Droga Czerwona – droga życia dla portu w Gdyni

„Ludzie są jak morze, czasem łagodni i przyjaźni, czasem burzliwi i zdradliwi. Przede wszystkim to jednak tylko woda”
[Albert Einstein]

 

Polskie drogi szybkiego ruchu przeważnie mają najwyżej dwa pasy. I w godzinach ruchu te dwa pasy są zwykle zatłoczone. Jeżeli zdarzy się nieszczęście i jest wypadek, karetce pogotowia trudno jest dojechać. A od tego, jak szybko dotrze pomoc, zależy ludzkie życie.Toteż ostatnio w telewizji, radiu i innych mediach często słyszy się i czyta o tzw. drodze życia. Istota drogi życia polega na tym, że na sygnał alarmowy samochody rozjeżdżają się na boki. Te na prawym pasie zjeżdżają na prawo, a te na lewym – na lewo. I w ten sposób na środku powstaje wolna przestrzeń, którą karetka pogotowia może spieszyć na ratunek. Jednym słowem – powstaje droga życia.
Nasi dziadowie dobrze myśleli
To jest droga życia ludzkiego. Ale są też drogi życia gospodarczego. I o takiej gospodarczej drodze życia chciałbym opowiedzieć. Port w Gdyni został zbudowany wkrótce po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. A ówcześni polscy inżynierowie zaprojektowali i zbudowali ten port tak, że mógł tam zawinąć każdy statek, który wpłynie na Bałtyk. I tak jest do dzisiaj. Droga życia gospodarczego od strony morza została zapewniona.
Nasi dziadowie, którzy budowali port w Gdyni (i dzięki któremu powstało miasto Gdynia), pomyśleli też o dostępie do portu od strony lądu. W tamtym czasie głównym lądowym środkiem transportu były koleje. A głównym polskim towarem eksportowym był węgiel. Toteż aby zapewnić dostęp węgla ze Śląska do portu w Gdyni, zbudowano magistralę węglową. Położona w ciągu niespełna siedmiu lat była największą i najnowocześniejszą inwestycją transportową II Rzeczypospolitej. I dla portu w Gdyni magistrala ta w tamtym czasie była drogą życia od strony lądu. Drogą życia gospodarczego oczywiście. I co więcej, dobrą drogą życia. Rozwój portu w Gdyni jest synonimem polskiego sukcesu gospodarczego. W naszej historii takich sukcesów nie mieliśmy dużo.
Dziś dominują drogi
Lata minęły, wiele się zmieniło. Kolej żelazna nadal jest ważna, ale zwykłe drogi stały się ważniejsze. Dzisiaj silniki samochodów są zdecydowanie bardziej ekonomiczne pod względem zużycia paliwa niż w tamtych czasach, gdy budowano magistralę kolejową. Co więcej, 30-tonowy tir poruszający się po drogach za pomocą tego ekonomicznego silnika dojedzie do odbiorcy w każdym miejscu w Polsce. A od czasu, jak są autostrady i drogi ekspresowe dojedzie szybko. Z kolei 30-tonowy wagon kolejowy co prawda też dojedzie szybko, ale tylko do miejsca, w którym jest stacja kolejowa. Tam trzeba przywieziony towar przeładować na samochody. A to zajmuje czas i kosztuje pieniądze. Tak więc w niczym nie ujmując kolejom, które są również potrzebne – dzisiaj w transporcie towarów drogi dominują.
Dla portu w Gdyni taką podstawową arterią komunikacyjną, łączącą port z całym krajem, jest Trasa im. Eugeniusza Kwiatkowskiego. Od portu do ul. Morskiej trasa przebiega na estakadzie, która została zbudowana jeszcze za czasów komuny. Jednak było to w czasie, gdy komuna dogorywała i estakada nie została ukończona. Oddano ją do użytku już w wolnej Polsce.
Tymczasem dalsza budowa trasy – przez las (w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym) do obwodnicy – utknęła na długie lata. Ten odcinek został zbudowany dopiero w latach 2005–2008. Przy jego projektowaniu i budowie zabrakło pieniędzy lub wyobraźni. W rezultacie zbudowano w każdą stronę dwa pasy jezdni bez pobocza, o pasach awaryjnych nie wspominając. I dzisiaj wystarczy, że zepsuje się samochód albo zdarzy się wypadek, i trasa szybkiego ruchu staje się trasą bardzo, bardzo wolnego ruchu. Co więcej, estakada, czyli odcinek Trasy Kwiatkowskiego zbudowany jeszcze za czasów komuny, nie spełnia standardów nacisku wymaganych dla ciężkiego ruchu z portu i pilnie wymaga remontu. A właściwie przebudowy.
Obwodnica na odkupienie win
W Gdyni wszyscy o tym wiedzą, więc ktoś może zapytać, po co ja to wszystko piszę. Otóż problem w tym, że wiedzą i nic się nie dzieje. Od czasu, gdy została zbudowana obwodnica Trójmiasta, minęło już 41 lat. Tak, obwodnicę zbudował jeszcze Edward Gierek. No, nie on zbudował, ale została zbudowana za jego czasów (to było próba odkupienia win za to, co zrobiła komuna na Wybrzeżu w grudniu 1970 r.).
Otóż trójmiejska obwodnica łączy się z ul. Morską w Chyloni. Tak się składa, że w tamtych czasach mieszkałem w tamtej okolicy. I ¬pamiętam, jak pas ziemi naprzeciw obwodnicy po drugiej stronie ul. Morskiej przez długi czas pozostawał pusty. Wszędzie powstawały bloki z wielkiej płyty, a tam wciąż było gołe pole (potem powstał parking dla samochodów, a następnie jakaś tymczasowa zabudowa (co jest teraz, nie bardzo wiem, gdyż dawno nie byłem w tamtych stronach Gdyni). Teren ten pozostawał niezabudowany, bo już wtedy planowano wiadukt nad torami, aby połączyć obwodnicę z portem za pomocą drogi, która dzisiaj nazywamy tutaj w Gdyni Drogą Czerwoną. 40 lat minęło i nic. Komuna nie potrafiła zbudować Drogi Czerwonej, ale przynajmniej zdawała sobie sprawę, że ta droga jest potrzebna.
Ale mądrzy ci Rzymianie
Dzisiaj jest gorzej. Ze strony władz naszego miasta można usłyszeć opinie, że Droga Czerwona mieszkańcom Gdyni wcale nie jest potrzebna (sic!). No tak, nie jest potrzebna, bo w porcie gdyńskim to pewnie Marsjanie pracują, a nie mieszkańcy Gdyni. Przepraszam za ten sarkazm, ale gdy słyszy się takie opinie, ręce opadają. Nie można tego wytłumaczyć inaczej jak tym, że wszystkiemu winni są Rzymianie.
Proszę zwrócić uwagę, wszędzie tam, gdzie byli Rzymianie, są porządne drogi. W Niemczech, we Francji, w Hiszpanii, a nawet w Wielkiej Brytanii. Tak, w Wielkiej Brytanii też są porządne drogi, bo tam Rzymianie również byli. To Juliusz Cezar tam dotarł i „przekonał” Brytów, dalekich przodków obecnych Brytyjczyków, do idei unii, jaką wtedy było Imperium Rzymskie. Brytyjczycy w zeszłym roku zrobili nam brzydki kawał i ze współczesnej Unii się wypisali. Chyba przypomnieli sobie o swojej królowej Boadicei, która zorganizowała powstanie przeciwko Rzymianom. I na której dźwięk imienia Rzymianom podobno łydki drżały.
Otóż pierwszą rzeczą, jaką Rzymianie robili w kraju, do którego dotarli, była budowa dróg. W ten sposób kultura drogowa w krajach, gdzie Rzymianie byli, powstała i przetrwała. I ludzie, którzy decydują tam o sprawach miejskich, rozumieją, że drogi w mieście są potrzebne. U nas, mimo że od ponad 1000 lat jesteśmy w cywilizacji łacińskiej, niektórzy nadal tego nie rozumieją. I mówią, że drogi nie są potrzebne.
Będzie prosperował albo się zwijał
Ale dość tego sarkazmu i żartów. Otóż w porcie gdyńskim nie pracują Marsjanie, ale przede wszystkim mieszkańcy Gdyni. Toteż Droga Czerwona ułatwi im dojazd do pracy. Szczególnie w razie zamknięcia Trasy Kwiatkowskiego, co jest nieuniknione w niedalekiej przyszłości. Jednak nie dojazd do pracy, jeżeli chodzi o Drogę Czerwoną, jest istotą sprawy. Z tym gdynianie jakoś sobie poradzą. Ważniejszą sprawą jest to, że od tej drogi zależy to, czy port w Gdyni będzie prosperował i się rozwijał. Czy też odwrotnie – będzie podupadał i się zwijał. Jeżeli będzie się rozwijał i prosperował, to mieszkańcy Gdyni będą mieli pracę i też będzie im się lepiej wiodło. I pisząc o pracy, nie tylko samych portowców mam na myśli. Chodzi o każdą działalność gospodarczą, która się wiąże z portem – spedycję, ubezpieczenia morskie, turystykę morską, usługi portowe, remontowe, stoczniowe itd. Ponadto związane z tym przedsiębiorstwa i miejsca pracy niekoniecznie muszą być zlokalizowane w porcie. Ale ich powstanie zależy od tego, czy port w Gdyni będzie się rozwijał. Czy też będzie się zwijał.
Na początku napisałem, że port w Gdyni został zaprojektowany i zbudowany tak, iż każdy statek, który wpłynie na Bałtyk, może wpłynąć do Gdyni. Takie rozwiązanie zapewniło gdyńskiemu portowi drogę życia od strony morza. Aby zapewnić drogę życia do portu od strony lądu, w latach 20. ubiegłego wieku nasi przodkowie w ekspresowym tempie zbudowali magistralę kolejową, która połączyła Gdynię ze Śląskiem. To była droga życia od strony lądu.
Dzisiaj samo połączenie kolejowe to już za mało. Trasa Kwiatkowskiego to też za mało, bo droga ta jest już na granicy swojej przepustowości. A poza tym nie spełnia parametrów wymaganych dla potrzeb ruchu, jaki odbywa się z portu i do portu. Toteż dewastacja Trasy Kwiatkowskiego na odcinku estakady postępuje. Jakakolwiek awaria techniczna estakady – której nie można wykluczyć ze względu na dekapitalizację jej konstrukcji i niedostosowanie do struktury ruchu – spowoduje katastrofę komunikacyjną portu i miasta.
Niemniej, niezależnie od problemów z estakadą Kwiatkowskiego, druga droga do portu w Gdyni jest pilnie potrzebna z innego powodu. Zbudowanie autostrady A1 (północ–południe) zintensyfikowało przeładunki w portach Gdańska i Gdyni. Port w Gdańsku planuje budowę portu centralnego, co zwiększy jego zdolności przeładunkowe. Port w Gdyni z kolei planuje budowę portu zewnętrznego, co umożliwi potrojenie przeładunków w tym porcie. Trasa Kwiatkowskiego, nawet po remoncie i przebudowie, takiego natężenia ruchu nie udźwignie.
W tej sytuacji Droga Czerwona jest dzisiaj drogą życia dla portu w Gdyni. I w stwierdzeniu tym nie ma żadnej przesady.

Tekst opublikowany w GPC, 06.07.2018

 
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Zygmunt Korus

09-07-2018 [11:00] - Zygmunt Korus | Link:

A wie Pan, co to jest syndrom Wikinga? Parcie na południe. Aż pod Terni we Włoszech. Dlatego wszystkie państwa budowały dojazdy do granic ku słońcu w zenicie. Austriacy do dziś się pieprzą z połączeniem z Czechami. Ci ostatni ku Polsce także się nie kwapili. A nasi ku nim tak. Ale od parunastu lat się coś zmienia. Idzie myśl komunikacyjna skierowana ku północy. Np. Polacy ku Litwie. Oby tak dalej i więcej. Oś Trójmorza - tylko przyklasnąć - trochę jednak wg syndromu Wikinga.

Ostatnio od trzech lat z pewnych względów bywam na wczasach w Jastrzębiej Górze i odwiedzam Gdynię. Po pierwsze strasznie tłoczno na drodze ku otwartemu Bałtykowi. Te zagrożenia, o których Pan pisze, widać jak na dłoni - to pieprznie w pewnym momencie. Po drugie - tylko podziwiać! - nie widziałem w żadnym miejscu w kraju takiej ilości usług i handlu, który by egzystował w tak szerokiej gamie i bogactwie oferty. Co za zmyślni i rzutcy ludzie - ci Kaszubi! Że to się kręci bez korporacyjnej koncentracji, w sposób tak rozproszony...?!

A po trzecie... Gierek wprowadził do ustrojstwa Polski - słuszne czy niesprawiedliwe - podejrzenie o złych swojakach ze Śląska... Ale takiej mafii z Trójmiasta, jaką banda Herr Podletza T(f)uska zafundowała krajowi, to ludzkie pojęcie przechodzi. Dlatego jak na razie, dopóki ta antypolska, cwaniacka zaraza jest wciąż nad Zatoką Gdańską w podglebiu, pozytywnych zmian tamże nie należy się spodziewać. Ale plewić trzeba.
 

Obrazek użytkownika Tadeusz Hatalski

09-07-2018 [12:16] - Tadeusz Hatalski | Link:

@ Zygmunt Korus
Przynajmniej jeden pozytywny syndrom, ten syndrom Wikinga :) A zagrożenia faktycznie widać, choć niestety niestety nie wszyscy zdają sobie sprawę z ich wagi. Więc niewiele się dzieje aby je usunąć.
Pozdrawiam.

Obrazek użytkownika Marek1taki

11-07-2018 [08:49] - Marek1taki | Link:

W Krakowie radzą sobie - zabudowuje się wszelkie miejsca na potencjalne rozwiązania komunikacyjne. I problem prostych, tanich dróg znika sam.