Awangranda pod sejmem

Początek lipca. Stacje telewizyjne serwują sportowe delicje. Tour de France jak zwykle ekscytujący, szkoda, że bez Polaków w rolach głównych. Ów niedosyt wynagradza nam
z nawiązką tenisista Łukasz Kubot tryumfując wraz z Brazylijczykiem Melo w grze deblowej turnieju wimbledońskiego! To już druga wielkoszlemowa wygrana w jego dorobku!
A to nie koniec atrakcji ze stadionów i hal. Tylko zmieniając pilotem areny trzeba uważać, żeby nie wpuścić się, nomen omen, w jakiś kanał polityczny, zwłaszcza Generatorów Rzeczywistości Urojonej. Na przykład ten od całej blagi całą dobę jawnie judzi do puczu. Komando salonowych autorytetów nie opuszcza studia. Lans Frasyniuka na zbawcę narodu rozkręca się na całego. Jeremiadom na temat pełzającego zamachu stanu nie ma końca. Pięciu, no, sześciu harcowników, z sędziami Żurkiem i Rzeplińskim na czele, biegając
od audycji do audycji usiłuje stworzyć wrażenie, że całe środowisko leży Rejtanem przeciw reformie sądownictwa. Walą cepami zdobnymi w slang prawniczy. Istna cep-eliada!
Jednym z argumentów obrońców absolutnej niezawisłości trzeciej władzy jest założenie,
że jeśli jedyni sprawiedliwi w Sodomie zostaną poddani ściślejszej kontroli ministra, będą
z obawy o własne kariery bardziej podatni na sugestie drugiej władzy. O, ludzie małej wiary! Jak śmiecie podejrzewać nadzwyczajną kastę, crem de la crem społeczeństwa obywatelskiego, nieskazitelnych rycerzy Temidy, że ugną się przed byle hetką pętelką?!
No, chyba, że sądowe kulisy kryją niegodziwości, od których wara maluczkim.
Jeszcze chwila, a zacząłbym pisać artykuł. Ale za gorąco na solenną publicystykę. I miejsce niezbyt stosowne na zbyt długie rozważania. Poprzestanę więc na kilku uwerturkach z rozmaitych operetek.
Niezbyt dociekliwi obserwatorzy estrady politycznej skreślili już Mateusza Kijowskiego z listy rankingowej obrońców demokracji. Za wcześnie. Człowiek z kucykiem i tubą, niczym Wańka wstańka, wciąż bryluje w awangardzie postępu. Przypadek? Siła woli? Niezniszczalna charyzma? Akurat! Moim zdaniem ktoś zbyt wiele zainwestował w promocję byłego lidera KOD, by wyeliminowały go z gry jakieś drobne machlojki. Niestety, chwilowo odpowiedź na pytania: kto i dlaczego, okrywa gęsta enigma. A swoje domysły przemilczę z ostrożności procesowej.
Totalna opozycja wściekle atakuje dziennikarzy telewizji publicznej. Standardowe bluzgi, zwłaszcza pacjenta Stefana N., już nikogo nie dziwią. Zastanowiła mnie natomiast wieszczba jakiegoś orła Platformy Obywatelskiej, nazwiska nie pomnę, bo szkoda zaśmiecać pamięć, że wszyscy redaktorzy TVP Info skończą jak Urban. Walnął facio z grubej rury. A niby jak skończył czy raczej kończy Urban? Wypasiona willa w Konstancinie, dochodowy tygodnik, uznanie elyt… Tylko pozazdrościć takiej starości. A wyrzuty sumienia? Jakiego znów sumienia?
Do historii odchodzi zwrot grzecznościowy: ladies end gentleman. I to gdzie? W londyńskim metrze! Podobno taka inwokacja urażała godność homoseksualistów. Bowiem w tym zacnym gronie nie każda pani jest panią, co nie znaczy, że jest panem. I analogicznie, nie każdy pan jest panem, co nie znaczy, że pan, który nie czuje się panem, jest panią. Do kroćset, sam nie rozumiem tego, co napisałem!
W każdym bądź razie teraz wyrastającą z prastarej angielskiej tradycji salonową formułę zastąpi określenie: wszyscy. Przy okazji nieoczekiwanie jeszcze bardziej pikantnego smaczku nabierze pointa starego dowcipu: „Jak wszyscy, to wszyscy. I babcia też!”
Ciekawe, jak te zawiłości płciowe zostaną rozwiązane w toaletach? Być może po prostu na drzwiach każdego szaletu będzie widniał napis: wszyscy.
I na koniec oddam głos własnej intuicji. Ponoć przysłowia są mądrością narodu. Ale nie zawsze się sprawdzają. Choćby taka refleksja, że jak cię widzą, tak cię piszą. Na szczęście można ją skontrować krótką uwagą jeża podrywającego szczotkę ryżową, że pozory mylą. Egzemplifikacją niechaj będzie pani Monika Olejnik, niby zawzięta funkcjonariuszka propagandy medialnej totalnej opozycji, a niszczy ją skutecznie od środka. Istna hybryda Maty Hari i Konrada Wallenroda. Bo tylko super wyszkolona agentka potrafi zwabić do studia Lecha Wałęsę i pozwolić mu wygłaszać z namaszczoną miną prawdy objawione od których bolą nawet sztuczne zęby. Po występie byłego prezydenta aż chciało się zakrzyknąć: wodzu, prowadź na Krakowskie Przedmieście, Wiejską, Nowogrodzką, na Bergamuty wreszcie, by popędzić kota w butach, wiadomo czyjego. Ostatni adres pochodzi z wierszyka Brzechwy.

Sekator

PS.

- Ty sobie pokpiwasz - prycha mój komputer. - A naród pod sejmem obala reżym Kaczyńskiego.
- Cały naród? - pytam prowokacyjnie.
- No, nie. Kilkutysięczna awangarda.
- Chyba awangranda - kończę pogawędkę.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika xena2012

17-07-2017 [09:00] - xena2012 | Link:

Awangarda pchała sie przed kamery aż miło.Tyle że kamera nielitościwa i bezczelnie pokazywała miny ni to żałobne ni to marsowe i uduchowione niestety z przegieciem.No i my patrzac w telewizory jesteśmy zmuszeni do nieprzystojnego śmiechu zamiast zrozumienia.