Barroso, Juncker i …? Komisja Europejska 2004-2019

Trochę burzliwa, trochę skandaliczna, ale też trochę nudna, pełna eurobiurokratycznej mitręgi historia Komisji Europejskiej, zwanej w pierwszych latach istnienia Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali po prostu „Władzą Wykonawczą”, zmierza do końca. Nie w sensie zakończenia rozdziału pod nazwą „Unia Europejska”, ale dlatego po prostu, że czas omówić 14 lat funkcjonowania dwóch ostatnich szefów KE – byłych premierów Portugalii i Luksemburga.

Portugalczyk Jose Manuel Durao Barroso funkcję przewodniczącego Komisji sprawował dwie kadencje, ale jego wcześniejszym politycznym Curriculum Vitae można by obdarzyć paru polityków. Jako student należał do FEM-L, maoistowskiej organizacji, ściśle związanej z komunistyczną struktura MRPP. Był przeciwnikiem dyktatora Salazara i jego idei Nowego Państwa. Jeden z bardzo wielu prawników w polityce, absolwent Uniwersytetu w Lizbonie, ale też europeistyki w Genewie był nauczycielem akademickim w Portugalii i Szwajcarii, a będąc już posłem łączył tę funkcję z pracą dziekana wydziału stosunków międzynarodowych Universidade Lusiada de Lisboa. Wcześniej jednak, w wieku 24 lat dokonał gwałtownej politycznej przewrotki „przesiadając się” ze skrajnie lewicowej organizacji studenckiej do … ugrupowania centroprawicowego. Co prawda specyfiką portugalskiej sceny politycznej jest to, że główne partie w tym kraju mają w nazwie socjalizm (sic!): jedna z nich jest po prostu Partią Socjalistyczną, a prawica i centroprawica skupia się w … Partii Socjaldemokratycznej.

Przewidywalny Barroso

Barroso był rok starszy ode mnie, gdy po raz pierwszy został posłem – miał wtedy 29 lat- a mandat dzierżył jeszcze aż pięciokrotnie, w sumie bez przerwy w latach 1985- 2004. Zanim został premierem zastępując znanego lidera portugalskiej lewicy, a obecnie … Sekretarza Generalnego ONZ Antonio Guterresa, był wiceministrem, a potem ministrem w gabinetach Annibala Cavaco Silvy. Trampoliną stało się dla niego pełnienie funkcji szefa MSZ w latach 1992-1995. W uzyskaniu tego stanowiska pomógł fakt nie tylko zagranicznego wykształcenia, ale też to, że był zaangażowany w imieniu rządu w Lizbonie w pokojowe rozwiązanie wojny domowej w dawnej portugalskiej kolonii ‒ Angoli.
Pamiętam, jak moi koledzy z Finlandii byli oburzeni, gdy premier Jyrki Katainen po 2014 roku bezpośrednio przesiadł się z funkcji szefa rządu na fotel komisarza i wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej. Tyle, że Fin zrobił dokładnie to samo, co 10 lat wcześniej Portugalczyk Barroso. Tamten objął jednak stanowisko nie wiceprzewodniczącego KE, a jej przewodniczącego. Jako premier Barroso prowadził proamerykańską politykę zagraniczną, wspierając – inaczej niż Francja i Niemcy – interwencję USA w Iraku. Dość restrykcyjna działalność jego rządu w gospodarce ‒ reforma prawa pracy i ograniczenia deficytu budżetowego ‒ przyniosła Partii Socjaldemokratycznej klęskę w wyborach AD 2005, lecz na to Barroso patrzył już z brukselskim dystansem...
Nowego, już socjalistycznego premiera Jose Sokratesa – pamiętam jak dziś – przyjmował w „stolicy” UE demonstracyjnie serdecznie. Obrazki ściskających się Barroso i Sokratesa na długo pozostaną mi w pamięci. Także dlatego, że piastujący jedno z najwyższych stanowisk w Unii były polski premier swoją następczynię i następcę na warszawskim fotelu bądź całkowicie ignoruje bądź – częściej – atakuje, co wywołuje niesmak i zażenowanie wśród ludzi pamiętających „entente cordiale” ponad podziałami, z udziałem szefa KE – byłego premiera Portugalii i jego następcy Jose Sokratesa. Skądinąd Jose Manuel Durao-Barroso skończył znacznie lepiej niż Jose Sokrates: został lobbystą, a premier Sokrates wylądował w więzieniu za korupcję ( przebywał w nim blisko 10 miesięcy).
Prywatnie Portugalczyk to bardzo miły i sympatyczny człowiek. Pamiętam nasze spotkanie w… Chinach w lipcu 2005 roku i jego otwartość na mało wtedy znanego polskiego europosła.
Jako szef Komisji Europejskiej podjął średnio udaną walkę z unijną inflacją prawno-regulacyjną, chcąc zapobiec wydawaniu przez UE tysięcy zbędnych przepisów.

Polskie konteksty „kuriera z Lizbony”

Po odejściu z funkcji szefa KE Portugalczyk nie był ani bożyszczem mediów, ani nie cieszył się specjalnym uznaniem ekspertów. Ale porównując go z mocno kontrowersyjnym Junckerem Barroso jawi się z dzisiejszej perspektywy jako polityk przewidywalny, zdolny do kompromisu, nie generujący skandali, które pogrążają resztki autorytetu unijnych instytucji.
Portugalski przewodniczący KE ustąpił 31 października 2014 roku, po dwóch pięcioletnich kadencjach. Niedługo potem związał się z Goldman Sachs i właśnie jako lobbysta tegoż został nakryty w czasie na wpół konspiracyjnego spotkania z obecnym wiceprzewodniczącym KE ‒ jednym z siedmiu zresztą ‒ Finem Jyrki Katainenem. Obaj tłumaczyli się dość mętnie. Trudno odmówić im wspólnego rysu w ich życiorysach: obaj porzucili fotel premiera w swoich krajach na rzecz fotela w Brukseli. Fotela prestiżowego ‒ ale coraz mniej prestiżowego...