Siatkarska młodzież w ataku i piłkarze-politycy

W gościnnej hali sportowej przy Szkole Podstawowej numer 50. we Wrocławiu przy ulicy Czeskiej w ostatni weekend rozegrano półfinały siatkarskich mistrzostw Polski młodzików. Poza gospodarzami – UKS „Koral” Wrocław wzięły w nim udział: Szkoła Mistrzostwa Sportowego „Sparta” AGH Kraków, KS Energetyk Poznań oraz MMKS ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.
Zawody były dobrze zorganizowane, mnie jednak bardziej interesowały aspekty sportowe. Turniej potwierdził świetną pracę siatkarską z młodzieżą we Wrocławiu. Wśród dziewcząt czyni to Volley, wśród chłopców – zarówno Gwardia, jak i UKS „Koral”. Dwa tygodnie wcześniej juniorzy wrocławskiej Gwardii zdobyli 6-te miejsce w MP juniorów, poprawiając się o dwie pozycje w porównaniu z pandemicznym rokiem 2020. Oni mają łatwiej, bo posiadają oparcie w klubie Tauron I Ligi czyli eWinner Gwardii. WKS „Koral” ma chyba trudniej, bo funkcjonuje tylko w kategoriach młodzieżowych. Pozostali uczestnicy wrocławskich półfinałów MP młodzików też mają solidne zaplecze: ZAKSA – wiadomo mistrz Europy, wicemistrz Polski, krakowska „Sparta” ma z kolei wsparcie pierwszoligowej krakowskiej AGH, której seniorski skład wzmocni nadzieja polskiej siatkówki – mierzący 207 cm Dawid Dulski z BKS Chemika Bydgoszcz (czyli aktualnego mistrza Polski juniorów). Wreszcie „Energetyk” Poznań, znany oczywiście bardziej z siatkówki żeńskiej – aktualne mistrzynie Polski juniorek, zeszłoroczne brązowe medalistki, w tym roku także 4-te miejsce w juniorkach młodszych - ale tez brązowy medal w kategorii juniorów młodszych dodany do zeszłorocznego srebra. Jednak przede wszystkim finansowana przez państwowy koncern energetyczny „Enea” wielka – bo licząca aż 1250 dzieci i nastolatków – siatkarska Akademia.
Tak więc w cieniu Rimini i Ligi Narodów, przez którą Polacy idą jak burza, a Polki ze zmiennym szczęściem (jednak gorzej niż 2 lata temu), rozgrywane są inne, młodzieżowe turnieje, których nie transmituje telewizja – ale to one właśnie m. in. zadecydują o przyszłości polskiej siatkówki.
Byłem też na półfinale MP Młodzików w Gdańsku, których gospodarzem był klub z Plus Ligi Trefl, a które odbywały się w hali IV LO.
Ostatnio odbywały się także mistrzostwa Polski juniorów młodszych w Krakowie, w Nowej Hucie, na osiedlu Bieńczyce. Tytuł w niesamowitym stylu zdobyli siatkarze Lechii 1923 Tomaszów Mazowiecki słynącej z pracy z młodzieżą. Prezes Robert Papis może być dumny, bo seniorzy uratowali dla Tomaszowa Tauron Ligę, a juniorzy młodsi po trzech czwartych miejscach (sic!) wreszcie stanęli na podium i to na tym najwyższym. Tomaszów Mazowiecki, który wbrew nazwie leży w województwie Łódzkim – tak jak Sędziszów Małopolski jest nie w Małopolsce ,tylko na Podkarpaciu, a Rawa Mazowiecka nie leży na Mazowszu, tylko na ziemi łódzkiej – zdetronizował Akademię Talentów Jastrzębskiego Węgla. Akademia kierowana przez trenera Dariusza Luksa tydzień wcześniej w tej samej krakowskiej, nowohuckiej hali, zdobyła srebro w finale MP juniorów, broniąc tytułu wicemistrza z MP 2020.
Wracając do Lechii: 17-latkowie zagrali perfekcyjnie, bardzo dojrzałą, taktycznie na poziomie seniorskim, siatkówkę. Trzeba dopowiedzieć, że spora część tych chłopaków gra ze sobą w siatkówkę od drugiej klasy szkoły podstawowej, a niektórzy nawet od „zerówki”!
W finałach MP juniorów młodszych wystąpiły dwie drużyny z Warszawy, obie z apetytami na medale. Zakończyło się czwartym miejscem dla MOS Wola i piątym – ich odwiecznych rywali czyli KS Metro Warszawa.
Bez entuzjazmu, ale napiszę coś o piłkarzach. I nawet ich będę bronił: nie narzekajmy na wyniki meczów towarzyskich. Nie należy więc biadolić nad remisem z Islandią 2-2, uratowanym zresztą w przedostatniej minucie przez Karola Świderskiego z zespołu PAOK Saloniki. Mecze towarzyskie, sparingi w przededniu ME czy Mundialu nie mają większego znaczenia. Oczywiście lepiej, aby Biało-Czerwoni je wysoko wygrywali, ale nikt, w tym także Sousa nie chce odkrywać kart.
Ponieważ już długo żyję na tym świecie, a pamięć mam nienajgorszą, to przypomnę choćby tylko dwa fakty. Przed fantastycznymi dla nas MŚ 1974 w RFN – gdzie zajęliśmy trzecie miejsce, a gdyby nie słynny „półfinał na wodzie” we Frankfurcie nad Menem, gdzie grano raczej w waterpolo niż futbol , to pewnie bylibyśmy mistrzami świata – kadra Kazimierza Górskiego przegrywała sparingi jeden po drugim, a dziennikarze i kibice rwali sobie włosy z głowy. A potem przyszły wiktorie z Argentyną, Włochami, nokaut z Haiti (7-0), Serbią, Jugosławią i w walce o podium z Brazylią.
Przed mistrzostwami Europy w 2004 roku, do których Biało-Czerwoni zresztą się nie zakwalifikowali – w ostatnim meczu towarzyskim Grecji Polska wygrała z nią w Szczecinie 1-0. Później okazało się, że wygraliśmy z przyszłymi … mistrzami Europy!
I tu refleksja osobista .Od tego turnieju w Portugalii, w którego finale gospodarze przegrali właśnie z Helladą minęło 10 lat. Gdy organizowałem w Parlamencie Europejskim drużynę piłkarską złożoną wyłącznie z europosłów – niestety nie było już słynnego Włocha Gianniego Rivery, który był posłem do PE od 2004 do 2009 roku (tak, ten zdobywca „Złotej Piłki” z 1969 roku -pamiętam go z europoselskich ław!) – poznałem przedstawiciela greckiej centroprawicy europosła Teodorosa Zagorakisa. Tak, to ten sam kapitan mistrzów Europy z 2004 roku(tez zresztą z PAOK Saloniki)....
Kiedy będą Państwo czytać te słowa, nasi będą po pierwszym meczu Euro 2021 ze Słowacją. Oby mecz z Hiszpanią w Bilbao nie był „meczem o wszystko”.

*tekst ukazał się w tygodniku "Słowo Sportowe" (15.06.2021)