Żołnierski karabin, dziennikarskie słowo

 Zanim zacznę zamieszczać swoje wpisy zachęcam do przeczytania historii człowieka, którego zniszczyła komuna i "koledzy" - dziennikarza i pisarz - autora wielu mądrych i odważnych artykułów i ksiazek historycznych "Polska Walcząca" i Żołnierza Wyklęci".Zamieszczam ten artykuł Zza zgodą autora - Andrzeja W. Kaczorowskiego.

W 10. rocznicę śmierci przedstawiciel Kancelarii Prezydenta RP w imieniu Bronisława Komorowskiego złożył kwiaty na jego grobie. Władysław Bartoszewski – przewodniczący, Andrzej Krzysztof Kunert – sekretarz i pracownicy Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa uczcili jego pamięć krótkim nekrologiem: „Śp. Jerzy Ślaski – wychowanek Korpusu Kadetów nr 1 Marszałka Józefa Piłsudskiego we Lwowie, ppor. Armii Krajowej „Nieczuja”, uczestnik zbrojnej ucieczki z obozu NKWD w Skrobowie, kawaler Orderu Wojennego Virtuti Militari, redaktor naczelny „WTK” 1958-1970, „Słowa Powszechnego” 1980-1981 oraz „Polski Zbrojnej” 1990-1992 i 1992-1994, autor bestsellerów „Polska Walcząca” i „Żołnierze Wyklęci”, członek Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa 1992-2002”.
W Polsce Ludowej miał mocne haki w życiorysie. Funkcjonariusz SB por. Janusz Huk przed złożeniem materiałów z teczki Ślaskiego do archiwum MSW pisał w 1983 r.: „Syn przedwojennego oficera WP. Były członek AK. Po wojnie członek bandy „Orlika”. W 1952 r. skazany na 1 rok więzienia za niewłaściwe umieszczenie napisu i zdjęcia dot. Rokossowskiego”. Jak wielu z jego pokolenia, podczas II wojny światowej walczył z okupantem w konspiracji. Należał do Grup Szturmowych Szarych Szeregów, a od 1942 r. był żołnierzem Kedywu Okręgu Warszawskiego AK;  jako kapral podchorąży „Nieczuja” w grupie „Radość” brał udział w akcjach zbrojnych i dywersyjnych na linii otwockiej. Podczas marszu na pomoc powstańczej Warszawie w sierpniu 1944 r. zostali rozbrojeni przez żołnierzy sowieckich, a Ślaski trafił do obozu na Majdanku, skąd został wcielony do 1 Armii LWP. Z okopów na drugim brzegu Wisły mógł tylko patrzeć na zagładę rodzinnego miasta.
W listopadzie 1944 r. został zamknięty w obozie NKWD najpierw w Rembertowie, a potem w Skrobowie k. Lubartowa. Po kilku miesiącach uciekł stamtąd w grupie 48 akowców, by znaleźć się w WiN-owskim oddziale partyzanckim „Orlika” (Mariana Bernaciaka) walczącym z władzą ludową na Lubelszczyźnie i Podlasiu. Po demobilizacji, ścigany przez ubowców, udał się do Trójmiasta, w którym ukrywało się wówczas wielu „spalonych” w lesie. Aresztowany pod fałszywym nazwiskiem we wrześniu 1945 r., więziony był do grudnia 1946 r. W kwietniu 1947 r. skorzystał z możliwości ujawnienia się i amnestii.
Wprawdzie za swój debiut prasowy uważał artykuł pt. „Alarm gazowy” zamieszczony w kadeckim czasopiśmie „Orlęta” we Lwowie w 1939 r., jednak pracę w zawodzie dziennikarza zaczynał w 1947 r. w prasie trójmiejskiej, „Dzienniku Bałtyckim” i „Wieczorze Wybrzeża”. Mimo braku formalnego wykształcenia – nie miał nawet matury, a już w redakcji skończył roczny kurs dziennikarski – szybko zaprezentował się jako wybitnie utalentowany reporter i felietonista imponujący niezwykłą łatwością pisania. W 1949 r. przeniósł się do Bydgoszczy, gdzie doskonalił swój warsztat m.in. pisząc z dnia na dzień poczytne powieści  odcinkowe. W aktach SB zachowały się informacje dotyczące zatrzymania przez cenzurę dwóch felietonów („Historia, przykra, ale prawdziwa” i „O spinkach, sznurowadłach i przebiegłym wuju Ignacym”), w których autor „w sposób perfidnie złośliwy szkaluje państwowy przemysł konserwowy, co przy obecnych odczuwanych pewnych brakach mięsa świeżego jest szczególnie szkodliwe”. Zwracano też uwagę na nadużywanie przez Ślaskiego alkoholu w miejscu pracy. Picie wódki – rzecz niegdyś normalna w środowisku dziennikarzy – oraz walka z cenzurą były ulubionymi zajęciami redakcyjnymi w całej jego bogatej karierze zawodowej.
W 1952 r. doprowadziło to do groźnej w skutkach wpadki, kiedy Ślaski „jako redaktor-superrewident zamieścił w gazecie fotografię marszałka Rokossowskiego w formie uwłaczającej powadze dostojnika państwowego”. Pechowe zdjęcie ilustrowało „w nieodpowiednim miejscu i pod niestosownym tytułem” jego własny artykuł  „Wczoraj – przeciwko narodowi, dziś – razem z nim”, wywołując wrażenie, że tytuł dotyczy podobizny marszałka „i obniża tym samym powagę naczelnych organów Państwa Polskiego”. Autor tego haniebnego tekstu występując pod pseudonimem Andrzej Rudnik porównywał „sanacyjno-burżuazyjnych władców Polski” do hitlerowców, a przedwojenną armię uznawał za antynarodową; trudno się dziwić, że „w okresie błędów i wypaczeń”  alkohol był tak popularną odtrutką na uprawianie stalinowskiej propagandy. W każdym razie Ślaski został aresztowany i skazany za brak czujności na rok więzienia; tylko amnestii zawdzięczał darowanie reszty wyroku, ale pracę stracił.
Wyrzucony z „IKP”, powrócił w 1953 r. do Warszawy, gdzie znalazł polityczny i dziennikarski azyl w „Słowie Powszechnym” – dzienniku Stowarzyszenia PAX, organizacji katolików świeckich, która zatrudniała wielu takich jak on: ludzi z przeszłością AK-owską, „zaplutych karłów reakcji” po ubowskich katowniach i sowieckich łagrach. Tutaj w pełni rozwinął swój talent, stając się mistrzem sztuki dziennikarskiej. W ciągu prawie trzydziestu lat przeszedł różne szczeble drabiny redakcyjnej, aż do najwyższych stanowisk włącznie. Z pewnością należał do najwybitniejszych dziennikarzy PAX-u w całej jego historii i w ogóle w dziejach prasy cenzurowanej, potwierdzając potem swoje znakomite umiejętności zawodowe już w wolnej Polsce.
Wprawdzie w prasie PAX-owskiej popełniał również teksty, które specjalnej chluby mu nie przynoszą, jak na przykład artykuły agitujące za zakładaniem spółdzielni produkcyjnych przez rolników, jednak bilans jego dokonań jest zdecydowanie korzystny. W 1958 r. Bolesław Piasecki mianował Ślaskiego (był już wówczas zastępcą redaktora naczelnego „Słowa Powszechnego”) naczelnym przeniesionego do Warszawy „Wrocławskiego Tygodnika Katolików”, którym wcześniej kierował Tadeusz Mazowiecki. Redaktor otrzymał jednocześnie możliwość samodzielnego wyboru linii i treści pisma. Pod jego kierownictwem tygodnik stał się magazynem historycznym i wojskowym, poświęconym przede wszystkim II wojnie światowej, a niepoślednie zasługi tego pisma w odkłamywaniu najnowszej historii Polski wciąż czekają na udokumentowanie. Ślaski oddawał w ten sposób cześć swoim towarzyszom broni. Nakład „WTK” szybko wzrósł z 7 do 55 tys. egz. (na więcej władze nie zezwoliły), a PRL-owska cenzura i Biuro Prasy KC PZPR reagowały coraz bardziej nerwowo. Z inicjatywy Ślaskiego przy redakcji powstał Klub LOK, w którym czytelnicy spotykali się z dowódcami AK, uczestnikami II wojny światowej, historykami, pisarzami, autorami wspomnień, dyskutując na tematy, których nie wolno było poruszać oficjalnie.  W 1970 r. na osobiste żądanie Zenona Kliszki (osoby nr 2 w partii i państwie) Ślaski musiał odejść z „WTK”.
Po przymusowej kwarantannie powrócił na stanowisko zastępcy naczelnego w „Słowie Powszechnym”. Żywo przez niego redagowane, korzystnie wyróżniało się na tle ówczesnej prasowej szarzyzny, zwłaszcza po wyborze Karola Wojtyły na papieża. Wydanie w 1978 r.  numeru „papieskiego” w  ciągu kilku godzin po ogłoszeniu „Habemus Papam!” w ówczesnych warunkach technicznych i realiach politycznych było prawdziwym majstersztykiem. Gazeta wyróżniała się w tych latach rekordową liczbą ingerencji cenzury, w czym również i ja jako młody szalejący reporter miałem swój udział.
Prawdziwy rozkwit „Słowa” nastąpił po narodzinach „Solidarności”, kiedy PAX pod wodzą Ryszarda Reiffa wsparł nowy ruch społeczny. Ślaski został naczelnym 20 października 1980 r. i kierował pismem aż do stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. Według zgodnej oceny historyków (Jerzy Holzer) i dziennikarzy (prezes SDP Stefan Bratkowski) „Słowo Powszechne” należało do najlepszych dzienników w Polsce, przodując  w walce o powiększenie strefy wolności prasy. Pod koniec karnawału „Solidarności” doczekał się wielkiej satysfakcji osobistej, jaką była dla niego pierwsza po latach przymusowego milczenia możliwość upomnienia się o sprawiedliwą ocenę ludzi, których „nazwiska i pseudonimy zostały wyklęte”, oraz uczczenia pamięci swego dowódcy „Orlika”.
Artykuł „Przeklęci i wykreśleni. Oni także byli Polakami” znalazł się w prowadzonej przez SB teczce. Rozpracowywano go prawie do końca PRL, a  jako figurant nieprzypadkowo otrzymał kryptonim „Trzeźwy”, co było rzadkim przejawem poczucia humoru – czy może raczej przejawem swoistego humoru? – esbeków. W teczce zachowały się doniesienia tajnych współpracowników, którzy meldowali, że kierowane przez Jerzego Ślaskiego „Słowo Powszechne” całkowicie wyraża idee „Solidarności”. W MSW opracowano nawet specjalny 10-punktowy plan działań operacyjnych zmierzających do uzyskania wpływu na kierownictwo redakcji i zmianę profilu pisma. Stało się to możliwe dopiero po wprowadzeniu stanu wojennego, kiedy Ślaski wraz z grupą działaczy popierających Reiffa został usunięty z PAX-u i pozbawiony stanowiska. 20 grudnia 1981 r. w gmachu resortu przy ul. Rakowieckiej funkcjonariusz SB por. Ryszard Jagiełło przeprowadził z nim 2-godzinną rozmowę w ramach akcji „Klon”. Ślaski podpisał „lojalkę”, dokonując niewielkiej zmiany w jej treści.
Po przejściu na wymuszoną emeryturę poświęcił się pisaniu książek historycznych. W ostatnich latach PRL wydał 6-tomową „Polskę Walczącą” – fundamentalną panoramę walki, którą toczyła Polska Podziemna (później ukazały się jeszcze dwa pełne wydania). Następne wielkie dzieło jego życia – „Żołnierze Wyklęci”, opis antykomunistycznego i niepodległościowego podziemia – wyszło już w III RP, stanowiąc spełniony akt sprawiedliwości dziejowej. To właśnie Ślaskiemu zawdzięczamy wprowadzenie terminu „żołnierze wyklęci” do literatury i obiegu publicznego.
W nowej rzeczywistości ustrojowej na krótko powrócił do redakcyjnego fachu. W okresie przemian na prośbę wiceministra obrony narodowej Bronisława Komorowskiego – który jako absolwent historii był przez parę lat zatrudniony na etacie dziennikarskiego stażysty w „Słowie Powszechnym” – kierował „Polską Zbrojną”, odnowioną gazetą codzienną WP, przywracając armii tradycje historyczne i narodowe. Do końca był czynny w organizacjach i instytucjach kombatanckich. W odróżnieniu od wielu swoich kolegów nigdy nie zabiegał o wojskowe awanse – dumny był ze stopnia podporucznika rezerwy. Na pogrzebie hołd mu oddała kompania reprezentacyjna WP, a minister obrony narodowej powiedział, że Jerzy Ślaski jak mało kto z pokolenia AK potrafił przekazać prawdę o naszej najnowszej historii pokoleniu „Solidarności”, które dokończyło walkę o niepodległość. Staraniem przyjaciół – przede wszystkim red. Andrzeja Wernica, który w stanie wojennym podzielił w „Słowie Powszechnym” los swego szefa – w  katedrze polowej WP została umieszczona tablica upamiętniająca jego zasługi.
Aby uniknąć służby w LWP, w 1949 r. Ślaski zmienił datę urodzenia z 3 lutego 1926 r. na 1 grudnia 1924 r. Mimo to w materiałach UB/SB w ciągu kilkudziesięciu lat konsekwentnie występowała błędna data, podobnie jak i w innych dokumentach. Podano ją nawet w biogramie redaktora umieszczonym jeszcze za jego życia w „Leksykonie polskiego dziennikarstwa”.

Andrzej W. Kaczorowski

Zdjęcie z archiwum SDP

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika joanna cieszkowska

04-07-2012 [03:39] - joanna cieszkowska | Link:

Jest to znamienity portret talentu dziennikarskiego w PRLu ktory czy chcial czy nie chcial to musial sie podporzadkowac systemowi w tej formie lub w innych formach. Nie jestem wdzieczna Panu Slaskiemu za termin zolnierze wykleci poniewaz to nie byli zalnierze wykleci tylko wymordowani zolneirzen iepodleglosci. To sa nasi bohaterowie ktorym zawdzieczamy to ze nie usielismy codzienni chodzic na kolanach w sovieckim kieracie ktory zarzadzalnaszymi duszami ale obawial sie tych wlasnie nie wymordowanych niepodleglosciowcow oraz duchow tych wymordowanych ich rodzin, dzieci ktorym nie wystarczyl stadion dziesieciolecia i cukierki w sklepach Spolem. POlprawdy demoralizuja psychologie czlowieka z charakterem poniewaz stwarzaja pozor ze mozna ustapic i zwyciezyc. Taka byla postawa Piotra Starowicza i prosze znow jest aresztowany bez powodu. To sa metody lamania charakteru ktorego nie mozna zapic nawet na smierc. Pozbierajmy sie prosze panstwa zacznijmy od siebie wymagac wiecej. Pozbierajmy sie. Jesli chodzi o Pana Slaskiego to wiadomo bylo przeciez ze TYgodnik Powszechny jest instytucja rzadowa ktora swoim piorkiem muskala spoleczenstwo. Nikt jemunapewnonieodbiere talentu ani wojennej przeszlosci.

Obrazek użytkownika sgosia

04-07-2012 [12:03] - sgosia | Link:

Znałam tego człowieka i wiem, jak bardzo zniszczyło go życie. Robił co mógł, nie poddawał się. Faktem było, że nadużywał alkoholu, ale chyba tylko w ten sposób umial przetrwać wieczną walkę z cenzurą i innymi przeciwnościami losu.