Reparacje wojenne: tu nie chodzi tylko o pieniądze

Na temat reparacji wojennych od Niemiec dla Polski należy mówić bez emocji. Zgadzam się z polskimi biskupami z Zespołu ds. Kontaktów z Konferencją Episkopatu Niemiec, którzy o takie podejście niedawno apelowali.

Te niezałatwione sprawy w relacjach obu państw należy podejmować na płaszczyźnie roztropnej dyplomacji, ale zwracam uwagę, że biskupi nie sugerowali wycofania się z tematu reparacji. Ten postulat ze strony Polski jest nie tylko w sensie moralnym, historycznym, ale także formalnoprawnym słuszny.

Domaganie się przez Polskę odszkodowań jest uwarunkowane z różnych powodów. Tu nie chodzi tylko o pieniądze. Skoro słyszymy narrację forsowaną przez Niemcy, że Niemcy też były ofiarą, i coraz bardziej zaciera się granica między tym, kto mordował, kto był agresorem, a ofiarami – na to pozwolić przecież nie można, nie godzi się.

Polski rząd do tematu reparacji podchodzi powściągliwie, „przedstawia swoje racje” i „pokazuje, jak było”. Domaganie się reparacji nie jest wcale wykopaniem przepaści między Polską a Niemcami – jak próbują te sprawę obrazować niektórzy. Niemcy mają olbrzymie relacje handlowe z Polską, dzięki którym kwestia reparacji nie sprawi, że „Berlin się obrazi”.

Mówienie o II wojnie światowej na arenie międzynarodowej jest dla Niemiec szkodliwe. Uważam, że do tych negocjacji Berlin siądzie, także dlatego, że nie chce, żeby Polska umiędzynarodowiła tę sprawę.

*wypowiedź dla portalu tvp.info (09.09.2017)