Z Weepers do Wieprza. Droga panny Preuss

Dziewczyna na zdjęciu to Edelgard  (Irena) Preuss. Do końca swoich dni mieszkała w miejscowości, w której się urodziła. Obecnie miejscowość ta nazywa się Wieprz, przed wojną nazywała się Weepers, a jeszcze dawniej Wepren (w języku Prusów).

Edelgard była ostatnią z rodu Preussów –  jej bracia nie mieli synów, a  syn był bezdzietny.

Już w czasach przedkrzyżackich przodkowie Ireny mieli prawo do połowu ryb w jeziorze Geserich (Jeziorak). W dokumentach miasta Deutsch Eylau (Iława) zachowała się notatka, że w 1845 roku Preuss sprzedał magistratowi Iławy prawo do połowu ryb z części jeziora Geserich.

Pytana o narodowość Irena odpowiadała: „Nie jestem Niemką. Nie jestem także Polką. Ja po prostu jestem stąd – z Wieprza, Weepers , a może nawet Wepren.”

Rodzice Ireny to bogaci chłopi. Mieli 200 hektarów ziemi, w tym wyspę Bukowiec, dom w Wieprzu, zabudowania gospodarskie, domy pracowników, bydło, hodowlę koni trakeńskich, prawa do połowów na Jezioraku.

Wojna była dla rodziny Ireny traumatycznym przeżyciem. Nikt z jej rodziny nie identyfikował się z nazizmem.

Ojciec Ireny nie zapisał się do NSDAP pomimo, że jako bogaty rolnik był do tego nakłaniany, a potem wręcz zmuszany. Pomógł mu miejscowy nauczyciel Stobbe (po wojnie jego syn  został burmistrzem Berlina), który choć był w partii, starał się chronić od niej sąsiadów. Od mobilizacji, ojca Ireny wyratował fakt, że był jedynym żywicielem rodziny. Wykręcał się od również od oddawania koni do wojska - po prostu żałował koni.

W czasie wojny rodzice Ireny bardzo dobrze traktowali robotników przymusowych, płacili im, żywili, przyjaźnili się z nimi. Przyjaźnie przetrwały wojnę. Jeden z robotników, Stanisław Sienkiewicz, który przeżył z nimi prawie 5 lat, po wkroczeniu Rosjan i aresztowaniu ojca Ireny pomógł im uzyskać status autochtonów wykorzystując fakt, że babcia Ireny była z domu Bogdańska.

I tak rodzina Ireny została w Polsce. Zabrano im wszystko – ziemię, dom rodzinny, bydło, konie, meble. Nawet wyspę Bukowiec, na której się początkowo schronili, matka pod presją sprzedała zakładom z Elbląga. Byli przecież kułakami i autochtonami. Skazani byli na zagładę.

Jednak przetrwali. Matka do końca życia mieszkała na wyspie czekając na ojca, który zabrany przez Rosjan, nigdy nie wrócił. Irena i matka zostały przez Rosjan zgwałcone. Były świadkami rabunków, mordów, prześladowań.

Potem Irena wyszła za mąż. Wraz z mężem tułali  się po okolicznych pegeerach jako pracownicy. Ostatecznie udało się im wrócić do Wieprza. Jeden z byłych pracowników ojca Ireny  zapisał jej i jej rodzinie w testamencie swój dom.

Ten fakt najlepiej świadczy o tym jakim człowiekiem była Irena. Świadczy o tym również to, że gdy mieszkała w tym domu samotnie,  przykuta do wózka inwalidzkiego, pomagali jej sąsiedzi. Oraz to, że na jej grobie zawsze są kwiaty i znicze i że sąsiedzi pojawili się na promocji poświęconej jej książki.

Postać Ireny burzy wszelkie stereotypy używane przy rozbiorze trudnych relacji polsko niemieckich na tych terenach.

Irena dobrze rozumiała, że ją i jej rodzinę zgniótł walec historii. Nie miała do nikogo pretensji, nawet do obcych ludzi , którzy zajęli jej dom skazując ją na poniewierkę. A przecież był to zwykły wiejski dom, nie żaden pałac.

Jedyne co ją bolało, to fakt, że te wszystkie tragedie poszły niejako na marne. Gospodarstwa zostały poniszczone, dwory i pałace zburzone, zwierzęta wybite.

Rozumiem ją dobrze. Ja też lepiej znosiłabym nasze wypędzenie z kresów, gdyby ktokolwiek na tym skorzystał. Nie skorzystał nikt - ludzie (nasi „ tutejsi”) znosili głód i prześladowania, ziemia została zmarnowana przez chybione melioracje, dwór zniszczony i rozebrany. Nie został kamień na kamieniu.

Niezwykłą historię Ireny zdecydowała się opisać moja znajoma Dorota Paśko Sawczyńska w książce pod tytułem: „Z Weepers do Wieprza. Droga panny Preus”.

Kilka słów o autorce książki. Urodziła się w 1966 roku w Poznaniu. Ukończyła AWF w Poznaniu i SGH w Warszawie. Była dziennikarką telewizyjną. Jest instruktorem jeździectwa, hodowcą koni rasy huculskiej, tłumaczem z języka niemieckiego, sołtysem wsi Matyty nad Jeziorakiem. Wraz z mężem, absolwentem ASP w Krakowie prowadzi we wsi Matyty gospodarstwo agroturystyczne „Przystań”.


Dorota z koniem


Dorota i jej córka Joasia

26 października odbyła się w Matytach promocja tej niezwykłej książki. Licznie przybyli goście po krótkim wykładzie pojechali do Wieprza. Obejrzeliśmy dom rodzinny Ireny, dom w którym mieszkała aż do śmierci, zwiedziliśmy wyspę Bukowiec i złożyliśmy kwiaty na jej grobie.

Potem, już w Matytach, wysłuchaliśmy koncertu Dusi Staronowicz z Gdańska.


Dorota podpisuje książki


Cmentarz na wyspie Bukowiec.

Książkę można zamówić pisząc na adres e-mail: matyty@post.pl

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika zwykły Polak

25-11-2012 [17:50] - zwykły Polak | Link:

Moja rodzina na Litwie straciła wszystko- po majątku nie został kamień na kamieniu - tylko jabłonie powyrastały na wielkie stare drzewa. Pochowalismy dziadka z jabłkami z jego jabłoni... Jeźdźcy apokalipsy rozjechali zycie Narodu, który mieszkał tam od zawsze... Uzbrojeni NKWDzisci dali 5 minut polskiemu kułakowi na wyniesienie się z pięknego domu, który własnie kończył budować. Czy mógł coś zmienić? Czy Irena Preuss mogła zatrzymać katastrofę?
Oni nie... ale elity społeczeństw w których zyli tak. Żyjąc w pokoju i dobrobycie- mamy obowiązek uczestniczyć w życiu społecznym- mamy prawo wymagać od wybranych przedstawicieli uczciwości i mądrości- od szkół nauki patriotyzmu - od zołnierzy możliwości obrony naszego kraju- od Premiera i Prezydenta walki o istnienie i siłę rzeczpospolitej. Po to, żeby nigdy nie nadszedł moment, kiedy ma się 5 minut na opuszczenie domu- lub chwila, w której najeźdźca płaci nam za nasze uczciwe niewinne bezbronne życie - kulą w łeb.
Polska to najpiękniejsze miejsce na ziemi- pożądają Jej od wieków sąsiedzi... są w stanie uczynić wszystko aby Ją zdobyć. A my powinnismy być zdolni aby Ją obronić. Bo Polska to życie naszych Rodzin - to nasze życie

Obrazek użytkownika izabela

25-11-2012 [21:44] - izabela | Link:

Bardzo pięknie to Pan napisał. Musimy bronić naszej ziemi. Nie możemy dopuścić do jej wyprzedaży. Nie możemy pozwolić na prywatyzację i wyprzedaż lasów i jezior. Powinniśmy również obronić przed sprzedażą kolejkę na Kasprowy Wierch. Przecież nie budowała jej ekipa rządząca. Jest własnością i dobrem narodu. Wystarczająco dużo bezpowrotnie straciliśmy.

Obrazek użytkownika kris przybysz

25-11-2012 [20:42] - kris przybysz | Link:

Gdzie są Ci wspaniali ludzie, którzy tworzyli bogactwo, historię, poczucie wspólnoty i bezpieczeństwa lokalnych społeczności. Moja rodzina zostawiła coś (dwa domy w Wilnie przy ulicy Zacisze, róg Cedrowej, trochę ziemi w Białej Wace koło Wilna, no i trochę dobra na Podolu) i życie niewinnych. Ich samych, właścicieli, polskich żołnierzy zamordowano w Mauthausen i w ramach katyńskiego ludobójstwa. A dzisiaj polskojęzyczni przedstawiciele tzw. Sejmu, Senatu, rządu RP, opluwają ich pamięć propagując i finansując gebelsowsko-stalinowskich kłamców spod znaku grossa, pasikowskiego pokłosia, mszowskich prowokatorów i antypolską sektę szechteropodobnych nazi kłamców.A my składamy kwiaty, pamiętamy i próbujemy walczyć o prawdę. Ale rozglądam się dookoła, w moim dużym mieście, gdzieś nad Sanem, i widzę strach, obawę przed utratą pracy, bezsilność pracy poszukujących i triumfujące mordy rządzących oszustów, pozbawionych godności, honoru, kultury i elementarnego patriotyzmu.

Obrazek użytkownika izabela

25-11-2012 [21:39] - izabela | Link:

To właśnie jest bolesne, że tylu zwykłych uczciwych ludzi zginęło albo zostało wdeptanych w ziemię.Ludzi, którzy nie chcieli wojny, nie odpowiadali za Jałtę, nikomu nie zrobili krzywdy. Wypędzono nas z Kresów, a innych wysiedlono z Mazur. Przecież to byli autochtoni, ludzie, którzy mieszkali tam od wieków. Irena Preuss dobrze rozumiała, że to jej rodacy wywołali straszną wojnę, której ofiarą padła również jej rodzina. Dlatego nie miała do nikogo pretensji o swój los. Nie chciała jednak  wyjechać jak jej sąsiedzi do Niemiec. Tam miałaby zapewne lżejsze życie. Chciała umrzeć tam gdzie się urodziła. Tylko tyle i aż tyle. Wielu naszych rodaków zostało w Wilnie czy we Lwowie. I też jest im ciężko.