O Bursztynowej Komnacie i "szafie Lesiaka"

 Domyślam się, że część czytelników z uwagi na tytuł mojego artykułu pomyśli, że oto niechybnie nadszedł tak zwany sezon ogórkowy i tematy typu potwór z Loch Ness czy odkurzanie sprawy poszukiwań Bursztynowej Komnaty to najlepszy znak, ze wkraczamy w tak zwany okres kanikuły.

Nie wiem czy uda mi się przekonać państwa, że jest inaczej, lecz mimo wszystko spróbuję.

Temat skradzionego przez Niemców z Carskiego Sioła, bursztynowego skarbu wraca w mediach, co jakiś czas, jednak ostatnio jakby z coraz mniejszą częstotliwością.

Pamiętam, że po raz pierwszy szczegóły zaginięcia Bursztynowej Komnaty oraz historię licznych prób jej odnalezienia, czynione tak przez amatorów jak i władze państwowe czy służby specjalne, poznałem z wydanej w 1976 roku książki Ryszarda Badowskiego „Tajemnica Bursztynowej Komnaty”.

Autor był w PRL-u bardzo znaną, szczególnie wśród młodzieży postacią z uwagi na prowadzenie niezwykle popularnego programu „Klub sześciu kontynentów”, w którym to zza żelaznej kurtyny mogliśmy śledzić na ekranie filmowe owoce wypraw różnych podróżników, w tym samego autora, którzy mieli glejt od komunistów umożliwiający im poruszanie się po całym świecie by następnie miejscowej gawiedzi umożliwić lizanie tych smakołyków przez szybę telewizora.

Zarówno w książce Badowskiego jak i wielu innych pracach na ten temat, najbardziej prawdopodobnym miejscem ukrycia bursztynowego arcydzieła był teren Polski, a szczególnie Dolny Śląsk. Sprawa ta była tematem wielu gorących dyskusji wśród moich kolegów i nie raz snuliśmy plany wypraw i oczami wyobraźni widzieliśmy siebie samych w aureoli wielkich odkrywców.

Jak wiadomo ostatnim i niepodważalnym miejscem gdzie widziano Bursztynową Komnatę był Królewiec. Trafiła tam w 1941 roku zaś w 1944 roku w obliczu zbliżającej się do Królewca Armii Czerwonej została spakowana do kilkudziesięciu skrzyń i w oczekiwaniu na wywiezienie w jakieś bezpieczne miejsce umieszczono ją w piwnicach tamtejszego zamku. To są ostatnie pewne informacje.

Jednak od 2003 roku Bursztynową Komnatę znowu można podziwiać w Sankt Petersburgu, w Pałacu Jekateryninskim w Carskim Siole.

Istnieje jednak grupa niedowiarków, która do dziś poddaje w wątpliwość to, aby rosyjskim mistrzom bursztyniarskim udało się tak perfekcyjnie odtworzyć dzieło duńskiego mistrza, który nad zamówionym w 1701 przez Fryderyka I Honenzollerna dziełem pracował niemal 12 lat.

I właśnie w tym miejscu wracamy do Polski AD2012 i przemilczanej nawet przez te najbardziej żądne sensacji media, pewnej relacji człowieka, którego trudno nazwać oszołomem.

Chodzi o historyka sztuki, Mirosława Figla, byłego pełnomocnika wojewody Dolnośląskiego ds. poszukiwania zaginionych dóbr kultury i dzieł sztuki i przez ponad dwadzieścia lat pracownika urzędu konserwatora zabytków we Wrocławiu.

Wszyscy zapewne nie raz byliśmy świadkami, jak różne periodyki zajmujące się poszukiwaniem ukrytych skarbów, liczne filmy, na których grupy poszukiwaczy zaopatrzone w geo-radary pobudzają produkcję naszej adrenaliny, budują napięcie i sugerują, że oto jesteśmy tuż, tuż, już niemal o krok o wielkiego odkrycia.

Niestety przez całe lata nie doszło do ujawnienia żadnej skrytki, z której wydobyto by na światło dzienne jej zawartość i nie chodzi mi tylko dzieła sztuki czy jakieś drogocenne precjoza, ale nawet ukryte przez wycofujących się w panice Niemców, dokumenty.

I teraz czas na ową sensację, która bynajmniej nie jest tematem na nadchodzący sezon ogórkowy.

Pan Mirosław Figiel sądzi, że prezentowana turystom w Carskim Siole Bursztynowa Komnata nie jest wcale żadną kopią czy kunsztowną i perfekcyjną rekonstrukcją, lecz oryginałem wydobytym z jednej z dolnośląskich poniemieckich skrytek i przekazanym potajemnie na przełomie wieków, Rosji Władimira Putina przez ekipę robiącego błyskotliwa karierę na europejskich salonach, Jerzego Buzka.

Mało tego, on twierdzi, że może palcem wskazać, z której to skrytki Bursztynową Komnatę wydobyto.

Dalej, Mirosław Figiel informuje, że jego zespól, który tak naprawdę miał zadania ściśle analityczne i nie dysponował sprzętem specjalistycznym oraz ekipą poszukiwawczą, ustalił i uprawdopodobnił na podstawie badań i dokumentów, miejsca wielu takich skrytek, którymi oczywiście tylko oficjalnie nikt się dzisiaj nie interesuje, a wiadomości o nich pozostają w tajemnicy i nie zostają celowo upublicznione.

Kolejną zagadką jest tak zwana „szafa Lesiaka”.

Wszyscy pamiętają zapewne ostatnią odsłonę z tym tajemniczym meblem w tle.

To w latach 2005-2007, za rządów PiS-u padła obietnica ujawnienia jej zawartości, lecz sprawa szybko została wyciszona, a jej tajemnica skrywana jest do dzisiejszego dnia.

Otóż jej najcenniejszą zawartością nie są według Mirosława Figla teczki i tak zwane haki na polityków.

Zmowę milczenia powoduje zamknięta w „szafie Lesiaka” informacja o miejscu określanym kryptonimem „Szczelina” gdzie do dziś w ukrytym tunelu stoi legendarny „złoty pociąg”, czyli dwanaście wagonów wyładowanych skarbami pochodzącymi z Berlina, Wrocławia, Dolnego Śląska i Prus Wschodnich.

Nie wiadomo, w jakim stopniu ów pociąg w III RP został już spenetrowany, natomiast pewnym jest, że jedno z „sensacyjnie” odnalezionych ostatnio po 90 latach jaj Faberge, pochodzi według Mirosława Figla, właśnie ze „złotego pociągu”.

Dlaczego dzisiejsi namiestnicy zawiadujący III RP utrzymują to wszystko w tajemnicy przed Polakami? Czyżby owe skarby miały zagwarantować im święty spokój i bezkarność tak, jak kiedyś komuchom mikrofilmy z wykazem agentury przekazane za granicę, co całkowicie uniemożliwiło wybicie się naszej ojczyzny na niepodległość w 1989 roku? 

A może sprawowanie w Polsce władzy umożliwia tajnie wyrażona zgoda na pełnienie roli swoistych Cerberów, strzegących tajemniczych depozytów do czasu aż „prawowici właściciele” obejma oficjalnie we władanie nadwiślańską krainę? 

Choćby nie wiem jak bajkowo to wszystko wyglądało, faktu fizycznego istnienia „złotego pociągu”, który wyruszył zakładów zbrojeniowych w Petersdorfie w listopadzie 1944 roku nie jest w stanie podważyć, żaden poważny historyk.

Myślę, że Pan Mirosław Figiel upubliczniając 12 marca 2012 roku tę niezwykle niebezpieczną wiedzę chciał się w ten sposób zabezpieczyć przed bardzo aktywnym i nieuchwytnym seryjnym samobójcą grasującym za miłościwie panującego nam rządu Donalda Tuska.

Skoro „wiodące” media nie podchwyciły tych sensacyjnych informacji to może Warszawska Gazeta nagłaśniając sprawę nie tylko przekaże czytelnikom tę wiedzę tajemną, ale i zwiększy szanse pana Figla na doczekanie w zdrowiu spokojnej starości.

Mamy także kolejny kamyczek do ogródka, który to ogródek reżyser Grzegorz Braun nazywa „układem wrocławskim”. Jak widać trzyma się on mocno i nie jest go w stanie naruszyć nawet afera hazardowa czy ta z łapówkarką Sawicką.

Dla tych, którzy nadal uważają, że żyją w normalnym, demokratycznym państwie prawa przesyłem krótkie żołnierskie: „Śpijcie dalej”.

Źródło:

  http://www.youtube.com/watch?v...

Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie

Zachęcam do kupna mojej książki:

Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Gość

12-06-2012 [16:22] - Gość (niezweryfikowany) | Link:

Wszystkie góry w tym trójkacie,Polska---Czechy---Niemcy,wyglądają na zdjęciach w podczerwieni,ultrafiolecie i promieniach X...jak ser szwajcarski.
Sam odwiedziłem kilka "tajemniczych lochów",Jaskinie Niedźwiedzią,dawna
kopalnię uranu,korytarze pod Zamkiem Czocha,pod Pałacem w Wałbrzychu,te
wykute w skale tajemnicze sale i korytarze,których do dzis pilnuje wojsko
i do których "nie można znaleźć wejścia".Jedno jest,ale innych NIET!
Zdjęcia tego trójkąta opublikowali kiedys Amerykanie...były robione z satelity,stąd w różnych światłach i nawet w X!
Ale ten pociąg ze złotem,czy też Komnata...pojechały w 1945 na teren Niemiec
i to daleko,aby nie wpaść w ręce Soviet Army!
A z Bawarii...najblizej do Szwajcarii.
Sam okręg Kletna,to do dziś biała plama na mapie...