komPOst

Kiedy oderżnie się partię rządzącą od koryta, gromadę jej funkcjonariuszy poczyna się nazywać – opozycją. Szlachetnym jej imperatywem winno być patrzenie na ręce władzy  i montaż programu, by zrobić kiedyś wyborcom dobrze.  Lud co cztery lata odbezpiecza długopisy, stawia krzyżyki i wrzuca kartkę do urny, czyli wybiera. Tak rodzą się politycy. Czytając aforyzmy „króla Europy” (tego z Kaszub) zwróciłem uwagę na precyzję definicji – „każdego można kupić (-) Zawód polityka sytuuje się między śmieciarzem a katem” (z wywiadu dla „Gazety Wrocławskiej” 9 marca 2001r). Ciekawe gdzie w tej przestrzeni umieścić bojowca – awanturnika z PO, co pono w Krynicy Górskiej podcierał się immunitetem. Ale ad rem, wróćmy do sejmitów, bo to kwiat narodu. Od nich to przecież zależy, czy niebawem kupię sobie pistolet GLOCK 19 GEN 4, albo czy będę pracował aż do wyzionięcia ducha. Partia, która chce wydłużyć wiek emerytalny cierpi na „schematyczny schetynizm”, zali skretyniała.  Im wyżej idą słupki poparcia dla PiS-u, tym bardziej enuncjacje & erupcje intelektualne opozycji są głupsze. Szóstka renomowanych targowiczan z Brukseli ciągnie te partię nieszczęśników & nieudaczników na dno, a hasło konstruktywnego (sic!) wotum nieufności dla rządu  i hasło premier Schetyna – staje się tanią figurą dla kabareciarzy  czy bublicystów GazoWni. Oni nawet poczynają nowy rząd kokietować. Widocznie Soros nie chce dać na michnikową gazetkę wydawaną w podziemiu.  Podobno jeden kawalerów „panny „S” winien mieć w piwnicy kilkadziesiąt (nieużywanych) norweskich powielaczy. To nie są jakieś dumki tylko myśl pani Anny Walentynowicz, a jej bezgranicznie można wierzyć. Bo to ona potrafiła być niezniszczalną ikoną opozycji. Kiedy trwały obchody XXV-lecia „Solidarności” w trakcie spotkania (Gdańsk-Wrzeszcz – sierpień – Manhattan) opowiedziała jak to Lech Wałęsa, kiedy tylko został prezydentem, zadzwonił do niej z propozycją – „wysyłam po ciebie samochód, będziesz w naszym rządzie ministrem…” Odmówiła zdecydowanie, bo to brzmiało jak jawna parodia władzy. By być dobrą opozycją trzeba mieć klasę.  Włączam telewizor i co widzę? Hałaśliwa a modnie wysmyczona posłanka Nowoczesnej z uwolnionymi z biusthaltera cyckami, podtrzymywanymi  obcisłą koszulką z napisem „Kaczyński tchórzem”, cieka się na przeciwników.  Zaś na ulicy jakiś emerytowany SB-ek w stylizowanym kominiarskim uniformie straszy kruchą dziennikarkę . Drugi ma mundurek wzbogacony lutownicą i plastykową krótkofalówką walkie – talkie , ukradzioną ani chybi wnukowi. Na ich tle grasuje w drugim planie trójzębisty fuhrer von Breslau. Michnik rzucający „skurwysynami” w odpowiedzi na pytanie o brata. Ot wypluwki KODziarsko pojętej demokracji. Oni chcą krwi, marzą by być męczennikami. A tu nic, policja się z nimi certoli a wręcz pielęgnuje jak troskliwa matka. Ech, gdzie te czasy IIRP gdy szeryf Piłsudski, kiedy raczył przemawiać a Sejmie, miał na podorędziu dziarskich chłopców. A poeta Kostek Biernacki dobrze wiedział co czynić. Posłów, co chichotali w trakcie oracji Marszałka, najpierw spłazowano pałaszami w ławach, a potem zabrano  do Berezy Kartuskiej na resocjalizację. Może i dlatego w żadnej kadencji Sejmu nie padła propozycja choćby marnej tablicy pamiątkowej w tym gmachu dla  tego, który z mównicy suponował doń: „za fotel i hotel, za burdel i serdel wam nie zapłacę”. Wracając do naszej rachitycznej opozycji da się zauważyć brak lidera z wizją. Rysiek Maderak za burtą. Korwin już nawet nie śmieszy. Miller pisuje całkiem sympatyczne peany dla władzy. Kukiz wyspecjalizował się w wyprzedaży zawodowych patriotów, tak hurtem jak i osobno. Koniczynki z PSL-u przerżną wybory przy przeźroczystych urnach. Ich Buster Keaton (Pawlak) chyba pójdzie siedzieć za kontrakt na ropę. Żal patrzeć – bylejakość i Głupota. Bo głosowanie w Sejmie nad projektem Ratujmy Kobiety – to już – totalna apokalipsa! Można się zastanowić czy wirus Głupoty śród opozycji jest tak ewidentny jak syfilis w XIX wieku,(krętek był tak powszechny, że arystokrata bez kiły uchodził za... nieobyczajnego). O tempora o mores… Taki wniosek mi się nasuwa, że J.Kaczyński wymyśli jakąś nową dyspozycyjną a dyżurną partyjkę „z licencją na zabijanie opozycji”, kiedy zajdzie taka potrzeba. Może, bo na razie ta – leży i kwiczy. A koryto coraz dalej…