powoli realizowanym Eurolandzie. Przecież wspólna szkolna mowa to narodowy klej, wiedzą o tym w Italii, gdzie wykreowanym nowowłoskim scalono rozczłonkowane terytorium, sobiepańskie republiki w liczące się europejskie państwo. Z pewnością to, co robiła pani senator, było pod prąd wodzom jej partii, którzy planowali stworzyć portal "ThuskComRusk", co w wirtualnej przyszłej ziemi nad Wisłą przewidywał internetowe strony pt. Kaszubia, Silesianum and Mazuria. W jakimś sensie, czyniąc dobrze, ale tkwiąc w tej pseudopartyjnej szajce, legitymizowała jej niecne zapędy, oszustwo powyborcze tej formacji. Dziś nie żyje i nie mnie oceniać jej zakres i stopień wywiązywania się w tamtym czasie wobec ówczesnych mandatariuszy. W jakimś sensie ten symboliczny wakat Kuratora Polszczyzny, urzędującego raz w roku w Spodku, jest teraz wolny – ciekaw jestem, czy ktoś się stanie wkrótce orędownikiem tak rozumianej misji językowej na Górnym Śląsku? Czy taki ktoś w ogóle się znajdzie, gdy intelektualne angażowanie się po stronie macierzy Lechitów jest tak znikome, gdy tymczasem miejscowa władza w odpuszczaniu sobie Polski sięgnęła dna?

Joanna Kluzik-Rostkowska i Marek Migalski to zaprzańcy w karierowiczowstwie do n-tej potęgi. Udawali swoich byle tylko wyjechać na partii, łasce jej szefa i naiwności wyborców jak najszybciej i najwyżej – windą do nieba z rajem finansowym do dyspozycji: na szczyty władzy, w aureolę prestiżu, w apanaże i dobrobyt po starość. Ilu takich spryciarzy widnieje na obecnych listach wyborczych, dla których ten tzw. elektorat i owo ślubowanie ideałom to jak splunąć lub psa w d... kopnąć?

I na koniec reelekcja posłanki Marii Nowak, która od jakiegoś czasu swoim zachowaniem dryfuje... Stawia się jej zarzuty nepotyzmu, iż zbyt nachalnie promuje w Chorzowie syna, a ponadto, że nie otrząsa z siebie autonomistów, a nawet, że lgnie do nich. Należy zatem postawić pytanie, ku czemu zmierza? Straciła pozycję lidera na Śląsku, teraz, mając 3. miejsce w okręgu katowickim, walczy o przetrwanie. Stąd być może te umizgi do elektoratu RAŚ, który już jawnie głosi, że jest to ich osoba u Kaczyńskiego. Zapewne chcą ją zdezawuować, bo co im to szkodzi, ale widać tutaj pułapkę sprytniejszą: albo będziesz nasza (i zrobimy z tego faktu medialny rejwach), albo się zagnębisz, czując się po wyborach wyautowana. A jak będzie? Łaska głosujących na pstrym koniu jeździ, więc cienka granica bycia posłanką Kaczyńskiego, która ma dobre relacje z Gorzelikiem, a zdradą, gdy po 9 października parlamentarny prestiż przepadnie – taki ostracyzm realnie czai się pod jej oknem.
Ano zobaczymy...

Gra pomiędzy nominatami z partii a "szarotkami", zdobiącymi dalsze miejsca, to w jakimś sensie, choć mam świadomość wykoślawiania racji stron, ścieranie się dwu koncepcji: partyjniactwa i JOW-ów (Jednomandatowych Okręgów Wyborczych), które wielu fachowców od urzeczywistniania demokracji postuluje wprowadzić. Niezłomny indywidualista w sejmie, typu Macierewicz, Ziobro lub Kurski, wybrany z dalszego miejsca z rekomendacji partii– to już pierwsza wartość, oparta na osobistej odpowiedzialności, jaka pojawi się na drodze ku lepszej państwowości, w utworzeniu dbającej o obywatela polsko-suwerennej władzy.

Sprawa Śląska to kwestia specyficzna, delikatna i wielce odpowiedzialna przed historią i wnukami; materia rozszarpywana kiedyś i obecnie przez różnokierunkowe interesy i namiętności – zarówno osobiste jak i suflowane bądź podjudzane (a kto to wie, czy może w niektórych przypadkach czasem nie jurgieltnicze?). Poseł tej ziemi winien zatem traktować mandat jak czułenko, którym ma tkać pas łączący region z macierzą.

Analizując rozmaite zachowania poprzedników musimy uważnie przyglądać się kandydatom i zastanawiać, czy nadchodzący wybrańcy zadbają o godną polskość Śląska, by stłumić odśrodkowe procesy żerujące na niezadowoleniu bytowym tutejszego społeczeństwa. Czy deklarując propolskość przed 9 października potem okażą się faryzeuszami i sprzedawczykami? Czy w przyszłym parlamencie naiwnością i zaniechaniem lub jawną, cyniczną obstrukcją przetoczą nadwiślańskie żródła Silesianum ku Germanicum?

(Tekst ukazał się równocześnie na łamach tygodnika pt. "Gazeta Śląska" nr 19.)

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika nemo

07-10-2011 [21:12] - nemo (niezweryfikowany) | Link:

SZ.P.Korus,jeśli wygra PO,tośmy już PO land a nie Polska.Z iskierką optymizmu ,serdecznie pozdrawiam.

Obrazek użytkownika noktowizor

10-10-2011 [02:14] - noktowizor (niezweryfikowany) | Link:

33% wynik PiSu uważam za sukces, zwłaszcza po smoleńskiej hekatombie najlepszych jego ludzi i po zdradzieckiej ucieczce PJoNków, którzy słusznie znależli się w rowie. Niektórzy myśleli ,że to koniec PiSu, ale się przeliczyli.
Nie znam jeszcze wszystkich wyników wyborów,ale do zwyciestwa PiSu napewno nie przyczynili się członkowie PiSu w Tychach, w 200tysięcznym mieście, w którym do senatu nie zgłoszono żadnego kandydata PiSu, z powodu jakichś drobnych błędów proceduralnych ,błędnych peseli itp. Takiej pewnej śląskiej kandydaturze, jak Bronisławowi Korfantemu, na pewno przdałyby się te 30% głosów ze 120 tys. uprawnionych tyszan, czyli jakieś tam 40 tysięcy głosów. Bagatela. Niestety, tyski wyborca mógł wybierać do senatu tylko między trzema zgłoszonymi kandydatami z:PO, Samorządowców, Związku Górnośląskiego.Kandydata PiSu nie było, co zakrawa na skandal.

W sejmie mieliśmy chorobę cholerę, przenoszoną przez wodę z nieczystych POmyj.Teraz, PO wyborach, mamy cholerę i dżumę przenoszoną przez pchły, wszy szczurzego pochodzenia. Bo taką szczurzą prowieniencją legitymuje się nowa 10% Palikociarnia (od łapania zapchlonych szczurów uciekających z tonącego okrętu).

Ciekaw jestem wyniku RAŚ.Obawiam się jednak,że skutki POwierzenia RASiowi przez POwski Sejmik Śląski działu edukacji na Śląsku, zaowocują kolejnymi śląskimi zaprzańcami polskości, tym razem z kadry nauczycielskiej. Np. w Chorzowie do sejmu z ramienia RAŚ startował jeden z dyrektorów szacownego chorzowskiego Liceum im . J. Słowackiego. Może za niedługo patrona Słowackiego, zastąpi nowy patron Eichendorf, znany śląsko-niemiecki poeta. W ramach eliminacji prawdziwych Polaków i wypierania polskości ze śląskich szkół.

A oto prognoza na dalszy ciąg sejmowej historii.
PO + Palikociarnia mają ok 49% mandatów. POdetrą się jeszcze PSLem i mogą dalej nieRządzić. Za rok w Polsce wybuchnie totalny krach finansowy. Dzięki kreatywnej księgowości Vincenta R,ujawni się gigantyczna dziura budżetowa a dzięki prezesowi NBP Belce, złoty stanie się śmieciową walutą, przebijająca swoją inflacją upadające Euro. Z braku budżetowych pieniędzy utracimy zdolność konsumowania funduszów unijnych a banki niemieckie za wszelką cenę ,czyli za odcięcie swojej pomocy upadającym gospodarkom Ost Europy, ratować będą Euro (ojro) czyli dawną swoją DM. Być może ,że się Niemcy będą na tym próbować wzbogacić, wykupując za bezcen, ziemie Zachodnie i Śląsk, tak jak dziś kupują Grecję.
Nie żałuję ,że teraz nie wygraliśmy wyborów. PiS musi się odbudować po Smoleńskiej hekatombie i zdradzie PJoNków. Musi się przygotować do przejęcia władzy w warunkach ciężkiego kryzysu.Bo teraz w Polsce może już być tylko gorzej.Jedyne co cieszy, to sromotna klęska PJoNków i poważna klęska SLD. Niestety, reszta lemningowych wyborców nie wie jeszcze,że wybrała g..no. Dopiero jak je zje i się obliże rozpozna jego prawdziwy niesmak.

Za rok, nawarzone piwo będą pić ci ,którzy je nawarzyli, czyli twórcy "zielonej wyspy bezrobotnych", wirtualnego budżetu,klęski Euro 2012,wirtualnych autostrad itd. Na polskiej scenie sejmowej i rządowej, jak na Titanicu,w oparach absurdu i groteski, nadal tańczyć będzie PO ze swoim POmiotem czyli Palikociarnią, aż do nieuchronnego zatopienia. A wszystkie tratwy ratunkowe zajmie PSL.
Jak 2+2=4, za rok mamy nowe wybory parlamentarne.A może i nawet prezydenckie. Wszak nadal nie znamy prawdziwego stanu zdrowia pRezydenta.Wszak nadmiar wrażeń, w krótkim czasie, sercu nie służy.
Ale na Śląsku, raz nawarzonego RASizmu nie pozbędziemy się tak łatwo.