Zjazd rodzinny

Zjazd rodzinny. Najstarsi uczestnicy sa dobrze po „80-tce” . Rozmawiamy o  dziejach naszych rodów, ale też o życiu. Kuzyn, który rzucił pracę w Raiffeisen Bank w Wiedniu, bo rodzina chciała mieszkac w Polsce cytuje dialog z „Pętli” Hasa: „Czemu pijesz?” – „Żeby zapomnieć” – „A o czym zapomnieć?” – „O tym, że piję”… Wuj Maciej mówi, że niedaleko stąd, w Warszawie, chodził do szkoły podstawowej na Grottgera. A mieszkał wtedy na Flory. Potem rodzina Zbijewskich przeniosła się na ulicę Czerwonego Krzyża. Ale to było później – pierwsze lata po wojnie aż do 1948 roku spędzili w Łodzi. Wuj mówi, że z jego mieszkania miał widok na flagę na Belwederze. Rozmawiamy na tyłach ambasady rosyjskiej, dowcipkując, że na pewno nas stamtąd podsłuchują. Ojciec wspomina, że ówczesną ambasadę Związku Sowieckiego budowano z tego, co zostało po budowie Pałacu Kultury i Nauki imienia Józefa Stalina. 
Niedaleko miejsca naszej rozmowy jest ulica Nabielaka: seniorzy wspominają, że wychodziła ona na willę, w której przez cały okres II Rzeczpospolitej mieszkał generał Władysław Sikorski, późniejszy premier i Naczelny Wódz.   
Rozmowa schodzi na politykę, bo jeden z uczestników rodzinnego konwentyklu mieszka w Ożarowie, gdzie jakiś czas temu mieściła się fabryka kabli.  Wlaściciel ją zlikwidował, robotnicy protestowali. Jeden z uczestników spotkania mówi, że premier Miller zachował się przyzwoicie, bo ... nie kazał do nich strzelać, w  przeciwieństwie do „premiera z PO”,za którego czasu strzelano do górników . 
Dyskusja wraca na tory historii. Konkretnie – o herbach.  Prus III- nim legitymują się Czarneccy. Słyszę wywód, że hetman Stefan Czarniecki – ten z hymnu – na dzwonie na wieży kościelnej w rodzinnej Czarncy w Świętokrzyskiem pisany był tak, jak jego rodzina w starych zapisach „Czarnecki”. Zmiękczenie przez dodanie „i” to „posag” wniesiony przez tych z rodu, którzy mieszkali na wschodzie rozległej Rzplitej. le hetman pieczętował się innym herbem – Łodzia. 
Idziemy dalej przez dekady, wieki i terytoria. Słyszę legendę rodzinna, że córka hetmana Stefana wyszła za dwukrotnego króla Polski Stanisława Leszczyńskiego, który dokonał żywota w Nancy we Francji, a jego wnuczka, córka królewska wyszła za mąż za francuskiego króla. Słucham i jako historyk mówię: hola! Dzwoni, owszem, ale nie w tym kościele. Bo Konstancja Joanna Czarniecka owszem poślubiła Leszczyńskiego, ale hetmana wielkiego koronnego - Wacława i mieli syna Stefana, a nie córkę... 
To była opowieść „po mieczu”. A teraz opowieść „po kądzieli”. Dziadek ze strony mamy, Ryszard Bieliński, przed druga wojną światową właściciel drukarni i antykwariatu na Nowym Świecie zginął rok po wojnie, bo dom, w którym mieszkał, wcześniej zbombardowany przez Niemców, nagle się zawalił. Budynek znajdował się na ulicy Tamka 45, poniżej Okólnika i miejsca, gdzie teraz mieści się Akademia Muzyczna im. Chopina.
Historia cioci mamy, Jadwigi Skórzewskiej, przez lata pracowniczki PKO BP. Pamiętam jej mieszkanko na pięterku willi na warszawskiej Sadybie. Była już starszą panią, gdy do Ojczyzny z pierwszą pielgrzymką przyjechał polski papież. Wrażenia były tak silne, że parę godzin po transmisji jego pożegnania na krakowskich Balicach dostała udaru i po paru dniach zmarła. 
I znów wszyscy cofamy się w czasie. Jerozolima, lata 1920., zamożny  brat dziadka, Eugeniusz Bieliński  jedzie zwiedzać Ziemię Świętą i Palestynę z żona Zofią z domu Luedecke (po wojnie mieszkała na Angorskiej na Saskiej Kępie w stolicy). Wynajmują automobil. W tumanach kurzu wyprzedza ich inny samochód. Poirytowany tym Eugeniusz każe szoferowi wyprzedzić z kolei tamtego...Ale w wyścigowego pyle  szofer nie zauważa zakrętu i lądują na piargu. Żona cała, szofer tez, gorzej z Eugeniuszem – ma duże obrażenia wewnętrzne. Tydzień spędza w szpitalu i gdy wydaje się, ze idzie ku dobremu, nagle umiera. Na warszawskich Powązkach, od czwartej bramy w prawo, kawałek za nagrobkiem bohaterskiego szewca-powstańca Stanisława Hiszpańskiego, na grobie Bielińskich (nazwisko mojej mamy) jest pomnik Ikara symbolizujący przedwczesną śmierć mojego stryjecznego dziadka. 
 Jest już noc, gdy kończymy rodzinne rozmowy . Oby udało się  jeszcze raz spotkać się w tym samym gronie... 

*tekst ukazał się w miesięczniku  "Nowe Państwo" (luty 2019)