Teoria spisku

Teoria spisku

 

            Wśród trzech moich ulubionych filmów sensacyjnych w dwóch w główną rolę wcielił się fenomenalny amerykański aktor Mel Gibson. Filmy podobają mi się nie dlatego, że gra w nich Gibson znany ze swych konserwatywnych poglądów, ale dlatego, że są po prostu dobre. Dla politycznej równowagi mogę przyznać, że lubię bardzo kilka produkcji z Michaelem J. Foxem, którego karierę złamała choroba Parkinsona, a który słynie raczej z poglądów liberalnych.

W „Teorii spisku” z 1997 r. Mel Gibson wcielił się w rolę nowojorskiego taksówkarza, którzy wierzy, że wokół niego istnieje gigantyczny spisek kreujący rzeczywistość. Swoimi dość niewiarygodnymi spostrzeżeniami dzieli się z pracownicą Departamentu Stanu, w roli której gra urocza Julia Roberts. Nikt, łącznie z Julią Roberts, nie bierze na poważnie teorii głoszonych przez naszego bohatera i wszyscy mają go za sympatycznego i niegroźnego, ale jednak wariata. Aż pewnego dnia okazuje się, że jego teoria, choć na pozór absurdalna, jest prawdziwa…

W naszej polskiej, politycznej rzeczywistości nie jest może, aż tak widowiskowo jak w kinie amerykańskim. Nie stać nas na efekty specjalne rodem z Hollywood, a całość przypomina raczej nieco nudnawą i dość przewidywalną w swojej nieprzewidywalności telenowelę, ale także i u nas nieraz można poczuć smak kina akcji. Próbkę dostarczył nam ostatnio „Dziennik” prezentując fragmenty „tajnej” rozmowy pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego z panem ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim.

Cała historia posłużyła do frontalnego ataku na Prezydenta ze strony polityków Platformy Obywatelskiej, których do boju prowadził niczym sowieckich sołdatów oficer polityczny, sam wicemarszałek Stefan Niesiołowski. Rzecz jasna język i styl tych ataków, zwłaszcza tych w wykonaniu posła Stefana Niesiołowskiego, był charakterystyczny i adekwatny do tego czym zwykł się pan profesor Niesiołowski zajmować zawodowo obok poselskich obowiązków czyli do robactwa. Bo właśnie robakami na Uniwersytecie Łódzkim w Katedrze Zoologii Bezkręgowców i Hydrobiologii zajmuje się prof. Stefan Konstanty Myszkiewicz – Niesiołowski.

Od rana wszelka możliwa polityczna amunicja jest używana do „ostrzeliwania” Pałacu Prezydenckiego przez pretorian pana premiera Donalda Tuska. Jak to się stało, że taka rozmowa mogła mieć miejsce? Jak to możliwe żeby zapisy nawet jej fragmentów ujrzały światło dzienne? Dlaczego Prezydent w ogóle śmie się w cokolwiek wtrącać i czymkolwiek interesować zamiast łaskawie czekać, aż za dwa lata zastąpi go w chwale swojego majestatu Słońce Andów, Jedyna Nadzieja Ludzi Przyzwoitych, Najbardziej Pracowity Premier Unii Europejskiej, Król PR-u i Wielki Księże Pozorów… Donald Tusk?

            Prawda w całej tej sprawie, aczkolwiek trudna dziś do zrozumienia niczym historia Mela Gibsona z „Teorii spisku”, jest jednak zgoła inna. To nie prezydent Lech Kaczyński stoi, ze publikacją „Dziennika”. Co więcej nie jest za nią także odpowiedzialny minister Radosław Sikorski (choć nie mam nawet jednego powodu, aby go bronić i należę do zdecydowanych krytyków prowadzonej przez niego polityki zagranicznej). W całej tej sprawie to właśnie Radosław Sikorski traci równie dużo, a nawet o wiele więcej niż Prezydent. To dwór premiera Donalda Tuska doprowadził do powstania tego tekstu i jest odpowiedzialny za przeciek. To służby podległa Premierowi są odpowiedzialne za właściwe zabezpieczenie tego typu spotkań. Mają więc możliwości wejścia w posiadanie stosownych materiałów. Ich ujawnienie miało posłużyć do dalszej walki z Prezydentem, a przy okazji osłabić pozycję bardzo popularnego (jest jeszcze większym pozorantem od premiera Tuska, a to się ostatnio bardzo podoba) i niekryjącego swoich prezydenckich ambicji ministra Sikorskiego. Taka jest niestety smutna konstatacja płynąca z tego wydarzenia.

            Od ponad 8 miesięcy Polska nie ma rządu. To co na gruncie konstytucyjnym jest obecnie uznawane za Rząd RP to nic innego jak sztab wyborczy Donalda Tuska w wyborach prezydenckich 2010 r. Wszystkie działania rządu, od inicjatyw na arenie międzynarodowej, po kreowanie konfliktów z Prezydentem w kraju są obliczone tylko i wyłącznie na efekt w postaci wyniku wyborczego Donalda Tuska w najbliższej walce o prezydenturę. Czy da się tak dalej kierować prawie 40 – stumilionowym państwem w środku Europy? Wydaje mi się, że nie. Dziś dostałem sms z następującym żartem: Po 9 miesiącach od wyborów do babci przyszedł wnuczek, oddał jej dowód i powiedział: „babciu przepraszam, już nigdy więcej tego nie zrobię”!

 

To dwór premiera Donalda Tuska doprowadził do powstania  tekstu w "Dzienniku" i jest odpowiedzialny za przeciek.