Rotmistrz Witold Pilecki i ciekawostka

Poniżej link do krótkiej notki o dokonaniach bohatera. Dodatkowym hmmmm...'kwiatkiem" jest sprzeciw dziadunia bartoszewskiego kiedy śp. prez. Lech Kaczyński chciał nadać pośmiertnie rotmistrzoswi Witoldowi Pileckiem order Orła białego. dziadunieo bartoszewski jak członek kapituły tego ordre sprzeciwił się. o co dziaduniowi brtoszewskiemu chodzi ?
To jest pyatnie które powinno do dziadunia bartoszewskiego dotrzeć... 
PANIE BARTOSZEWSKI, DLACZEGO WG  PANA RTM> WITOLD PILECKI NIE JEST GODZIEN TEGO ODZNACZENIA !!!
można by pomyśleć, że Pilecki zrobił dużo będąc więźniem Auchswitz...co zrobił  dziadunio bartoszewski będąc wieźniem auchswitz ?
http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=9376&Itemid=80

http://www.pch24.pl/witold-pilecki---do-konca-wierny-czlowiek-honoru,475,i.html

Witold Pilecki - do końca wierny człowiek honoru
 
Życie wziął na poważnie
 
Leszek Żebrowski 2013-05-16 pch24
Komuniści najpierw przez dziesiątki lat milczeli o Witoldzie Pileckim i jego bohaterstwie, dziś nierzadko ich duchowi spadkobiercy próbują oczernić pamięć po nim. Wszystko to w dobie przywracania przez organizacje społeczne - często młodzieżowe - pamięci o rotmistrzu. Przypominamy, kim był ów niewygodny bohater. 
 
Żyjemy w dobie poszukiwania moralnych autorytetów, wzorów do naśladowania. Jakże często robimy to na ślepo, przyjmując kłamliwe podpowiedzi cynicznych mediów, sięgamy tam, gdzie jest ideowa pustka, zaprzaństwo, sztucznie kreowane życiorysy, wypreparowane z prawdy, pozbawione elementarnych wartości. Przyjmujemy „na wiarę” lewackich bohaterów jako własnych, nie siląc się na głębszą refleksję, zapominamy o cnocie roztropności, że może jest to droga w nicość.
 Stare porzekadło uczy: Cudze chwalicie, swego nie znacie. Jakże często ta prawda ma odniesienie do postaci lansowanych niejako od góry, podawanych nam jak gotowe, tandetne lalki w supermarketach. Nic przy nich nie trzeba robić: mówią, śpiewają, mają kolorowe ubranka i przede wszystkim – nie rozwijają wyobraźni naszych dzieci.
Podobnie jest ze sztucznie wykreowanymi „herosami” – nieważne, że kilka, kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt lat byli członkami (czasem funkcjonariuszami) partii komunistycznej. Że ochoczo przyjmowali obywatelstwo okupanta (folksdojcze za ruble), opluwali naszą tradycję, kaleczyli historię, podpisywali stalinowskie apele o „przykładne ukaranie” (z karą śmierci włącznie!) ludzi, których jedyną winą było umiłowanie własnego kraju i działanie na jego rzecz najlepiej, jak potrafili.
 Zapomniani bohaterowie
Dziś prawdziwi bohaterowie, zepchnięci w niepamięć, wegetują w niszowych środowiskach, czczeni w kręgach środowiskowych i rodzinnych. Moralne i polityczne kreatury narzucane są w literaturze i sztuce, w nauce i oświacie, przede wszystkim zaś – w masowych (a więc opiniotwórczych) gazetach i tygodnikach, które w ramach pluralizmu niby dają nam jakiś wybór, w istocie zaś prezentują skrajnie tendencyjną wybiórczość.
 Jedną z największych postaci pierwszej połowy XX wieku w Polsce był niewątpliwie Witold Pilecki. Choć po 1989 roku formalnie został przypomniany (bo już wolno o nim mówić i pisać), to tak naprawdę istnieje w zbiorowej pamięci Polaków w bardzo niewielkim zakresie. Nie powstały o nim dzieła literackie ani filmy fabularne, nie jest przypominany niemal w żadnej formie. Jak to się dzieje, że „siły ustanowione” mają tak wielką moc, aby ponownie zabijać pamięć o ­człowieku, który swe niezbyt długie (brutalnie przerwane przez stalinowskiego kata strzałem w tył głowy) życie potraktował poważnie? Dla którego wierność czy honor to nie były puste pojęcia, w które można wlewać dowolną treść, zależnie od okoliczności? Czy nie jest to także nasza wina, że niewystarczająco dużo robimy, aby taka postać zajęła godne i należne jej miejsce nie tylko w naszych sercach czy umysłach, ale w zbiorowej pamięci narodu?
 Obrońca polskich Kresów
Witold Pilecki urodził się na początku XX wieku, dokładnie 13 maja 1901 r. Był więc reprezentantem pierwszego pokolenia, któremu dane było wchodzić w dorosłość już w wolnej (po 123-letniej niewoli) Polsce. Z nielegalnym w carskiej Rosji skautingiem (późniejszym harcerstwem) związał się już w trakcie nauki gimnazjalnej w Wilnie. Lata I wojny światowej spędził z matką i swym rodzeństwem na Mohylewszczyźnie, do szkoły uczęszczał w Orle, gdzie założył pierwszy polski zastęp harcerski i patriotyczne kółka samokształceniowe.
 Jesienią 1918 r. znalazł się ponownie w Wilnie, gdzie wraz z grupami miejscowych harcerzy włączył się do grup polskiej samoobrony. Już wkrótce trafił do słynnego oddziału braci Dąmbrowskich: mjr. Władysława i rtm. Jerzego (posługującego się pseudonimem: „Łupaszka”). Służyło w nim wielu sławnych później ludzi – m.in. Stanisław Mackiewicz (Cat) z młodszym bratem Józefem (później obaj znani jako publicyści i literaci), Eustachy książę Sapieha, książę Włodzimierz Czetwertyński, Jan hr. Tyszkiewicz. W oddziale tym młodziutki Witold Pilecki spędził rok jako uczestnik walk i potyczek w obronie polskich Kresów.
 Po demobilizacji wrócił do nauki w wileńskim gimnazjum, aby już w lipcu 1920 r., wobec sowieckiej nawałnicy na Polskę, ponownie znaleźć się w oddziale rtm. „Łupaszki”. Walczył m.in. na przedmieściach Warszawy. Po zakończeniu wojny znów stał się cywilem i podjął dalszą naukę. Maturę uzyskał w maju 1921 r. i następnie ukończył Szkołę Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu.
 W 1922 r. rozpoczął studia na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, jednak z powodu wielkich trudności materialnych nie mógł ich ukończyć. Podjął pracę zarobkową w rodzinnym majątku Sukurcze. W 1931 r. ożenił się z nauczycielką Marią Ostrowską. Mieli dwoje dzieci – syna i córkę.
 Dobrowolny więzień
Podczas wojny obronnej 1939 r. ppor. Witold Pilecki był zastępcą dowódcy kawalerii dywizyjnej 19 Dywizji Piechoty, następnie w 41 DP. Po ustaniu działań wojennych kontynuował walkę w partyzantce antyniemieckiej aż do 17 października 1939 r. Następnie przedostał się do Warszawy, gdzie wraz z mjr. Janem Włodarkiewiczem założył Narodową Armię Polską (NAP) przekształconą wkrótce w Tajną Armię Polską (TAP) – jedną z największych i najbardziej zasłużonych organizacji konspiracyjnych. Miała ona oblicze chrześcijańsko ‑narodowe, o czym świadczyła przede wszystkim treść przysięgi ułożonej przez Pileckiego:
 Przyjmując za dewizę mego życia hasło:
Bóg, Honor i Ojczyzna
I ślubując Narodowi Polskiemu bezgranicznie wierną i ofiarną służbę, –
Przysięgam Panu Bogu Wszechmogącemu, w Trójcy Świętej Jedynemu i Matce Boskiej Królowej Korony Polskiej, –
1. iż jedynie legalnemu Rządowi Gen. Sikorskiego i władzom przełożonym organizacji wojskowej NAP ścisłą karność i bezwzględne posłuszeństwo dochowam wiernie,
2. że powierzonych mi tajemnic organizacyjnych wiernie i ściśle przestrzegać będę i z nikim na ten temat rozmów poza służbą prowadzić nie będę,
3. iż składając wszystkie me siły dla dobra Ojczyzny, składane na mnie obowiązki, wedle mej umiejętności, z całą sumiennością i ofiarnością wykonywać będę – aż do chwili, gdy z mej przysięgi przez władze organizacyjne zwolniony nie zostanę.
Tak mi dopomóż Bóg!
 W TAP Pilecki był szefem sztabu (pod ps. „Witold”), następnie głównym inspektorem i szefem oddziału organizacyjno-mobilizacyjnego. Po założeniu przez Niemców obozu koncentracyjnego dla Polaków w Auschwitz Pilecki postanowił przedostać się tam, zbadać panujące warunki i przede wszystkim – utworzyć obozową konspirację. Do Auschwitz trafiło bowiem bardzo wielu oficerów WP zesłanych za działalność niepodległościową.
 I tak zrobił – dokonał niewiarygodnego wręcz wyczynu wymagającego nie tylko odwagi (jakiej zresztą nigdy mu nie brakowało), ale też precyzyjnie opracowanego planu i szerokich horyzontów umysłowych. 21 września 1940 r. był już w Auschwitz, gdzie otrzymał nr 4859. Nie sztuką było tam zginąć (wszak była wojna i śmierć groziła na każdym kroku). Sztuką było zrealizować tak nakreślony zamiar – przedostać się w grupie więźniów do największej fabryki śmierci w dziejach świata – niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz, zorganizować tam ruch oporu, przesyłać okresowe meldunki (pierwszy jego raport dotarł do Londynu już 18 marca 1941 r.) oraz następnie dokonać udanej ucieczki i sporządzić całościowy raport. Jemu to wszystko się udało.
 Wyrok zamiast piedestału
Gdyby Pilecki nie był Polakiem, to czciłby go cały świat, a powojenne lata zapewne spędziłby fetowany powszechnie jako bohater. Jemu nie było to dane. Po ucieczce z Auschwitz (nocą 26/27 kwietnia 1943 r.) żył tylko jednym – jak zaalarmować o tym, co tam przeżył i widział oraz dokonać udanej akcji rozbicia obozu i uwolnienia jak największej liczby więźniów. Spotkało go wielkie rozczarowanie. Jego konspiracyjni przełożeni nie widzieli szans na przeprowadzenie takiej akcji, amożni tego świata, choć byli odpowiednio poinformowani o jego raportach, całą rzecz po prostu bagatelizowali, mając „ważniejsze” sprawy na głowie niż ratowanie setek tysięcy istnień ludzkich…
Jego ponowna praca w konspiracji w KG AK koncentrowała się na wywiadzie, do czego miał zresztą szczególne predyspozycje. Od wiosny 1944 r. brał udział w przygotowaniach do utworzenia organizacji NIE, na wypadek coraz bardziej prawdopodobnej okupacji sowieckiej w Polsce. W Powstaniu Warszawskim wziął udział jako ochotnik, początkowo jako strzelec w NSZ-owskiej Kompanii „Warszawianka”, następnie jako dowódca kompanii w Zgrupowaniu „Chrobry II”. Popowstańczą niewolę przebył w obozach w Lamsdorfie i Murnau, gdzie wyzwolili go Amerykanie.
 Podczas służby w II Korpusie we Włoszech podjął się organizacji siatki wywiadowczej. Jako Roman Jezierski jesienią 1945 r. przedostał się do Polski i zorganizował własną grupę konspiracyjną, która w ogóle nie nastawiała się na walkę zbrojną. Mimo że otrzymał formalny rozkaz powrotu do II Korpusu, nie mogąc znaleźć następców, pozostał w kraju, narażając się na coraz większe niebezpieczeństwo. 6 maja 1947 r. został aresztowany przez MBP. Okrutne śledztwo (pod osobistym nadzorem Józefa Goldberga-Różańskiego) trwało zaledwie kilka miesięcy. Już 15 marca 1948 r. został skazany na karę śmierci z uwagi na popełnienie zbrodni zdrady stanu i narodu.
 25 maja w godzinach wieczornych kat Mokotowa, sierż. Piotr Śmietański katyńskim strzałem w tył głowy pozbawił życia zaledwie 47-letniego bohatera Polski Podziemnej… Został on pogrzebany w nieoznaczonym grobie, prawdopodobnie w okolicach cmentarza przy kościele św. Katarzyny na Służewie.
 Bohater niewygodny
Przez ponad 40 lat w komunistycznej Polsce nie było miejsca na publiczną pamięć o Pileckim. Dopiero 1 października 1990 r. jego wyrok został uznany za nieważny. Jego oprawcy – oficerowie śledczy, sędziowie, prokuratorzy – nie ponieśli żadnej kary. Niektórzy zmarli, przeciwko innym brakuje podobno instrumentów prawnych. Mamy więc do czynienia z klasycznym mordem sądowym, w którym oprawcy pozostają całkowicie bezkarni. Nikt ich nie pozbawił specjalnych przywilejów: wysokich emerytur, stopni wojskowych i najwyższych odznaczeń…
 Kat rotmistrza, Piotr Śmietański, na fali wewnątrzpartyjnych porachunków wyjechał w 1968 r. do Izraela. Ponieważ cała „emigracja marcowa” traktowana jest jak monolit, to i on może uchodzić teraz za ofiarę „polskiego antysemityzmu”.
Sprawa Witolda Pileckiego ma w Polsce po 1989 r. dalszy, bardzo niespodziewany ciąg. W połowie lat 90. byłem świadkiem publicznego wystąpienia wysokiego urzędnika państwowego, który – zasłuchany sam w siebie – gorąco przekonywał zebranych, że w tej sprawie nic się nie da zrobić, bo przecież Pilecki się przyznał do zarzucanych mu czynów i podpisał protokół, że czyni to dobrowolnie.
 Niegodny orderu?
W 60. rocznicę wyzwolenia Auschwitz ówczesny prezydent RP Aleksander Kwaśniewski wymieniał szczególnie zasłużonych więźniów tego obozu, m.in. Józefa Cyrankiewicza, Tadeusza Borowskiego i Władysława Bartoszewskiego. Pilecki i o. Maksymilian Kolbe – nie dostąpili tego zaszczytu.
W 2006 r. prezydent RP Lech Kaczyński przyznał Pileckiemu pośmiertnie Order Orła Białego, zresztą wbrew opinii Władysława Bartoszewskiego, który był wówczas członkiem Kapituły tego Orderu.
 Inicjatywę w sprawie upamiętnienia Witolda Pileckiego podjął też Senat RP. W uchwale z 7 maja 2008 r. uznano go zagodny naśladowania wzór Polaka, bez reszty oddanego sprawom Ojczyzny. Znacznie wcześniej, bo już w 1978 r., prof. Michael Foot z Uniwersytetu Manchester, nazwał go jednym z sześciu najodważniejszych ludzi w Europie (M. Foot, Six Faces of Courage, London 1978).
 Witold Pilecki był człowiekiem, który swe życie potraktował niezwykle poważnie. Choć było ono – nie z jego winy – krótkie, to zdołał przejść przez nie z podniesioną głową, bo pozostawał zawsze wierny wyznawanym wartościom. I przede wszystkim był prawdziwym człowiekiem honoru. Patrzmy uważnie, kto i dlaczego usiłuje nam dziś narzucać zupełnie inne, zakłamane wzorce i lansuje jako ludzi honoru moralne kreatury, a bardziej zrozumiemy, co stało się z Polską w latach 1944-1989 i kto jest za to (współ)odpowiedzialny.
Leszek Żebrowski 
 Tekst ukazał się w nr. 6 dwumiesięcznika "Polonia Christiana"  a swoja drogą, co takiego śp. rtm Pilecki uczynił dziaduniowi bartoszewskiemu  no i jakim człowiekie trzaba być, żeby zamordowanego bohatera przesladować ?
 
Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika emilian58

17-05-2013 [00:07] - emilian58 | Link:

Jest mocna POtrzeba byc POdlym "profesorem" o nazwisku (lub pseudonimie) wladyslaw bartoszewski.

Obrazek użytkownika Secesh

17-05-2013 [01:00] - Secesh | Link:

że rtm. Pilecki w obozie był świadkiem "działalności" Cyrankiewicza. Z tego powodu Bierut miał nie skozystać z prawa łaski. Możliwe, że była to tylko plotka.

Obrazek użytkownika Mikołaj Kwibuzda

17-05-2013 [09:42] - Mikołaj Kwibuzda | Link:

Albo to, o czym Pan mówi, albo po prostu szlachetnośc i nieskazitelniść Rotmistrza jest sama w sobie wyzwaniem dla plugastwa i sprzedajności tych nieszczęśników. No bo przecież takie indywiduum "Andrzej Romanowski" zostało zesłane na ten padół w cztery lata po zamordowaniu Rotmistrza, nie ma więc żadnej bezpośredniej przyczyny tej spazmatycznej, zaciekłej nienawiści, którą do Niego okazuje. To chyba po prostu nikczemność i zdrada nie mogą znieść istnienia Dobra i Wierności aż do końca.

Obrazek użytkownika Andrzej-emeryt

17-05-2013 [09:48] - Andrzej-emeryt | Link:

Rotmiszcz Witold Pilecki i Bartoszewski przybyli do Auschwitz tym samym II Transportem Warszawskim. Silnym punktem Rotmistrza było opuszczenie KL Auschwitz w stylu "ANGIELSKIM". Zaś słabym punktem Bartoszewskiego, było opuszczenie KL Auschwitz w stylu "FRANCUSKIM". Mówią o tym szeroko znane fakty. Stąd kontrowersje.

Obrazek użytkownika gorylisko

17-05-2013 [11:05] - gorylisko | Link:

a w ogóle to zastanawiam się czy tu nie chodzi o samego dziadunia...być może to dziadunio miał być kryty przez komunistów zaś rtm Pilecki musiał wiedzieć coś niefajnego o dziaduniu bartoszewskim... słyszałem pogłoski, ze zsrr przejał wielu konfidentów hitlerowskich używał (używa?) do swoich celów...sta moja konkluzja a propos sprawy dziadunia i Bohatera... 

Obrazek użytkownika Lusia

17-05-2013 [15:16] - Lusia | Link:

Pod tytułem " Znamię na potylicy" autorstwa Romana Konika, do kupienia w księgarni Naszego Dziennika. To książka beletrystyczna, jednak napisana w oparciu o raporty Pileckiego z Auschwitz wysyłane do rządu w Londynie. Czyta się jednym tchem.