Prywatyzacja Kancelarii Premiera, czyli kto co ma za uszami.

Jadąc samochodem zobaczyłem na sąsiednim pasie jezdni autobus z napisem na burcie: „KPRM S.A.”.

Tu, ukłoniwszy się Freudowi zwierzę się, ze natychmiast pomyślałem: „Kancelaria Prezesa Rady Ministrów Spółka Akcyjna”. Za Jarosława Kaczyńskiego pewnie takiego skojarzenia bym nie miał, ale w końcu rządzi Tusk Donald, więc… W końcu okazało się, że autobus, jak głosił malutki napis pod okienkiem kierowcy, należy do „Kieleckiego Przedsiębiorstwa Robót Mostowych S.A.”.

Odetchnąłem z ulgą, ale na chwilę tylko, bo to przecież jest wspaniała idea, żeby Premier był fachowo i tanio obsługiwany przez fachową i wyspecjalizowaną prywatną firmę. Koniec z politycznymi nadaniami! Prezesem KPRM S.A. powinien zostać kryształowo uczciwy i całkowicie apolityczny biznesmen. Na przykład Schetyna Grzegorz.

Tak naprawdę, to chciałbym się nad moją freudowska wpadką chwilę zatrzymać. Tak to jest, że Towarzystwo tworzące obecnie Platformę Obywatelską „sprywatyzowało” nas z rzeczy, które w żadnym wypadku sprywatyzowane być nie powinny (przynajmniej w przekonaniu normalnych ludzi, którzy chcą bezpiecznie żyć we własnym kraju). „Sprywatyzowano”, i to za granicę Telekomunikację Polską, choć TP, to nie tylko telefony, ale również cała strategiczna sieć łączności w Polsce (w tym na przykład łącza i nadajniki, z których odbieramy radio i telewizję), „sprywatyzowano” górnictwo. Do tego aż przebierają nogami, żeby „sprywatyzować” nas z kolei, ze szpitali… Więc dlaczego nie Kancelaria Premiera?