Widmo absurdu krąży po Europie

Widmo absurdów krąży po Unii Europejskiej ‒ tak można by strawestować Karola Marksa. Trudno inaczej potraktować choćby wypowiedź włoskiego szefa Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghiego, który wyliczył (może na liczydle?), że jego kraj poniesie straty w wysokości 357 miliardów euro, gdyby zdecydował się opuścić „euroland”. Jeszcze parę lat temu ten prezes jednej z najważniejszych instytucji finansowych świata nie musiałby szantażować własnej ojczyzny, bo wydawało się, że Italia w „eurozonie” będzie do końca świata i jeden dzień dłużej. Ale teraz prowadzący tamże w sondażach Ruch Pięciu Gwiazd zapowiada, że jak tylko dojdzie do władzy, to natychmiast przeprowadzi referendum w sprawie opuszczenia przez Republikę Włoską strefy euro. I według badan opinii publicznej Włosi wejdą w to ‒ i wyjdą. Gdyby tak się stało, to nie będzie jeszcze koniec „eurolandu” trzymanego za twarz przez Berlin ‒ ale na pewno jego znaczenie osłabnie. Skądinąd polityka włoska jest pasjonująca: w większości krajów Europy kabareciarze i komedianci robią karierę opowiadając o polityce, a w słonecznej Italii komedianci nie tylko o niej mówią, ale też ją wprost całkiem skutecznie robią. Mowa oczywiście o włoskim komiku Beppe Grillo, który założył Ruch Pięciu Gwiazd i na krytyce systemu politycznego Włoch zbudował jego pozycję – dziś ta antypartia wyprzedza wszystkie partie i jest numerem jeden na scenie politycznej Italii. Zresztą to już drugi taki fenomen we Włoszech ostatniego ćwierćwiecza, bo przecież totalnie krytykowany przez Grillo trzykrotny premier Silvio Berlusconi też zbudował swą siłę na negacji ówczesnego systemu politycznego i zbudowaniu właśnie ruchu obywatelskiego, a nie partii.

Widmo absurdu krąży po UE. Czasem przybiera postać gender. Komisja „praw kobiet” (nazwa mocno skrócona) Parlamentu Europejskiego wydała z siebie kolejną rezolucję żądającą promowania równości płci, gender przy użyciu pieniędzy europejskich podatników – czyli po prostu unijnych funduszy. Niemiecka posłanka Beatrix von Storch uznała, że nie należy z tym walczyć – lepiej to totalnie obśmiać. Stąd zgłosiła poprawkę stwierdzającą, że jednak nie we wszystkich dziedzinach unijna polityka gender jest respektowana: jako przykład wymieniła brukselską politykę w sprawie... miodu pszczelego, ponieważ tylko jedna kobieta pszczoła jest królową (na stado) i nie są w tym zakresie uwzględniane parytety płci! Usłyszała ryk wściekłości feministek, ale jakoś macierzysta partia AfD (Alternatywa dla Niemiec) nie wyrzuciła jej ze swojego grona. Co więcej: Frau von Storch (po polsku po prostu: Bocian) ma pewny mandat w jesiennych wyborach do Bundestagu z macierzystego okręgu Berlin.

* tekst ukazał się w miesięczniku „wSieci Historii” (marzec 2017)