Zapchajdziura, czyli brakujący członek dla Katarzyny L.

Porządek znów panuje w Warszawie. Nowy prezydent za aprobatą sądu przywraca ulicom i placom stare szacowne nazwy. Postępowy elektorat najbardziej chyba cieszy powrót alei Armii Ludowej, która krótko nosiła imię Lecha Kaczyńskiego. Stracił nieudany prezydent arterię, przyjdzie czas i na pomnik, a właściwie na pomniki. Bo cokół na Placu Dzierżyńskiego, sorry, chwilowo jeszcze Bankowym, zajęty jest na razie przez sublokatora, lecz kadencja HGW bis dopiero się rozpoczęła. Nie wykluczone zatem, że na pomnikowy szrot w Kozłówce trafi wkrótce twórca Berezy Kartuskiej Piłsudski w towarzystwie antysemity Dmowskiego, że o całej plejadzie klechów z Kopernikiem na czele nie wspomnę.
W stołecznej przestrzeni oczyszczonej z wątpliwych postaci znajdzie się zapewne godniejsze niż krótka uliczka miejsce dla Kubusia Puchatka. Bo jako transwestyta(w oryginale powieści miś jest dziewczynką) znakomicie pasuje do progresywnych poglądów tutejszych osadników.
Ktoś zauważy, że zbyt groteskowo opisuję sytuację w Warszawie. Cóż jednak znaczy moja kpina wobec farsy politycznej z damami z Nowoczesnej w rolach głównych? A ja naiwnie sądziłem, że gwiazdy, które po kastingach w maglach i na bazarach zasiliły(?) niegdyś ekipę Ryszarda Petru, już dawno osiągnęły szczyt komizmu.
Na marginesie przelewania z pustego w próżne. Nowoczesna straciła w sejmie większość klubową. Ponoć brakującego członka wypożyczy pani Lubnauer PSL. Przechodnim zapchajdziurą będzie poseł Protasiewicz, który niedawno wraz z kilkoma Edami(ED, czyli Europejscy Demokraci), primo voto do wyboru, do koloru: ZChN, UD, PiS, PO, ocalił od anihilacji klub ludowców. Przypuszczam, że im bliżej wyborów, tym transferów będzie więcej. Aby więc ułatwić te chochole tany zamierzam otworzyć na Wiejskiej wypożyczalnię manekinów, pacynek, kukiełek, marionetek, nadmuchiwanych lal(niepotrzebne skreślić).
Generalnie wszak skończyły się żarty. I bezpardonowy bój o przyszłość Polski rozgorzał na całego. Zjednoczona prawica wciąż ma znacznie więcej atutów w tych zmaganiach. Tylko musi się ogarnąć i nie popełniać niewymuszonych błędów, głównie wizerunkowych. Tymczasem jeśli mnie denerwują telewizyjne występy licznej gromadki frontmenów PiS, często nieporadnych w krzyżowym ogniu demagogii funkcjonariuszy propagandy medialnej i pyskaczy z ich stajni, to co dopiero mówić o mniej życzliwych widzach?
Prześledźmy na przykład reakcje na najpotężniejszy straszak totalnej opozycji, że PiS zmierza do polexitu. Cywilizowane próby przekonywania rzeczowymi argumentami harcowników elyt szarżujących niczym małpa z brzytwą, o bezzasadności takich oskarżeń, przynoszą mizerne skutki, jak każda reakcja defensywna. Pisiory się tłumaczą, zatem coś jest na rzeczy. W dodatku taka postawa zakłada milcząco pozytywną rolę opozycji w kształtowaniu miejsca Polski w Europie. Upraszczając, prawica musi wyjaśniać, że nie zamierza opuścić UE, natomiast obrońców demokracji w ogóle nie sposób o to posądzać.
O to akurat nie, choć niewątpliwie wnikliwszej analizy wymagają mechanizmy i kulisy owczego(baraniego?) pędu ku Europie. Stąd w bezpardonowej debacie z pikantną nutką czarnego piaru warto akcentować analogie między negatywnymi skojarzeniami z przeszłości typu germanizacja czy rusyfikacja, z bezkrytyczną, bezrefleksyjną europeizacją. I wykorzystując brutalną mantrę opozycji o autorytarnej dyktaturze z faszyzmem w tle, wspominać o anszlusie, glajszachtowaniu, landyzacji, a nieraz wręcz przywalić cepem generalnej guberni? Wówczas nazwa Poland oznaczałaby land Polska, taki regionik na wschodnich rubieżach Eurolandu. Bo niby dlaczego zarządzanie bezrozumnym strachem ma być zawłaszczane wyłącznie przez totalną opozycję?
W starym dowcipie Fidel Castro poprosił kiedyś astrologa o interpretację sennego koszmaru, który prześladował go od lat. Otóż w oknie jego sypialni co noc pojawiał się wielki tyłek i czynił swoją powinność. “To proste”, wyjaśnił astrolog. “Otrzymujesz wyraźne przesłanie: jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie.” Wniosek? Nie zawsze wystarcza pokazywanie opozycji wyrazistej twarzy.
No, wystarczy tej jazdy po bandzie. Chowam więc do pakamery brzytwę, cep i bicz satyry. Na podorędziu zostawiam jedynie…
 
Sekator
 
PS.

- Podobno Herberta, Kaczmarskiego i Gintrowskiego także chcą wysiedlić z Warszawy – pyta zaniepokojony mój komputer.
- To po prostu kwestia niesmaku – kalamburzę na chybcika. I pocieszam go, że obszczymury, znów próbuję gry słów, wcześniej czy później runą.