Persona non grata

Niekończąca się opowieść o odpowiedzialności i winie łajdaków, którzy zawiązali sztamę w ukryciu zbrodni smoleńskiej za parawanem urzędowego i medialnego kłamstwa – ogranicza się do bilateralnych stosunków Polski z Rosją. Przyczyna tego jest oczywista, gdyż rząd Tuska po pierwsze zrezygnował ze współpracy z NATO i UE w wyjaśnianiu tej zbrodni, po drugie oddał śledztwo i wszelkie dowody rzeczowe w ręce Putina, po trzecie oszukiwał Polaków co do tych faktów i co do swojej roli i wiedzy o tym, co się naprawdę wydarzyło.
I o ile tę rolę i wiedzę stopniowo odkrywamy, zwłaszcza przy kolejnych, w głowie się nie mieszczących, informacjach z ekshumacji Ofiar Zbrodni – o tyle ta bilateralna sztama łajdaków nie doznała żadnego odzwierciedlenia w przestrzeni międzynarodowej, „nakarmionej do syta” bezczelnie zełganym raportem generalissimy Anodiny.
 
Jest okazja, by z tym skończyć!
 
Poniższe informacje winny posłużyć polskiemu MSZ do zwrócenia się do Unii Europejskiej o wpisaniu na listę osób niepożądanych na terenie UE (tj. niewydania wizy przez jakiekolwiek państwo członkowskie) jednego z tych łajdaków: niejakiego Wiktora Kołkutina; jest on obecnie głównym ekspertem ds. medycyny sądowej ministerstwa ochrony zdrowia Federacji Rosyjskiej. Od lipca 2009 do grudnia 2010 roku był dyrektorem Rosyjskiego Centrum Medycyny Sądowej. Wraz ze swoją ekipą brał udział w identyfikacji ciał ofiar katastrofy polskiego TU-154 w Smoleńsku.
 
Ta sowiecko-azjatycka kreatura już w 2012 r. opluwała Polskę bez żadnych konsekwencji:
Co wydarzyło się po tym, jak trumny z ciałami ofiar wyjechały z Moskwy do Polski, nie wiemy. Takich pytań nie należy zadawać Rosjanom. Nie odprowadzaliśmy polskich trumien aż do mogił, w których spoczęły.
- choć z czekistowskim sprytem zaraz dodawał: Nie było mnie przy tym. Tym zajmowali się specjaliści z moskiewskiego Centrum Medycyny Sądowej. Nie mam na ten temat nic więcej do powiedzenia.
Okazało się jednak, że opowiedział dużo, choć też oczywiście łgał, bo z jednej strony: Ciała były bardzo rozdrobnione – a z drugiej: Ponad dwie trzecie można było rozpoznać bez większego trudu. Nawet jeśli twarz była zdeformowana, ciało było w jednym kawałku
Najważniejsze jest jednak to oświadczenie:
pobraliśmy ze zwłok materiał genetyczny. Ze wszystkich ciał i fragmentów, bez wyjątku, co do jednego. Niezależnie od stopnia uszkodzenia. Po to, by nie pojawiły się żadne wątpliwości. Także w przypadku tych najlepiej zachowanych
- gdyż pokazuje premedytację Rosjan: skoro wszystko było dokładnie opisane, to skandale ekshumacyjne wynikają z ich łajdackiej woli – oto jej dowód:
Wszystko było zrobione w ekspresowym tempie. To był ogrom materiału. Mieliśmy 96 ciał i ponad 600 fragmentów. Tymczasem ekspercka identyfikacja trwała zaledwie cztery dni. Kilka dni później dostarczono też badania DNA. Nie było takiego precedensu w Rosji. Dla porównania, identyfikacja ofiar po zatonięciu Kurska trwała ponad miesiąc. Identyfikacja ciał w tych warunkach to prawdziwy majstersztyk.
 
Prawdziwy, łajdacki majstersztyk…
Niech więc ten łajdak – wysoko postawiony łajdak! – nie myśli o jakich europejskich sympozjach, konferencjach itp. miejscach „wymiany doświadczeń eksperckich”;
drzwi do Europy powinno mu się zatrzasnąć! Tym bardziej, że Rosja nie dostarczyła nam właściwej dokumentacji medycznej i jakiejkolwiek (!) dokumentacji fotograficznej, a także nie zgodziła się na przesłuchanie rosyjskich biegłych, którzy na miejscu przeprowadzali sekcję zwłok.*
 
 
A jestem przekonany, że pan Waszczykowski będzie miał nie tylko to do roboty: kolejka tych łajdaków (na czele z Anodiną i jej zespołem – ale aby i ją dołączyć do łajdackiego grona należy wpierw rozprawić się z Raportem Millera!) jest całkiem pokaźna – tylko trzeba uczynić ten pierwszy, oczywisty krok – na co czekamy (?).
 
 
Cytaty za:
http://www.newsweek.pl/polska/rosjanin--identyfikacja-w-stanie-szoku,97131,1,1.html
 
*za: http://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2017-06-01/ekshumowano-27-ofiare-katastrofy-smolenskiej/