Dlaczego prezydent Szczurek nie może zostać

 
 
 
Czy Trójmiastem rządzą bandyci?
         - Ależ nie, proszę pana! Jak tak w ogóle można?! To przyzwoici porządni ludzie. Nasi dobroczyńcy i dobrzy gospodarze.
 
No to sobie proszę wybrać jakiegokolwiek mieszkańca Trójmiasta, dokładnie sprawdzić, czy nie jest podłączony do cycka mafijnego układu i zadać mu to samo pytanie. Łatwo nie będzie, bo większość woli milczeć. Lecz w końcu znajdzie się i uczciwy i odważny i opowie wam jak jest.
 
Prezydenci Gdańska, Gdyni i Sopotu nie są i nigdy nie byli bandytami. Lecz przecież nie oni tu rządzą. To posadzone przy stołach twarze mające sprawiać miłe wrażenie, biegli w długopisach do podpisywania i serdecznych uściskach. To osoby desygnowane na stanowisko. Oficjalni reprezentanci strefy cienia. Lecz jednocześnie niewolnicy układu, który pomagali tworzyć. Osoby ubezwłasnowolnione, chociaż starające się sprawiać wrażenie, że od nich cokolwiek zależy.
Taka gra pozorów. Ale... to oni są spoiwem przestępczego układu.

 
 
Panowie Adamowicz, Karnowski i Szczurek nie są złem wcielonym. To raczej biedne marionetki trzymane na krótkiej smyczy z kolczatką na szyi.
Lecz jeżeli chcemy dobrać się do skóry faktycznym decydentom, tym, którzy zza zasłony wydają rozkazy i pociągają za sznurki, tym szubrawcom, gangsterom i agentom, to na początek musimy zburzyć fasadę – pozbyć się tych trzech prezydentów miast, którzy cementują przestępczy, korupcyjny układ, nie dopuszczając poprzez trwanie na stanowisku, by cokolwiek się zmieniło, a ich tajemni mocodawcy ponieśli straty.
 
Przykre jest jedno – gdy rozmawiam z ważnymi na wybrzeżu ludźmi: spełnionymi biznesmenami, zgorzkniałymi naukowcami, urzędnikami drugiego szeregu, wojskowymi i tymi ze służb bez mundurów, to widzę, że oni wszystko wiedzą; kto ciągnął profity ze współpracy z ukraińskim oligarchą, dziś już na szczęście byłym właścicielem kolebki Solidarności, jak to było ze Stella Maris, z Amber Gold, czy tragicznym wybuchem gazu we wieżowcu we Wrzeszczu. Wiedzą co to jest Ergo Hestia, kiedyś tylko Hestia – kto to założył i kto sprawuje władzę do dzisiaj. Wiedzą o rozlicznych przekrętach – działaniach na granicy prawa i poza tą granicą. W Gdyni wiedzą, jak to było z projektem Nowa Marina i wizją Międzytorza, praktycznie likwidującą rozwój gdyńskiego portu.
 
Wiedzą to wszystko i milczą. Nie reagują, choć sprawowana funkcja, pod karnymi sankcjami, obliguje do zajęcia stanowiska i działania.
Boją się? Nie chcą się mieszać, bo mogą tylko stracić? Czują, że są za słabi, by się przeciwstawić?
Czy ponad pół wieku komuny jednak stworzyło w Polsce tego ukształtowanego przez "Krótki kurs historii WKP(b)" hellerowskiego homo sovieticusa, który działa tylko na rozkaz z góry i nigdy nie podejmuje samodzielnych decyzji. I już instynktownie wie, co robić, by swoim przełożonym się przypodobać.
 
 
*****
 
 
Skoncentrujmy się na moim mieście Gdyni, która jest dla mnie tylko  bliskim przykładem, bo wiem, że tak samo jest przynajmniej w połowie miast i gmin naszego kraju.
Mimo tego, młodziutka Gdynia (za 8 lat będzie obchodzić pierwsze stulecie istnienia miasta) jest niezaprzeczalnie specyficzna.
W tym krótkim okresie swojego istnienia musiała w trybie pospiesznym przejść wszystkie etapy rozwoju miasta portowego.
Gdy po wojnie nastała komuna, to przez prawie pół wieku miasto, w pewnym sensie okno na świat w żelaznej kurtynie, stało się praktycznie miejscem pod całkowitą władzą i zarządem komunistycznych służb specjalnych. Wspólnie: cywilnych, czyli ubecji, potem esebecji, oraz wojskowych, WSI, wywiadu, kontrwywiadu, żandarmerii i wojsk granicznych.
To oni wyłącznie decydowali o życiu miasta – co się tu dzieje, co można, a czego nie można.
W swoich działaniach operacyjnych, skierowanych na obserwację i stałą inwigilację, z jednej strony marynarzy, którzy, może tylko za wyjątkiem pracowników LOTu i dyplomatów, byli jedyną liczną grupą ludzi, którzy dosyć swobodnie, lecz pod ścisłą kontrolą, przekraczali wielokrotnie polską granicę i to w przeważającej mierze, kierując się do krajów zachodnich i całego świata; z drugiej strony skrupulatnie nadzorowali działania i zachowania zagranicznych marynarzy ze statków przybywających do Gdyni.
Zgodnie z zasadami sztuki wywiadowczej po radzieckich szkołach, służby specjalnie zorganizowały nocne życie miasta. Zaistniały restauracje pracujące w nocy, z dansingiem. Jak słynne "Lusterka", czyli "Ermitage". Oczywiście funkcjonariusze zapewniali i nadzorowali prostytutki.
Drugim obszarem działalności służb był handel walutą. Pod kontrolą działali tak zwani cinkciarze wymieniający w obie strony funty, dolary, marki, czy liry na złotówki i odwrotnie; a także między walutami.
Nadzorem agentury objęty był także handel złotem, kamieniami szlachetnymi, w tym również bursztynem
I na koniec, głównie służby celne pomagały organizować, a także kontrolować duży przemyt.
 
Czyli już w latach pięćdziesiątych ub. wieku, w Gdyni powstał zorganizowany półświatek, gdzie przestępcy mieszali się z funkcjonariuszami, prywatna inicjatywa z ludźmi wymiaru sprawiedliwości, urzędnicy państwowi z artystami i "złotymi ptakami", co to nie sieje, nie orze, ale zawsze ma.
To w Gdyni, a nie, jak się sądzi, na Śląsku i w Bielsku-Białej, była centrala zbrodniarzy w mundurach z operacji służb "Żelazo".
 
Po wojnie Trójmiasto było opuszczoną pustynią, na której pozostała dosłownie garstka autochtonów. Ówczesna, sowiecka władza zasiedliła te miasta zbieraniną z całego kraju, a także z sowieckich rubieży.
To był tygiel. I to z wrzącą zupą.
To u mnie, w Orłowie na placu Górnośląskim, gdzie się urodziłem, mogło być tak, że dwie kamienice dalej ode mnie, mieszkał młody człowiek, który zastrzelił komunistycznego działacza Grunę. A dosłownie na przeciwko niego, po drugiej stronie placu, żył wysoki oficer Urzędu Bezpieczeństwa Kazimierz M.
A przez okna z naszego mieszkania widziałem dom, gdzie później swój sklep mieli państwo Mickowie, a gdzie po wojnie mieścił się punkt Delegatury Sił Zbrojnych na kraj, i jak mówiono wówczas szeptem, bywał tam major Zygmunt Szendzielorz – Łupaszka. W sąsiedniej do naszej kamienicy też patrzył na to podejrzany typ, jak się później okazało, agent nie wiadomo czego. Wyjątkowo wredna postać.
Cała Gdynia była taką mieszaniną, lecz dla nikogo nie było wątpliwości, że faktyczną władzę sprawują komunistyczne służby specjalne.
Już rok po moim urodzeniu, w mojej Gdyni, zbrodnicza i ponura Informacja – wojskowy kontrwywiad, bardziej radziecki, niż polski, zmontowała sfingowany proces oficerów Marynarki Wojennej, znany dzisiaj jako "Spisek komandorów", w którym wyroki śmierci dostało siedmiu niewinnych oficerów marynarki.
 
To w Gdyni w Krwawy Czwartek grudnia 1970 regularne wojsko z czołgami i transporterami opancerzonymi strzelało z broni maszynowej do tłumu idących do pracy robotników, zabijając i raniąc ludzi.
 
A po rewolucji Solidarności w 1980, gdy skończyła się stanem wojennym, to właśnie w Gdyni, dwójka moich znajomych z Wyższej Szkoły Morskiej (obecnie Akademia Morska) dostała najsurowsze w Polsce wyroki dziesięciu lat więzienia, za organizację strajku.
 
Także tutaj, w Gdyni, choć wielu powie, że w całym Trójmieście, zorganizowano pierwszą autentyczną mafię, ze ścisłymi powiązaniami bandytów z władzą i biznesem. Wielu nie ma wątpliwości, że kontynuując swoje ciemne rządy, dokonały tego komunistyczne służby, choć podobno komunizm upadł.
 
Ktokolwiek ma jeszcze wątpliwości, czy pierwsze zdanie tego artykułu jest bezzasadnie? Czy Trójmiastem rządzą bandyci?
 
 
Kto jest na tyle naiwny, by wierzyć, że po transformacji 1989 roku agenci służb specjalnych, mający we władaniu piękne, portowe miasto, poddali się i porzucili dojną krowę, by odejść i zacząć na wsi doić prawdziwe krowy? Nie porzuca się kury, która znosi złote jaja.
 
Pamiętam, jak w sierpniu 1980 roku byłem współorganizatorem strajku w Polskich Liniach Oceanicznych (a dzisiaj moją działalność przypisuje sobie komuch, przewodniczący Związku Zawodowego Marynarzy i Portowców, przystawki PZPR, a Andrzej Kołodziej, kiedyś bohater, bezmyślnie to publikuje), to nie kto inny, tylko pułkownicy z piątego piętra z wydziału wojskowego ostrzegli mnie: - tam do tego waszego Komitetu Strajkowego skierowano silną grupę agentów. Jasne... PLO to przecież tajna brama łącząca komunistów ze światem. A rozkazy wydaje Moskwa. Zmyślam? Proszę bardzo : - w Zakładzie Amerykańskim, dziale PLO obsługującym obie Ameryki, bardzo dochodowa była Linia Wielkich Jezior. Obsługiwała ona środkowy obszar Kanady i USA, aż po Chicago i Toronto, wpływając na Wielkie Jeziora w Ameryce Północnej. Zbudowano nawet specjalną serię statków o niedużym, jak pływanie po oceanach zanurzeniu (4,5 metra), tak zwany "typ Z". Interes kwitł. Były świetne placówki, kontakty handlowe i pełna współpraca.
Aż pewnego dnia, gdzieś tam wysoko, pewnie w wieżach Kremla, Rosjanie poinformowali polskich podwładnych: - Słuchajcie towarzysze, a ta linia na Wielkie Jeziora, to bardziej będzie służyć sprawie, jak my ją przejmiemy. Przygotujcie nam wszystko, abyśmy płynnie weszli do pracy.
I tak, z dnia na dzień PLO straciło smakowity kawałek tortu.
 
Tak było. I praktycznie z tego Komitetu Strajkowego Solidarności PLO, z którego wypisałem się już pod koniec października osiemdziesiątego i wróciłem ma morze, dużo osób skończyło we władzach Urzędu Miasta Gdyni.
Ba! Niektórzy są tam cały czas do dzisiaj – non-stop, już prawie 30 lat.
 
Powtórzę nieustannie nurtujące pytanie – czy po transformacji ludzie służb specjalnych złożyli broń i odsunęli się na bok? Szczególnie tu w Gdyni, w tym również ci, wywodzący się z PLO?
 
Trwanie u władzy i praktycznie rządzenie miastem przez jedną formację, niby obywatelską, niby samorządową, o Solidarnościowych korzeniach, bez żadnych partyjnych konotacji, musi u każdego myślącego wzbudzić wątpliwości.
Dzisiaj już dobrze wiemy, jaka była Solidaność. Para-spontaniczny ruch obywatelski, wywołany przez agentów Moskwy i Kiszczaka, z milionami przyzwoitych, uczciwych Polaków i u góry z przewagą agentury.
Dzisiaj dosyć łatwo jest zobaczyć, kto był po której stronie w w Solidarności. Wystarczy choćby porównać majątki milionów bezimiennych bohaterów, w tym także tych, których wszyscy znają, jak państwo Gwiazdowie, czy choćby Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz z majątkami takich działaczy tamtych lat – Lecha Wałęsy, Adama Michnika (słynne akcje miliardowej spółki Agora dla zaufanych za 1zł), czy Władysława Frasyniuka vel Józef Grzyb.
 
Czy analogiczne zjawisko widzimy w Gdyni?
 
Gdy dwadzieścia lat temu, w roku 1998, prezydentem został dziś 55 – letni prawnik, dr Wojciech Szczurek, naiwnie miałem porcję optymizmu. Nawet na niego głosowałem. A potem jeszcze go broniłem w sprawie gdyńskiego lotniska przed radnym i dzisiejszym kandydatem na prezydenta miasta, posłem Horałą.
Niestety, obserwacje i zebrane materiały udowodniły, że dwudziestolecie tej prezydentury, to ścisła kontynuacja solidarnościowej poprzedniczki, gdy w mieście rodziły się afery, jak choćby jeszcze nietknięta sprawa przejmowania nieruchomości.
A ostatnie lata pokazują, już bez tak potocznie zwanej krępacji, że byli komuniści czują się w Gdyni wyjątkowo dobrze i mają bardzo dużo do powiedzenia. Powiem więcej – byli komuniści czują się tu świetnie!
Miniaturowy posąg SLD, spadkobiercy PZPR, Leszek Miller jest wybierany do władz właśnie z Gdyni. A dla przyjemności wiele urlopów spędza w zacnym pensjonacie w naszym mieście.
Niesławny minister SLD, Wiesław Kaczmarek, dostaje od miasta w prezencie gdyńską perełkę – basen jachtowy z otoczeniem, by realizować tam snobistyczny projekt dla milionerów, pod nazwą Nowa Marina. Muszę dodać, że władze miasta nie mają swojego majątku i rozdają za grosze nasz, obywateli majątek.
Największy w Gdyni deweloper Hossa, który wielokrotnie łamie prawo, za cichym przyzwoleniem miasta, powstał na bazie komunistycznej, młodzieżowej przybudówki, Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej (ZSMP), która z radosnym wsparciem lokalnej PZPR założyła Młodzieżową Spółdzielnię Mieszkaniową, a później jej działacze lwią część przekształcili w prywatną Hossę, a dzielni chłopcy w czerwonych krawatach stali się prezesami.
Wystarczy?
 
Po dwudziestu latach takich specyficznych rządów, dobrych wyłącznie dla garstki kombinatorów, pewnych powiązanych grup urzędników i przedsiębiorców, oraz coraz większej grupy korporacyjnych "słoików", zwabionych z głębokiej prowincji, by zostać właśnie takim korpo-niewolnikiem, a niestety niedobrych dla przeciętnych Gdynian, trzeba dr Szczurkowi powiedzieć stanowcze – dość.
 
To ostatni chyba moment, by ochronić Gdynię przed zawłaszczeniem przez wzbogaconych, często przestępczo, komuchów, przez przyjacielską ekipę obecnej władzy miasta. Nikt, nawet przedszkolak nie ma już wątpliwości, jaką chorobą dla zwykłych ludzi jest komuna. Moim zdaniem, analogicznie, jak faszyzm powinna być ustawowo tępiona.
Oni to dobrze wiedzą, więc ukrywają się pod różnymi maskami. Lecz my ich, z całymi rodzinami, z ich resortowymi dziećmi już dobrze znamy.
 
Cała Polska ma jak najgorsze zdanie o Trójmieście. To Mała Sycylia – mówią. Rządzi mafia – mówią. I niestety mają dużo racji.
Tylko od dziesięcioleci Gdańskiem, Sopotem i Gdynią rządzą ci sami ludzie – Adamowicz, Karnowski i Szczurek.
I jeżeli w Polsce mówi się, że tam jest mafia, to kim są ci trzej panowie?
 
 
*****
 
 
Na zakończenie – z dużym zainteresowaniem obserwuję ostatnią atomową broń antypisu. Taką Grubą Bertę, dokładnie M-Gerät, popularnie znaną jako Dicke Bertha, najpotężniejszy na świecie moździerz I WŚ, zdolny rozwalać 2,5 metrowe stropy i 300 mm grube stalowe pancerze umocnień.
A imię Bertha nadano na cześć żony producenta broni, Gustawa Kruppa.
Więc ta nowa broń totalniaków, jako, że jej twórcą bez wątpienia jest miliarder – kryptokomuch, George Soros, powinna się nazywać Piękna Tamiko, na cześć trzeciej żony stukniętego miliardera, o połowę młodszej od 82 letniego starca, Tamiko Bolton.
Wiemy, że Soros był twórcą zasad spekulacji wysokiego ryzyka, w ostatnich latach przeznaczył 7 miliardów dolarów na obłąkańczy projekt stworzenia neo-komunizmu, a w Polsce jest głównym sponsorem antykaczyzmu, wszystkich tych kodomitów i ubywateli, także twórcą .Nowoczesnej i hojnym wujkiem PO. To on ratuje od bankructwa Gazetę Wyborczą. I to on organizuje ataki Fransa Timmermansa, czy Guy'a Verhofstadta,  z władz Unii Europejskiej, by zniszczyć obecną, konserwatywną władzę w Polsce (a przy okazji ponownie pokazać Polakom, że ich miejsce i znaczenie, to posłuszny niewolnik).
Ta ostateczna broń antypisu, na której zmontowanie i użycie jest dokładnie 40 dni, to zebranie do kupy wszystkich partii i partyjek, plus wszystkich sił opozycyjnych, pod jednym sztandarem i jednym przywództwem.
Nie będzie to Grzegorz Schetyna, ani Donald Tusk, tylko ktoś wykreowany (albo i nie, jak centrala przyjmie koncepcję spontanicznego sprzeciwu obywatelskiego), przez faktycznych mocodawców i decydujących, nawet nie przez nasze postkomunistyczne służby z Czempińskim i Dukaczewskim, tylko centrale, najprawdopodobniej połączone: moskiewsko – berlińskie (Bruksela jest narzędziem operacyjnym Berlina).
Antykaczyści pragną osiągnąć masę krytyczną, jednocząc skrajnie przeciwstawne ugrupowania, od umoczonych neo-komunistów Czarzastego, po liberałów krwiożerczego kapitalizmu Lubnauer i Petru (spadkobiercy Balcerowicza). Są już kawiorowi socjaliści spod znaku Palikota, z bogatą maoistką Barbarą Nowacką i oczywiście odczuwającym panikę po przekręcie wyborczym w 2014 PSLem.
Czyli do kupy wszyscy szkodnicy, którzy po 1990 omalże nie doprowadzili Polski do kompletnej ruiny.
Taki tęczowy front kondotierów (wojsk walczących za pieniądze zleceniodawcy) ma wytworzyć siłę zdolną PIS pokonać.
Jest to oczywiście pewien pomysł i "Dobra zmiana" musi poważnie brać to pod uwagę.
Lecz pocieszające jest to, że gdy totalniacy to zastosują, co raczej jest pewne, to już nic więcej mocniejszego nie będą mieli.
Pozostanie im tylko nowy pakt Merkel – Putin, na wzór Ribbentrop – Mołotow, i wkroczenie Bundeswehry i rosyjskiej armii do naszego kraju.
 
 
 
 
Post scriptum
 
Zdaję sobie sprawę, że tak samo jest we wielu miastach w Polsce. Macki służb sięgały wszędzie. I mimo upływu lat, trzymają się mocno.
Ilu ich było, tych ubeków i agentów wojskowych, w sumie potem wsioków? Sto tysięcy? Dwieście? A może milion, doliczając różnych kabli i donosicieli, oraz młodą latorośl z zakodowanym bezpieczniackim umysłem.
 
 
 
.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Jabe

11-09-2018 [15:53] - Jabe | Link:

Natknąłem się na takie sformułowanie:

liberałów krwiożerczego kapitalizmu Lubnauer i Petru (spadkobiercy Balcerowicza).

Co za bzdura! Balcerowicz nie był żadnym liberałem. Liberalizmu, nawet niekrwiożerczego, nie mieliśmy mniej więcej właśnie od czasu jego zainstalowania na stanowisku ministra. Możliwe, że gdy zbankrutuje polityka socjalistów, przyjdzie jakiś krwiożerczy rząd liberalny, ale na pewno nie będzie to Laubnauer czy Petru, ze względu na pokrewieństwo z Balcerowiczem właśnie.

Obrazek użytkownika Teutonick

11-09-2018 [22:05] - Teutonick | Link:

4 uwagi, a właściwie 3 uwagi i jedna dygresja połączona z nieco retorycznym zapytaniem:
1. Bielsko to także Śląsk, co zaś do Białej, zdania są podzielone:) Z tego co pamiętam bracia Janoszowie to raczej żywieccy górale, choć na dalszych etapach życia przynajmniej niektórzy z nich, przenieśli się na lepszą stronę Białki, jak zresztą wielu spośród ich ziomków w latach niedoszłej komuny hurtowo przyjeżdżających do nas za robotą
2. Posła-przewodniczącego-kandydata Horałę uważam za jeszcze nie do końca odkrytego czarnego konia bieżącej kadencji Sejmu oraz murowanego kandydata do rozwinięcia skrzydeł w przyszłości w roli co najmniej ministerialnej (choć sukcesu w wyborach raczej mu nie wróżę znając co nieco pomorską specyfikę, ale o tym już chyba kto inny mógłby więcej powiedzieć - tak czy inaczej doceniam codzienną orkę na ugorze tak wielu bywałych na tutejszych łamach przedstawicieli Trójmiasta
3. Gdynię uważałem zawsze, biorąc pod uwagę rzecz jasna nie tyle jej demografię, ile topografię, za perłę mającą więcej z najpiękniejszych kurortów śródziemnomorskich, niż z turystyczno-odpustowo-nadmorskich grajdołów z naszego własnego podwórka. Jak dla mnie fascynujące miasto, choć dawno nie bywałem - być może wiele się zmieniło, niekoniecznie na lepsze.
4. Tego rodzaju, ale i dużo mniej poufnego kalibru patologie zbierają swe żniwo w Polsce lokalnej jak kraj długi i szeroki. Nie znam miasta, w którym na jakimś etapie "transformacji" tamtejsi samorządowcy nie przybijali blatu z jakimiś miejscowymi szemranymi biznesmenami od publicznych zleceń. Takich szczurków mamy setki, jeśli nie tysiące i w tym tkwi sprawy sedno jak i w tejże prowincjonalnej materii poukładać wszystko od nowa. Swego czasu opowiadała mi znajoma zatrudniona w Urzędzie Marszałkowskim jak to do spijania śmietanki z wszelkich dotacji chunijnych jest dopuszczane jedynie ściśle wyselekcjonowane towarzystwo - nie ma tam nikogo z przypadku. Miłościwie nam panująca Głowa Państwa podpadła mi po raz pierwszy wetując ustawę o izbach obrachunkowych i przy tej okazji utraciła w sposób nieodwracalny moje mocno i do tego czasu ograniczone zaufanie. Czy mając "w swoim obozie" więcej takowych rzucających kłody pod nogi, a zdecydowanie za wysoko wysadzonych asów ODZ będzie w stanie, mając w swych zasobach nawet i 100 takich Horałów oczyścić tę stajnię Augiasza?

Obrazek użytkownika jazgdyni

11-09-2018 [23:10] - jazgdyni | Link:

Dzięki za uwagi.To, że Bielsko to Śląsk, przyznam, nieco mnie zaskoczyło. Mama jest z Kęt więc bliżej mi było do Żywca. I mówią tam raczej po krakowsku. Janoszów uważam za przykrywkę spraw poważniejszych. To było bardzo teatralne i takie niby zbójnickie. A tam byli autentyczni, zimni mordercy.
Marcin Horała jest bardzo utalentowany. Też mu wieszczę karierę. Autentycznie odstaje z trójmiejskiego PISu. I wiem, że celuje wysoko i raczej w centrali.
Jednakże w 3M w stosunku do śliskich interesów nie ma znaczenia kto z PIS, a kto z PO. To jedno towarzystwo. Postawiony w stan oskarżenia, były wiceprezes Lotosu, Przemysław M. to ważny działacz PIS. Jak pisałem, tu jest tygiel. Czasami sprytny. Mamusia, od zawsze związana z SLD, wykształciła pociechę na bojową radną PIS.
A moja ukochana Gdynia? Jedno z piękniejszych miast. Mam rzut kamieniem do morza, a mieszkam na wysokości  110 metrów. Wprawdzie to nie góry, ale pierścień zalesionych pagórków też piękny. W razie skierowania się w te strony serdecznie zapraszam. Właśnie mam zbiór winogron, iście śródziemnomorskich w tym roku, to bedzie czym się schłodzić (albo ogrzać).
Osobiście za stan takiej patologii w terenie obarczam winą świadome błyskawiczne załatwienie ustawy samorządowej, gdy Polska jeszcze nie okrzepła i nie odrzuciła złych nawyków peerelu. Tak wszędzie dosłownie powstały lokalne sitwy, A jak się w głowach pojeb... tym lokalnym kacykom to widać po Gronkiewicz-Waltz i Adamowiczu.

Gdy prowadzę nieco śledczej roboty, to w tych mafijnych układach nie mamy do czynienia z milionami zł, tylko z sumami bliskimi 100 mln. Na takich poziomach działają.

Obrazek użytkownika Teutonick

11-09-2018 [23:38] - Teutonick | Link:

Prawdę mówiąc Kęty to również historycznie Śląsk (księstwo zatorskie) więc można rzec, że po kądzieli jesteśmy ziomalami;)
Za zaproszenie serdeczne dzięki - jeśli Bóg pozwoli, kiedyś się przypomnę;)
Kupę złego w tematach samorządowych narobił nasz niechlubnej pamięci pseudośląski (tego w jaki sposób administracyjnie ukrzywdził on ziemię śląską, żaden gorol by nie dokonał) profesorek wraz z jego niewydarzonymi reformami. Pisałem co nieco o tym w jednej z pierwszych swoich notek, można nawet rzec, że okupione swego rodzaju smakiem goryczy wspomnienie tychże stanowiło niejako pewien rodzaj inspiracji do tego mojego szrajbolenia: http://naszeblogi.pl/49359-o-r...
Obecne woj. śląskie (sama nazwa jest już kuriozalna) za jego rządów chyba jako jedyne z nowotworzonych jednostek administracyjnych nie zachowało żadnego ze starych pogierkowskich województw w całości. Taki to był śląski (tak samo jak i polski) patriota. O głównym celu zrealizowanym przy okazji tej jednej tylko z całego nieszczęsnego ciągu reform czyli horrendalnym przeroście kasty urzędniczej nie wspomnę
W tych kwestiach muszę się w pełni zgodzić z konkluzjami pana Owsińskiego: http://naszeblogi.pl/51405-pop...

Obrazek użytkownika jazgdyni

12-09-2018 [06:52] - jazgdyni | Link:

Widzisz, mama była zafascynowana Księstwem Pszczyńskim. A to, jak wiesz, podobnie, jak pobliski Oświęcim, było częścią Małopolski. Stąd moje przekonanie, że to nie Śląsk. Choć nieopodal jest w Brzeszczach kopalnia (nie wiem, czy jeszcze pracuje). Rodzina mamy nie była autochtonami. Dziadek, ułan legionista, był osiedleńcem z nadania Marszałka. Mimo tego, jestem spokrewniony z dość znaną w BB rodziną Pająków. Choć nie mam z nimi żadnych kontaktów.

Obrazek użytkownika Teutonick

12-09-2018 [11:00] - Teutonick | Link:

No tutaj już raczyłeś przywalić nielichą herezją zapisując księstwo pszczyńskie do Małopolski, ale jakoś nie śmiem Cię odsyłać do podręczników:) Na Śląsku Hanysów z dziada pradziada coraz mniej, ale kolejni osiedleńcy również z czasem, niekiedy w kolejnym pokoleniu, poczuwają się do bycia autochtonami.
Choć pracując swego czasu na kopalni spotkałem takich, którzy przyjeżdżając tu jako werbusy z innych rejonów Polski, nie będąc tutaj urodzonymi, a wręcz przeciwnie - wychowując się zupełnie kaj indziej, zaadaptowali śląską gwarę i mentalność, uważając się już w tym czasie za niemalże rdzennych Ślązaków.
KWK Brzeszcze jeszcze fedruje, choć po okresie przedstawiania jej jako wzorcowej gruby na tle chociażby sprzedanej Czechom Silesii, przyszedł czas i na to, że chciano i ją zrobić "nieefektywną" i przeznaczyć do zamknięcia, po uprzednich rzecz jasna wielomilionowych inwestycjach w sprzęt itp. Wszystko to ma się rozumieć za słusznie minionych "rządów miłości", nie inaczej

Obrazek użytkownika Lech Makowiecki

12-09-2018 [10:02] - Lech Makowiecki | Link:

Gdynia. Miasto Krauzego, Leksztonia itp. dużych biznesów. Tu, na bulwarze nadmorskim wciąż można spotkać słynnego mecenasa Jaromira Netzla spacerującego leniwie z psem. U "Maxima w Gdyni " (własność słynnego dr Antoniszyna - obecnie w ruinie, na sprzedaż) bawił się niegdyś cały półświatek Trójmiasta, zblatowany z władzą. A poza tym to piękne miasto. Fajnie tu się mieszka...

Obrazek użytkownika jazgdyni

12-09-2018 [11:11] - jazgdyni | Link:

Fajne, ale nieszczęsne. Ileż tu tragedii się rozegrało. O niektórych napisałem. A osobno napiszę kiedyś, co działo się we wrześniu 1939, listach proskrypcyjnych i Piaśnicy. Dlaczego moja wychowawczyni Frau Becker z domu Zegarska, jednych lubiła, a innych nie.
A do Maxima wchodziło się po kolacji w pobliskim Skorpionie.
Antoniszyn, mentor Nikosia i współtwórca gangu wymaga osobnego opracowania.
Mieszka się cudownie. Widok mam wspaniały na Kaczą w lasach i nasze najwyższe wzgórze.

Obrazek użytkownika Lech Makowiecki

12-09-2018 [14:44] - Lech Makowiecki | Link:

W Gdyni mamy wszystko: morze, las, nawet góry (np. powiedzmy -pagórki, czyli wzgórza morenowe). No i przynajmniej od strony morza nie dymią żadne kominy :))) ... A sprawa Piaśnicy nie doczekała się filmu (skandal!), chodź to była wyjątkowa (nawet jak na wojnę totalną) tragedia. Jako, że ziemie te włączono do III Rzeszy - wysiedlenia i mordy na ludności cywilnej zaczęły się jeszcze jesienią 1939r. Podobnie było na Ziemi Dobrzyńskiej, z której pochodzę. Opisałem to w zwycięskim scenariuszu filmu fabularnego, który jednak nigdy nie powstał... Załączam link: https://wpolityce.pl/polityka/160427-nasze-matki-nasi-ojcowie-polska-wersja-alternatywna-gotowe-scenariusze-powedrowaly-na-coraz-bardziej-zakurzona-polke

Obrazek użytkownika jazgdyni

12-09-2018 [17:33] - jazgdyni | Link:

Wyobrażam sobie, że zwieńczeniem wojennego filmu o Gdyni i Piaśnicy, powinny być sceny, gdy przez 90% butni i aroganccy Niemcy, walczą zębami i pazurami, by dostać się na pokład Gustloffa i zwiewać byle dalej. Gdyby tam jeszcze, w tłumie szkopów w panice, wkomponować twarz Tuska, którego rodzina podobno była na Gustloffie, to byłbym w pełni usatysfakcjonowany. I scena finałowa: - gdy tańczą i śpiewają w drodze do Vaterlandu, wynurza się rusek, patrzy przez lornetkę i wydaje komendę (po niemiecku) - Torpedo LOS!