IV Rozbiór Polski

28 września mija 72 rocznica jednego z najtragiczniejszych wydarzeń dla Polski w XX wieku, w tym dniu został podpisany w Moskwie traktat rozbiorowy Polski między Niemcami i Sowietami. Pierwotna decyzja, zawarta w tajnym protokóle traktatu „Ribbentrop – Mołotow” z 23 sierpnia 1939 roku szła w kierunku podziału Polski na połowy wzdłuż Narwi, Wisły i Sanu, tak ażeby nie było żadnych możliwości tworzenia namiastki państwa polskiego mogącego stanowić źródło zarzewia między obu bandytami dzielącymi łup. Stalin obłudnie szukał jakiegoś usprawiedliwienia swego uczestnictwa w rabunku i dlatego zrzekł się ziem centralnej Polski za Litwę mającą pierwotnie przypaść Niemcom. Zagarnięte ziemie polskie przydzielił hojnie Litwie / Wilno z powiatami Wileńsko Trockim i Święciańskim, łącznie 8,3 tys. km2/, oczywiście tylko po to ażeby za przyzwoleniem niemieckim w pół roku później zagarnąć całą Litwę wraz z Łotwą i Estonią. Pozostałą część województwa Wileńskiego oraz województwa Nowogródzkie, Poleskie i Białostockie włączył do Białoruskiej SSR wraz z takimi „białoruskimi” ziemiami jak łomżyńskie i augustowskie. Województwa: Wołyńskie, Tarnopolskie, Stanisławowskie i Lwowskie bez zachodnich jego krańców przydzielono do Ukraińskiej SSR. Łącznie terytorialny łup Stalina był większy od zdobyczy Hitlera, wyniósł bowiem 201 tys. km2. czyli ponad połowę terytorium przedwojennej Polski, pod względem zaludnienia i zagospodarowania Hitler zdobył znacznie więcej bo ponad 22 miliony mieszkańców, podczas gdy sowiecką okupacją zostało objętych nieco ponad 13 milionów.

W odróżnieniu od Niemiec cesarskich, III Rzesza uznała za zbędne tworzenie jakiegoś marionetkowego tworu polskiego. Lojalnie w stosunku do umowy ze Stalinem tereny polskie zostały włączone bezpośrednio do Niemiec, lub do Generalnej Gubernii zarządzanej wyłącznie przez Niemców i przeznaczonej do całkowitego zniemczenia. W ten sposób nie miało pozostać śladu po Polsce. Stalin formalnie uniknął oskarżenia o okupację czysto polskich terenów mimo przekroczenia nieszczęsnej linii lorda Curzona, gdyż włączenie tych terenów do Białorusi względnie Ukrainy tworzyło pozory „jednoczenie ziem ruskich”, hasła podejmowanego jeszcze przez carską Rosję i łatwiejszego do strawienia przez mocarstwa zachodnie. Było to oczywiste naruszenie traktatu z Niemcami, który wyraźnie stawiał sprawę zaboru ziem polskich, a nie jakichś „oswobodzeń” zachodniej Ukrainy czy Białorusi. Hitler zabiegi Stalina łącznie z oszukańczym „plebiscytem” potraktował pobłażliwie uznając, że i tak jest to rozwiązanie tymczasowe przed zagarnięciem Europy wschodniej przez Niemcy.

Na taki podział Polski mogła mieć wpływ tragiczna decyzja dowódcy DOK VI - Lwów i obrońcy miasta przed Niemcami generała Władysława Złom – Langnera, który nie poddał Lwowa Niemcom, ale uwierzył oszukańczym pisemnym zobowiązaniom dowódcy frontu, późniejszego sowieckiego marszałka Timoszenki w odniesieniu do warunków przejęcia miasta i traktowania jego bohaterskich obrońców i wpuścił do Lwowa sowiecką armię. Zajęcie miasta przez Niemców nie ulżyłoby zapewne jego doli, ale przynajmniej ocaliłoby jeńców wojennych. Ponadto pozbawiłoby argumentu użytego przez Stalina w rozmowie z Rooseveltem, że „wolą ludu” Lwów został włączony do sowieckiej Ukrainy już w 1939 roku.

Obydwaj zaborcy współpracowali ze sobą ściśle w niszczeniu polskiego oporu, a nawet ewentualności takiego oporu przez eksterminację warstwy przywódczej i inteligenckiej. Putin zapewne nie bez kozery odmówił udostępnienia dokumentacji dotyczącej zbrodni katyńskiej i innych, gdyż przy okazji mogłoby się ujawnić współdziałanie bolszewicko hitlerowskie.

Tymczasowy podział Polski okazał się jednak trwały w odniesieniu do sowieckiej strefy okupacyjnej. Z punktu widzenia prawa międzynarodowego zatrzymanie wschodnich ziem polskich przez Sowiety było nielegalne ze względu na szereg traktatów ustalających granice polsko sowieckie i paktu nieagresji zawartego w 1932 roku. Legalny rząd polski nigdy nie wyraził zgody na zabór tych ziem, a wszelkie uznania przez PRL nie mogą być w tym względzie umocowane prawnie jako że sama PRL była bezprawnym tworem stalinowskim.

Ustalanie granic powojennych między Sowietami i PRL odbywało się na zasadzie dyktatu sowieckiego, który uwzględniał wyłącznie swoje interesy i to tak dalece, że nawet w kilka lat po ustaleniu granic dokonywano ich rewizji według aktualnych potrzeb sowieckich. Jako zupełnie anegdotyczne zjawisko występuje sprawa białostocczyzny. Według sowieckich źródeł, potwierdzonych wydanymi po wojnie mapami, było to terytorium sowieckie, które Związek Sowiecki „wielkodusznie” podarował Polsce. Ta „wielkoduszność” była o tyle ułatwiona, że Białystok został niemal doszczętnie spalony przez wycofujące się wojska niemieckie, a resztki ocalałego wyposażenia fabryk zostały w znacznej mierze wywiezione przez bolszewików.

Sprawa rozwiązania problemów granicznych z Sowietami nie została uporządkowana po roku 1989, mimo że inwitem dla jej poruszenia było zaoferowanie Polsce przez Jelcyna Kaliningradu. Oczywiście Polska tego daru przyjąć nie mogła nawet gdyby rzeczywiście taka oferta była oficjalnie potwierdzona, natomiast była okazja do naprawienia przynajmniej oczywistych nonsensów w ustalaniu granicy, jak na przykład dzielenie wiosek na pół itp. W niektórych miejscowościach można było przeprowadzić plebiscyt w celu ustalenia rzeczywistych życzeń ludności. Takie postawienie sprawy nadałoby problemowi granicznemu walor wiarygodności i przynajmniej minimum przyzwoitości. Tymczasem stan, który istnieje jest bezmyślnym potwierdzeniem oczywistego bolszewickiego nie liczenia się z jakimikolwiek racjami ludzkimi, historycznymi czy prawnymi. W odniesieniu do granic państwowych tak jak i w innych sprawach obserwujemy bierne akceptowanie sowieckich pozostałości.

Ci, którzy uważają, że uznanie nienaruszalności powojennych granic służy sprawie polskiej w stosunku do ewentualnych roszczeń niemieckich, mylą się zasadniczo gdyż rozstrzygnięcia w tym przedmiocie mają zupełnie różne podstawy prawne. Granica Polski z Niemcami została ustalona decyzją zwycięzców, którym Niemcy poddały się bezwarunkowo i tym samym nie mają prawa jej kwestionowania. Natomiast granica polsko sowiecka została narzucona jednemu sojusznikowi przez drugiego na zasadzie bezprawnej przemocy i wbrew protestom legalnych władz polskich. Akceptacja tej granicy przez władze PRL nie ma mocy prawnej ze względu na nielegalne pochodzenie tych władz, które były niczym innym jak tylko agenturą sowiecką.

Wobec przejęcia granicy polsko sowieckiej przez Białoruś i Ukrainę, sprawa ustalenia stosunków międzynarodowych Polski z tymi państwami, w tym również spraw granicznych, powinna być rozstrzygnięta w umowach bilateralnych suwerenną wolą tych państw, a nie przejmowana z dobrodziejstwem inwentarza stanu pozostawionego po sowieckiej okupacji wszystkich trzech sąsiadów. Podobnie suwerennie nie zostały rozstrzygnięte sprawy graniczne z Czechami i Słowacją. Zmiany granic dokonane w 1939 roku uzyskały formalne potwierdzenie przez obydwa zainteresowane państwa Czechosłowację i Polskę, natomiast stan powojenny został podyktowany przez Sowiety i do dziś takim pozostał.

Rozpad imperium sowieckiego nie został dokonany do końca, właściwie jesteśmy świadkami tego procesu i jakie będą dalsze jego drogi trudno jest dziś ustalić. Jednak akceptacja wszystkich nieprawości, a w tym również spraw związanych ze stosunkami między uciemiężonymi narodami nie może stanowić dobrej podstawy do pomyślnego rozwiązania na przyszłość.

Łukaszenko dla celów propagandowych straszy społeczeństwo białoruskie rzekomymi polskimi roszczeniami rewindykacyjnymi, chociaż w Polsce nawet najbardziej radykalne ugrupowania antysowieckie z takimi roszczeniami nie wystąpiły. Problem naprawy krzywd poczynionych przez bolszewików leży znacznie głębiej aniżeli sprawy regulacji granic państwowych, chodzi nie tylko o pełną listę tych krzywd, ale również o adresata roszczeń. Rosja dość pochopnie uznała się za kontynuatorkę Związku Sowieckiego, a tym samym przejęła odpowiedzialność za skutki działań poprzednika. Przy okazji warto wspomnieć, że Lenin odżegnał się od ciągłości państwa sowieckiego w stosunku do przedpaździernikowej Rosji, w związku z tym odmówił płacenia rosyjskich długów i mimo protestów, a nawet orzeczeń międzynarodowych trybunałów osiągnął swoje. Współczesna Rosja rości pretensje do bycia krajem cywilizowanym i poddającym się regułom współpracy międzynarodowej, powinna zatem honorować roszczenia sankcjonowane odpowiednimi wyrokami kompetentnych sądów w odniesieniu do szkód i krzywd wyrządzonych sowiecką okupacją.

W obecnej sytuacji próby zamachu na Polskę ze strony spadkobierców III Rzeszy i ZSRS odpowiedź ze strony polskiej musi być zdecydowana i skuteczna.

Niestety nie widać tego zdecydowania ze strony przedstawicieli władz w Polsce, które robią wszystko dla zabiegów o łaskawość wielkich sąsiadów.

Jest to po prostu odrażające, nie tylko nic nie dają, lecz pozwalają na wyraźne lekceważenie petentów. „Bek jagnięcia rozjusza lwa”, wprawdzie w tym przypadku mamy do czynienia nie tyle z lwem, co z szakalem i nie jagnięciem, a zwykłym klientem możnego domu najłagodniej to traktując. Przypomina się wiek XVIII i zabiegi o łaskawość Katarzyny II, które zakończyły się rozbiorami.

Niezależnie od działań indywidualnych Polska musi spowodować wniesienie sprawy na forum unijne w celu wykazania, że Niemcy łamią zasady obowiązujące w Unii. Zabawne chyba byłoby gdyby Belgia, Holandia czy Niemcy zaczęły budować drugi tunel do Anglii z obawy, że Francja któregoś dnia istniejący tunel zablokuje. Unia Europejska posiada dostateczne wyposażenie, ażeby zapewnić wszystkim jej członkom korzystania z wszelkiego rodzaju komunikacji istniejącej w granicach Unii. Dotyczy to również linii przesyłowych, energii elektrycznej, ropy naftowej, gazu itp.

Żyjemy w świecie jak z „Portretu” Mrożka, spuściznę po Stalinie przejęły bez sprzeciwu nie tylko kraje dawnego jego obozu otoczonego „żelazną kurtyną”, ale również i UE, która z dobrodziejstwem inwentarza patronuje kultywowaniu tej spuścizny. Jest to jedna z najpoważniejszych przyczyn, dla której wymagana jest całkowita przebudowa całego układu europejskiego, a nie tylko unijnego. 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika marian

27-09-2011 [19:15] - marian (niezweryfikowany) | Link:

Pełna zgoda - to, że unia to kołchoz, a w kołchozie kto rządzi?, no kto?, kto? - swołocze.

Obrazek użytkownika łysy

27-09-2011 [19:35] - łysy (niezweryfikowany) | Link:

namawiasz Pan do zmiany granic? Żeby Lwów był polski? Jestem za. Mój dziadek o to walczył. Ale przydałyby się jakieś argumenty. Może by tak wybudować tą elektrownię atomową i cichutko coś wystrugać przy okazji. Ukraińcy sami Lwowa nie oddadzą. Mam tam rodzinę to wiem.

Obrazek użytkownika Gość

28-09-2011 [09:40] - Gość (niezweryfikowany) | Link:

Czy nie obawia się Pan, że jakiekolwiek polskie rządania zmiany granic na wschodzie otworzą puszkę Pandory wszelakich roszczeń terytorialnych?

Argument Pana jest finezyjny: alianci i granice zachodnie Polski, i Stalin i granice wschodnie Polski. Jednakowoż, ten sam nielegalny rząd zaakceptował te zmiany, "odzyskał" Ziemie Zachodnie, utracił te na wschodzie.

Moi dziadkowie mieszkali we Lwowie, ja urodziłem się we Wrocławiu. Obawiam się, że tak jak ja nie cieszyłbym się z oddania Wrocławia Niemcom, podobnie obecni Lwowianie nie cieszyliby się z oddania Lwowa Polakom.

Wydaje mi się, że rozumiem jednak Pana: gdybym utracił Wrocław, chciałbym go odzyskać. Pan, proszę wybaczyć supozycję, urodził się chyba na tamtych ziemiach i stąd Pańska pozycja na ten temat?

Puszka Pandory, powiadam Panu. Ojciec mojego niemieckiego przyjaciela urodził się i studiował na Breslau Universitat, czyli na moim Uniwersytecie Wrocławskim. Mój przyjaciel zagląda do Wrocławia i mówi, że jego ojcu brak tego miasta. On sam, jednakowoż, ani myśli o jego "odzyskaniu."

P.S.
Historia o oddaniu Polsce Królewca przez Jeltsina -- to prawdziwa historia? Nigdy o niej nie słyszałem.

Z poważaniem,
Gość