Rejtanopodobni stacze wsparciem dla koalicyjnej kołomyi

Trwa koalicyjna groteska opozycji. Grzegorz Schetyna coraz wyraźniej reanimuje układ przyklepany w Magdalence. Komentatorzy deliberują o szansach wyborczych zjednoczonej prawicy na większość konstytucyjną. Gdzie mi tam do analitycznych tuzów, więc odpoczywam od bieżączki politycznej. I proponuję wakacyjną impresję o sposobach wychodzenia z szarego tła, czyli jak choćby na chwilę znaleźć się w świetle jupiterów gru.
Wokół roi się od statystycznych, przeciętnych, szarych, nijakich osobniczek, osobników i osobniczątek, bezpłciowych everymanów kilkudziesięciu płci… Ot, massa tabulettae zwana potocznie populacją, lub bardziej taktownie społeczeństwem, a w razie dziejowej zawieruchy mięsem armatnim. Narodu do tej wyliczanki proszę nie mieszać, bo ani populacja, ani społeczeństwo nie muszą mieć przymiotów, zaś naród jak najbardziej. Tyle preambuły.
Wracam do no ones, ludzi w zdecydowanej większości godnych szacunku, robiących bez zadęcia swoje. Prochu nie wymyślą, Ameryki nie odkryją, że o rozwiązaniu kwadratury koła nie wspomnę, ale dzięki nim ten padół funkcjonuje jako tako. Dawniej stanowili podobno 80 procent ludzkości. A jedynie jedna piąta ruszała z posad bryłę świata z rozmaitym zresztą skutkiem. Być może lawinowy wzrost kreatywności właśnie odwraca owe proporcje? Odpukać! W każdym razie postęp polega na tym, że zjadacze chleba marzą, by zostać piekarzami. I niektórzy(niektóre) dopinają swego.
Od zamierzchłych czasów ludzie przetestowali wiele sposobów wyjścia z cienia i wdarcia się bądź do historii, bądź do zbiorowej wyobraźni, legendy czy choćby do anegdoty, na wieki, lub przynajmniej na chwilę. I drugorzędne znaczenie ma przyczyna zaistnienia w kronikach, byle utrwalała nazwisko. Salomon obok Heroda, Scewola obok Herostratesa, Penelopa obok Messaliny, Wanda co nie chciała Niemca obok Wandy Wasilewskiej co chciała Stalina, Rejtan obok Janusza Radziwiłła z “Potopu”, Kozakiewicz od gestu obok Jacykowa bez gustu, mistrz Małysz obok nieudacznika Edwordsa, Petru od sześciu króli obok trzech, w porywach czterech, gracji z Nowoczesnej od siedmiu boleści…
Wszyscy oni(i one) aby nie ugrzęznąć w anonimowości musieli wyciąć solidny numer, zacny, lub wredny, godny, lub idiotyczny. A to spalić bibliotekę, a to włożyć dłoń w rozżarzone węgle, a to się utopić, a to złajdaczyć do imentu, lub wręcz przeciwnie, trzymać zmysły w cuglach, a to pokazać fucka nieprzyjaznemu tłumowi w stolicy imperium zła, a to notorycznie się ośmieszać plotąc bez pojęcia, lub skacząc na nartach jak potłuczony…
Oczywiście pójście na całość nie zawsze owocuje celebrycką nobilitacją. Udało się na przykład pani Natalii Siwiec, która zadebiutowała obnażaniem piersi na trybunach Stadionu Narodowego. Potem reklamowała między innymi specyfik wybielający odbyt(czy to aby nie objaw rasizmu?), by wreszcie dostać program w telewizji, wprawdzie w marnej stacyjce, ale zawsze. Nie przebiła się natomiast pani Rokita, imienia nie pomnę, bez cienia rodzinnych związków z Janem Marią naturalnie. Messalina zapewne przewracała się w grobie, gdy sześćsetny amanto furioso kończył robotę między udami panny(?) R. Lecz to nadal Messalina, mimo skromniejszych osiągów, pozostaje symbolem rozwiązłości(bezpruderyjności?) absolutnej.
Mimo rozmaitych nieudanych prób dziś coraz łatwiej o rozgłos, prawda, zwykle chwilowy, ale za to na jaką skalę. Wystarczy zjeść 70 hamburgerów w 10 minut albo wdrapać się po elewacji na wieżowiec. W medialnej hierarchii takie ciekawostki ustępują niewiele pobiciu rekordu świata powiedzmy w strzelaniu z łuku czy wynalezieniu grafenu. Ciekaw jestem kto powiąże któryś z tych wyczynów z jakimkolwiek nazwiskiem? Być może na tym polega równość w dostępie do bezimiennej sławy. Czy to aby nie oksymoron?
I gdzie tu sprawiedliwość? Bo choć pożreć w zawrotnym tempie tyle kotletów czy przeistoczyć się w spidermana, a nawet uszczęśliwić sześciuset adoratorów w godzinę(?), jest trudniej niż zaprezentować progresywną postawę, na przykład pokazując język, lub inną część ciała, przed kamerą reżymowej telewizji, to właśnie takie dziwaczne gesty mogą liczyć na lans w generatorach rzeczywistości urojonej, zwykle wprawdzie krótkotrwały, wystarczający wszak, by powtórzyć za poetą: “chwilo trwaj!”.
Swoje pięć minut miała na przykład pewna sklepowa, która samotnie protestowała przed jakimś prowincjonalnym sądem przeciw pisowskiemu bezprawiu. Dzięki Bartoszowi Arłukowiczowi na moment zabłysnął pan Andrzej z Węgrowa. Pryncypialną plakaciarę rozlepiającą tęczowe wizerunki Matki Boskiej poznał już cały progresywny świat. Trzynastolatka strajkująca w obronie klimatu pod sejmem udziela wywiadów na prawo i lewo. Taki idiom, bo w rzeczywistości wyłącznie na lewo. Gwiazdą ogłoszono damę, która z listy PO zdobyła euromandat na Podkarpaciu. Ciekawe czy zostanie lokomotywą albo wręcz parowozem dziejów W kampanii przed jesienną batalią o zakwaterowanie na Wiejskiej? Cicho natomiast o Rafa Lali, a przecież także mogłaby wesprzeć koalicję obywatelską u boku Biedronia i Nowackiej na froncie ofensywy o prawa LGBTitd.
Niecierpliwie czekam na kolejnych bezkompromisowych śmiałków. Oczyma wyobraźni widzę ucznia wymachującego świadectwem z czerwonym paskiem na Szucha pod MEN, który nie dostał się do żadnej szkoły średniej. Przed Ministerstwem Zdrowia albo przed NFZ dostrzegam diabetyka zmuszonego szukać insuliny na drugim krańcu Polski albo i dalej. Zadzierając głowę spoglądam na przykutego do komina ekologa w oparach smogu. Zerkam na aktywistów walki z homofobią żądających od instruktorów nauki jazdy, by pedał gazu nazywali przyciskiem, a od kolarzy, by zamiast pedałować kręcili kołowrotkami nożnymi. Zaciąg medialnych meteorów mogą zasilić także żebracy podkościelni. Wystarczy, że obok kapeluszy na datki umieszczą napis: “co trzecią złotówkę przeznaczam na wsparcie ofiar księży pedofilów”.
Scewola, Wanda co nie chciała Niemca, Rejtan, Kozakiewicz… Niejaki Diduszko zmartwychwstały nie tak dawno pod sejmem, sklepowa zastygła niczym żona Lota przed gmachem sądu… No cóż, jakie czasy, tacy Rejtani… Na marginesie dodam, że Diduszko był najbliższy pierwowzoru, czynił bowiem swą powinność w pozycji leżącej, podobnie jak panna(?) R., postać z nieco innej operetki. Przeważają jednak stacze i staczki, gdyż faktycznie rejtanić na stojąco łatwiej, zwłaszcza w chłodne dni.
 
Sekator
 
PS.

- A ty nie mógłbyś gdzieś stanąć? - Pyta mój komputer.
- Wczoraj stałem z zaprzyjaźnionym jamnikiem przed sklepem z karmą dla zwierząt odpowiadam. - Protestowaliśmy przeciw zachęcaniu psów do diety wegańskiej. I pies z kulawą nogą nie zwrócił na nas uwagi.
- A jednak nie tak łatwo zostać współczesnym Rejtanem - pointuje złośliwie mój komputer.