Usta i vagina czyli Łysiak i Musierowicz

Tygodnik autorów niepokornych pod tytule, „Uważam Rze” jest dla mnie i nie tylko dla mnie źródłem nieprzebranych inspiracji. Nie  chodzi o to, że ja go czytam od deski do deski, to by mnie chyba zabiło, zważywszy na to, że w miarę starzenia się reaguję na pewne bodźce coraz gwałtowniej. Ja tam tylko przeglądam tytuły i lidy. To wystarczy. Ataku apopleksji uniknąłem póki co, a ubawiłem się nie raz setnie. Wczoraj jednak zrobiłem wyjątek, przeczytałem cały, duży fragment najnowszej książki Łysiaka pod tytułem „Karawana literatury”. Książka opowiada o polskiej literaturze powojennej, w tym najnowszej, którą Łysiak nazywa literaturą laptopową. Ja się tu nie mogę nie skrzywić, bo jeśli do czegoś można w Polsce dokleić ten dziwny przymiotnik to właśnie do prozy Łysiaka. To jest literatura laptopowa.
Fragment pomieszczony w „Uważam Rze” dotyczył bardzo szczególnego rodzaju literatury. Opisał bowiem Łysiak literaturę kobiecą. Zanim omówimy jednak ten tekst zatrzymajmy się na chwilę przy Małgorzacie Musierowicz, która ma także swoje miejsce w ostatnim numerze tygodnika autorów niepokornych. Ja mam do pani Musierowicz różne anse, albowiem powiedziano mi kiedyś, w mieście Poznaniu, że ktoś nie całkiem zorientowany, wręczył Małgorzacie Musierowicz „Baśń jak niedźwiedź. Tom I”. Reakcja była łatwa do przewidzenia. Ponoć powiedziała Małgorzata Musierowicz trzymając w ręku moją biedną książkę, że to jest bardzo zła droga, bardzo zła. Nie powinni nią kroczyć polscy pisarze, oj nie. Lepiej porzucić takie metody i zająć się czym innym. Ja się nawet ucieszyłem, że ona tak powiedziała, bo wiedziałem, że ci co to usłyszeli na pewno kupią sobie „Baśń”, a książki Musierowicz oceniać będą już inaczej. Nawet jeśli ją lubią.
Wczoraj jednak na łamach „Uważam Rze” uderzyło mnie coś innego. Tekst poprzedzony był bowiem lidem tej treści: „Ogromny sukces nowej powieści Małgorzaty Musierowicz to dowód, że można sobie poradzić bez wsparcia medialnego rozgłosu”. Wsparcie medialnego rozgłosu – wielka rzecz. Nie wiem kto ten tekst adjustował, wygląda jakby to robił Warzecha, ale on tam tylko przychodzi okazyjnie, więc pewnie był to redaktor Masłoń.
Mamy więc siostrę Stanisława Barańczaka, osobę, która od trzydziestu lat jest na rynku i sprzedaje tam tony cienkich i trywialnych książeczek o tym, że w pewnej rodzinie coś się raz polepszy a innym razem znowu popieprzy, mamy osobę od samego początku wolnego rynku książki w Polsce promowaną w mediach i obecną w sieciach sprzedażowych, a autorka tekstu pisze, że Musierowicz sprzedaje nową książkę bez „wsparcia medialnego rozgłosu”. Łaskawa pani autorko jeśli pani napisała coś takiego, to znaczy, że jest bardzo źle. Mamy do czynienia ze schyłkiem. Czas Musierowicz się kończy, czas Łysiaka się kończy. Karnowscy się cieszą, bo w tej samej gazecie gadają z Roszkowskim o zejściu ze sceny starych elit i przyjściu nowych. Uśmiechają się przy tym, bo wydaje im się, że to oni będą tymi elitami i oni teraz będą sprzedawać swoje publikacje w wielkich nakładach „bez wsparcia medialnego rozgłosu”. Nic z tego. Zobaczycie.
Z Łysiakiem jest jeszcze gorzej niż z Musierowicz. Łysiak bowiem postanowił kokietować kobiety. Ja go nigdy nie widziałem w rzeczywistości, nie wiem więc czy on czasem tego nie robił stale, ale z mojego punktu widzenia jest to najgłupsza z metod sprzedażowych. I najbardziej kłopotliwa przy tym. Zacznijmy jednak od czegoś innego. Od sensu poddawania Łysiaka krytyce. Przez bardzo długi czas sensu takiego uchwycić się nie dało. Łysiak sprzedawał tyle książek, że czepianie się go było po prostu głupie. Jeśli facet ma pozycję, a niechby ją nawet wypracował przy współudziale kolegów z wojska, jeśli nie reklamuje książek w mediach, a jest na rynku i ma sukces, to czegóż chcieć? I czego się czepiać? Można nie czytać jak się komuś nie podoba. Można nawet nie brać do ręki.
Ci, którzy Łysiaka bardzo nie lubili, pisali i mówili, że on sprzedaje ciągle tę samą sztukę wołowiny bez kości, tylko, że za każdym razem okręca ją w inny papier. W porządku, tak było, ale weźcie sami postarajcie się o taką ilość kolorowego papieru? Zrobicie to? Pewnie nie. A Łysiak robił. To się szalenie podobało, bo ludzie uwielbiają słuchać bez przerwy tych samych historii. Ja tego nie rozumiem, bo za każdym razem kiedy siadam do pisania rozglądam się za nowym długopisem. Łysiak nie, on lubi rzeczy wypróbowane. Teraz jednak sytuacja się troszkę zmieniła. Rynek się zmienia, a do głosu dochodzą nowe pokolenia, które nie mają żadnych umocowań w przeszłości i rozpoczynają poszukiwania literackie na własną rękę. Machiny promocyjne zaś wtykają tym dzieciakom w ręce autorów obcych. No i jest kłopot. Trzeba się zająć promocją i trzeba pomyśleć jednak o nowym długopisie. Do Łysiaka to nie dociera. On się zabiera za syntezy publicystyczne, w najgorszym z możliwych stylów, o ile w jego przypadku można mówić o stylach. Łysiak usiłuje być sprytny w tej swojej nowej strategii opracowanej jak sądzę wspólnie z redaktorem Masłoniem. Niestety zapomniał on, a może nigdy o tym nie wiedział, że rynek książki to jest obszar gdzie spryt nie znajduje zastosowania. To jest obszar, który znakomicie się nadaje do opisania jego piórem. To jest proszę Państwa pustynia pełna potworów, na którą wchodzi się z toporem w ręku i kieszeniami pełnymi amuletów. Na szyi zaś trzeba sobie zawiesić krzyż z relikwią jakiegoś poważnego świętego. Jeśli tego nie zrobimy jest po nas. Łysiak takie sytuacje opisywał wielokrotnie, on się w nich wręcz kochał, ale serio tego nie traktował. Nie mógł, bo jest przecież poważnym autorem, od dawna asekurowanym i hołubionym przez różnie „niezależne” środowiska. I teraz właśnie wymyślili wraz z redakcją tygodnika autorów niepokornych, że trzeba coś sprzedać kobietom, bo jak wiadomo kobiety czytają i kupują książki. I Łysiak temu właśnie poświęca swój kokieteryjny tekst. To jest pomysł niegodny autora. Tak to oceniam Ja tu nie będę szydził z Łysiaka, ja go zostawiam z jego chytrością, z jego cytatami z przeróżnych autorów, z jego dziecinną przebiegłością i idę dalej. Pustynia jest ogromna i naprawdę groźna.
Łysiak zaś stosuje swoją starą metodę. Rzuca między ludzi, nieprawdziwe granaty, które rozrywają się w powietrzu, a z nich wysypują się daty, cytaty i nazwiska. Ma to wszystko oszołomić czytelnika i sprawić by uwierzył on w kompetencje Łysiaka. Ten rodzaj prestidigitatorki jest mi obcy, pewnie dlatego, że nie przeczytałem tylu książek co Łysiak. Nie potrafię jednak zrozumieć dlaczego przy całym swoim znawstwie nazywa Łysiak książkę Gretowskiej „Kabaretem mistyfikacji:, chyba celowo, dla żartu i zgrywy, choć mnie akurat to nie śmieszy, a być może czegoś nie rozumiem. Ta książka nazywa się „Kabaret metafizyczny” i jest tak głupia, że nie ma po co o niej pisać. Łysiak jednak pisze. I tu dochodzimy do momentu ważnego. Uważa bowiem siebie samego Łysiak Waldemar za misjonarza co robi w kulturze. Tak to właśnie jest. Łysiak wierzy, że istnieje obszar zwany kulturą, on jest prawdziwy i rządzą na nim prawdziwe i rzetelnie przestrzegane prawa, a jeśli ktoś kogoś kantuje, to nie po to by zawładnąć jego duszą, zniszczyć go i na koniec zjeść. O nie, celem bowiem wszystkich działań na obszarze zwanym kulturą jest edukacja. I w to właśnie wierzy Łysiak. To jest w nim najgorsze. To jest wręcz nie do wytrzymania, stąd bierze się to wszystko co ludzie nazywają pretensjonalnością Łysiaka.
Tak jak już mówiłem, spryt jest tu na nic. Potrzebny jest topór, relikwie, krzyż i amulety. No i odwaga. Trzeba też uważać na sojuszników, w przeważającej większości są fałszywi.
Na koniec powiem jeszcze kilka słów o poszukiwaniach nowych obszarów sprzedażowych, nie swoich poszukiwania, bo tych sposobów nie mam zamiaru zdradzać. Chodzi mi o autorów, którzy mierzą w wielki rynkowy sukces. Takich jak Łysiak. On wybrał drogę prostą i fałszywą, ktoś mu powiedział, że jak napisze o literaturze kobiecej to głupie baby, które on sprytnie nazwie w swojej książce  czytelniczkami, polecą zaraz i tę prozę kupią. Może tak, a może nie. Są gorsze rzeczy i podlejsze pragnienia. Otóż największym marzeniem polskich autorów jest wejście na rynek rosyjski. To jest coś co śni się po nocach każdemu grafomanowi. I jeden z drugim aż przebiera nogami, żeby zaproponowano mu wydanie książek w Rosji. Przeczytałem ostatnio, że ktoś tak beznadziejny i uwikłany jak Janusz Wiśniewski, autor „Samotności w sieci” tłumaczony jest na rosyjski, ponoć tylko na rosyjski. Trylogia husycka Sapkowskiego została przetłumaczona na rosyjski, niemiecki i czeski. To są bardzo znamienne fakty proszę Państwa. Jeśli ktoś jest autorem książek w Polsce, musi niestety zdawać sobie sprawę z tego, że nic się tu od czasów dawnych nie zmieniło. I nie zmieni w przewidywalnej przyszłości, a jeśli już to na gorsze. Marzenia o tym by sprzedawać książki w Rosji i zarabiać w ten sposób pieniądze, które wydaje się na Karaibach jest pomysłem słusznym z punktu widzenia propagandysty, a nie autora. Polski autor musi myśleć i kombinować tak, by jego książki miały prawdziwy oddźwięk za granicą. By budziły tam prawdziwe emocje. A takich, budzących emocje książek w Rosji nikt nie wyda. Nie wyda ich nikt także na Ukrainie, ani w żadnym innych kraju wielkiej Behemotii. W Polsce można spokojnie wydać biografię Stefana Bandery, można wydać książkę o żołnierzach UPA i ich przygodach. A czy na Ukrainie ktoś wydał biografię generała Dowbora Muśnickiego? Czy ktoś się w ogóle interesuje Polską prawdziwą, a nie spreparowaną przez autorów z GW? Czy Łysiak może ma na to jakiś pomysł? Nie chodzi mi o kokieterię, chodzi mi o pomysł. W Polsce nie ma
autorów myślących o języku, który daje im zarobić i kraju, który reprezentują.  Ci zaś, którzy są, wierzą w kulturę, humanizm  i edukację, wierzą w rynek rosyjski i literaturę kobiecą. Powodzenia panowie. Ja idę na pustynię. Z toporem.

Przypominam także, że sprzedajemy ostatnie egzemplarze „Dzieci peerelu”. Książka jest jeszcze dostępna w hurtowniach na Kolejowej w Warszawie, w księgarni Wojskowej w Łodzi oraz w sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie i jeszcze w księgarni http://www.ksiazkiprzyherbacie... . Już za chwilę jej nie będzie. Na razie nie planujemy wznowienia.

Książki nasze zaś można kupić w księgarniach:

Księgarnia Wojskowa, Tuwima 34, Łódź
Księgarnia przy ul. 3 maja Lublin
Tarabuk – Browarna 6 w Warszawie
Ukryte Miasto – Noakowskiego 16 w Warszawie
W sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie
U Karmelitów w Poznaniu, Działowa 25
W księgarni Gazety Polskiej w Ostrowie Wielkopolskim
W księgarni Biały Kruk w Kartuzach
W księgarni „Wolne Słowo” w Katowicach przy ul. 3 maja.
W księgarniach internetowych Multibook i „Książki przy herbacie” oraz w księgarni „Sanctus” w Wałbrzychu.
No i oczywiście na stronie www.coryllus.pl

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Jolanta Pawelec

09-11-2012 [10:21] - Jolanta Pawelec | Link:

w rynek rosyjski. Co ja bym dała za to, żeby byli lepsi od rosyjskich i konkurowali z największą! literaturą świata.Ale rosyjscy znają swoją miarę - nie włażą do historii z buciorami uprzedzeń i ideolo - Płatonow pisał o kolejarzach i o pociągach, Bułhakow o wpływie księżyca na zachowanie kota Bohemonta. Niech konkurują - z wolnością plemienia Dżan ( Płatonow) i miłości ( osobistej i tożsamościowej), która pokonuje każdą historię (Bułhakow).

Ale zanim w zawodach wystąpią - niech odzyskają język i nasiąkną zapoznaną laptopowo kulturą literacką ( choćby Pasek J.Chryzostom czy Sęp- Szarzyński - na biegunach dionizyjskiej i apollińskiej wypowiedzi polskiej.

Obrazek użytkownika Coryllus

09-11-2012 [11:14] - Coryllus | Link:

Nic z tego nie będzie. W modzie jest droga na skróty. 

Obrazek użytkownika Teresa Bochwic

09-11-2012 [13:03] - Teresa Bochwic | Link:

Kot miał na imię raczej Behemot, stąd jak sądzę autor pisze o krainach Behemotii.

Obrazek użytkownika Jolanta Pawelec

09-11-2012 [13:07] - Jolanta Pawelec | Link:

furia polemiczna mnie poniosła. Pani czuwa - nad naszymi furiami i sarmacką zapalczywością. Ktoś musi - pokonać - siłą spokoju. Pozdrawiam.

Obrazek użytkownika Coryllus

09-11-2012 [13:53] - Coryllus | Link:

Już pisałem, żeby mnie pani nie nękała. Można pisać i tak i tak...

Obrazek użytkownika Jolanta Pawelec

09-11-2012 [15:32] - Jolanta Pawelec | Link:

a posądzałam Panią o stateczność. Panią muszę czytać uważniej - bo szpile wbija się krótko, zwięźle - bez znieczulenia. Ale pomyłki w ocenie charakterologicznej zdarzają się raz.

Obrazek użytkownika sigma

09-11-2012 [14:36] - sigma | Link:

Wbrew temu, co Pan twierdzi, Małgorzata Musierowicz - własnie dlatego, że jest siostrą Stanisława Barańczaka - miała zdecydowanie  start utrudniony. Jak Pan zapewne wie, jej debiut literacki to lata 70-e. Na szczęście komuna uznała, że w niszy, jaką jest literatura młodzieżowa, może sobie egzystować. IPN dysponuje tomami donosów na Stanisława Barańczaka; zresztą nie jest to jedyny członek tej zacnej rodziny, na którego za komuny donoszono.  Nie wiem, czy  pisząc codziennie ma Pan jeszcze czas na czytanie czegokolwiek, ale zapewniam, że  książki M.M.  stanowią od dwóch już pokoleń  ulubioną lekturę młodych (i nie tylko ) ludzi. To są dobre, ciepłe książki. W dodatku są wprowadzeniem w życie  "teorii wysp" prof.Raszewskiego, a jest to jedna z lepszych metod na przetrwanie w czasach okupacji, czyli naszym stanie permamentym. 
I zapewniam Pana, że - jak to Pan ujął - "czas Musierowicz" - się nie kończy.  Należą do grupy takich książek jak "Alicja w Krainie Czarów", "Kubuś Puchatek", czy "Mały książę." Te książki są ponadczasowe

Myślę, że nie musi Pan opluwać każdego, kto wypowiedział się krytycznie o Pańskich ksiązkach. 

Zupełnie ubocznie; zamówiłam i przeczytałam oba tomy  Pańskiej "Baśni jak niedźwiedź". O ile tom II jest znakomity, o tyle t.I niekoniecznie. Tak więc Małgorzata Musierowicz miała rację . Szkoda, że nie zaczęła od tomu II, ale wątpię, aby po Pańskim artykule miała na to ochotę.

Obrazek użytkownika Jolanta Pawelec

09-11-2012 [15:17] - Jolanta Pawelec | Link:

ho,ho Musierowicz niech sobie pisze dla nastolatek (czasami wiecznych). Ale Pani wybaczy, że powiastki filozoficzne wymienionych przez panią panów na inne półki położę - dla bardzo dorosłych, i z wiekiem coraz bardziej rozgarniętych.
Niewiele wiem o dziejach tej "zacnej rodziny" - choć trochę - tłumaczenia Szekspira absolutny niewypał, gazetowe wiersze Pana Barańczaka też raczej nie osiągnięcie. W ogóle chyba trudno im się odnaleźć - choć pracowici są nad wyraz. Uznanie się należy - przecenianie nie.

Obrazek użytkownika sigma

09-11-2012 [15:53] - sigma | Link:

Droga Pani,
może Pani sobie kłaść na swoich półkach co chce i gdzie chce. Rozumiem, że to Pani ma siebie za tę "coraz bardziej rozgarniętą"? 
A ja jestem zaliczona do "wiecznych nastolatek"?
Dopóki nie nauczy się Pani  w dyskusji nie używać argumentów ad personam, proszę  o niewtrącanie się do komentarza nie skierowanego do Pani.
Nie wiem, jakie ma Pani kwalifikacje, aby oceniać tłumaczenia Szekspira?
Jestem tłumaczem literackim  i wiem, że tłumaczenia Barańczaka są znakomite.
Opluwać każdy potrafi, ale - zapewniam Panią - że ten sposób zaistnienia jest obrzydliwy. 

Obrazek użytkownika Jolanta Pawelec

09-11-2012 [17:51] - Jolanta Pawelec | Link:

napisała: "Droga Pani, może Pani..."
- Mogę - odpowiadam - kłaść, nauczyć się, nie wtrącać się, nie oceniać... opluwać nie mogę (nie potrafię).
Mogę w stosunku do Pani! - już nie dotykać Jej Wielkości - na Jej własne życzenie. Megalomani - to jest ten gatunek ludzi, których unikam.
Co do ocen osób mniej zadufanych w sobie - pozostaję przy tym,a i głoszę to, co sądzę. I nikt - nawet Jej Wielkość - nie może mnie sądu tego pozbawić.

Spotkanie nasze było piękne - i pouczające. Dziękuję. (Wiedzy nigdy dość.)

Obrazek użytkownika sigma

09-11-2012 [18:34] - sigma | Link:

Proszę nie wtrącać się do cudzych dyskusji.

Obrazek użytkownika Jolanta Pawelec

09-11-2012 [18:47] - Jolanta Pawelec | Link:

niemożliwe. Bo tu wszystko jest - nie moje. A "Panine" coś tu jest? - Na Pani blog nie zaglądam. Z prostej przyczyny- drażnią mnie błędy językowe ludzi parających się - piórem , chciałam powiedzieć. Ale nie mogę.

Obrazek użytkownika Coryllus

09-11-2012 [15:40] - Coryllus | Link:

każda krytyka to plucie? Co pani myśli w takim razie o wolności wypowiedzi? Na tego nic nie wolno powiedzieć, bo debiutował za komuny, na tamtego donosili, a Łysiak jest mistrzem. Sami święci dookoła. Niech się pani się zastanowi nad tym co pani napisała/ Wydaje się pani, że utrzymanie w kanonie takiej książki jak "Alicja w krainie czarów" to efekt jakiegoś zbiegu okoliczności? samo się tak zrobiło? Uważa Pani ponadto, że w latach siedemdziesiątych można było tak po prostu debiutować? 

Obrazek użytkownika sigma

09-11-2012 [16:26] - sigma | Link:

Ależ krytyka musi być merytoryczna! Naprawdę Pan uważa, że tytuł "Usta i vagina" to kwintesencja merytorycznej krytyki? Już samo zakwalifikowanie Musierowicz do literatury kobiecej jest błędne.  Określenie jej twórczości jako "cienkich i trywialnych książeczek o tym, że w pewnej rodzinie coś się raz polepszy a innym razem znowu popieprzy"  - to doprawdy szczególna krytyka  "Jeżycjady"?  Gdyby iść tym tropem "Kubuś Puchatek" jest debilnym gniotem o  infantylnych pluszakach, a  "Hamlet" kretyńskim rozdwajaniem włosa na czworo jakiegoś młodego schizola.
Musiałabym znaleźć ten fragment autobiografii, ale zapewniam Pana, że akurat w przypadku Musierowicz  osoba w  wydawnictwie, która czyta złożone rękopisy  najzwyczajniej uznała, że  książka ma potencjał. A jej intuicja  sprawdziła się na rynku czytelniczym. i potem to poszło.
Zupełnie dodatkowo jest to rzadki przypadek, kiedy Autorka daje się lubić tak samo, jak jej ksiązki. 
Ponieważ jestem naprawdę pełna uznania dla Pańskiej wizji historii i niecierpliwie czekam na tom IIII - chciałabym móc to samo powiedzieć o Panu:)

Obrazek użytkownika Coryllus

09-11-2012 [18:26] - Coryllus | Link:

Krytyka Łysiaka, pod adresem różnych osób jest według pani merytoryczna? Nieźle.

Obrazek użytkownika sigma

09-11-2012 [18:31] - sigma | Link:

A co mnie Łysiak obchodzi?  Zechce Pan łaskawie  trzymać się tematu.

Obrazek użytkownika Coryllus

09-11-2012 [18:45] - Coryllus | Link:

Ale ja się trzymam tematu. Krytyka wcale nie musi być merytoryczna. Musierowicz zabiera głos w sprawie moich książek to ja mogę chyba powiedzieć coś na temat jej książek. Nie?

Obrazek użytkownika sigma

09-11-2012 [18:50] - sigma | Link:

Przecież Pan wie, że to jest łgarstwo.  Nie zna Pana książek i nigdy się na ich temat nie wypowiadała. 
Krytykę niemerytoryczną nazywam opluwaniem.

Obrazek użytkownika Coryllus

09-11-2012 [20:16] - Coryllus | Link:

Teraz to pani łże. 

Obrazek użytkownika sigma

09-11-2012 [20:25] - sigma | Link:

Pan doskonale wie, że nie łżę.   I promowanie siebie takimi metodami jest  niedopuszczalne.

Obrazek użytkownika Coryllus

09-11-2012 [20:46] - Coryllus | Link:

jest niedopuszczalna i kłamie pani wręcz modelowo. Kłamczucha...

Obrazek użytkownika sigma

09-11-2012 [20:51] - sigma | Link:

To miło, że stosuje Pan taką budującą samokrytykę.
Ponieważ nie lubię pomówień, więc zadałam pytanie Małgosi Musierowicz. Odpowiedziała zdumiona, że nigdy nie czytała żadnej Pana książki, a tym bardziej, nigdy się na ich temat nie wypowiadała.

Obrazek użytkownika Coryllus

09-11-2012 [21:10] - Coryllus | Link:

ona ma z kolei zaniki pamięci.

Obrazek użytkownika sigma

09-11-2012 [21:16] - sigma | Link:

No cóż, przykro mi to stwierdzić, ale fakt jest faktem - jest Pan nieprawdopodobnym chamidłem. Stosuje Pan autopromocję przy użyciu łgarstw i pomówień. W sumie  cięzko zrozumieć, czego Pan szuka po stronie przyzwoitych ludzi. Jako target znacznie bardziej by Panu pasował Tusk &consortes.  

Obrazek użytkownika Coryllus

09-11-2012 [21:34] - Coryllus | Link:

czego pani szuka na moim blogu. Sama pani jest chamidłem.

Obrazek użytkownika Oona

09-11-2012 [14:53] - Oona | Link:

Krytyka Łysiaka jest doskonala reklama jego ksiazek i za to Panu bardzo dziekuje. Moim zdaniem czyli zdaniem czytelnika, Panski wywod pod adresm Mistrza (Łysiaka) jest troche przydługawy przez co robi sie bardzo nudny. A jesli wpis na blogu jest przydługawy i nudny to jaka to zacheta do kupna Panskich "Basni"? Zadna.

Kilka slow o Panskiej bardzo nachalnej autoreklamie. Zawsze starannie omijam wszelkie reklamy; zas bardzo natretne "autozachety" pisarzy z tzw. ambicjami dzialaja na mnie i wiele innych osob, raczej negatywnie, niestety. Domyslam sie tylko ze tak naprawde chodzi Panu o sukces literacki miary Łysiaka czego z calego serca Panu zycze.

Obrazek użytkownika Coryllus

09-11-2012 [15:35] - Coryllus | Link:

Nie pani poczyta sobie jeszcze raz Łysiaka, i błagam, niech się pani nie zajmuje moimi książkami i nie daj Boże nie modli się w intencji osiągnięcia przeze mnie sukcesu. Tak będzie naprawdę lepiej. 

Obrazek użytkownika Ma-Dey

09-11-2012 [19:06] - Ma-Dey | Link:

Każda nowa  partia wchodzaca na rynek wyborczy gdzie znajdują się już podobne do niej twory ,w dużym skrócie  stosuje mniej więcej taki schemat postępowania : najpierw kilku jej działaczy (najlepiej byłych członków jej najwiekszego konkurenta) ogłasza ze to co jast na "rynku politycznym"  jest złe-że istnieje potrzeba nowej jakości w polityce.Potem nastepuje etap wrzasku i chałasliwego przedstawiania swoich rzekomo nowych pomysłów.Najczęściej towarzyszą temu oskarzenia plynące w kierunku swoich adwrsarzy politycznych o sprzeniewierzenie sie ideałom i personalne ataki,niejednokrotnie połączone z  wyciaganiem tzw brudów.Po tym etapie "reklamowym" jak juz wszyscy co powinni  ich  zauważą (media, wyborcy)- a co najwazniejsze dostaną sie do parlamentu,ich ulubionym celem ataku jest znowu najbliższa programo konkurencyjna partia.I tak aż do oczekiwanego skutku, czyli jak sie da eliminacja konkurencji-a w między czasie wspólne "interesiki" pod stołem.
Cały ten "projekt prpmocyjny" jaki wymyslił sobie coryllus, mniej wiecej na tym sie opiera.
Liczy tez na to że "tamci", (Łysiak, Ziemkiewicz  i inni) w końcu przez przypadek odkryja że  jest taki gość od "bajek" i że wypisuje takie to a takie rzeczy na ich temat.
i "wtedy sie zacznie".Otóż nie zacznie się, niech Pan na to nie liczy, bo ten kit "z nowa jakościa" może pan wciskać tym co jeszcze nie nabrali sie na zakup tych pseudo historycznych książek
Najlepsza recenzja na jaką się natknąłem w necie, dotyczacą "Basni", jest ta napisana przez Rojta-no wg mnie (po przeczytaniu tomów)-strzał w dziesiatkeczyli nic dodać nic ująć.

oto link : http://kompromitacje.blogspot.ru/2012/10/maciejewski02.html

 

Obrazek użytkownika Coryllus

09-11-2012 [20:13] - Coryllus | Link:

Jak Roj pisze o Łysiaku to ci nie przeszkadza? O Ziemkiewiczu też nie?