x. Podwin i Kosibowicz -o moralności i młodzieńczej energii

Dzisiejszy wpis rozpocznę od refleksji x. Adama Podwina, zawartych w książce "Drogowskazy", z 1907 roku.

Pisze on do młodzieży między innymi :

"Jak wiosna budzi nadzieje, tak budzi je i młodość; jest ona nadzieją ziemi, pociechą nieba. Gdy patrzymy na nią, widzimy przed nią długą przyszłość, a gdy ona dobra, to rośnie nadzieja, że i ta przyszłość będzie lepsza.

Aby jednak te nadzieje nie zawiodły, aby ten najpiękniejszy okres życia nie był straconym dla Twojej przyszłości, abyś z tego, co na wiosnę życia zasiejesz, co z czasem zbierzesz, mógł przez resztę życia żyć, aby wreszcie nie był straconym dla Twej wieczności, musisz młodość wyzyskać.

Niestety słowa "użyć młodości", często fałszywie są zrozumiane. One znaczą tyle, co wyzbyć się jak najprędzej jej świeżych i bujnych sił, co spędzić ją na szukaniu tego, co zmysłom dogadza, spędzić ją bezmyślnie, lekkomyślnie. A to wszystko razem dodane znaczy : zmarnować ją, obedrzeć z uroku, nie wyzyskać jej sił, stracić ją dla wieczności, podciąć nią dalsze swe życie.

Mój Drogi, co to za straszne zaślepienie ! Wszak całe Twoje życie, a więc i młodość, należy do Tego, który Ci je dał; wszak to, że Bóg dla młodości szczególnie hojny, nakłada na Ciebie obowiązek, abyś dary Jego szczególnie wyzyskał; wszak jeśli ją Bóg szczególnie kocha, to nakłada na nią również obowiązek, aby ona Jemu właśnie szczególnie służyła.

Więc, "użyć młodości", to znaczy użyć jej dla Boga; to znaczy - dążenia do celu życia nie odkładać na ostatnie jego chwile, ale dążyć doń od dziś. Bo nie wiesz przecie, jak długo będziesz żył (...).

Kto Ci powiedział, że okres młodości nie jest w Twoim życiu ostatnim, że nie z niego tylko zdasz rachunek ? A czy może Bóg nie ma prawa wymagać od Ciebie, abyś go zdał ? Czy może żądając go, postąpi niesprawiedliwie ?

O nie ! Wszak On Ci dał to wszystko, czego potrzeba do odpowiedzialności, czego potrzeba, aby zasłużyć na nagrodę lub karę. Dał Ci rozum, to prawda, że jeszcze niezupełnie wykształcony, ale zdolny do pojęcia, że życie jest poważne, że wielki jego cel, że Bóg jest, i że jest Sędzią sprawiedliwym; dał Ci wolną wolę, to znaczy, zdolność wybierania między dobrem a złem, a ten rozum i wolę już w pierwszych dniach Twego życia opromienił i umocnił Łaską !

Gdy byłeś chłopięciem zaledwie dwuletnim, już na kolanach dobrej matki nauczyłeś się wymawiać słowo "Bóg", a ono było jednym z pierwszych, które wypowiedziałeś. Nawet Twoje zmysły były od dzieciństwa wciągnięte w służbę Bożą, nauczyłeś się wsłuchiwać w harmonijną melodię pieśni kościelnej, podziwiać wspaniałość obrzędów religijnych. Nie tylko głos Łaski, matki, ale i nawet ten Twoich zmysłów mówił do Twojej dziecięcej duszy : jest Bóg !

Powiedz, Mój Drogi, czy tak nie było ? Gdy zgrzeszyłeś, wiedziałeś o tym; gdy się pojednałeś z Bogiem, spokój i pociecha wstępowały w Twe serce. I tak jest do dziś.

Patrz teraz, gdzie miejsce dla usprawiedliwienia, gdzie furtka, którą mógłbyś się wymknąć przed sprawiedliwością.

O, Mój Drogi, nie masz usprawiedliwienia, nie będzie go kiedyś, gdy będziesz zdawał rachunek z Twej młodości ! 

To myśl o wieczności ! Myśl poważna i święta. Ze względu na nią, musisz wyzyskać młodość, użyć jej dobrze.

Ten sam jednak poważny obowiązek ciąży na Tobie, jeśli ta wieczność jeszcze od Ciebie odległa, jeśli ta wiosna nie ostatnia, ale po niej nastąpią inne pory Twego życia. Jak rolnik musi na wiosnę rzucić ziarno na rolę, a w czas żniwa zbierać, aby nie przymierał z głodu w zimie, tak samo musisz czynić i Ty. Do celu życia bowiem zdążamy, gdy nie zakopujemy otrzymanego talentu w ziemi, ale gdy pracujemy nim.

Do tej pracy nie ma odpowiedniejszej chwili jak młodość. Twój umysł świeży jeszcze i nie znużony, pamięć chwytna, wyobraźnia bujna, wszystko zarywa się w niej jak rzeźbione; wszystko, co widzisz i czytasz i myślisz, składa się w niej w barwne obrazy.

Żyjesz bez troski o potrzeby doczesne, bo starają się o nie Twoi rodzice, a to pozwala Ci zająć się tylko i wyłącznie rozwinięciem sił Twej duszy. Wola nagina się z łatwością do dobrego, bo nie miałeś czasu na nabranie złych nałogów, a serce, o, to serce młode ! To sam żar uczuć, porywów, zapałów !

Wszystkie więc siły Twego ducha tak podatne, że można je urabiać dowolnie. I od tego też jest młodość !

Ona urabia człowieka; jaką ona, takim późniejsze życie. jaki młody chłopiec, taki z małymi wyjątkami młodzieniec, taki człowiek.

Jeśli w młodości nauczysz się sumiennego spełniania obowiązków Twego życia, nigdy o nich nie zapomnisz; jeśli ich teraz nie spełnisz, nie będziesz ich spełniał nigdy.

A wedle tego, jak się z nich wywiążesz, będzie Twoja przyszłość pogodna, jak dzień wiosenny, lub ponura, jak listopadowy, lub smutna jak Zaduszki ...

Drogi Przyjacielu, oto wielkie znaczenie i zadanie młodości ! Oto, dlaczego z natchnionej, a świętą miłością przejętej piersi wieszcza, popłynęły słowa :

'Młodości ! Ty nad poziomy !'. (Podwin, s. 31 - 33).

Słowem komentarza, proszę o zwrócenie uwagi na kilka przekłamań wprowadzonych przez psychologię i funkcjonujących obecnie w powszechnym obiegu społecznym. Po pierwsze, konstatacja przedwojennego duchownego, że życie człowieka NIE NALEŻY do niego samego, zmieniona przez pseudo-naukę zwaną "nauką o duszy" (psychologią) na twierdzenie, że życie człowieka należy do niego samego, człowiek jest kowalem własnego losu, "weź sprawy we własne ręce i nie oglądaj się na nikogo" wołają palanci z psychologii do polskiej młodzieży.

Psychologiczne kłamstwo numer dwa : pierwszym słowem wypowiadanym przez dziecko jest wyraz "mama". Faktycznie matki oczekują od własnego dziecka, że to wypowie kiedyś zlepek sylab, który utworzy słowo "ma - ma". Pierwsze słowo dziecka rozumiane jako wyraz "ma- ma" wskazywane jest przez psychologię rozwojową jako element normalnego etapu rozwojowego. Warto jednak przypomnieć, że nasze polskie przedwojenne dzieci jako pierwszy wyraz wypowiadały słowo "Bóg", co było oczywiście ułatwiane przez rodziców powtarzających przy dziecku ów wyraz.

Kolejna rzecz, to prawidłowość, wskazująca na możliwość dowolnego kształtowania młodego umysłu dziecięcego, a później młodzieńczego. Jeszcze przed II wojną światową prawidłowość ta łączyła się z obowiązkiem rodzicielskim podjęcia trudu wychowania własnego dziecka według tradycji i wiary katolickiej. Dziś, psychologowie i psychiatrzy, pod płaszczykiem, chęci ochrony dziecka i dbałości o jego dobrostan umysłowy, wmawiają społeczeństwu, że zdecydowana większość dzieci cierpi na depresje i wymaga "fachowej pomocy", a młodzież ma skłonności samobójcze, dlatego rodzice powinni oddawać jej wychowanie w ręce obcych ludzi (psychologów, psychoterapeutów i psychiatrów). Tym właśnie sposobem, my jako polskie społeczeństwo tracimy kontrolę nad rozwojem przyszłych pokoleń, powierzając ich los demoralizatorom.

Przypatrzmy się jednak innej przedwojennej publikacji :

"Wiemy doskonale, iż wszelkie badania nad zepsuciem obyczajów są dziś niepopularnym banałem, który w dodatku trąci parafiańszczyzną i zakrawa na wychwalanie minionych czasów przez zgorzkniałą zrzędę. (...). 

Bunt młodych rozsadza stare formy, zarzewie swe czerpie z ewangelii Lindsey'a, Russell'a czy Lawrence'a, a odwracając się od nudnych, w dodatku rzekomo obłudnych moralizatorów, z entuzjazmem chwyta powabne hasła Ligii Reformy Obyczajów, tak błyskotliwie i z talentem reklamowane przez Boy'a, Krzywicką i ich satelitów. Liberalizm moralny ma się stać wykładnikiem nowych czasów, a pewne obozy młodzieży, z osławionym "Legionem Młodych" na czele, nie wahają się głosić nowego kodeksu moralności, nie tej obłudnej, burżuazyjnej, ale postępowej i wyzwolonej, nazywającej wszystko po imieniu, stosującej śmiało w praktyce to, co głosi teoria, choćby tą teorią miały być małżeństwa na próbę czy koleżeńskie "współżycie"...

Nie potrzeba być ani zgorzkniałym zrzędą, ani też subtelnym obserwatorem i znawcą współczesnych prądów, żeby stwierdzić, iż brudna fala moralnego zepsucia za dni naszych wzbiera. Nie chodzi już o przemijające wyskoki mody, te czy inne niemoralne filmy, pisma, przedstawienia, o nadużywanie sportu dla pogańskiego kultu ciała itd. (...).

W chwili obecnej przerażać jednak musi fakt, iż moralne rozpasanie podnosi się do godności zasady, iż niemoralne występki rozgrzesza się bez spowiedzi i pokuty, iż czyni się z nich życiową konieczność, a nawet przystraja się je cyniczną frazeologią o nowej, postępowej moralności. Nie mamy już tylko do czynienia z upadkiem, występkiem, ale z zasadą, która w występku upatruje cnotę.

Źródła moralnego rozpasania :

Byłoby zbrodnią twierdzić, iż cała młodzież polska hołduje tej przewrotnej zasadzie. Mimo wszystko jednak przerażającym jest fakt, iż znalazła się drobna mniejszość naszej młodzieży, która odważa się głośno przyznawać do nowego a tak w swej treści nihilistycznego kodeksu bezbożniczej, wolnomyślicielskiej etyki. Ta zorganizowana, a przez możne sfery niestety popierana mniejszość, stała się ogniskiem najgroźniejszej zarazy, która znajdując zawsze w naturze ludzkiej podatne podłoże, w czasach obecnych może się tym groźniej rozwinąć, gdyż sumienia, odwracane systematycznie od Boga przez bezbożną propagandę, straciły już dużo ze swej odporności na ponęty zmysłowego użycia. (...).

Możnaby się pokusić o próbę analizy tych czynników, które wpłynęły skutecznie na obniżenie zasad moralnych wśród współczesnej młodzieży. Trzebaby sięgnąć do całej sumy zła moralnego, jakie częściowo zrodziła, a częściowo spotęgowała ostatnia wojna (chodzi o pierwszą wojnę światową). To zło nie wypaliło się w okresie kilkunastu powojennych lat, ale ciągle nową płomieni się pożogą. Przybyły potężne w swych skutkach przewroty, rozluźniły się wiązania społeczne, szaleje ekonomiczny rozstrój, a za nim jak nieodłączny cień wlecze się bezrobocie młodych, rozleniwienie, beznadziejność życiowa, całe to trzęsawisko, na którym lęgnie się wyuzdanie zmysłów. (...).

W tej atmosferze buntu i młodzieńczego radykalizmu mogły paść triumfalne okrzyki, iż "religia, święcąca triumfy przez niespełna 20 stuleci, teraz odchodzi do lamusa wspomnień". Do lamusa przeszłości odsyła się i katolicką etykę, nazwaną "średniowiecznym ascetyzmem". Ascetyzm nie może mieć zwolenników wśród wojującego pokolenia młodych i normalnych ludzi, w których "najsilniej, po prostu wszechpotężnie przemawia instynkt seksualny". Wszystko to, co instynkt ten hamuje i w ryzach utrzymać pragnie jest tylko obłudnym zakłamaniem burżuazyjnej etyki, która prowadzi do kretynizmu umysłu, do osłabienia woli oraz wypaczenia charakteru. - Z takich ideowych przesłanek musi płynąć w życie brudna fala moralnego zepsucia i wyuzdania. (...).

Często jednak zapomina się czy przemilcza fakt, iż główną przyczyną dzisiejszego zepsucia młodzieży jest właśnie pokolenie starsze. (...).

Miejmy odwagę przyznać, iż te ideowe prądy, które zatrważają nas wśród młodych, to moralne rozluźnienie, które zdumiewa nas nieraz swym cynizmem - przygotowali starsi; młodzież wyciąga tylko wnioski, dobija się o prawa, by to co robią starsi było także jej udziałem.

Wielka wina starszych :

Cały ruch wolnomyślicielski i bezbożniczy, który musi poderwać podwaliny moralności, prowadzą w Polsce od szeregu lat starsi, liberałowie i masoni dawnej szkoły. Od szeregu lat Boy-Żeleński przygotowywał swą pracą publicystyczną dzisiejsze hasła młodych radykałów i wolnomyślicieli. W swych zjadliwych artykułach i pamfletach przeorał całą katolicką etykę, zohydził ją kłamstwami i sofizmatami, tępił "katolickie wstecznictwo" i pracowicie szczepił na polskim ugorze kwiaty francuskiej "wolnej myśli". Społeczeństwo starsze uśmiechało się z zadowoleniem, iż mówi "prawdę" choć czasami przykrą, nagradzało publicznego gorszyciela pochwałami listowymi, przyznało mu nagrodę literacką za całokształt literackiej pracy i pracę tę opromieniło blaskiem akademickiej rozety. Fanatyczną akcję Boy'a za "świadomym macierzyństwem", które ma się stać kresem "piekła kobiet" poparła z entuzjazmem część społeczeństwa starszego, zwłaszcza zespół lekarzy starej, na materializmie wychowanej szkoły. Dziś kodeks moralnego rozpasania, proklamowany przez Boy'a z ambony "Wiadomości Literackich", stał się integralnie kodeksem moralności młodych radykałów. Nad ich wychowaniem i uświadomieniem czy raczej wyuzdaniem pracował Boy przez szereg lat. Dewizą w tej pracy była potworna zasada, iż młodzież dorastająca wychowa się najlepiej, jeśli nie będzie krępować swych zmysłowych instynktów. Z tego posiewu wstało dzisiaj smutno żniwo. Gromy słusznego oburzenia padają na obóz zradykalizowanej młodzieży za jej niereligijność oraz nihilizm moralny - a tymczasem przewrotny wódz i siewca moralnego brudu zasiada spokojnie w aeropagu myśli i twórczości polskiej.

A czy miał kto dotychczas odwagę wykazać, jak niszczycielski wpływ w duszach młodego pokolenia wywarli i wywierają czołowi menerzy wolnomyślicielstwa, jak Stpiczyński, Rzymowski, Ułaszyn, Kotarbiński, Hulka-Laskowski, Kaden-Bandrowski, ... literaci, profesorowie .... usiłujący systematycznie odbrązowić w umysłach młodzieży ideały przeszłości ? nie zachęcają wprawdzie ci liberałowie wprost i cynicznie do rozpusty, jak to czyni Boy, ale podrywają w młodych umysłach i sercach wszelki autorytet wiary i Kościoła, a zatem konsekwentnie wpędzają tę młodzież na szlaki życiowej łatwizny, choćby tę łatwiznę chciało sie zamaskować szumnymi ideałami "państwa pracy". Ideały państwowości, dobrobytu, obrony granic, podniesienia dobrobytu, ochrony zdrowotności fizycznej..., choćby najszlachetniejsze - zawiodą i legną w błocie, jeśli nie wysuniemy na czoło troski o podniesienie i ochronę zdrowia moralnego, o odbudowę dusz ludzkich. A odbudowy tej nie dokona zlaicyzowana etyka ni "wyzwolony" rozum; te czynniki wolnomyślicielskiego wychowania bankrutują wszędzie, rodząc deprawację moralną wodzów pogańskiego rasizmu i afery Stawiskich, utkane z korupcji, zepsucia i zbrodni. Daremnie więc walczyć z antyreligijnym amoralizmem młodzieży, jeśli równocześnie tolerujemy na katedrach i wyróżniamy laurami wysokich odznaczeń apostołów moralnego nihilizmu.

Garść zdeklarowanych wolnomyślicieli starej szkoły, bankrutującej zagranicą, zarzuca swe sieci na Polskę, rozpisuje ankiety, tworzy ligi obyczajowej reformy oraz poradnie rozpusty, inspiruje bezbożne projekty praw ... a społeczeństwo katolickie milczy, co najwyżej wyraża boleść bezsilną, iż młodzież się radykalizuje i deprawuje moralnie.

Nie jałowe biadanie, ale odważny protest zorganizowanej opinii starszego społeczeństwa przeciw trucicielom dusz młodego pokolenia może położyć kres zepsuciu a przynajmniej skutecznie je ograniczyć.

Tolerancja czy bezkarność ? :

Tymczasem zamiast protestu jawi się krańcowa tolerancja, w której coraz więcej zanika różnica między cnotą a występkiem. Tolerancja i pobłażliwość, które zdumieć muszą katolików Zachodu. (...).

Ze stanowiska etycznego jest rzeczą okropną, iż mężowie i żony, pędzeni prądem zmysłowego egoizmu, sprzeniewierzają się swym przysięgom; iż krętymi drogami, nawet przez fałsze, krzywoprzysięstwo i apostazję od wiary dążą do zerwania zadzierzgniętych przed Bogiem i prawem więzów a zawarcia nowych, grzesznych i występnych. Ale czyż nie jest rzeczą smutniejszą, prawie beznadziejną, ta obojętność opinii publicznej, z jaką przyjmuje się takie fakty do wiadomości, robiąc z nich co najwyżej pikantną sensację dnia ? Czyż nie jest horrendalna ta pobłażliwość, z jaką takim osobom podaje się rękę, przyjmuje się je nadal w katolickim domu, utrzymuje się z nimi przyjazne stosunki ? (...).

Taka tolerancja panująca wśród starszego społeczeństwa, musi doprowadzić na dłuższą metę do moralnej ruiny młodzieży. Młodzież widzi te przykłady, komentuje je w namiętnych słowach, słabnie w walce z własnymi namiętnościami, bo nie słowa i przestrogi, ale czyny są najmocniejszym czynnikiem pedagogicznym. Piękne, etyką cechowane słowa, przy występnym życiu stają się tylko zarzewiem wewnętrznego buntu i oburzenia wśród młodych. Jakże można się dziwić, iż młodzi wymagają radykalne wnioski ? (...).

Iluż to na terenie Polski mamy nauczycieli i wychowawców młodzieży zhańbionych apostazją od wiary, konkubinatem, nawet zrzuceniem kapłańskiej sukni ? I ci ludzie mają zaszczepiać wiarę i moralność w sercach i umysłach młodych ?

Tak możnaby przechodzić kolejno różne objawy bezbożnej i niemoralnej tolerancji, która na przykład nawet nie próbuje zwalczać pornografii na scenie, ekranie, w książkach i ilustracjach. Jak społeczeństwo nie ma odwagi nazwać rozpustników publicznych po imieniu, napiętnować ich gorszące postępowanie, tak nie może odważyć się na napiętnowanie dzieł sztuki nazwą miernoty czy brudu z punktu widzenia religii i etyki. Każdy krytyk, choćby rzekomo katolik, drży przed zarzutem obskurantyzmu, pruderii, dewocji - jakim w niego uderzy hałaśliwa semicka złośliwość Słonimskich, Tuwimów i zakonspirowanej, wolnomyślicielskiej kliki. (...).

O zdrową opinię publiczną :

(...) Ludzie jakichkolwiek przekonań politycznych, jeśli tylko łączy ich katolicka religia i etyka, powinni sobie podać solidarnie dłoń, by tworzyć nową opinie publiczną, bojkotującą nieustraszenie jawne rozpasanie moralne. Przy starszych stanie natomiast większość naszej młodzieży, tej prawdziwie katolickiej, szlachetnej, bolejącej nad moralnym upadkiem swych braci i sióstr.

Trzeba przede wszystkim zerwać z karygodną pobłażliwością towarzyską względem notorycznych wolnomyślicieli, odstępców od wiary (...).

Stworzenie zdrowej, odważnej opinii publicznej, stygmatyzującej cynizm moralny, jest bezwzględnym nakazem chwili, jeśli nie chcemy dopuścić do tego, by nas zalała brudna fala moralnego rozpasania. (...).

W szczególności Polkom katoliczkom przypada do spełnienia szczytne posłannictwo w pracy nad stworzeniem zdrowej, moralnej opinii publicznej, wszak chodzi tu przede wszystkim o poszanowanie i o honor kobiet, które przecież najwięcej cierpią wskutek rozpasania moralnego. Mamy niestety Polki, mamy nawet ich organizacje, które piórem i słowem bronią zaciekle wolnomyślicielskich, bezbożnych postulatów, współpracują wybitnie w szerzeniu moralnej zarazy. Oby się znalazły równie głośne, dzielne i nieustępliwe szermierki dobrej i szlachetnej akcji. (...).

We Francji zrywa się bunt, organizuje coraz to mocniejszy sprzeciw i bezwzględna walka z masonerią i bezbożnictwem, które prowadzi do moralnej zgnilizny narodu.

W Stanach Zjednoczonych, jak ostatnio informowały dzienniki, stowarzyszenia religijne rozpoczęły zdecydowaną kampanię przeciw filmom erotycznym i niemoralnym. Zdając sobie sprawę ze spustoszenia, jakie tego rodzaju filmy szerzą w duszach zwłaszcza młodzieży, katolickie duchowieństwo stworzyło specjalną organizację pod nazwą "legion moralności" (Legion of Decency), który pod hasłem : "Precz z filmem niemoralnym ! Niech żyje skromność w filmie !" rozpoczął bezwzględną kampanię bojkotu w całym kraju. Akcję tę zapoczątkowali Wielebni Księża Biskupi, którzy na swym posiedzeniu w Cincinnati, 20. czerwca 1934 roku, zdecydowali zwrócić się do wszystkich wiernych z pasterskim wezwaniem, by wszyscy katolicy bojkotowali solidarnie kina, wyświetlające niemoralne filmy. Do akcji stanął już cały szereg diecezji z 8 milionami wiernych. Co więcej, do akcji wszczętej przez katolików dołączyło się duchowieństwo protestanckie a nawet rabini, tak, iż 9 lipca 1934 zebrali się w rezydencji biskupa Nowego Jorku reprezentanci wszystkich wyznań, celem uzgodnienia wspólnego frontu w zbiorowej akcji przeciw niemoralnym filmom. Na konferencji tej ustalono czarną listę istniejących już niemoralnych filmów, w które na pierwszym planie ma uderzyć bojkot. Co do przyszłości zaś przyjęto za zasadę dla filmowej produkcji hasło : "ani erotyzmu, ani zbrodni !", atakując w ten sposób dwa najgłówniejsze źródła tematów filmowych. Konferencja "Legionu Moralności" postanowiła również zwrócić się z apelem o pomoc do władz rządowych i samorządowych, od związku zaś producentów filmowych zażądano ustąpienia dyktatora Hollywood'u : Willy Hays'a, który popierał, a przynajmniej tolerował rozpasanie niemoralne w filmach. (...).

(Skutkiem tych działań) jest popłoch, jaki panuje obecnie w amerykańskiej produkcji filmowej. Już w tej chwili wycofano cały szereg filmów z obiegu, inne, choć gotowe, leżą w wytwórniach, gdyż producenci boją się bojkotu, inne jeszcze poprawia się na gwałt i umoralnia, usuwając z nich wszystko, coby mogło razić wstydliwość i poczucie moralne szerokich warstw. Co więcej, związek producentów filmowych zamianował generalnego cenzora, który posiada pełną władzę w kierunku surowej oceny wszystkich obrazów, opuszczających wytwórnie w Hollywood. (...).

Akcja "Legionu moralności" rośnie, obejmuje nowe diecezje, zyskuje miliony nowych zwolenników, równocześnie zaś myśli się intensywnie o stronie pozytywnej wszczętej akcji, mianowicie o produkcji dobrych, pouczających i uszlachetniających filmów. (...).

Nawet z doczesnego punktu widzenia racji stanu czynniki decydujące powinny energicznie tępić to wszystko, co rozsadza w narodzie moralną więź katolickiej etyki. Urzędnik państwowy czy wychowawca młodzieży, urągający cynicznie swym życiem zasadom moralnym i religijnym, jest elementem na wskroś szkodliwym w budowaniu mocnej państwowości polskiej. Pornografia w druku, na ekranie, na scenie, w lokalach publicznych .... jest wrogiem państwa, bo podrywa moralność obywateli, deprawuje młodzież.

Czynniki rządzące mogą wiele zdziałać dla poskromienia moralnego rozpasania. Nie wolno nam jednak zapominać o tym, iż w państwie demokratycznym takimi będą państwowe ustawy, jaka będzie opinia publiczna, jaką będzie presja na przedstawicieli rządu i na posłów sejmowych. dlatego inicjatywa musi wyjść ze społeczeństwa, musimy się odważyć na nazywanie po imieniu i bojkotowanie towarzyskie publicznych gorszycieli i bojowców bezbożnictwa, - musimy domagać się usunięcia od wpływu na losy naszego prawodawstwa i życia państwowego tych, którzy swym życiem depczą publicznie zasady elementarnej etyki, osłaniając swe występki strzępami niecnych formalności, - musimy wołać o rozwiązanie organizacji, które jak "Związek Wolnomyślicieli" lub "Legion Młodych" podrywają w narodzie zasady moralne !

Nieodzowny wniosek :

(...) Wyziewy moralnego brudu i publicznego zgorszenia atakują nie tylko ciała, ale przede wszystkim nieśmiertelne dusze, gotując dla nich śmierć gorszą od śmierci ciała. Czyżby w katolickiej Polsce nie mogła powstać Liga Obrony Moralnej, walcząca nieustraszenie przeciw zarazie publicznej niemoralności ? Liga taka istnieje we katolickiej Belgii, ma w swoich szeregach najwybitniejszych patriotów-katolików. Dla jej istnienia nie potrzeba składek i funduszów, trzeba tylko przekonania, odwagi i przejętego miłością dusz czynu. Wołamy o bohaterskich, zdecydowanych na wszystko reformatorów opinii publicznej ! Ratujmy naszą młodzież, której grozi zwyrodnienie moralne w zatrutej atmosferze bezbożności i wyuzdania !" (Kosibowicz, s. 5 - 32).

Powyższe fragmenty pochodzą z przedwojennej publikacji księdza Edwarda Kosibowicza, zatytułowanej : "Zaraza niemoralności", wydanej przez Wydawnictwa Księży Jezuitów, Kraków, 1934. Jest to rozszerzona odbitka pochodząca z miesięcznika "Wiara i Życie", nr 9, rok 1934.

Proszę mi powiedzieć, które z przytoczonych zdań straciło cokolwiek ze swojej ważności i aktualności ? Praktycznie, żadne. Ilustrują nam to szczególnie ostatnie wydarzenia rozgrywające się w Warszawie. Grupka bezrozumnych smarkaczy, chcąc popisać się przed ogółem społeczeństwa, sprofanowała figurę Chrystusa, święty symbol wiary Narodu. A ileż im podobnych chodzi sobie wolno po ulicy, będąc w gotowości do naśladowania haniebnego postępku swoich równolatków ? Podejrzewam, że nie tylko mnie przyszedł do głowy pomysł stworzenia specjalnych zakładów wychowawczych, gdzie powinny trafiać smarkate wyrostki zamierzające się na dewastację własnej historii, własnej tożsamości itd. Instytucje wychowawcze, wspomniane przeze mnie istniały już w przeszłości, a prowadzone były zazwyczaj przez zakonników. Młodzież, która stamtąd wychodziła, nie schodziła znów na drogę przestępczą, tudzież włóczęgostwo, ale miała jako takie pojęcie o tym, kim jest i co sobą reprezentuje. Potrafiła także właściwie oceniać określone zjawiska społeczne, prądy ideowe itp. Warto zaznaczyć, że w zakładach owych nie było wcale psychologów, psychiatrów ani psychoterapeutów, a za surowość panujących tam zasad odpowiadały osoby zakonne, tudzież duchowne. W tym też można upatrywać skuteczności ich działań.

Czy przedwojenne zakłady wychowawcze wraz z regułami tam panującymi możnaby odrestaurować i reaktywować ?

Powracając jeszcze do zacytowanego tekstu Kosibowicza, pragnę zwrócić Państwa uwagę na fakt "nihilizmu moralnego", który został celowo (!) zaszczepiony polskiej młodzieży przez bezbożną publicystykę, na co wskazał autor książki. Zastanawiający jest fakt, iż przedwojenni psychologowie, niemalże automatycznie włączyli do "psychologicznej charakterystyki" okresu młodzieńczego właśnie nihilizm i znaleźli nawet jego biologiczne (hormonalne) uzasadnienie. Sprytnie zastosowany został mechanizm sugestii, który sprawia, że zarówno młodzież jaki i dorośli skłonni są doszukiwać się "nihilizmu" i apatii u dorastających, nie spostrzegając nawet, że ten rzekomy nihilizm może im być zaszczepiany sztucznie poprzez środki masowego przekazu, głównie Internet i niektóre książki.

Podobnie, przedwojenny duchowny, stwierdza, że za twierdzeniami o "wszechpotężnym instynkcie seksualnym" stoją uzasadnienia ideologiczne, czyli też sztucznie wykreowane.

Książka "Zaraza niemoralności" wskazuje na konkretne metody walki z pornografią oraz przytacza przykłady organizacji nakierowanych na odnowę życia moralnego w narodzie (kazus USA) , co stanowi niewątpliwą zaletę tej publikacji.

Proszę zauważyć, że demoralizacja młodzieży pociąga za sobą przepadek niezwykle cennej młodzieńczej energii, która była niegdyś spożytkowywana na wzniosłe cele (vide: przytoczone fragmenty z publikacji Podwina).

Tyle na dzisiaj. Kolejny wpis zostanie opublikowany za około 2 tygodnie.

P.s. Proszę moich Szanownych Czytelników, by mieli w sobie więcej nadziei na przywrócenie dawnej moralności !!!!!

:-)