"Wiadomości" - pismo niezłomnych (4)

Podstawą dalszego trwania emigracji powojennej mogła być przede wszystkim wiara w nagłą, a niespodziewaną przemianę geopolityczną, umożliwiającą powrót do Ojczyzny.
 
   „Być może – pisał Terlecki – kres jej zadań jest bliski, stoi za węgłem. Być może znajduje się poza granicą życia ostatnich z naszego pokolenia. To w niczym nie zmienia istoty emigracji, nie odbiera jej sensu”.  Z opinią tą zgadzał się Zygmunt Nagórski pisząc: „Po upływie przeszło dziewiętnastu lat emigracja mieć musi dwa zadania i dwa oblicza. Zadanie niewątpliwie naczelne, to walka o wolność Polski i o zachowanie i rozwój jej odrębnych tradycji i wartości kulturalnych. Dla jej spełnienia musi utrzymać założenia r. 1939 – dalsze prowadzenie walki o niepodległość – i pamiętać zawołanie r. 1945, że <nasza wojna jeszcze nie skończona>”.
 
    Stanowisko to zostało niezmienne, mimo iż po wybraniu papieżem Jana XXIII w 1958 roku Stolica Apostolska nie przedłużyła akredytacji ambasadorowi RP przy Watykanie, dziekanowi korpusu dyplomatycznego, Kazimierzowi Papèe, rola emigracji politycznej jako podmiotu w ewentualnej rozgrywce politycznej wokół „sprawy polskiej” wydawała się ostatecznie zamknięta.
 
     W tym samym czasie Mieroszewski na łamach „Kultury” – mimo całkowitej porażki swej koncepcji popierania Gomułki - opowiadał się za rewizją wychodźczej koncepcji niepodległości, w której punktem wyjścia był stosunek do przeszłości. „<Biała emigracja> – pisał Mieroszewski – reprezentuje ustrój, który nie tylko upadł, lecz którego ludność danego kraju sobie nie życzy. Natomiast emigracja polityczna winna reprezentować żywe poglądy i dążenia poważnego odłamu społeczeństwa w kraju”.
 
    Dla publicysty paryskiego miesięcznika nie było już miejsca na Polskę „typu II Rzeczypospolitej”, była natomiast szansa na państwo „socjalistyczne, znacznie bardziej nowoczesne i liberalne niż PRL”. Następstwem tak formułowanego programu była zmiana stosunku do Związku Sowieckiego, w tym rezygnacja z granicy ryskiej. Idee Mieroszewskiego spotkały się z odpowiedzią Adama Pragiera, który  napisał w „Wiadomościach”: „Jeżeli w kraju nie tylko trzeba milczeć o Lwowie i Wilnie, ale nawet trzeba mówić, że te miasta powinny pozostać na zawsze we władaniu Sowietów, jeśli trzeba odgrywać przy tym komedię suwerenności, to czy polska racja stanu nie wymaga jednak, że był gdzieś na świecie wolny głos upominający się o pogwałcone prawa Polaków?”.
Adam Pragier, autor rubryki „Puszka Pandory” w znacznym stopniu określał polityczną linię „Wiadomości”, zyskując z czasem miano głównego komentatora tygodnika. Pragier zaliczał się bezsprzecznie do grupy „nieprzejednanych”, a jego poglądy, z którymi identyfikował się Grydzewski, nie bez podstaw utożsamiane były ze stanowiskiem Redaktora i pisma. Pragier zaczął odgrywać w tygodniku rolę, podobną do roli Mieroszewskiego w „Kulturze”.
 
    Autor „Puszki Pandory” nie zgadzał się z postulatem „Londyńczyka” normalizacji stosunków z Sowietami, co miało być możliwe ze względu na postępująca w miarę rozwoju gospodarczego i wzrostu stopy życiowej „demokratyzację i decentralizację systemu politycznego w ZSRS”. Publicysta „Wiadomości” uważał, iż totalitaryzm „nie jest dowolnością, ale rdzenną cechą ustroju komunistycznego”, co determinować miało jego niezmienność.
 
    Z jeszcze większą ostrością krytykował tezę Mieroszewskiego, że między Polską a Rosją nie istnieją spory terytorialne. „Polska istotnie – nie bez złośliwości pisał Pragier – do Sowietów żadnych terytorialnych roszczeń od 1919 r. nie zgłosiła i dalej ich nie zgłasza”. Przypominał także o zaborze „połowy kraju” i pytając w konkluzji, czy rozumowanie Mieroszewskiego uważać można za przejaw „polityki realnej”. Spór ten był pokłosiem polemik z lat 1944-1945. Przyjęty wówczas kanon polityczny nie dopuszczał do sprzeniewierzania się pryncypiom, do których należał też problem polskich ziem wschodnich. Stąd tez, określając wystąpienie Mieroszewskiego mianem „bezprzykładnego objawu nieodpowiedzialności”, polemikę Pragier zakończył postulatem: „Swawola słowa musi mieć przecie jakieś granice, nawet tam, gdzie nie ma miejsca na formalne sankcje”.
 
    W czasie gdy felietonista „Wiadomości” usiłował w toczonych sporach z Mieroszewskim, odwoływać się do teoretycznych racji emigracji, Józef Mackiewicz w „Zwycięstwie prowokacji” jednoznacznie dowodził, ze polscy komuniści są rzecznikami „sowieckich interesów politycznych”, dlatego jakakolwiek współpraca emigracji z krajem była na rękę wyłącznie owemu urzeczywistniającemu swą prowokacyjną grę „międzynarodowemu systemowi socjalistycznemu”. Ksiązka Mackiewicza znakomicie uzupełniała publicystykę Adama Pragiera w „Wiadomościach”.
 
    Rok 1964 ponownie zwiększył ilość artykułów poświęconych Polsce. Powodem był list 34, reakcja nań władz komunistycznych oraz replika w postaci listu 600. Polityce kulturalnej komunistów „Wiadomości” poświęciły ostry tekst pióra Stanisława Niemiry      (pod tym pseudonimem ukrywał się Jan Nepomucen Miller) , w którym oskarżono władze, że „nie ogłaszając w prasie samego dwuzdaniowego zresztą brzmienia protestu, spuszczono ze smyczy stałą i zawodową sforę naganiaczy (Putrament, Czeszko, Mitzner et consoters) na upatrzonego, oskarżając wyrodnych intelektualistów o niemal zdradę tajemnic państwowych, jakby fakt że pretekstem braku papieru uśmierca się literaturę nie były znane wszystkim srokom na płocie i przelotnym ptakom”.
 
      Następnie nazywając sygnatariuszy kontrlistu „kreaturami” , „popychadłami” do czarnej roboty, „uzależnionymi całkowicie od dydka państwowego”, doceniał odwagę kilkuset pisarzy, który oparli się terrorowi i nie podpisali się pod tym listem. „Jak półciemny i sprzedajny człowiek – pisał dalej Miller – ma się oprzeć pokusie połączonej ze strachem, nie mając własnej prawdy, wiary, przekonań, nic – prócz narzuconej sobie niezrozumiałej i obcej, niestrawnej lecz intratnej dla niego - <ideologii>?”.   Publicysta przewidywał, że ten protest intelektualistów jest zapowiedzią ponownego buntu ubezwłasnowolnionego społeczeństwa.
 
    W połowie 1966 roku rozgorzał w „Wiadomościach” spór dotyczący relacji polsko-żydowskich i polskiego antysemityzmu.
 
    Dość, że na artykuł Jędrzeja Giertycha,  odpowiedział Fryderyk Goldschlag, co spowodowało dalsze repliki, a tygodnik w efekcie został oskarżony o antysemityzm przez dwutygodnik „Jewish Vanguard”.
 
    Redakcja zamieściła odpowiedź, w której podkreślono prawo każdego – nawet nacjonalisty Giertycha – do przedstawienia swoich racji. „Kiepski byłby liberalizm, – wskazywał autor podpisujący się pseudonimem „Następca” – który by dopuszczał do głosu tylko to liberałowi miłe, wątpliwa – tolerancja ograniczona do tego co nas nie drażni. Dialog polsko-żydowski byłby i nieskuteczny i brzmiałby fałszywie, gdyby się po obu stronach chciało zamknąć usta ofiarom urazów, przesądów i błędów myślowych. Zepchnięte w podziemie, zatruwałby tylko dalej atmosferę i oddałaby raczej niż zbliżały upragnioną chwilę pełnego wzajemnego zrozumienia i serdecznej przyjaźni polsko-żydowskiej”. 
 
    W kilka miesięcy później wybuchła wojna sześciodniowa izraelsko-arabska, w związku z czym Grydzewski zdecydował się wydrukować list otwarty w tej sprawie. „Uważamy – pisali sygnatariusze – za obowiązek moralny polskiej emigracji politycznej wyrażenie wszelkimi środkami, którymi dysponujemy, solidarności z państwem Izrael, jako narodem walczącym, i z Żydami, którzy w diasporze prawa do istnienia tego państwa bronią”.
 
CDN.