"Ojtamojtam". Odc. 15. Sanatorium Ruczaj.

Witam znów serdecznie.
Tym razem nie będzie ani o polityce, ani o Smoleńsku. Ani prześmiewał niczego nie będę. Nawet w tym miejscu teraz nie bardzo pasuje mi tytuł mojego wpisu, jego pierwsza, stała część, ale niech już tak zostanie.
Dzisiaj podzielę się z Państwem wspomnieniem, które we mnie tkwi od wczesnego dzieciństwa. Wspomnieniem o Człowieku, który bardzo dużo zrobił nie tylko dla mnie, kiedy byłem jeszcze dzieckiem, ale też bardzo dużo zrobił dla innych dzieciaków, które bardzo Go potrzebowały, a ich wcale nie brakowało. Pamiętam, że przyjeżdżały do Niego z całej Polski.
Na pewno, Szanowni Czytelnicy, poznaliście na Swojej drodze ludzi, którzy oddani byli bez reszty Swojej idei, Swojej drodze życiowej i szli nią, mimo burz, chmur i zawieruchy. Ludzi bardzo oddanych Swojej pasji, pracy i misji, którą zobowiązali się pełnić. Jednym z takich ludzi, których dane mi było spotkać na mojej drodze, był On.
Pamiętam, kiedy podczas wizyt brał mnie na kolana i pocieszał, że wszystko będzie dobrze. Kiedy mówił do mnie tym mądrym, spokojnym głosem, żebym się nie martwił, że On się postara, spróbuje, zbada, poradzi kogoś innego, gdy będzie trzeba. Pamiętam regały wypełnione książkami, często opasłymi, grubymi, często w obcych językach, których sam wygląd i ilość budziła respekt. Pamiętam tą sterylną czystość i zapach wypastowanych podłóg w miejscu, gdzie urzędował. Pamiętam dyscyplinę i rygor panujący w tym miejscu, te siostry biegające tu i tam w białych fartuchach. Pamiętam wiele innych rzeczy, o których tutaj nie sposób napisać i obrać to we właściwe słowa, odpowiednie słowa. Jedną z nich na pewno było pianino, na którym niezdarnie próbowałem odgrywać jakieś melodie, mając 5 lat, nie wiedząc jeszcze wtedy, że to będzie mój największy zmarnowany talent.
Jest taka miejscowość na Podhalu, z którą łączy się ta cała historia. Nazywa się po prostu Zakopane. Mimo, że byłem tam przynajmniej dziesiątki razy, jeśli nie setki, za każdym razem czuję się, jakbym przyjeżdzał tam na nowo. Jakbym odkrywał to miejsce wciąż na nowo i szukał w nim za każdym razem czegoś... tajemniczego, nieodkrytego i za każdym razem mój przyjazd tam wywołuje u mnie silne emocje. W tym mieście przy ul. Kornela Makuszyńskiego 1 było kiedyś Santorium Oczne "Ruczaj". Obecnie mieści się tam wypoczynkowa Willa "Ruczaj". Tym sanatorium przez wiele lat kierował Człowiek, o którym dzisiaj piszę. To był Pan doktor Szczęsny Ziobrowski, pierwszy okulista w Polsce, który został kawalerem Orderu Uśmiechu, żołnierz Armii Krajowej. Wyjątkowa Osobowość. I wielki dar dla dzieciaków, którym mógł pomagać, w tym mnie. Ten Człowiek poprzez Swoją wiedzę i umiejętności uratował mój wzrok. Nie piszę tego wszystkiego dla sensacji. Poprzez ten wpis chcę spróbować znaleźć ludzi, którym, tak jak mnie samemu, ten Pan Doktor umożliwił normalne życie. Realizację swoich marzeń. Chciałbym, żebyśmy się porozumieli ze sobą i gdzieś w jednym miejscu, nawet na Fan Page na Facebook'u stworzyli stronę, która będzie świadectwem tego, ile ten człowiek dobrego zrobił dla dzieci, często bardzo małych dzieci. Jestem Mu to winien, myślę, że nie tylko ja. Tak czuję. I tak chcę zrobić. Ufam, że uda mi się znaleźć ludzi, którzy poznali tego Pana Doktora, byli Jego pacjentami i razem stworzymy miejsce, w którym pokażemy, ile ten Człowiek dobrego po Sobie zostawił. Tym samym chciałbym też upamiętnić miejsce, które nazywaliśmy Santorium Ruczaj, a jego oficjalna nazwa wtedy - Specjalistyczny Zespół Rehabilitacyjno - Ortopedyczny Dla Dzieci i Młodzieży, Oddział Przewlekłych Schorzeń Oka im. Prof. Mariana Wilczka, ul. Kornela Makuszyńskiego 1, Zakopane. Przez bardzo długi czas, w tym podczas trudnego okresu stanu wojennego w naszym kraju, była to jedyna tego typu placówka w Polsce, do której po nadzieję przyjeżdżały bardzo malutkie dzieci, nawet takie, które dopiero samodzielnie uczyły się chodzić. Warto to wszystko upamiętnić, bo szukając wiadomości na temat tego miejsca i tego Człowieka nie znalazłem praktycznie niczego w internecie. Tylko wzmiankę o otrzymaniu Orderu Uśmiechu, jakąś informację o problemach osiedla i nekrolog. A o samym sanatorium kompletnie nic. A to było miejsce magiczne, mogą mi Państwo wierzyć. I na pewno ktoś z Państwa, kto ten wpis przeczyta, a okaże się, że znał to miejsce i tego Człowieka, wzruszy się, tak samo, jak ja. Założyłem specjalne konto pocztowe, jego adres to: sanatorium.ruczaj@interia.pl, gdyby ktoś z Państwa miał ochotę napisać w tej sprawie do mnie. Zapraszam. 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika jts4

09-02-2013 [13:15] - jts4 | Link:

Właśnie utworzyłem Fan Page na Facebook'u tego sanatorium. Podaję adres strony: http://www.facebook.com/Sanato...

Obrazek użytkownika jts4

14-02-2013 [14:13] - jts4 | Link:

Niestety, z powodu obecnego statusu prawnego budynku nie może dojść do skutku mój plan, który sobie założyłem. Przepraszam za zamieszanie. Fan Page musiał zostać zlikwidowany, zostaje skrzynka e-mail, na którą można pisać. Dziękuję i przepraszam za zamieszanie. jts4