Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Lekcja pragmatyzmu, czyli polityka Berlina…
Wysłane przez ryszard czarnecki w 28-12-2020 [07:28]
Oto pragmatyzm w polityce zagranicznej. Jeszcze przed chwilą Niemcy, wraz z innymi krajami Europy Zachodniej, beształy Turcję z powodu, a może pod pretekstem praworządności i praw człowieka, a teraz nie dość, że niemiecki minister spraw zagranicznych Heiko Maas składa wizytę w Ankarze, to jeszcze Niemcy – zupełnie inaczej niż Francja – w praktyce popierają Turcję w jej sporze na Morzu Śródziemnym z Cyprem i Grecją. Berlin po raz kolejny udowodnił, że jest do bólu pragmatyczny, a hasła „praworządności” są przez niego, owszem, używane, ale wtedy, kiedy trzeba, a nie wtedy, kiedy nie trzeba…
Ktoś powie, że to cynizm. Może, ale taka jest właśnie współczesna polityka międzynarodowa. Nie tylko zresztą współczesna, bo taka była wtedy, gdy brytyjski lord Curzon chciał odbudowanemu po przeszło 120 latach państwu polskiemu odebrać Kresy Wschodnie RP, taka była ponad 200 lat temu, gdy Kongres Wiedeński stał się powszechnie uznanym międzynarodowym gwoździem do trumny Polski, tak była, gdy Rosja, Prusy i Austria dzieliły polskie terytorium, skądinąd używając do tego „argumentu” o … ochronie praw mniejszości (sic!).
Tak było za czasów Talleyranda, Richelieu, w okresie średniowiecza i czasach starożytnych. Persowie, Hannibal, Imperium Rzymskie, antyczna Grecja, przez czasy Karola Młota, okres hiszpańskiego Imperium, nad którym nie zachodziło słońce i I Rzeczypospolitej z jej milionem kilometrów kwadratowych – największego w swoim czasie państwa Europy, przez wiek XVIII – te równię pochyłą polskiej państwowości, gdy w Europie wzrastały już inne potęgi, aż po ostatnie 200 lat i dwie dekady – zmieniały się ustroje, formy uprawiania polityki, sposób prowadzenia wojen, ale mechanizmy funkcjonujące w polityce międzynarodowej są tak naprawdę te same, ponadczasowe, czasem tylko ubierane w inne kostiumy historyczne.
Jestem historykiem, ale nie są to rozważania historyka. Jestem polskim politykiem i niniejszy tekst jest apelem o bezwzględny pragmatyzm w polskiej polityce zagranicznej. Bywało z tym różnie. Naiwność, idealizm, brak rozróżniania między różnymi grami sojuszników i wrogów, wreszcie uznanie, że „historia przyzna nam rację”. To były różnorodne odmiany tego samego fatum wiszącego nad naszą polityką zewnętrzną.
Uczmy się od tych, którzy są racjonalni i pragmatyczni. Chodzi o te państwa, które są od nas większe, silniejsze politycznie i mocniejsze gospodarczo...
Tyle. Kto mądry, też zrozumie.
*tekst ukazał się na portalu wprost.pl (31.08.2020)
Komentarze
28-12-2020 [08:29] - Marek1taki | Link: Nie problem w tym, że Heiko
Nie problem w tym, że Heiko Mas prowadzi politykę pragmatyczną a Niemcom nie postawiono linii Curzona. Problem, że polscy politycy realizują cudze cele. Linia Curzona jest podziałem realizowanym przez Dudę i Morawieckiego w przeciwieństwie do Trójmorza. Dobra zmiana zmarnowała już więcej niż rządy Tuska. W tym roku podała Putinowi Białoruś na tacy. Tusk przynajmniej haratał w gałę i nie miał czasu.