„CZERWONE GITARY”, „CZARNA PERLA”, EKSTRAKLASA PRZED...

Jak to śpiewały Czerwone Gitary? „… Za miesiąc matura/ Dwa tygodnie/ Już niedługo coraz bliżej – dwa tygodnie…”. Wszystko się zgadza, bo dosłownie za dwa tygodnie (i dwa dni) zaczynają się w Katarze piłkarskie mistrzostwa świata, które dla Biało-Czerwonych będą jednocześnie maturą, egzaminem na piłkarskie studia wyższe i egzaminem magisterskim. Cóż, po cichu myślę nawet o doktoracie, ale lepiej nie zapeszać. Oby tylko nie było ostatniej zwrotki piosenki Czerwonych Gitar „Znów za rok matura/Za rok cały…” Oczywiście w piosence jest „za rok”, ale w futbolowym życiu za cztery lata. Obyśmy tej maturalnej piosenki nie musieli śpiewać. Zdecydowanie wolę „We Are the Champions”. Freddie Mercury ze wszystkimi jego grzechami (a któż nie grzeszy?) odszedł do zaświatów, a od miejsca jego urodzenia, czyli Zanzibaru jestem nie tak znowu daleko, bo piszę te słowa w Mozambiku na spotkaniu organizacji zrzeszającej 104 państwa z UE, Afryki, Karaibów i Pacyfiku.
Z czym się piłkarskim świecie kojarzy Mozambik? Oczywiście z Eusebio, fenomenalnym napastnikiem urodzonym w tamtej portugalskiej kolonii i grającym dla Portugalii. I to jak grającym! Dzięki niemu jego kraj zdobył pierwszy w historii medal mistrzostw świata – w Anglii w 1966 roku. O tym portugalskim brązie mało kto już pamięta, bo w długiej pamięci fanów futbolu na świecie pozostał głównie finał na Wembley, zakończony dogrywką i zwycięstwem gospodarzy nad Niemcami 4:2. Fakt, że Eusebio da Silva Ferreira był wtedy z 9 golami królem strzelców, mało kto już, niestety, pamięta. Za to pewnie dużo więcej ludzi kojarzy słowa wielkiego angielskiego piłkarza Bobba Charltona: „Mistrzostwo w 1966 roku nie zostało zdobyte na boiskach. Zostało wygrane na ulicach”. Bardziej niż gole „Czarnej Perły z Mozambiku”, jak nazywali Eusebio, są dziś pamiętane wykrzyczane w ekstazie słowa komentatora BBC, który w ostatnich sekundach finału na Wembley darł się do mikrofonu: „Jacyś ludzie są na boisku. Myślą, że to już koniec. I teraz jest!”. Ba, nawet kiepskie sędziowanie sowieckiego arbitra tego meczu bardziej wrylo się kibicom w futbolową pamięć niż sensacyjny ćwierćfinał reprezentacji komunistycznej Korei i wyczyny Eusebio na MŚ 1966. Eusebio w sumie zagrał dla Portugali 64 razy i strzelił 41 goli, aby ostatnich parę lat piłkarskiej kariery zarabiać dolary w USA, grając nawet w... piłkę halową.

Dziś ze względu na szaloną „polityczna poprawność” nikt nie będzie nawet przypominać, jak nazywano Eusebio, bo użycie słów „Czarna Perła z Mozambiku" niektórym kojarzy się z rasizmem, choć mi raczej z podziwem dla piłkarza do którego mam duży sentyment. Dlaczego? Bo urodził się tak jak ja 25 stycznia, tyle że 21 lat wcześniej. I miał tak samo, jak ja, 175 cm…

A chłopaków z "Czerwonych Gitar" (no, starszych chłopaków) – poznałem przed 18 laty w "miłych okolicznościach przyrody". Spędziliśmy z sobą więcej niż trochę czasu (ładnych parę dni) i ciepło wspominam dziarskich, jarych dżentelmenów.

A Katar tuż, tuż… Obawiam się pierwszego meczu, wolałbym pierwszy grać z Argentyną, ale Mundial to nie jest „menu” w restauracji, gdzie można sobie wybierać. Obawiam się, ale wierzę w naszych. Może się nasi rywale zza oceanu skupią na „Lewym”, a to wykorzysta Milik ? A  może Robert Lewandowski poradzi sobie i tak z potrójnym czy poczwórnym kryciem ? Szkoda, że nie ma Jakuba Modera, ale trzeba zacisnąć zęby i robić swoje. Doprawdy z katarem czy w Katarze można osiągać sukcesy.

A w międzyczasie w najlepsze gra Ekstraklasa – chyba ciekawsza niż w ubiegłym sezonie. W ostatniej kolejce wyglądało na to, że po raz kolejny rywale Legii robią wszystko, aby mogła samotnie gonić Raków. Widzew wysoko przegrywa w Zabrzu, w którym powinni się już szykować do postawienia pomnika Łukaszowi Podolskiemu. Wisła Płock ulega u siebie z walczącym o oddalenie się od strefy spadkowej Śląskiem Wrocław-a to wszystko powoduje, że niemiecko-bałkański trener Legii może trochę odetchnąć w klubie, który słynie z wielkiej presji. A swoją drogą wydaje się, że zespół z Łazienkowskiej 3 powinien przede wszystkim poprawić się w defensywie. Obrona Legii straciła bowiem aż dwa razy (!) więcej goli niż Raków, a w sumie aż 7 zespołów Ekstraklasy ma mniej straconych bramek niż warszawiacy. Swoją drogą to paradoks, że drugą – po Rakowie - obronę w Ekstraklasie ma bujająca się w drugiej połówce tabeli Warta Poznań, która straciła tylko 13 goli, a więc mniej o 5 niż Legia. "Dziwny jest ten świat"-jak śpiewał Czesław Niemen, którego zresztą „Sen o Warszawie” stał się hymnem Legii...

*tekst ukazał się na portalu i.pl    (31.10.2022)