Zbigniew Kicka i inni bokserzy

Widziałem wiele starć bokserów,  zapaśników, judoków i innych, również tych natury nowej, kiedyś nie do pomyślenia. Z biegiem lat zmieniały się upodobania współczesnej publiczności. Ubywało elementu sportowego, na niebokserskich ringach dopuszczono swego rodzaju dzikość i brutalność. Mając wszakże w pamięci rozrywki starożytnych Rzymian, należy taką ewolucję pod kontrolą  lekarzy i cezury telewizyjnej, przyjąć z pewnym pobłażaniem. Dalej to wszystko okazuje się polem dla popisu dzielności, społecznie pożytecznego.
Nie zmierzam tutaj do jakiejś specjalnej refleksji, po prostu chciałbym się podzielić wspomnieniem o walce dla mnie ponadczasowej, choć mającej miejsce na  gruncie pod względem sportowym lokalnym, niereprezentacyjnym. W „hali” przy ulicy Nowotki we Wrocławiu spotkały się zespoły miejscowej Gwardii i BBTS z Bielska-Białej. (Teraz ulica nazywa się Krupnicza. Sam budynek zbudowany w dziewiętnastym wieku jako Nowa Giełda opisywany jest jako architektoniczna  perła i  demonstracja ówczesnej zamożności miasta.) Widowiska oglądało się tam w średnim komforcie. Na dole w wokół ringu było względnie luźno, za to na piętrze, skąd widok był pierwszorzędny, ludzie gnietli się niemiłosiernie, układając się na poręczach warstwami - popularność boksu była wtedy ogromna.   Mecz ligi bokserskiej składał się jeszcze wtedy chyba  z pojedynków w dziesięciu kategoriach. Jedne były ciekawsze, z udziałem bardziej znanych zawodników, inne dla mało dociekliwego kibica wręcz anonimowe. Nic nie zapowiadało, że pojedynek pomiędzy mniej znanymi bokserami Zbigniewem Petryszynem i jednym z braci Kicków, Tadeuszem lub Zbigniewem – do dziś nie wiem którym, tak poruszy publiczność. Wystarczyły jednak trzy minuty pierwszej rundy, żeby wstrząsnąć salą. Starli się z niespotykanym impetem. Zwykle pojedynki zaczynały się wzajemnym badaniem sił, ewentualnie, jeśli ktoś zaplanował sobie atak od pierwszej sekundy, to z kolei przeciwnik umiejętnie unikał skrócenia dystansu, co w boksie nie jest nadto trudne albo przeciwdziałał jeszcze inaczej, zbliżał się do przeciwnika, klinczował i blokował możliwość silniejszych uderzeń. A tu nagle publika zobaczyła pełny ogień z obu stron. Pod wrażeniem tego zapanowała nagle dziwna cisza - szum i komentarze towarzyszące zwykle przebiegowi walki ucichły na chwilę. Potem nagle kobiety zaczęły piszczeć. Przychodziło ich na boks całkiem sporo, no i oczywiście nie tłoczyły się na balkonie, tylko zajmowały jakieś lepsze miejsca wokół ringu. Choć były nawykłe do oglądania męskich zmagań i bez wątpienia miały o boksie niezgorsze pojęcie, to tym razem dynamika rozwoju wydarzeń na ringu spowodowała, że udzieliło im się coś na kształt histerii. Za chwilę też, może pod wpływem ich spontanicznej reakcji, rozległy się z różnych stron okrzyki: - Przerwać walkę!
 Obaj pięściarze krwawili. Na macie ringu w różnych miejscach pojawiły się plamy krwi i dodatkowo sprawiało to wrażenie, iż przebieg walki wymknął się spod kontroli. Dodatkowo intrygująca dla oglądających walkę była dysproporcja w budowie fizycznej zawodników, przy podobnym wzroście Kicka wydawał się na tle mocno zbudowanego Petryszyna zawodnikiem filigranowym, który powinien walczyć o dwie kategorie wagowe niżej. Nie rezygnował jednak za ataku ani na chwilę. Gdyby się cofnął choćby pół kroku sędzia byłby walkę przerwał. Zrobiłby to pod presją publiczności albo też, co było normalną praktyką, w trosce o zdrowie zawodników. Sędziowie często przerywali walki z całkowicie niejasnych powodów, gdy żadne soczyste ciosy nie padały, albo po jednym taki uderzeniu dochodzącym do celu, spływającym jednak po poddawanym przeciwniku bez zrobienia na nim specjalnego wrażenia. Ten sędzia okazał się arbitrem prawdziwie sprawiedliwym.  Dokładnie widziałem, jak  zagląda w oczy zawodników i czeka tylko na pierwsza okazję, która uzasadniałaby zatrzymanie pojedynku, ale taka się nie pojawiała. Pierwsza runda to nieustanna wymiana ciosów, taka, że w trakcie rundy drugiej po znowu ostrym jej początku obaj zaczęli, znowu jednocześnie, pływać po ringu na wpół oszołomieni i jedyny raz w boksie amatorskim widziałem sytuacje, jak w wrestlingu, gdzie się takie stany udaje – przy spowolnionych ruchach ich chybione ataki, przy zejściu przeciwnika z linii ciosu, kończyły się wpadaniem w liny siłą rozpędu. Dalej żaden nich nie uzyskał przewagi, a sędzia nie musiał już zastanawiać się nad zakończeniem pojedynku przed czasem, gdyż widać było, że sobie krzywdy nie wyrządzą. Trzecia runda była nieprzerwaną przepychanką, obaj już tak opadli z sił, że ich ciosy nie mogły mieć mocy, ale żaden nie ustępował i starali się jak mogli  o wywarcie odpowiedniego wrażenia na sędziach punktowych. Ci , jak niepisany obyczaj kazał, wypunktowali zwycięstwo pięściarza gospodarzy, Petryszyna, pomimo tego, że walka była absolutnie równa. W gazetach omawiających mecz ani słowa nie było o okolicznościach tego pojedynku, uwaga była skierowana na bardziej znanych zawodników, tutaj tylko suchy wynik.
Nie zdziwiłem się, gdy po kilku latach Zbigniew Kicka został na pierwszych mistrzostwach świata w boksie, Hawana 1974, jedynym polskim medalistą. Wielkich sukcesów na imprezach bokserskich tej rangi Polacy nie odnoszą, z 19 dotąd przeprowadzonych mistrzostw przywieziono 13 medali, przy 12 obecnie kategoriach wagowych.
Ten tak istotny medal, zdobyty przez boksera ze Śląska był dla mnie oczywistym rezultatem jego pasji, którą mogłem poznać we wrocławskiej hali, nawet tylko przez to, że zademonstrował ją  jego brat Tadeusz, a nie on sam. W wielkich turniejach nawet świetne umiejętności bokserskie nie wystarczają, gdy trzeba stoczyć kilka walk z żywiołowymi, twardymi przeciwnikami. Potrzebna jest jeszcze ta bojowość, zawziętość i upór. Nie tyle w polskim charakterze, co w rodzimym wychowaniu i prowadzeniu młodych ludzi, obserwować można pewną tendencję do hamowania temperamentów. Być może w ogólnym bilansie daje  to pozytywny rezultat społecznej rozwagi, ale w sporcie i w znajdowaniu a potem realizacji wyzwań przez młodych ludzi przynosi to efekt w postaci ograniczonych, przeciętnych efektów. A chciałoby się, by młodzież zdolna była tworzyć rzeczy wielkie i w tej konkurencji nie ustępowała światu.
 
Więcej można się dowiedzieć z ciekawego wywiadu z panem Zbigniewem:

https://sport.nowiny.pl/105423-40-lat-temu-zdobyl-pierwszy-swiatowy-medal-dla-polskiego-piesciarstwa-gratulowal-mu-sam-fidel-castro.html

 Myślę, że Lucjana Olszewskiego, wielkiego znawcy boksu, nie było wtedy we wrocławskiej hali „Gwardii”, tym bardziej docenić należy jego zdanie opisujące Zbigniewa Petryszyna przy okazji układania pierwszej dziesiątki bokserów w kategorii półśredniej w roku 1971 (ustawił go na trzeciej pozycji): „Zbigniew Petryszyn, pięściarz o nieprawdopodobnej sile i ambicji,
przegrywa czasem przez dyskwalifikację ze względu na zadawanie ciosów wewnętrzną częścią rękawicy”. Przy takiej charakterystyce przeciwnika  Tadeusza, albo i Zbigniewa Kicki, zrozumiałe się staje to „nieprawdopodobne” szaleństwo w ich walce.
Jak niewystarczająca jest w sztuce pięściarskiej sama siła przekonał się każdy, kto oglądał w Hali Ludowej, na meczu Gwardii z Legią, pojedynek Zbigniewa Petryszyna z maestro Wiesławem Rudkowskim. Obraz walki był niezwykły nie przez jej zaciętość, ile przez kolosalną przewagę  Rudkowskiego. Petryszyn dosłownie nie mógł znaleźć przeciwnika w ringu – kilka razy Rudkowski stawał za jego plecami a Wrocławianin jakby go szukał w mroku hali wśród publiczności. A kiedy już próbował za nim nadążyć, to okazywało się, że nogi ma zawiązane w supeł i ani w lewo ani w prawo. Weź, spróbuj zmierzyć się z fenomenem!
Próbowałem posiłkując się starymi rocznikami „Przeglądu Sportowego” dociec który z Kicków dał wtedy taki pokaz boksu, ale zwyczajowo nie podawano przy nazwiskach imion zawodników, choć gazeta boksowi i tak poświęcała na swych łamach dużo miejsca. Prawdopodobnie był to starszy Tadeusz, który na początku roku 1971 potrafił zremisować z Wiesławem Rudkowskim. Dojść prawdy nie jest tutaj aż tak trudno, mimo tego zostawiam to trochę rozmyślnie w pewnym nieuporządkowaniu. Niech ta historyjka to nie będzie upamiętnieniem jednego tylko tytułowego bohatera, ale nich będzie kibicowską pamiątką honorującą cały ówczesny świat bokserski z zawodnikami, trenerami, działaczami, sędziami i wielką rzeszą kibiców tego, tak trudnego, sportu.