Polski finał w Weronie, tytuły dla JW i Chemika

Już w najbliższą sobotę finał finałów, czyli: „polski” - bo z polskim klubem- finał siatkarskiej męskiej Ligi Mistrzów. Werona ,miasto znane z dramatu angielskiego pisarza Wiliama Szekspira „Romeo i Julia” , będzie teraz miejscem wielkiej siatkarskiej wojny, a nie wojny rodów Kapulettich i Montekich, która doprowadza zakochanych w sobie młodych ludzi pochodzących ze zwaśnionych rodzin do samobójstwa.
W ten weekend cała sportowa Polska będzie trzymać kciuki za ZAKSĄ, która teraz nazywa się Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Jest wielka szansa, że wicemistrzowie Polski (!) zdobędą najważniejszy europejski puchar dla naszej ojczyzny. Będą wtedy następcami Płomienia Milowice (Milowice to dziś dzielnica Sosnowca), który uczynił to w 1978 roku, a więc 43 lata temu. Wtedy zresztą nie było żadnej Ligi Mistrzów, tylko stary poczciwy Puchar Europy.
Przypomnę, że wtedy mieliśmy złota polska serie: w 1974 roku Biało-Czerwoni zdobyli mistrzostwo świata, dwa lata później złoto Igrzysk Olimpijskich, a po kolejnych dwóch latach wygrali klubowe mistrzostwa Starego Kontynentu. Czy to czegoś nam nie przypomina? Popatrzmy : w 2018 Polska wygrywa mistrzostwa świata, po trzech latach są igrzyska olimpijskie, a przed nimi finał najważniejszego europejskiego pucharu…
Analogie nasuwają się same. Czy cztery dekady później znowu będziemy mieć złotą serię? Wtedy była to kwestia czterech lat, teraz już tylko trzech…
Gdy piszę te słowa, jestem dwa dni po obejrzanym na żywo w Policach, decydującym, jak się okazało, meczu finałowym o mistrzostwo Polski siatkarek 2021. Zakłady Azotowe Chemik Police obroniły tytuł mistrza kraju, pokonując Developres Rzeszów. To był pasjonujący cykl finałowy, bo na cztery mecze trzy kończyły się tie-breakami . W obu klubach gra kilka reprezentantek Polski (więcej w Policach)-stąd na pewno był to ciekawy materiał szkoleniowy dla sztabu naszej kadry przygotowującej się do majowej Ligi Narodów we Włoszech oraz wrześniowych ME ,gdzie Biało-Czerwone bronią miejsca w pierwszej „czwórce”.
 Dwa dni przed meczem Police - Rzeszów oglądałem w Jastrzębiu drugi, decydujący mecz o tytule mistrza Polski 2021 mężczyzn. Jastrzębski Węgiel wygrał ponownie z Zakładami Azotowymi ZAKSA Kędzierzyn-Koźle i bardzo niespodziewanie zdobył złoto – zresztą pierwszy raz po 14 latach!
Ciekawa to rzecz: ZAKSA regularnie w ostatnich kilku sezonach spuszczała baty zawodnikom JW. Także w tym sezonie wygrała dwa razy w rundzie zasadniczej, a trzeci raz spuściła Ślązakom lanie w finale Pucharu Polski, wygrywając bezapelacyjnie 3:0. Aż w końcu przyszedł czas na spektakularny rewanż! Sport, siatkówka bywają i okrutne i piękne zarazem . I cóż z tego, że ZAKSA w sezonie zasadniczym wygrywała (prawie) wszystko ,gdy na finiszu po prostu lepszy okazał się klub z Jastrzębia. Gratuluję zawodnikom, sztabowi szkoleniowemu z włoskim trenerem na czele (finał MP był starciem szkół trenerskich włoskiej i serbskiej), ale przede wszystkim prezesowi Adamowi Gorolowi za niebywałą konsekwencję w budowie tego klubu, który odziedziczył z paromilionowym długiem. Szczególnie warto podkreślić, że Gorol i jego ekipa nie skupili się wyłącznie na sporcie profesjonalnym ale zbudowali świetną Akademię Talentów dla młodzieży. To znakomity projekt i jest w niej już teraz wielu przyszłych reprezentantów Polski. Jeden z wychowanków tej Akademii Talentów zadebiutował w tym roku w Plus Lidze w wieku… 16 lat. W ten sposób zbliżył się do rekordu jednego z paru najlepszych libero w Polsce - Jakuba Popiwczaka, który debiutował, także zresztą w europejskich pucharach ,w wieku niespełna 16 lat. Przypomnę wszystkim, że Kuba Popiwczak, skądinąd fan żużla i wrocławskiej Sparty to człowiek od nas, z Dolnego Śląska – pochodzi z Legnicy.
Skoro już o żużlu mowa to muszę pochwalić – nie czynię tego zbyt często – władze naszej Ekstraligi. Chodzi o telemetria ,a ściślej telemetryczne pomiary czasów, osiąganych przez jeźdźców . To ułatwia prace sędziom ,ale tez jest efektowne dla widzów przed telewizorami. Jest tylko jeden szkopuł: owe pomiary dotyczą czasów ,a wiec pokazują metę -a nie to ,co w speedwayu bardzo często jest kluczem do zwycięstwa czyli starty ! Telemetria może łatwiej niż telewizyjna fotokomórka sędziego pokazać np. falstart , „ukradzenie startu”. A to oznacza dyskwalifikacje i zasadnicza zmianę dla układu biegu ,a czasem i meczu. Zatem apel do zarządu najsilniejszej żużlowej ligi świata czy polskiej Ekstraligi: Wojciecha Stępniewskiego i Ryszarda Kowalskiego: telemetria -TAK, ale też na start ! Technicznie jest to na pewno do zrobienia.
 Jedna uwaga na koniec: jestem tradycjonalista, zatem zawsze będę mówił Sparta ,niezależnie jakiego będą mieli wrocławscy żużlowcy sponsora. Z drugiej strony przez szacunek dla ludzi i firm, którzy dają na sport, siatkówkę, żużel konkretne pieniądze zawsze będę podkreślał: Betard czy kiedyś Atlas. To samo dziś w tym tekście : pisałem ZAKSA czy Chemik Police,ale podkreślałem nazwę strategicznego ,tytularnego sponsora obu tych wielkich klubów czyli spółkę Skarbu Państwa(brawo!) -Zakłady Azotowe . Szanujmy tradycje Al-i szanujmy sponsorów!

*tekst ukazał się w "Słowie Sportowym" (26.04.2021)