O człowieku, który nie wierzył politykom

   Dziś wielce znamienny dzień w PE w Strassburgu (będę upierał się przy tej pisowni oraz przypisanej do niej wymowie nazwy owego miasta, której brzmienie oraz znaczenie bez cienia wątpliwości lokuje je historycznie poza frankofońskim kręgiem kulturowym – no chyba, że chcielibyśmy podciągnąć ją pod Franków Salickich). Za jednym zamachem objedzeni mulami do granic wywołania torsji państwo europarlamentarzyści, popisali się uchwaleniem wprowadzenia artykułu siódmego wobec Węgier oraz przeforsowaniem kolejnego pomysłu na to, jak by tu zwykłemu szaremu obywatelowi utrudnić życie w imię obrony interesu wielkich korporacji. Mowa oczywiście o tzw. ACTA 2, w odróżnieniu od pierwszej próby wzmocnienia cenzury w Internecie za pomocą podobnych przepisów, przepchniętym tylnymi drzwiami bez większego rozgłosu oraz idącymi w ślad za nim ewentualnymi bardziej zauważalnymi protestami. Czujność internautów została uśpiona, a naciskani najpewniej bez litości w kwestii uchwalenia tychże „regulacji” nasi jewropejscy „przedstawiciele”, nie omieszkali tego faktu bez zbędnej zwłoki wykorzystać, potwierdzając swoją reputację prokorporacyjnych cyngli wykonujących karnie polecenia tudzież zblatowanych z kim trzeba poprzez wszelkiego typu korupcjogenno-chunijne mechanizmy. Z ramienia naszego pięknego kraju szczególnie aktywni byli w tej sprawie - jak zwykle niezawodni w takich razach - działacze pewnej platformy ratunkowej nazwanej swego czasu dla żartu obywatelską, najpewniej ze względu na analogię z milicją obywatelską, która tyle miała wspólnego z interesem obywateli, ile rzeczona partia.
   Rzecz jasna nie będzie dla nikogo zaskoczeniem jeśli zdradzę, że przy tejże okazji przeróżne europarlamentarne szmatławce, nie omieszkały sobie tradycyjnie owym „interesem obywateli” powycierać zaplutych otworów gębowych, że wymienię jedynie najbardziej znanego krajowego prywatyzatora (nadal jakimś dziwnym trafem na wolności – ach te skrócone okresy przedawnienia) czy pewnego nie mniej słynnego konfidenta, spopularyzowanego jakiś czas temu przez samego J.K-M-a poprzez potraktowanie go w jedyny właściwy sposób, na jaki indywidua jego pokroju są w stanie sobie zasłużyć i proszę mi uwierzyć, że kodeks Boziewicza, jako obejmujący jedynie osoby niepozbawione zdolności honorowych, naprawdę nie ma tu nic do rzeczy. Za kwiatek do kożucha w owym znamienitym towarzystwie posłużył nie kto inny, jak towarzysz Zwiefka, żeby było śmieszniej w asyście dwóch naszych rodzimych gwiazdeczek muzycznych. Pierwszą z nich, w postaci skazanej od dzieciństwa na sukces resortowej blond-paprotki, robiącej do tej pory za cudowne dziewczę polskiej sceny pop, rock i cholera jeszcze wie jakiego gatunku, chyba nie warto się dłużej zajmować, zwłaszcza że do jej największych życiowych osiągnięć należałoby chyba zaliczyć wyrażenie poparcia dla organizowanych przez różnorakie dziwaczne postacie (bo trudno raczej owo środowisko rozpatrywać w innych kategoriach niż jako klasyczne freakshow) czarnych protestów.
   Zatrzymajmy się jednak przy postaci drugiego asa legitymizującego swoją sprzedajną fajcatą wprowadzane właśnie w całej Chunii Jewropejskiej niezwykle rewolucyjne przepisy. A okazał się nim nie kto inny jak sam pan Tomasz Lipiński, swego czasu za młodu z niebywałą egzaltacją wydzierający gardziołko do mikrofonu, przekonując nas co do tego jak to on „nie wierzy politykom”, żeby jakiś czas później jednak uwierzyć przynajmniej niektórym z nich do tego stopnia, aby za czasów pierwszych rządów złowrogiego PiS-u na którymś z partyjno-opozycyjnych spędów zapiewać już do nieco lepszej jakości „majka” (jak to obecnie młodzież określa) platfusistowskim działaczom kojącą ich uszy pieśń pt. „Jeszcze będzie przepięknie”. No i było przepięknie przez następnych 8 lat, tylko później wzięło i się skichało. Okazało się, że przepięknie było przede wszystkim krewnym i znajomym królika, ale kto by tam sobie teraz zawracał artystyczną łepetynkę takimi nieistotnymi szczegółami. Tymczasem przecież życie stawia przed panem muzykiem kolejne wyzwania. Po latach zapowiedzianej we wspomnianej piosence powszechnej szczęśliwości, podczas których pan „twórca” niezwykle chętnie miział się ze swym ryżym pryncypałem m. in. w programach telewizyjnych prowadzonych przez przeróżnych resortowych synalków (przy której to czynności zresztą, bynajmniej nie z przymusu, asystowała mu pewna niebywale antysystemowa sierota po POPiS-ie w postaci samego Pawła Kukiza, przechodzącego jak rozumiem w owym czasie przez burzliwy okres błędów i wypaczeń), po raz kolejny postanowił dać twarzy któremuś już z szeregu karkołomnych piruetów zakończonych gwałtowną woltą w wykonaniu swej ulubionej organizacji partyjnej, która jeszcze nie tak dawno twierdziła, że wprowadzenie rzeczonych przepisów, to zamach na wolność i niezależność. Okazuje się, że owemu „twórcy” mało hajsu ze sprzedaży płyt wraz z kolejnymi reedycjami tego, jak to on w zamierzchłych czasach „nie wierzył”, za mało gaży za koncerty, za mało ZAIKS-owych tantiem, za mało udogodnień podatkowych, które wprowadziła na powrót nowa władza po tym, jak skasować raczyli je platfusistowscy przyjaciele. Okazuje się, że trzeba się wybrać z misją aż do samej nomen omen centrali stanowienia „europejskiego” prawa, aby tam tyleż usilnie, co - jak się okazuje - skutecznie lobbować za wyszarpaniem wypracowywanej podobnież w pocie czoła przez mości „artystów” mamony, przynależność której wynika ponoć z ich niczym nienaruszalnych praw autorskich. Mało tego – dziś już nawet nie ma po co walczyć z cenzurą. Wręcz przeciwnie  - należy walczyć o jej ponowne zaostrzenie po to aby się obywatelom za bardzo pod kopułkami nie poprzewracało. Taka to mądrość etapu.
   Jeśli miałbym odnaleźć w otaczającej rzeczywistości jakiś bardziej wzorcowy żywy przykład odzwierciedlenia procesów zachodzących w ciałach i umysłach głównych bohaterów jednej z dwóch najbardziej znanych powieści Orwella (tych z nieco oklapłymi uszkami, ubłoconymi raciczkami i zakręconymi ogonkami), to chyba nie dałbym rady. Pomijając już rażący infantylizm wypowiedzi pana artysty, nierzadko na przestrzeni lat udzielającego głosu na tematy polityczne, zgrozę budzić może po raz kolejny fakt - niebagatelnego przecież - wpływu na kształtowanie się postaw ludzkich wśród dorastającej młodzieży, wywieranego ze strony tego rodzaju „buntowniczych” autorytetów. Sam swego czasu potrafiłem docenić nagrania kapel z udziałem tego jegomościa – może niezbyt wysoko w swoim prywatnym rankingu (preferowałem jednak nieco bardziej ekstremalne brzmienia), niemniej jednak nie mam zamiaru się tego wypierać. Ale też inni mentorzy, z ust których w tamtych ciekawych czasach nie tylko nastoletnia publiczność zwykła spijać każde słowo, wykładać naówczas raczyli w tekście o tym jak to ich „prorocy z gniewnych lat obrastają w tłuszcz”, sami z czasem stając się wiernym zobrazowaniem tego zjawiska, przebierając się ostatnim czasem w idiotyczne koszulki, bądź też z podziwu godną pasją plując na wszystkich, którzy nie myślą tak samo jak oni. Jednak – co być może dla nich pocieszające tudzież utwierdzające ich w słuszności obranej drogi – jak widać „w swoje szpony” szmal dopadł nie tylko ich samych, a i „zdrada” płynie z niejednych ust, niejednokrotnie zresztą w towarzystwie strzyknięć jadu adresowanego do tych wszystkich, którzy ośmielają im się ową zdradę wyznawanych ponoć niegdyś ideałów wytykać.*
* żywię nadzieję, że przytoczony w nieco pociętej formie cytat z tekstu Bogdana Olewicza, chociażby właśnie ze względu na ową formę nie posłuży jakowymś posiadającym prawa do całości „obrońcom konstytucji”, do podjęcia próby wyegzekwowania owych praw, w myśl nowowprowadzanych chunijnych wynalazków, obejmujących zdaje się również m. in. właśnie dozwolony zakres stosowania cytatów – gdyby miało się okazać inaczej, oznaczałoby to, że żyjemy już w naprawdę daleko posuniętym matriksie, czego mimo stwierdzonego u siebie stosunkowo wysokiego progu tolerancji na kontrolę z ramienia władzy zwierzchniej, jakoś jednak tak sobie, jak i Państwu nie życzę

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Lektor

13-09-2018 [10:38] - Lektor | Link:

W Irlandii nowa partia polityczna o nazwie Irexit. A co z podobną partią Polexit w Polsce ?!  Przyleciałem po ewentualnych kandydatach do założenia takiej partii, ale żaden nie pasuje (Tusk, Petru, Biedroń........ no nie samo lewactwo !).

Obrazek użytkownika Lech Makowiecki

13-09-2018 [14:27] - Lech Makowiecki | Link:

Dawno, dawno temu - w trakcie kampanii wyborczej napisałem wierszyk dedykowany Tomkowi Lipińskiemu:

      JESZCZE BĘDZIE PRZEPIĘKNIE...

„Jeszcze będzie normalnie...  Jeszcze będzie przepięknie...”
Rockman Lipiński  Tomasz –  ni śpiewał to, ni stękał.

Wiodące  media w eter głos transmitowały,
I płynął śpiew z Platformy! Donośny, wspaniały...
          
Pamiętam słowa one, pomnę ich znaczenie,
Gdy nadzieję dawały, wieszcząc przeznaczenie...

Nie rozumiałem wtedy słów innego barda:
Że mury rosną dalej –  mimo „zmiany warty”...

Dziś, kiedy zgrany refren niecnej sprawie służy,
Każde nowe wybory otrzepią go z kurzu.

Sypną możni srebrniki za te same strofy;
Nic to, że taka piękna idzie katastrofa!

Morał z tej opowieści jawi się ostatni:
Temu będzie przepięknie, komu płaci płatnik...
 
P.S.
Lecz czasem myślę sobie –  niepotrzebnie „truję”;
Gdy sejm marihuanę zalegalizuje
Nastanie era szczęścia... Każdy „działkę” walnie,
Będzie wreszcie przepięknie! Ale czy normalnie?

 

Obrazek użytkownika Teutonick

13-09-2018 [14:58] - Teutonick | Link:

Swoją drogą ciekawym dla kogo dzisiaj śpiewałby odtwórca, czy raczej przetwórca owych "Murów". Jak to się dziwnie układa, że na ten przykład Jan Pietrzak oraz śp.Wojciech Młynarski czy chociażby Jacek Fedorowicz, że o pomniejszych grajkach (nie tylko kabaretowych) nie wspomnę, wylądowali po zupełnie innych stronach barykady. W którym momencie życiorysu następuje ten podział? Gdzie dzisiaj lokowałby się taki Mistrz Bareja? Czy podobnie jak dawny pomysłodawca i twórca "Dziennika Telewizyjnego" również zdążyłby - z rozmysłem lub nie - oślepnąć na jedno oko?