Siedzimy na schodach przeciwko rządom pięści

- Tu nie ma... nie... I tu też nie ma... Tata Łukaszka szukał po całym mieszkaniu mamy Łukaszka. I jej nie było. - Wyszła niedawno - poinformowała lakonicznie siostra Łukaszka. - ależ ja przed chwilą przyszedłem i nie spotkałem jej po drodze - stwierdził Łukaszek. - Może poszła do tej swojej znajomej - poddała myśl babcia Łukaszka. Nieprzekonany i skonfundowany tata Łukaszka tata Łukaszka uchylił drzwi na klatkę schodową. I usłyszał niosący się przez blokowe powietrze głos. Głos ten był mu dobrze znany, kordialny, z lekka usypiający, zadowolony z siebie, miękki jak wyściełane krzesło i ciepły niczym bigos prosto z garnka. - Z góry zawsze widać lepiej... - dowodził z powagę głos. - A najlepiej widać z Jastrzębiej Góry. Bo jest na samej górze Polski. Widziałem na mapie. - Konisław-Bromorowski - szepnął tata Łukaszka i wiedziony instynktem podążył za głosem. Przeszedł przez korytarz i dotarł do drzwi prowadzących na klatkę schodową. Były uchylone. Wyjrzał przez nie i ujrzał mamę Łukaszka i mamę Wiktymiusza. Siedziały na schodach i słuchały z telefonu przemowy byłego prezydenta. - Co wy robicie? - spytał zdumiony. Zerwały się pospiesznie. - E... My... Tego... - bąkała mama Łukaszka. - Słuchamy orędzia prezydenta Konisława-Bromorowskiego na miesięcznicy z okazji zniszczenia praworządności tego kraju. Tata Łukaszka stwierdził, że nie jest w jednym zdaniu odpowiedzieć na wszystkiego błędy z tamtego jednego zdania, więc skupił się na jednym. - Przecież on już nie jest prezydentem. - Dla nas jest! - zakrzyknęła gromko mama Wiktymiusza patrząc groźnie. - I co nam pan zrobi? Sterroryzuje? O nie, proszę pana, Konisław-Bromorowski na razie jest tylko prezydentem cieni, ale niedługo odzyska władzę! - Jak to: odzyska władzę? Przecież chodzi! - Nie chodzi o władzę w nogach tylko władzę w tym kraju! Władzę, którą mu bezczelnie, w biały dzień, z pogwałceniem wszystkich praw ukradziono! Tak, ukradziono niczym obraz z pałacu! - Ludzie tak zagłosowali. - Ludzie zagłosowali źle! - mama Wiktymiusza tupnęła nogą. - Zostali oszukani, wprowadzony w mylny błąd! - Ech - westchnął tata Łukaszka. - Ja rozumiem, że macie alternatywny świat, alternatywny rząd, alternatywnego prezydenta, ale czy chcecie mieć również alternatywne domy? - Czyli co? - uniosła briw mama Łukaszka. - To ja się pytam: czyli co? Czemu musicie siedzieć na schodach? Nie możecie posłuchać tego orędzia w domu? Jest tolerancja, nie musicie się ukrywać... - O to właśnie chodzi, proszę pana, o to właśnie chodzi! - mama Wiktymiusza zawołała napiętym głosem. - Nie, nie możemy słuchać tego w domu! Nie ma tolerancji, proszę pana, nie ma! - Możesz słuchać tego w domu - powiedział z westchnieniem tata Łukaszka do mamy Łukaszka. - Nie mogę - i mama Łukaszka zalała się łzami. - Ależ możesz. - Do cholery! Chyba europejska kobieta w dwudziestym pierwszym wieku może sama decydować za siebie!? - wtrąciła się mama Wiktymiusza. - Kobieta może chyba sama zadecydować co może a czego nie może?! - Więc nie mogę - oznajmiła mama Łukaszka ocierając łzy. - I sam pan widzi, że nie ma tolerancji - triumfowała mama Wiktymiusza. Tata Łukaszka miał jeszcze tylko jedno pytanie: - Dlaczego schody? - Bo my tu prowadzimy protest. Nie widać? - spytała mama Wiktymiusza. - Nie. Mama Wiktymiusza potrząsnęła ze zniecierpliwieniem głową. - My, proszę pana, protestujemy tu przeciwko temu co się dzieje w tym kraju. Przeciwko rządom pięści. Tak, pięści! niech się pan nie śmieje! Ta sprawa jest, jakby to powiedział Konisław-Bormorowski arcyboleśnie bolesna! Ostateczny upadek trójpodziału władzy, demolowanie wizerunku w świecie, podcinanie gałęzi na której wszyscy razem wspólnie wisimy! Mało panu?! Nadeszły takie czasu, że nad Polską wisi pięść, a ta pięść jest całą spowita kocią sierścią! I ta pięść jest wzniesiona w interesie obcych środowisk! I ta pięść, proszę pana, prędzej czy później opadnie! I wtedy ten kraj ostatecznie upadnie z klęczek na których leży! - Ja nie widzę żadnego zagrożenia - powiedział tata Łukaszka prowadząc desperacką walkę z samym sobą aby nie wybuchnąć śmiechem. - To, że pan go nie widzi, nie znaczy, że go nie ma! A je tę pięść widzę, ja ją czuję, ona jest już przystawiona do mojej twarzy, do twarzy każdego z nas i nam grozi! Naprawdę niczego pan nie czuje?! Tata Łukaszka pociągnął kilka razy nosem i ku zdumieniu mama Łukaszka oznajmił, że owszem, czuje. Mama Wiktymiusza ucieszyła się, lecz jej radość trwała krótko. - Coś jakby się przypalało... - powiedział powoli tata Łukaszka. - Mięso... - Mój obiad! - zakrzyknęła mama Wiktymiusza i już jej nie było. A mama Łukaszka zdecydowała się w takiej sytuacji na czasowe zawieszenie protestu i wróciła do mieszkania. - Może mniej dawałabyś się wmanewrowywać tej swojej znajomej w podobne idiotyczne sytuacje - ofuknął mamę tata Łukaszka. - O co ci chodzi? Przecież ona szczerze walczy przeciwko... - No właśnie mam wątpliwości czy na pewno szczerze. - Co masz na myśli? - mama Łukaszka się zaperzyła. - Przecież ona jest weganką! To skąd nagle u niej mięso na obiad? - Może dla męża. - Już to widzę jak weganka smaży mięso dla reszty rodziny - tata Łukaszka wzruszył ramionami. - Więc co? - Ona jest kłamcą. - Kłamką! To kobieta! - odparła pozornie spokojnie mama Łukaszka, choć widać było, że cios był celny. - Poza tym nie wierzę, aby kłamała. Na pewno jest jakieś inne wytłumaczenie. - Owszem jest - wtrącił się Łukaszek. - To nie jest mięso do jedzenia. Ona zostawiła jeden drobny kawałek specjalnie, żeby posiedzieć tylko kilka minut na tych schodach i mieć pretekst do powrotu do domu. A ty byś siedziała na tych schodach sama. - Czyli jest oszustką - podsumował z satysfakcją tata Łukaszka. - Wybór należy do ciebie. Albo kłamka albo oszustka. Mama Łukaszka zaczęła krzyczeć. - Co to jest?! Co to ma być?! Zachowujecie się gorzej niż IPN! Na podstawie jednego kotleta niszczycie człowieka! Wasz obiad? Wasz obiad, pytam się?! Ona walczy sama jedna, tymi rękami, z rządami pięści, a wy... Przecież to mogło być spreparowane! Łukaszek i jego tata pokręcili przecząco głowami. - Czyli co, do wyboru jest tylko kłamka i oszustka?! - mama Łukaszka się nie poddawała. - Musi być jeszcze jakaś inna możliwość! - Jest! - zawołała wielkim głosem natchniona siostra Łukaszka. - Może być i kłamką i oszustką! ------------- marcinbrixen.pl http://www.wydawnictwo-lena.pl... - blog w formie książki https://pl-pl.facebook.com/mar...

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika xena2012

15-07-2018 [11:36] - xena2012 | Link:

To mama Wiktymiusza gotowała obiad?Kto zastosował przemoc wobec kobiety i zmusił ją do wykonania tej haniebnej dla feministek czynnosci? Dlaczego mama Łukaszka dała się ,,spacyfikować'' i nie staneła w jej obronie i nie pomogła w pichceniu obiadku dzieląc w ten sposób ,,meczeństwo'' na dwa.

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

15-07-2018 [13:46] - Krzysztof Pasie... | Link:

@Autor

Bingo!

Krzysztof Pasierbiewicz (Echo24)

PS. Pani Xena już jest, a zaraz się reszta zleci.